Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#17 -Podobają mi się Twoje cycki. Gdybyś mi pozwoliła, mógłbym je ssać bez...

-Gotowa?- zapyt Nathan, kiedy ja ostatni raz przejechałam tuszem po rzęsach.

-Pójdziesz mi do samochodu po ubrania?- spojrzałam na niego błagalnie, a on przewrócił oczami.

-W aucie się przebierzesz.- powiedział, a następnie złapał mnie od tyłu za ramiona i skierował się do drzwi wyjściowych.

Posadził mnie na krzesełku i zaczął zakładać mi moje buty.

-Twoje skarpetki są za duże.

-Zamknij się już, Kate.- jęknął zrezygnowany i rzucił we mnie kurtką.- Powinnaś się cieplej ubierać. Na polu jest zimno.

-Zamknij się już, Nathan.

Nat poszedł wyparkować swój samochód z podziemnego parkingu, a ja skierowałam się do swojego po ubrania. Następnie wsiadłam do jego samochodu i ruszyliśmy w kierunku mojej uczelni.

-Mogę się przebrać?- zapytałam, na co się zaśmiał i skinął głową. Ze sportowej torby wyjełam granatowe rurki i białą koszulę, która była troszkę pognieciona, położyłam je na desce rozdzielczej.

Zdjęłam buty i uniosłam biodra w górę, żeby zdjąć swoją dolną część, ale uderzyłam się w głowę. Jęknęłam zrezygnowana.

-Pomóc Ci?- zapytał ze śmiechem chłopak, na co zmroziłam go wzrokiem.

-Poradzę sobie.

-Właśnie widzę.- mówiąc to, zatrzymał się na poboczu autostrady. Wyszedł z auta i podszedł do moich drzwi.

Pomógł mi zdjąć obcisłe spodnie, a następnie podał mi rurki, które założyłam z jego małą pomocą.

-Z bluzką sobie poradzę.- powiedziałam, zdejmując kurtkę.- Nie gap się.

-Narzeczeni się na siebie gapią, kochanie.- cmoknął w powietrzu i ściągnął moją bluzkę, oblizując wargi.- Podobają mi się Twoje cycki. Gdybyś mi pozwoliła, mógłbym je ssać bez...

-Cicho siedź!- warknęłam i szybko ubrałam koszulę, zostawiając trzy górne guziki odpięte.

-Aa, misiu, zapnij te guziczki. Żaden napalony dupek nie będzie patrzał na moje cycuszki.- wyszczerzył się i wyciągnął rękę, ale uderzyłam ją i zamknęłam drzwi ze strony pasarzera.

-Napalony dupek.- mruknęłam do siebie i zaczęłam się śmiać. Co za cioł.

Usiadł z naburmuszoną miną obok mnie i znowu wrócił do prowadzenia samochodu. Kątem oka patrzałam na jego przystojny profil. Miał na sobie białą koszulę i czarne, przylegające jeansy. Jego włosy były ułożone do góry, a usta w grymasie.

Musiałabym skłamać, gdybym powiedziała, że on mi się nie podoba, a tym bardziej nie pociąga. Podobał mi się, a tak samo czułam do niego pociąg seksualny.

-Masz jakieś kartki?- zapytałam, na co wyciągnął zza mojego fotela gruby segregator, kiedy staliśmy na światłach niedaleko mojej uczelni.

-W któreś z koszulek powinny być jakieś puste. Poszukaj.- powiedział, dając mi go na kolana, a światła się zmieniły.

-A długopis?- mruknęłam, a on zrezygnowany ze schowka wyciągnął kilka takich samych, czarnych długopisów, które były spięte gumką recepturką. Na nich było logo naszej przyszłej firmy i moje przyszłe nazwisko. Thomson.

Yyy, nie pomyślałam tak, ok?

-Kochanie, chyba nie chcesz spóźnić się na zajęcia, prawda?- zapytał, a ja zorientowałam się, że byliśmy już pod uczelnią.

Przy dużej bramie stali moi przyjaciele, którzy przyglądali się drogiemu samochodowi mojego przyjaciela. Przypał.

-Nie mogłeś zaparkować gdzieś dalej? Wszyscy się gapią.- syknęłam do niego, na co posłał mi szarmański uśmiech i odpiął swoje pasy.- Nie, nie, nie rób tego, Nathan.

Ostrzegłam go, ale było już za późno. Wyszedł z Aston'a i obkrążył samochód. Klamkowałam, ale było zamknięte. Dupek, zamknął mnie od środka.

Otworzył mi drzwi i wyciągnął rękę w moim kierunku. Niechętnie ją przyjęłam i wysiadłam z jego pomocą. Posłałam mu groźne spojrzenie, na co na jego twarzy zamajaczył wielki, cwany uśmieszek.

Nie zapomnijmy o tym, że połowa studentów bezczelnie patrzyła się w naszym kierunku.

-Nie żyjesz - szepnęłam mu na ucho.

-Zabawianie się z trupem nie jest taki fajny, jak z żywą osobą.- wyszczerzył się, klepiąc mój tyłek.

-Człowieku, tu są ludzie!- pisnęłam cicho.

-Niech wiedzą, że jesteś moja.- mruknął mi do ucha, a przez moje ciało przeszły chłodne dreszcze.- Przyjadę po Ciebie.

Musnął kącik moich ust i z uśmieszkiem skierował się z powrotem do samochodu, odjechał z piskiem opon.

Stałam chwilę oniemiała. Co on, kurwa zrobił?! Moje zamyślenie przerwało mi chrząknięcie. Znaczy kilka chrząknięć na raz.

Luke, Camil, Diana, Rick i Tom. Nie było Niny, ponieważ wywaliliśmy ją z naszej grupy po tym, jak nas okłamała. Teraz w ogóle nie przychodzi na zajęcia, ale ona mnie już jakoś nie obchodzi.

-Księżniczko, pragniesz mi coś wytłumaczyć?- zapytał rozbawiony Tom, brat Diany.

-Ja tylko..

-Ona tylko pożegnała się z narzeczonym.- Camil się wyszczerzył. Super, zamiast uciec do Las Vegas i wziąć potajemny ślub, będę miała czterech świadków i dwie świadkowe. Ideolo, prawda?

-Narzeczony?!- i tak zaczeły się pytania i nieuzasadnione odpowiedzi. Camil Campbell, od dzisiaj Twoje życie będzie w wielkich katuszach.

***

-Wreszcie.- mruknął chłopak, kiedy wyszłam z uczelni.

-Zamknij się. Od swojego, jakże kochanego wujka dostałam esej na 5 tysięcy słów i to na wtorek!- poskarżyłam się, a Nathan pokręcił zrezygnowany głową.

-Kutas.- mruknął, wjeżdżając na ulicę.

-Gdzie jedziemy?

-Na zakupy. Musisz mi pomóc wybrać kilka koszul, bo wszystkie są w pralni, albo za małe.- powiedział, krzywiąc się.

-No to zrezygnuj z siłowni.

-Chyba Cię powaliło, kobieto.- prychnął, posyłając mi kpiące spojrzenie.- Nawet, jeśli bym umierał, nie zrezygnowałbym z ćwiczeń.

Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Była to moja ulubiona galeria w mieście, więc chętnie popędziłam do drzwi obrotowych. Rozbawiony Nathan mi się przyglądał, a następnie splótł nasze palce i pociągnął nas do sklepu z drogimi koszulami.

Wybrał ich z dziesięć i bez mierzenia zapłacił, a następnie rozdzieliliśmy się. Ja poszłam do Victoria's Secret i oglądałam ładne komplety, które mi się podobały i wybrałam sobie trzy z nich.

Zapłaciłam za nie i wyszłam ze sklepu, kierując się do H&M. Tam kupiłam sobie kilka T-shirt'ów.

Nathan: Gdzie jesteś?

Ja: Na parterze przy Starbucksie.

Nathan: Zaraz przyjdę. Czekaj tam.

Od trzech godzin robiliśmy już zakupy. Moim nowym nabytkiem zostały wysokie lity, granatowa sukienka przed kolano, którą dzisiaj założę, kilka par krótkich topów, boyfriendy z dziurami i skarpetki. Dużo par skarpetek.

-Chodź na ciacho i kawę.- powiedział Nathan, którego ujrzałam obok siebie. Miał dużo własnych toreb z zakupami.

-Okej, a odwieziesz mnie do domu?- zapytałam, a on skinął głową. Zamówił dla nas blok czekoladowy i cappuccino bez cukru, tak jak go o to prosiłam.

W ciszy zjedliśmy nasze desery. Chłopak uparł się, że chce mi kupić kubek z logiem Starbucks'a. Oczywiście się nie zgodzłam, co nie wyszło mi na dobre, bo do tego jeszcze dobrał kubek termiczny i kilka etui na mój model telefonu.

Mówiłam już, że go nienawidzę?

💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬

Niesprawdzony! Dziękuje za wyświetlenia i za gwiazdki! Następny rozdział w niedzielę! ❤


J. xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro