#18 -Fuuuj, całowałam się z dziewczyną.
-Za pół godziny u mnie.- powiedziałam, rozłączając się.
Umówiłam się z Bellą na wspólne przygotowywanie się do gali Nessiego. Nathan odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie, oznajmiając, że zobaczymy się na miejscu.
Przygotowałam sobie świeżą bieliznę i szlafrok, a następnie poszłam do łazienki, by wziąć relaksujący prysznic. Wysuszyłam włosy i ubrałam bieliznę, a wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, więc zarzuciłam szybko szlafrok i poszłam otworzyć ze szczoteczką do zębów w ustach.
-Nareszcie.- jęknęła znudzona dziewczyna, przepychając się obok mnie. Też miała na sobie sam szlafrok. Sukienkę i kosmetyczkę trzymała w jednej ręce, a karmelowe szpilki w drugiej.- Ile można czekać, hmm?
-Długo.- mruknęłam, wracając do łazienki, żeby wypluć nadmiar piany.- Co ubierasz?- zapytałam, wchodząc do mojego pokoju, w którym dziewczyna przeglądała moją sukienkę.
-Beżową sukienkę przed kolano.- mruknęła, pokazując mi. Miała podobny krój do mojej. Różniły je tylko kołnieżyki, u niej był, a u mnie nie.- Byłam na zakupach z Sean'em.
-Kto to Sean?
-Mój brat, ciołku. Młodszy, bo wiesz.. Ma dopiero szesnaście lat i jest świetnym tragaczem moich zakupów. W końcu od czego się ma braci, co nie?- zachichotała, a ja skinęłam głową, krzywiąc się. Nie, zakupy z Owen'em nie są fajne, ponieważ on wybiera wszystko dla siebie i jeszcze każe nosić swoje zakupy. Od czego ma się siostrę, co nie?
-Dobra, ubieraj się, a nie gadaj. Nie mamy czasu.
,
***
Na miejsce dojechałyśmy taksówką, którą zamówiła Bella. Wysiadłyśmy z pojazdu i skierowałyśmy się do wejścia, przy których stało kilku reporterów i ochroniarzy.
-Zaproszenia?- zapytał jeden z nich, a my ze swoich kopertówek wyciągnęłyśmy nasze podrobione zaproszenia, które zrobiła Bella, gdy Nathan wysłał mi fax z treścią.- Nie ma pań na liście.- ochroniarz zmarszczył brwi, a ja zaczęłam wewnęcznie panikować.
-Jak to nie ma?- krzyknęła dziewczyna, wymachując rękami na wszystkie strony.
-No nie ma, chyba że..
-To jest nie możliwe, żeby nas nie było. Nazywam się Izabella Plation, więc powinnam być na liście!- wydarła się, a następnie wyrwała ochroniarzowi dokumenty, dopisała nasze nazwiska i z uśmiechem oddała mu je.
-Łyso Ci?- mruknęła, co dla mnie było śmieszne, ponieważ facet był pozbawiony włosów.
-Miłego wieczoru.- powiedziałam, a następnie zostałyśmy przepuszczone przez czerwoną barierkę.
Weszłyśmy na halę, na krórej było multum bogatych ludzi, a po lewej stronie siedział sam Jared Nessie wraz ze swoją ciężarną żoną.
Współczuję jej. Ta biedna myśli, że ten dziwkarz od ośmiu lat jest wierny tylko jej, nosi jego kolejne dziecko i wychowuje jeszcze dwójkę, podczas gdy on pierdoli się z innymi babami w kurewsko drogich hotelach.
Przez dwie godziny obserwowania go, dalej zostałyśmy nie zauważone. Niedaleko naszego stolika siedział Nathan z kolegą i także obserwowali organizatora imprezy.
Jared zaczął się rozglądać, a mój wzrok spotkał się z jego.
-Przepraszam.- powiedziałam, wstając. Przyciągnęłam Bellę do siebie, wpijając się w jej usta. Ta zaś nie wiedziała o co chodzi, więc uszczypnęłam ją, a ta zrozumiała i pogłębiła pocałunek, kładąc mi dłonie na policzkach.
Dziwnie było mi całować dziewczynę i mimo, iż nie raz przegrałam zakład i musiałam się z nimi całować, ale ostatnio byłam przyzwyczajona do tylko jednych ust.
-Chodź. Gapi się.- szepnęłam w jej stronę i za ręce wyszłyśmy z hali pod czujnym wzrokiem Jared'a. Czułam jego wzrok na sobie. Nathan z kolegą ruszyli za Nessim.
-Fuuuj, całowałam się z dziewczyną.- jęknęła obrzydzona i wypluła ślinę na czerwony, zapewne bardzo drogi dywan.
-Kiedyś musiał być ten pierwszy raz.- mruknęłam, uśmiechając się drwiąco. Poszłyśmy do miejsca, w którym nie było ludzi.
-Jesteś wredna.- pokazała mi język, na co się wyszczerzyłam.
-Co to miało być?!- usłyszałyśmy podniesiony głos Nessiego, na co obie uśmiechnęłyśmy się do siebie. O to nam chodziło.
-Jak tam dzieciaczki?- zapytałam, uśmiechając się kpiąco.
-Chuj Cię to interesuje.- odpowiedział, jednak widziałam przerażenie w jego oczach.
-Jesteś kutasem, jeśli myślisz, że Twoja żona się o niczym nie dowie.- powiedziała Bell, wkładając sobie gumę do buzi. Poczęstowała mnie jedną.
-Jak to jest, pieprzyć się z innymi, wiedząc, że w domu się ma ciężarną żonę i dwójkę stęsknionych dzieci?- zapytałam. Nie odpowiedział.
-Ile jeszcze ich jest? Pięć? Dziesięć?
-Cztery.- odpowiedział, spuszczając głowę.- Nie mówcie jej nic, błagam. Ona i tak dużo w życiu przeszła.
Spojrzałam na Bellę, a ona na mnie w tym samym momencie.
-To po chuj dajesz jej jeszcze dodatkowy ból? Jakbyś się czuł, gdybyś był zdradzany? Co byś zrobił facetom, którzy pieprzyli by Twoją żonę?- zapytała, unosząc brwi do góry. Widziałam, jak jego twarz stała się blada.
-Ja, ja..
-Zależy Ci na niej czy nie?!
-Tak.
-To po chuj ją zdradzasz?!- warknęła Bella. Ona też musiała myśleć to samo co ja. Skończony dupek.
-Przynosi mi to satysfakcję.
-A wiesz co mi przyniesie satysfakcję? Twoja mina na sali sądowej.- wyszczerzyłam się, a w jego oczach był równo jak i szok, tak i przerażenie. Majaczyła tam także złość. Najpiękniejszy widok.
-Nie zrobicie tego.- parsknął nerwowo śmiechem, który wcale nie był szczery.
-My nie zrobimy?- zapytała Bell, a nastęlnie skierowała się do sali, ale przyjaciel mojego narzyczonego ją zatrzymał.
-Telefon.- powiedziałam, a on zmarszczył brwi. Po chwili jednak dał mi swojego iphone'a.- Jaja sobie ze mnie robisz?! Hasło.
Odblokował mi, a ja wyczyściłam wszystkie kontakty, jakie miał w telefonie.
-Od dzisiaj masz się zachowywać jak idealny mąż i ojciec dzieci. Masz kurwa dbać o nią, jak nikt inny, albo ona wszystkiego się dowie. Masz jedną, pierdoloną szansę i albo wykorzystasz ją dobrze, albo stracisz i rodzinę i kobietę. Twój wybór. Od dzisiaj masz nie spotykać się z żadnymi innymi i jedyną, którą możesz oglądać, jest Twoja pierdolona żona, rozumiesz?- warknęłam, na co skinął głową, zaciskając usta.- Świetnie. A teraz spierdalaj. I pamiętaj. Gdybyś ją znowu zdradził, chodźbym miała szukać Twoich dziwek na końcu świata, zrobię to.
Jared ze spuszczoną głową odszedł. Odetchnęłam i odwróciłam się do nieznajomego mi chłopaka i Belli, która mu się wyrywała.
-To było dziwne.- odpowiedział Nathan, znajdując się obok mnie. Złożył pocałunek na moich ustach, ale przerwało nam chrząknięcie.- To jest mój przyjaciel, Dean.
-Dean.- podał mi rękę, posyłając przyjazny uśmiech.
-Kate.- oddałam uścisk dłoni.- A to moja sąsiadka, Izabella.
-Nathan.- chłopak podał jej dłoń.
-Dean.- przedstawił się jej blondyn, posyłając jej uśmieszek.
-Wiedziałam, że z niego jest ciacho, ale nigdy nie widziałam go na żywo.- powiedziała Bell, przyglądając się mu.
-Nadal tu jestem, suczko.- syknęłam rozbawiona w jej kierunku.
-Dobra, zamknij ryj zdechła kurwo.- trzepnęła mnie w ramię, udając obrażoną.
-Sama jesteś kurwą.- zaśmiałam się, przytulając ją od tyłu.
-Śmierdzisz.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
💬⭐💬❤💬⭐💬❤💬⭐💬❤💬⭐💬
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro