#17 -Podobają mi się Twoje cycki. Gdybyś mi pozwoliła, mógłbym je ssać bez...
-Gotowa?- zapyt Nathan, kiedy ja ostatni raz przejechałam tuszem po rzęsach.
-Pójdziesz mi do samochodu po ubrania?- spojrzałam na niego błagalnie, a on przewrócił oczami.
-W aucie się przebierzesz.- powiedział, a następnie złapał mnie od tyłu za ramiona i skierował się do drzwi wyjściowych.
Posadził mnie na krzesełku i zaczął zakładać mi moje buty.
-Twoje skarpetki są za duże.
-Zamknij się już, Kate.- jęknął zrezygnowany i rzucił we mnie kurtką.- Powinnaś się cieplej ubierać. Na polu jest zimno.
-Zamknij się już, Nathan.
Nat poszedł wyparkować swój samochód z podziemnego parkingu, a ja skierowałam się do swojego po ubrania. Następnie wsiadłam do jego samochodu i ruszyliśmy w kierunku mojej uczelni.
-Mogę się przebrać?- zapytałam, na co się zaśmiał i skinął głową. Ze sportowej torby wyjełam granatowe rurki i białą koszulę, która była troszkę pognieciona, położyłam je na desce rozdzielczej.
Zdjęłam buty i uniosłam biodra w górę, żeby zdjąć swoją dolną część, ale uderzyłam się w głowę. Jęknęłam zrezygnowana.
-Pomóc Ci?- zapytał ze śmiechem chłopak, na co zmroziłam go wzrokiem.
-Poradzę sobie.
-Właśnie widzę.- mówiąc to, zatrzymał się na poboczu autostrady. Wyszedł z auta i podszedł do moich drzwi.
Pomógł mi zdjąć obcisłe spodnie, a następnie podał mi rurki, które założyłam z jego małą pomocą.
-Z bluzką sobie poradzę.- powiedziałam, zdejmując kurtkę.- Nie gap się.
-Narzeczeni się na siebie gapią, kochanie.- cmoknął w powietrzu i ściągnął moją bluzkę, oblizując wargi.- Podobają mi się Twoje cycki. Gdybyś mi pozwoliła, mógłbym je ssać bez...
-Cicho siedź!- warknęłam i szybko ubrałam koszulę, zostawiając trzy górne guziki odpięte.
-Aa, misiu, zapnij te guziczki. Żaden napalony dupek nie będzie patrzał na moje cycuszki.- wyszczerzył się i wyciągnął rękę, ale uderzyłam ją i zamknęłam drzwi ze strony pasarzera.
-Napalony dupek.- mruknęłam do siebie i zaczęłam się śmiać. Co za cioł.
Usiadł z naburmuszoną miną obok mnie i znowu wrócił do prowadzenia samochodu. Kątem oka patrzałam na jego przystojny profil. Miał na sobie białą koszulę i czarne, przylegające jeansy. Jego włosy były ułożone do góry, a usta w grymasie.
Musiałabym skłamać, gdybym powiedziała, że on mi się nie podoba, a tym bardziej nie pociąga. Podobał mi się, a tak samo czułam do niego pociąg seksualny.
-Masz jakieś kartki?- zapytałam, na co wyciągnął zza mojego fotela gruby segregator, kiedy staliśmy na światłach niedaleko mojej uczelni.
-W któreś z koszulek powinny być jakieś puste. Poszukaj.- powiedział, dając mi go na kolana, a światła się zmieniły.
-A długopis?- mruknęłam, a on zrezygnowany ze schowka wyciągnął kilka takich samych, czarnych długopisów, które były spięte gumką recepturką. Na nich było logo naszej przyszłej firmy i moje przyszłe nazwisko. Thomson.
Yyy, nie pomyślałam tak, ok?
-Kochanie, chyba nie chcesz spóźnić się na zajęcia, prawda?- zapytał, a ja zorientowałam się, że byliśmy już pod uczelnią.
Przy dużej bramie stali moi przyjaciele, którzy przyglądali się drogiemu samochodowi mojego przyjaciela. Przypał.
-Nie mogłeś zaparkować gdzieś dalej? Wszyscy się gapią.- syknęłam do niego, na co posłał mi szarmański uśmiech i odpiął swoje pasy.- Nie, nie, nie rób tego, Nathan.
Ostrzegłam go, ale było już za późno. Wyszedł z Aston'a i obkrążył samochód. Klamkowałam, ale było zamknięte. Dupek, zamknął mnie od środka.
Otworzył mi drzwi i wyciągnął rękę w moim kierunku. Niechętnie ją przyjęłam i wysiadłam z jego pomocą. Posłałam mu groźne spojrzenie, na co na jego twarzy zamajaczył wielki, cwany uśmieszek.
Nie zapomnijmy o tym, że połowa studentów bezczelnie patrzyła się w naszym kierunku.
-Nie żyjesz - szepnęłam mu na ucho.
-Zabawianie się z trupem nie jest taki fajny, jak z żywą osobą.- wyszczerzył się, klepiąc mój tyłek.
-Człowieku, tu są ludzie!- pisnęłam cicho.
-Niech wiedzą, że jesteś moja.- mruknął mi do ucha, a przez moje ciało przeszły chłodne dreszcze.- Przyjadę po Ciebie.
Musnął kącik moich ust i z uśmieszkiem skierował się z powrotem do samochodu, odjechał z piskiem opon.
Stałam chwilę oniemiała. Co on, kurwa zrobił?! Moje zamyślenie przerwało mi chrząknięcie. Znaczy kilka chrząknięć na raz.
Luke, Camil, Diana, Rick i Tom. Nie było Niny, ponieważ wywaliliśmy ją z naszej grupy po tym, jak nas okłamała. Teraz w ogóle nie przychodzi na zajęcia, ale ona mnie już jakoś nie obchodzi.
-Księżniczko, pragniesz mi coś wytłumaczyć?- zapytał rozbawiony Tom, brat Diany.
-Ja tylko..
-Ona tylko pożegnała się z narzeczonym.- Camil się wyszczerzył. Super, zamiast uciec do Las Vegas i wziąć potajemny ślub, będę miała czterech świadków i dwie świadkowe. Ideolo, prawda?
-Narzeczony?!- i tak zaczeły się pytania i nieuzasadnione odpowiedzi. Camil Campbell, od dzisiaj Twoje życie będzie w wielkich katuszach.
***
-Wreszcie.- mruknął chłopak, kiedy wyszłam z uczelni.
-Zamknij się. Od swojego, jakże kochanego wujka dostałam esej na 5 tysięcy słów i to na wtorek!- poskarżyłam się, a Nathan pokręcił zrezygnowany głową.
-Kutas.- mruknął, wjeżdżając na ulicę.
-Gdzie jedziemy?
-Na zakupy. Musisz mi pomóc wybrać kilka koszul, bo wszystkie są w pralni, albo za małe.- powiedział, krzywiąc się.
-No to zrezygnuj z siłowni.
-Chyba Cię powaliło, kobieto.- prychnął, posyłając mi kpiące spojrzenie.- Nawet, jeśli bym umierał, nie zrezygnowałbym z ćwiczeń.
Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Była to moja ulubiona galeria w mieście, więc chętnie popędziłam do drzwi obrotowych. Rozbawiony Nathan mi się przyglądał, a następnie splótł nasze palce i pociągnął nas do sklepu z drogimi koszulami.
Wybrał ich z dziesięć i bez mierzenia zapłacił, a następnie rozdzieliliśmy się. Ja poszłam do Victoria's Secret i oglądałam ładne komplety, które mi się podobały i wybrałam sobie trzy z nich.
Zapłaciłam za nie i wyszłam ze sklepu, kierując się do H&M. Tam kupiłam sobie kilka T-shirt'ów.
Nathan: Gdzie jesteś?
Ja: Na parterze przy Starbucksie.
Nathan: Zaraz przyjdę. Czekaj tam.
Od trzech godzin robiliśmy już zakupy. Moim nowym nabytkiem zostały wysokie lity, granatowa sukienka przed kolano, którą dzisiaj założę, kilka par krótkich topów, boyfriendy z dziurami i skarpetki. Dużo par skarpetek.
-Chodź na ciacho i kawę.- powiedział Nathan, którego ujrzałam obok siebie. Miał dużo własnych toreb z zakupami.
-Okej, a odwieziesz mnie do domu?- zapytałam, a on skinął głową. Zamówił dla nas blok czekoladowy i cappuccino bez cukru, tak jak go o to prosiłam.
W ciszy zjedliśmy nasze desery. Chłopak uparł się, że chce mi kupić kubek z logiem Starbucks'a. Oczywiście się nie zgodzłam, co nie wyszło mi na dobre, bo do tego jeszcze dobrał kubek termiczny i kilka etui na mój model telefonu.
Mówiłam już, że go nienawidzę?
💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬⭐💬
Niesprawdzony! Dziękuje za wyświetlenia i za gwiazdki! Następny rozdział w niedzielę! ❤
J. xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro