Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#19 -Wiecie, że na górze są pokoje?

Miesiąc później odebrałam swój dyplom i razem z Camil'em skierowaliśmy się moim samochodem do drogiej restauracji, w której moi rodzice wynajęli stolik na tą małą okazję.

Wreszcie moja nauka się skończyła. A mianowicie, ukończyłam studia. Trzy pieprzone lata imprez dobiegło końca. Za dwa tygodnie będę właścicielką Shelvin & Thomson Bank!

Miałam na sobie czarne rurki, kremową koszulę na grubych ramiączkach z pozłacanym kołnierzykiem i na niej biały żakiet. Na nogach miałam czarne, matowe sandałki na wysokiej szpilce. Było ciepło, ale słońce i tak jeszcze kryło się za chmurami.

Weszliśmy do środka, a przy pięcioosobowym stoliku zauważyłam rodziców. Moja mama miała na sobie ładną, beżową sukienkę, a tata garnitur. Widziałam ich na apelu. Jako jedyni krzyczeli i zachowywali się jak niedojebani.

-Gratulacje młoda.- powiedział mój tata, przytulając mnie do siebie.- Zawsze wiedziałem, że jesteś zajebista i nawet z takim gównem jak studia sobie poradzisz.

O tak, to są słowa, które każda córka chce usłyszeć od swojego ojca.

-Dziękuje.- zaciągnęłam się tacinym zapachem, który zawsze dawał mi bezpieczeństwo.

-Moja mała córeczka!- pisnęła mama, rzucając się na mnie. A konkretnie na kawałek papieru, który trzymałam w dłoni.- Co za kutas! Leo, wiesz, że Twój kuzynek uwziął się na naszą malutką Kitty?

-Czy taką malutką to ja nie wiem.- mruknęłam cicho do siebie, na co Camil posłał mi rozbawione spojrzenie.

-Zawsze mi zazdrościł, Evo. Czego ty się dziwisz? Ja mam wspaniałą rodzinę i firmę, a on jako samotny dupek naucza młodych czegoś, czego sam rozumie.- nasza czwórka roześmiała się na słowa taty.

-Mnie lubił.- Camil wzruszył rozbawiony ramionami.

-Bo ty nie masz na nazwisko Shelvin, kochanie.- powiedziała moja mama, kiedy tata objął ją w talii, przyciągając ją do siebie. Ciekawe, gdzie zauważył faceta, który się gapił na moją mamuśkę.

Po chwili przy wejściu zabaczyłam Nathan'a, który się rozglądał. Przez ten miesiąc przbliżyliśmy się do siebie i nie tylko pod kątem fizycznym. Staliśmy się dobrymi przyjaciółmi i zarazem narzeczeństwem.

Wyszłam po niego na pole i przywitałam go pocałunkiem w usta. Smakował papierosami i miętą. Uwielbiałam jego smak. Był ubrany w białą koszulę i opinające czarne spodnie od garnituru. Wyglądał gorąco.

-Cześć, mała.- mruknął, uśmiechając się do mnie.- Mam dla Ciebie niespodziankę. Ale to w domu, Kitty.- puścił mi tajemnicze oczko i skierowaliśmy się do środka, gdzie chłopak przywitał się z moimi rodzicami i Camil'em, który zdążył nas shipować. Nawet wymyślił imiona dla naszych dzieci. Kate Junor i Nathan Junior. Pomysłowo Camcam. Naprawdę dobry z Ciebie wymyślacz imion.

Zjedliśmy obiad i długo rozmawialiśmy. Nie tylko na tematy związane ze studiami, bo jeszcze o firmie.

Mama uparła się, że ona sama zaprojektuje moje biuro, a ja się zgodziłam, ponieważ gdy zobaczyłam jej gabinet w szpitalu, miałam ochotę w nim zamieszkać.

-I w tym roku jedziemy na Florydę!- pisnęła radośnie Eva mama, na co zatkałam sobie uszy.

-Miłego wyjazdu.- powiedział z grzeczności Nat. Chyba czuł się nieswojo wśród moich rodziców.

-Oh, ty głupi! Jedziecie z nami!

-A ja?- zapytał Camil, szczerząc się. Zapewne znowu załapie się na wspólne wakacje.- pomyślałam.

-Oczywiście, że jedziesz, Cam.- oburzyła się mama. Campbell często z nami wyjeżdżał. Jego rodzice nie posiadali fortuny, ale niczego mu nie brakowało. Uwielbiałam jego rodzinę. A szczególnie młodszą siostrę.

Pamiętam jego pierwszym lot samolotem, kiedy trzymałam go za rękę. Lecieliśmy wtedy na ferie zimowe do Włoch z moimi rodzicami i Owen'em. Bylismy w ostatniej klasie liceum. Biedak złamał nogę na nartach i chodził miesiąc w gipsie. Zaśmiałam się na to wspomnienie.

-Z czego się śmiejesz?- zapytał mój przyjaciel, mierząc mnie wzrokiem.

-Włochy.- rzuciłam mu, na co zmarszczył brwi, zamyślając się. Po chwili jednak podniósł na mnie głowę i zacisnął oczy.

-To nie było śmieszne.- powiedział, a następnie zrobił obrażoną minę. Okej, on zawsze się obraża. Za chwilę mu przejdzie.

Objęłam go ramieniem w talii i pocałowałam w policzek, na co się uśmiechnął i założył mi rękę na ramiona.

-Dalej się fochasz, kotku?

-Juz nie.- wyszczerzył się i też pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się szeroko. Jego foch na mnie był jak sprzątanie. Nie lubiał być obrażony.

-Kochani nie chcę wam nic mówić, ale Nathan chyba jest zazdrosny.- zaświergotała mama.

Spojrzałam rozbawiona na bruneta, który wyglądał, jakby chciał rozwalić swoje krzesełko. Tak się na nim wiercił.

Nachyliłam się nad nim i dałam szybkiego buziaka w usta. Tata posłał mu srogie, ale rozbawione spojrzenie.

-Wiecie, że na górze są pokoje?- zapytał, na co mama posłała mu mordujace spojrzenie. Sam tylko posłał jej uśmieszek i buziaka w powietrzu.

-O fuj, wy jesteście zastarzy na to.- skrzywiłam się. Rodzice wymienili tajemnicze spojrzenia, przygryzając wargi.- Mamo, tata nie jest kąskiem na porzarcie, więc proszę, przestań się na niego patrzeć, jak na mięso. To samo tyczy się Ciebie, tato.

-Zamknij się, bo zrobisz im większą ochotę. Słyszałem, że osoby w wieku średnim mają większą chcicę.- powiedział mi na ucho Nathan, na co zachichotałam.

-Kochanie, przebierześ się dla mnie w seksowną panią lekarkę?- zapytał mój tata zachrypniętym głosem, nachylając się nad mamą.

-Oczywiście, panie biznesmen.- pociągnęła jego krawat, a ja zakryłam oczy, żeby tego nie widzieć .

-Ty też mogłabyś się dla mnie kiedyś przebrać, seksowna pani bizneswoman.- Nathan przygryzł płatek mojego ucha. Przeszedł mnie dreszcz.

-Chyba śnisz, Thomson.- powiedziałam mu, a następnie przygryzłam kolczyk w wardze.

-Czuję się pominięty!- usłyszałam głos Campbell'a. Mama oderwała się od taty, a Nat ode mnie.

***

Dwie godziny później każdy pojechał w swoją stronę. Campbell jumnął mi samochód, ale i tam miałam zostać na noc u Nathan'a, więc właśnie siedzieliśmy w salonie u niego w apartamencie.

Ostatnio bardzo dużo przebywałam w tym pomieszczeniu. Jedyne co się w nim zmieniło to zawartość jego szafy. Oficjalnie ukradłam mu jedynie 1/3 jego koszulek i podkoszulków.

-Mam dwa bilety na wakacje do Rio.- powiedział nagle, a ja zmarszczyłam brwi.

-Czemu mi to mówisz?- zapytałam, nie wiedząc o co mu chodzi. A jednak domyślałam się czemu.

-Lecimy do Brazylii, kochanie.- uśmiechnął się, a ja otworzyłam szeroko oczy. Nie, tego się akurat nie spodziewałam, ale to było moje marzenie.

-Naprawdę?!- pisnęłam podekscytowana, rzucając się na jego szyję.- Jesteś najlepszym narzeczonym na świecie!

-Przecież wiem.- ścisnął mój pośladek.- Lot mamy zarezerwowany na niedzielę wieczorem.

-ŻE Co?!!!!

💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬

Ale klej. Nie miałam pojęcia, jak zakończyć ten rozdział. Jutro nie będzie rozdziału, za to będzie w sobotę i w niedzielę. Ps. SZKOŁA TO ZŁO!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro