Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#18 -Fuuuj, całowałam się z dziewczyną.

-Za pół godziny u mnie.- powiedziałam, rozłączając się.

Umówiłam się z Bellą na wspólne przygotowywanie się do gali Nessiego. Nathan odwiózł mnie do domu i pojechał do siebie, oznajmiając, że zobaczymy się na miejscu.

Przygotowałam sobie świeżą bieliznę i szlafrok, a następnie poszłam do łazienki, by wziąć relaksujący prysznic. Wysuszyłam włosy i ubrałam bieliznę, a wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, więc zarzuciłam szybko szlafrok i poszłam otworzyć ze szczoteczką do zębów w ustach.

-Nareszcie.- jęknęła znudzona dziewczyna, przepychając się obok mnie. Też miała na sobie sam szlafrok. Sukienkę i kosmetyczkę trzymała w jednej ręce, a karmelowe szpilki w drugiej.- Ile można czekać, hmm?

-Długo.- mruknęłam, wracając do łazienki, żeby wypluć nadmiar piany.- Co ubierasz?- zapytałam, wchodząc do mojego pokoju, w którym dziewczyna przeglądała moją sukienkę.

-Beżową sukienkę przed kolano.- mruknęła, pokazując mi. Miała podobny krój do mojej. Różniły je tylko kołnieżyki, u niej był, a u mnie nie.- Byłam na zakupach z Sean'em.

-Kto to Sean?

-Mój brat, ciołku. Młodszy, bo wiesz.. Ma dopiero szesnaście lat i jest świetnym tragaczem moich zakupów. W końcu od czego się ma braci, co nie?- zachichotała, a ja skinęłam głową, krzywiąc się. Nie, zakupy z Owen'em nie są fajne, ponieważ on wybiera wszystko dla siebie i jeszcze każe nosić swoje zakupy. Od czego ma się siostrę, co nie?

-Dobra, ubieraj się, a nie gadaj. Nie mamy czasu.
,
***

Na miejsce dojechałyśmy taksówką, którą zamówiła Bella. Wysiadłyśmy z pojazdu i skierowałyśmy się do wejścia, przy których stało kilku reporterów i ochroniarzy.

-Zaproszenia?- zapytał jeden z nich, a my ze swoich kopertówek wyciągnęłyśmy nasze podrobione zaproszenia, które zrobiła Bella, gdy Nathan wysłał mi fax z treścią.- Nie ma pań na liście.- ochroniarz zmarszczył brwi, a ja zaczęłam wewnęcznie panikować.

-Jak to nie ma?- krzyknęła dziewczyna, wymachując rękami na wszystkie strony.

-No nie ma, chyba że..

-To jest nie możliwe, żeby nas nie było. Nazywam się Izabella Plation, więc powinnam być na liście!- wydarła się, a następnie wyrwała ochroniarzowi dokumenty, dopisała nasze nazwiska i z uśmiechem oddała mu je.

-Łyso Ci?- mruknęła, co dla mnie było śmieszne, ponieważ facet był pozbawiony włosów.

-Miłego wieczoru.- powiedziałam, a następnie zostałyśmy przepuszczone przez czerwoną barierkę.

Weszłyśmy na halę, na krórej było multum bogatych ludzi, a po lewej stronie siedział sam Jared Nessie wraz ze swoją ciężarną żoną.

Współczuję jej. Ta biedna myśli, że ten dziwkarz od ośmiu lat jest wierny tylko jej, nosi jego kolejne dziecko i wychowuje jeszcze dwójkę, podczas gdy on pierdoli się z innymi babami w kurewsko drogich hotelach.

Przez dwie godziny obserwowania go, dalej zostałyśmy nie zauważone. Niedaleko naszego stolika siedział Nathan z kolegą i także obserwowali organizatora imprezy.

Jared zaczął się rozglądać, a mój wzrok spotkał się z jego.

-Przepraszam.- powiedziałam, wstając. Przyciągnęłam Bellę do siebie, wpijając się w jej usta. Ta zaś nie wiedziała o co chodzi, więc uszczypnęłam ją, a ta zrozumiała i pogłębiła pocałunek, kładąc mi dłonie na policzkach.

Dziwnie było mi całować dziewczynę i mimo, iż nie raz przegrałam zakład i musiałam się z nimi całować, ale ostatnio byłam przyzwyczajona do tylko jednych ust.

-Chodź. Gapi się.- szepnęłam w jej stronę i za ręce wyszłyśmy z hali pod czujnym wzrokiem Jared'a. Czułam jego wzrok na sobie. Nathan z kolegą ruszyli za Nessim.

-Fuuuj, całowałam się z dziewczyną.- jęknęła obrzydzona i wypluła ślinę na czerwony, zapewne bardzo drogi dywan.

-Kiedyś musiał być ten pierwszy raz.- mruknęłam, uśmiechając się drwiąco. Poszłyśmy do miejsca, w którym nie było ludzi.

-Jesteś wredna.- pokazała mi język, na co się wyszczerzyłam.

-Co to miało być?!- usłyszałyśmy podniesiony głos Nessiego, na co obie uśmiechnęłyśmy się do siebie. O to nam chodziło.

-Jak tam dzieciaczki?- zapytałam, uśmiechając się kpiąco.

-Chuj Cię to interesuje.- odpowiedział, jednak widziałam przerażenie w jego oczach.

-Jesteś kutasem, jeśli myślisz, że Twoja żona się o niczym nie dowie.- powiedziała Bell, wkładając sobie gumę do buzi. Poczęstowała mnie jedną.

-Jak to jest, pieprzyć się z innymi, wiedząc, że w domu się ma ciężarną żonę i dwójkę stęsknionych dzieci?- zapytałam. Nie odpowiedział.

-Ile jeszcze ich jest? Pięć? Dziesięć?

-Cztery.- odpowiedział, spuszczając głowę.- Nie mówcie jej nic, błagam. Ona i tak dużo w życiu przeszła.

Spojrzałam na Bellę, a ona na mnie w tym samym momencie.

-To po chuj dajesz jej jeszcze dodatkowy ból? Jakbyś się czuł, gdybyś był zdradzany? Co byś zrobił facetom, którzy pieprzyli by Twoją żonę?- zapytała, unosząc brwi do góry. Widziałam, jak jego twarz stała się blada.

-Ja, ja..

-Zależy Ci na niej czy nie?!

-Tak.

-To po chuj ją zdradzasz?!- warknęła Bella. Ona też musiała myśleć to samo co ja. Skończony dupek.

-Przynosi mi to satysfakcję.

-A wiesz co mi przyniesie satysfakcję? Twoja mina na sali sądowej.- wyszczerzyłam się, a w jego oczach był równo jak i szok, tak i przerażenie. Majaczyła tam także złość. Najpiękniejszy widok.

-Nie zrobicie tego.- parsknął nerwowo śmiechem, który wcale nie był szczery.

-My nie zrobimy?- zapytała Bell, a nastęlnie skierowała się do sali, ale przyjaciel mojego narzyczonego ją zatrzymał.

-Telefon.- powiedziałam, a on zmarszczył brwi. Po chwili jednak dał mi swojego iphone'a.- Jaja sobie ze mnie robisz?! Hasło.

Odblokował mi, a ja wyczyściłam wszystkie kontakty, jakie miał w telefonie.

-Od dzisiaj masz się zachowywać jak idealny mąż i ojciec dzieci. Masz kurwa dbać o nią, jak nikt inny, albo ona wszystkiego się dowie. Masz jedną, pierdoloną szansę i albo wykorzystasz ją dobrze, albo stracisz i rodzinę i kobietę. Twój wybór. Od dzisiaj masz nie spotykać się z żadnymi innymi i jedyną, którą możesz oglądać, jest Twoja pierdolona żona, rozumiesz?- warknęłam, na co skinął głową, zaciskając usta.- Świetnie. A teraz spierdalaj. I pamiętaj. Gdybyś ją znowu zdradził, chodźbym miała szukać Twoich dziwek na końcu świata, zrobię to.

Jared ze spuszczoną głową odszedł. Odetchnęłam i odwróciłam się do nieznajomego mi chłopaka i Belli, która mu się wyrywała.

-To było dziwne.- odpowiedział Nathan, znajdując się obok mnie. Złożył pocałunek na moich ustach, ale przerwało nam chrząknięcie.- To jest mój przyjaciel, Dean.

-Dean.- podał mi rękę, posyłając przyjazny uśmiech.

-Kate.- oddałam uścisk dłoni.- A to moja sąsiadka, Izabella.

-Nathan.- chłopak podał jej dłoń.

-Dean.- przedstawił się jej blondyn, posyłając jej uśmieszek.

-Wiedziałam, że z niego jest ciacho, ale nigdy nie widziałam go na żywo.- powiedziała Bell, przyglądając się mu.

-Nadal tu jestem, suczko.- syknęłam rozbawiona w jej kierunku.

-Dobra, zamknij ryj zdechła kurwo.- trzepnęła mnie w ramię, udając obrażoną.

-Sama jesteś kurwą.- zaśmiałam się, przytulając ją od tyłu.

-Śmierdzisz.

-Kocham Cię.

-Ja Ciebie też.

💬⭐💬❤💬⭐💬❤💬⭐💬❤💬⭐💬

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro