Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#10 -Sukinsyn, szmaciarz, kretyn, dupek, pierdolony skurwiel, zasrany zarodek.

-Znamy się.- odpowiedział, lustrując mnie wzrokiem.

-Naprawdę?- Adam zmarszczył brwi.

-Mhm.- przytaknęłam.

Nathan był ubrany w garnitur, który był idealnie dopasowany do jego umięśnionego ciała. Włosy miał postawione do góry i wyglądał kurewsko gorąco.

-Siema stary.- powiedział mój brat, przybijając męską piątkę z młodszym Thomson'em, a jego ojciec zniknął nam z oczu.

-Nie wiedziałem, że Kate to Twoja siostra.- odpowiedział Nate, puszczając mi dyskretne oczko.

-Kathrine!- usłyszałam głos swojego ojca. Ta, jeszcze jego tu brakowało. I Camcam'a, który stał obok niego z tacką, na której miał szaszłyk. No tak, żarłok.

Otworzył szeroko oczy na widok Nathan'a i przełknął z trudem jedzenie. O nie, później zacznie się wywiad.

-Pięknie wyglądasz, Kitty.- przytulił mnie, odwzajemniłam uścisk.

-Cześć tato.- odpowiedzieliśmy wspólnie z bratem. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu, więc wyciągnęłam go z czarnej kopertówki.

Jared: Seksownie wyglądasz w tej sukience, skarbie xx

Rozejrzałam się dookoła, ale po Neesie nie było ani śladu. Ojciec gdzieś już poszedł, a facet, z którym ostatnio się pieprzyłam, gada teraz z moim najlepszym przyjacielem i bratem. Super. I jeszcze ten wzrok Camil'a na niego. Wiedział, że uprawiałam z nim seks.

-Pamiętasz, jak Ci mówiłem, żebyś dała tej niezaspokojonej lasce numer od Nesiee?- zapytał, a wzrok mojego brata i jego kumpla był skupiony na nas. Skinęłam głową.- Szybka jesteś.

-Co?

W odpowiedzi, skinął w stronę wyjścia, gdzie wyszedł Jared z.. Moją sąsiadką.

-Kate?- zapytał mój zdezorientowany brat, kiedy zaczęłam kierować się do wyjścia. Cała trójka szła za mną.

-Powyrywam jej wszystkie paznokcie, utnę cycki, a następnie tak rozwalę jej twarz, że rodzona matka jej nie pozna.- warknęłam, ale Camil kazał mi być cicho.

-Kto to?- zapytał Nathan, za co dostał ode mnie w ramię, kiedy patrzałam, jak ona i ten pożal się Boże biznesmen się liżą pod ścianą.

-Sukinsyn, szmaciarz, kretyn, dupek, pierdolony skurwiel, zasrany zarodek, pieprzony dziwkarz.- syczałam pod nosem takimi epitetami, że kiedy by je usłyszała moja matka, pewnie by dostała zawału.- Następnym razem złamię mu kutasa, własnoręcznie nastawię i wykastruję tymi paznokciami!

-Nie idź tam.- przyjaciel zakrył mi oczy, kierując się gdzieś. Po chwili byliśmy na polu, gdzie było kilku gości.

-Yyy, kto to był?- zapytał mój brat, patrząc na nas wyczekująco.

-Znajomy Kitty.

-Na znajomego to on nie wyglądał.- stwierdził, sprzeczając się z moim przyjacielem. W tym czasie dostałam kolejną wiadomość.

Jared: Za pół godziny w pokoju 184, słońce. Liczę na Ciebie, kochanie.

Po przeczytaniu walnęłam iphon'em o ziemię.

Mój brat go podniósł i zaczął czytać, nie przejmując się stłuczonym ekranem. Fuck.

-To był ten?- zmarszczył brwi, przewijając w górę. Nie, proszę nie!!

-No.- przytaknęłam.

-Co za skurwiel. Ma tupet. Od dawna się z nim spotykasz?

-Z siedem miesięcy?

-O kurwa. Ale to nic poważnego?

-Tylko pieprzenie.- na moje słowa Nathan zaczął się krztusić.

-Więc o co chodzi?

-Bo to pieprzony kłamca kłamanca. Zapracowany, tu jeździ na delegacje i w ogóle, a potem okazuje się, że pieprzy moje znienawidzone sąsiadki!

-Ej, a co jeśli Bellę też okłamał?- zapytał mój przyjaciel,Bo marszcząc brwi.

-No pięknie. Jeszcze mnie nazwał jej imieniem, jak dochodził, kurwa.

-Wpierdolę mu.- warknął Owen, przybierając groźny wyraz twarzy.

-Mam pomysł.- mruknęłam, przygryzając wargę.- Jutro, jak wrócimy do domu, pójdę do tej całej Isabelli i zapytam się, czy wie, z kim się pierdoli.

-A ty wiesz?- parsknął Nathan, a ja posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie.

-Nie wiem, jak wy, ale ja idę się napić.- mruknęłam, wchodząc z powrotem do budynku.

Oni oczywiście za mną. Usiedliśmy w czteroosobowym stoliku, a Owen z Camil'em poszli skołować na zaplecze jakąś wódkę, bo na sali było tylko drogie wino i szampan, a potrzebowałam czegoś mocniejszego.

-O kurwa.- mruknął Nathan, podważając moją sukienkę do góry.- Wiedziałem.- wyszczerzył się, kiedy zobaczył, że nie mam rajstop, tylko cieliste pończochy. Zahaczył o paski, do którego były przypięte.

-Nie pozwalaj sobie.- warknęłam, biorąc jego dłoń, żeby mnie nie dotykał.

-Nie ma tam nic, czego bym nie widział.- z powrotem położył rękę moim udzie. Dupek.

-To nie znaczy, że masz mnie obmacywać.- mruknęłam, szczypiąc go w dłoń, przez co cicho syknął i zabrał rękę.

-Mamy litra i 0,7!- usłyszałam radosny głos mojego brata, który usiadł naprzeciwko Nathan'a, a Camil usiadł naprzeciwko mnie.

-Dawaj to.- powiedziałam, biorąc od przyjaciela mały, szklany kieliszek i do plastikowego kubeczka nalałam pierwszego, lepszego szampana na popite.

Kilka kolejek później wszyscy byliśmy nieźle schlani i gadaliśmy głupoty.

-Co ja wychowałem, hmm?- zapytał mój rozbawiony ojciec, patrząc na nas. Camil zachichotał, za kopnęłam go pod stołem.

-Kochanie, mamy cudowne dzieciaki! Nawet się nie staraliśmy, a same zachlały się w trupa.- parsknęła moja mama, wyjmując coś z torebki.- Tu macie karty do waszych pokoji. Nathan, Twój tata kazał Ci przekazać.

Mama podała nam cztery białe, plastikowe karty, a następnie z ojcem odeszli zachichotani.

-Jakie macie numery?- zapytał mój brat.- Ja nie umiem się rozczytać.- zarechotał.

-Owen, trzymasz na odwrót.- oznajmił mu Nathan, próbując mu pomóc.

-Wy kretyni, to jest serwetka.- parsknęłam śmiechem, a oni spojrzeli na mnie, jak na osobę, która pokazała im środkowy palec, jadąc komunikacją miejską.

-Twardy jak skurwysyn ten opłatek.- mruknął mój przyjaciel, gryząc biały plastik.

-Ej, to moje!- pisnął Ow, wydzierając mu kartę z pokoju.- Fuu, ślina.

-Ale wy jesteście głupi.- zaśmiałam się, przygryzając wargę.

-Chodźcie po ciuchy.- Camil wstał, lekko się chwiejąc. Oboje skierowaliśmy się na parking.

-Nie da się otworzyć!- pisnął, kiedy ciągnął za klamkę brązowego samochodu.

-To nie moje, kretynie!

-Aaa!

Gdy wróciliśmy do hotelu, od razu poszliśmy do naszych pokoi, które były na dwunastym piętrze.

-Pa!- pisnęłam, wychodząc z windy, ale poczułam rękę na ustach.-Aaaaaa!

-Debilko, to tylko ja.- mruknął mój brat, ciągnąc mnie do jakiegoś pokoju.

-Co tu robimy?- zapytałam, a on pokazał mi palcem na stolik, na którym były cztery smakowe szampany, trzy razy po 0,7l i dwie dwulitrowe cole.

-Chłopaki zaraz przyjdą.- powiedział, zdejmując spodnie od garnituru i koszulę, starannie wszystko wieszając na wieszaku.

-Ja idę się wykąpać. Odepnij mi to - poprosiłam, a on rozsunął suwak mojej sukienki. Zniknęłam za drzwiami łazienki.

Po porządnym myciu i demakijażu (mydłem hotelowym) wyszłam odziana w skąpy szlafrok (hotelowy), ponieważ zapomniałam torby.

-Będę za chwilę.- mruknęłam, widząc Nathan'a i Camil'a. Wzięłam szybko torbę, a następnie przebrałam się w białe, koronkowe, wycięte figi i koszulkę mojego przyjaciela, która sięgała mi trochę przed kolano.

-Pijemy?- zapytałam, siadając obok nich na dywanie, starając się, żeby nie było widać mi majtek.

-Pijemy.- powiedzieliśmy wspólnie, a następnie wszystko, co było do picia, poszło w ruch.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro