Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Clarissa

Co ja wyprawiałam.

Kompletnie mnie pogięło.

Nie mogłam uwierzyć, że siedziałam na parkingu przed schroniskiem dla zwierząt, ale pomysł mojej terapeutki ciągle krążył mi po głowie. Wiedziałam, że pewnie nigdy nie będę taka jak kiedyś, ale musiałam o siebie zawalczyć. Nie mogłam się po raz kolejny poddać. Musiałam to zrobić dla taty i dla mojego brata, bo on by tego chciał.

Jako dzieci mieliśmy psa i bardzo się z niego cieszyliśmy, ale któregoś dnia nasz mopsik nie wrócił. Tata powiedział, że odszedł do lepszego miejsca. Wraz z biegiem lat zrozumiałam, że umarł. A pewnego dnia tata to potwierdził. Potrącił go kierowca a obrażenia były na tyle poważne, że nie dało się go uratować. Po nim nie mieliśmy żadnych zwierząt.

Bałam się tego kroku. Na samą myśl zaczynało mi się robić niedobrze. Czułam zimne dreszcze na karku, dlatego oparłam głowę o kierownicę i wzięłam głęboki oddech. Przymknęłam oczy starając się skupić na oddychaniu.

Wdech.

Wydech.

Wdech.

Wydech.

Byłam w stanie to zrobić. To tylko wizyta w schronisku a przecież w każdej chwili mogłam się wycofać. Moja decyzja podbudowana była tym, że nie mogłam tak dalej. Wygenerowałam z dnia na dzień zapominając o tym, że byłam jeszcze młoda i miałam tyle do przeżycia. Budziłam się. Jadłam śniadanie. Pracowała. Robiłam obiad. Pracowałam. Jadłam kolację. Szłam spać. Nie wychodziłam z domu. Takie było właśnie moje życie.

Najgorszej było to, że udawałam przed wszystkimi, że nic się nie działo. Rozmawiałam z tatą i Vanessą, a co najgorsze uśmiechałam się. Miałam tego dość. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz uśmiechałam się, bo tego chciałam.

Wzięłam ostatni oddech i wysiadłam z samochodu. Zrobiłam pierwszy krok w kierunku normalności mając nadzieję, że nie będę tego żałowała.

***

- Jak wygląda adopcja psa? – razem z pracownikiem schroniska chodziłam po pomieszczeniu. Wszędzie, gdzie okiem sięgnęłam widziałam klatki a w nich psy różnej maści i rasy. Jedne leżały, drugie spały a jeszcze inne wystawiały swoje główki z klatek.

- Na samym początku musisz się zdecydować na adopcję. – zaczęła kobieta ubrana w zieloną koszulkę z napisem „Save animals". Widziałam na jej twarzy nadzieję, że kolejny pupil zostanie adoptowany, ale może mi się tylko wydawało. Nie mogłam się skupić, kiedy miałam przed sobą widok tak wielu zwierząt, które czekały na dom. Kiwnęłam więc głową, kiedy kobieta cały czas mówiła. - Kiedy wybierzesz sobie psa wypełniasz ankietę. Następnie, kiedy zatwierdzimy twoje zgłoszenie możesz wziąć ze sobą psa do domu. Po kilku tygodniach odwiedzimy cię i jeśli stwierdzimy, że pies jest u ciebie szczęśliwy wtedy podpisujemy umowę adopcyjną. A potem to już piesek jest cały twój. – pracownica była bardzo dobrze przygotowana i potrafiła odpowiedzieć rzetelnie na każde pytanie.

Zaczęłam przechadzać się pomiędzy klatkami, kiedy poczułam mocniejsze bicie serca. Nie wiedziałam czym dokładnie było podyktowane to uczucie, ale wstąpiła we mnie jakaś nowa siła. Rozglądałam się wokół ale nie mogłam wybrać. Jeśli zdecydowałabym się na jedno z nich to oznaczało, że reszta zostanie w tym miejscu a ich przyszłość była niepewna.

W końcu zatrzymałam się przed jedną z klatek, ponieważ niesamowicie coś mnie przyciągało. Spojrzałam przez kratki i zauważyłam maleńkiego zaniedbanego pieska. Wyglądem przypominał rasę Cavalier King Charles Spaniel. Miał piękną brązowo białą sierść. Ale to co mnie do niego przyciągało to jego smutne oczy. Takie które widziały wiele i tylko czekały na swój koniec. Były dokładnym odbiciem moich.

- Charlie jest z nami od dwóch tygodni. – powiedziała kobieta zauważając moje zainteresowanie. - Znalazł go jeden z przechodniów w koszu na śmieci. Nie wiemy, ile czasu tam spędził, ale jego wygląd mówi sam za siebie. Od tej pory prawie nic nie je i nie pije. W takim tempie za kilka dni umrze z wyczerpania. – to co mówiła pracownica sprawiło, że w moim sercu pojawiło się coś czego od dawna tam nie było. Chęć pomocy.

Patrzyłam na niego nie mogąc oderwać wzroku. On także spoglądał na mnie swoimi smutnymi oczętami. Podeszłam do klatki i otworzyłam ją chociaż prawdopodobnie nie mogłam tego robić. Kobieta stojąca za mną nawet się nie odezwała co zachęciło mnie, aby włożyć dłoń do środka.

Psiak od razu zaczął się kulić w najdalszym kącie klatki a nawet cicho popiskiwał. Wyciągnęłam do niego rękę i zatrzymałam ją kilka centymetrów od jego pyszczka. Czekałam na to aż sam do mnie przyjdzie. Po kilku długich sekundach powoli zbliżył się do mojej ręki. powąchał ją po czym polizał moje palce.

Kiedy zaczął się do mnie zbliżać w końcu się wzięłam jego drżące ciałko w swoje ramiona i przytuliłam do siebie. To było niesamowite uczucie, kiedy położył głowę na mojej piersi i przymknął nieznacznie oczy jakby niesamowicie dobrze było mu w moich ramionach. W tym właśnie momencie serce podpowiadało mi, że powinnam to zrobić. Że potrzebował on kogoś kto go pokocha i wiedziałam, że tym kimś będę ja.

- Chyba już pani zdecydowała. – byłam tak skupiona na zwierzaku, że zapomniałam całkiem o pracownicy schroniska która w dalszym ciągu stała niedaleko.

- Chyba tak. – odpowiedziałam, ale w dalszym ciągu nie odrywałam od niego wzroku. Głaskałam go po głowie rozkoszując się jego ciepłem i tym jak spokojnie oddychał.

- Wezmę go a pani w tym, czasie wypełni ankietę. – wyciągnęła po mnie ręce i kiedy z wielkim trudem umościłam go w jej ramionach zaczął od nowa popiskiwać. Nawet go nie znałam a już zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że będę go miała zawsze przy sobie. - Chyba chcę z powrotem do pani. – zaśmiała się kobieta. – Może złamię tym regulamin, ale warto.

I tym właśnie sposobem Charlie po raz znalazł się w moich ramionach i od razu się uspokoił. Pyszczkiem wtulił się w moje piersi, westchnął z ulgą na co nie mogłem się nie uśmiechnąć. Był taki uroczy, ale zaniedbany.

Ruszyłam tuż za kobietą z psiakiem w ramionach mając nadzieję, że będę w stanie go uszczęśliwić i dać mu taki dom na jaki zasługiwał. Każde z nas będzie musiało przyzwyczaić się do nowej sytuacji, ale damy radę.

Kiedy przeszliśmy wzdłuż korytarza i weszliśmy po pomieszczenia od razu wiedziałam, że to biuro. Przy biurkach siedziało kilka osób z którymi od razu się prze witałam.

- Widzę, że nasze maleństwo znalazło swój nowy domu. – jako pierwszy odezwał się mężczyzna w średnim wieku, który od razu podniósł się ze swojego biurka. Na jego piersi widniała plakietka z imieniem Carl.

- Nawet nie wiesz, jak trafiłeś. Kiedy chciałam go zabrać od razu chciał do pani wrócić. Chyba odnalazł swoją mamę. – zaśmiała się kobieta, która mnie oprowadzała.

W końcu zaprosiła mnie do swojego biurka i zaczęła w wpisywać wszystkie potrzebne dokumenty. Formalności trochę potrwały, ale przez ten cały czas Charlie nie ruszał się z moich kolan. Z zaskoczeniem przyjęłam fakt, że dostałam nawet od nich w prezencie obrożę z jego imieniem, worek karmy a także miski.

- Nie możemy pozwolić mojej idolce tak wyjść bez niczego. – uśmiechnęła się kobieta.

W momencie dotarło do mnie, że musiała być jedną z moich fanek która czytała wydane przeze mnie książki. Sposób w jaki na mnie spoglądała z taką radością jakby dostała największy prezent był dla mnie największą nagrodą, ponieważ to co robiłam sprawiało, że ludzie po prostu się uśmiechali.

- Dziękuję. – odpowiedziałam nieznacznie zmieszana, bo nie byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś prawił mi komplementy.

- To ja dziękuję. – westchnęła kobieta. – Sprawiasz swoimi książkami, że nawet najgorszy dzień staje się o wiele lepszy. Kupiłam wszystkie jak tylko wychodzą i za każdym razem od razu zakochuję się w głównych bohaterach. Mam nadzieję, że kolejna książka pojawi się już niedługo.

- Nie mogę nic obiecać, ale się postaram. – uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

W końcu po podpisaniu wszystkich wymaganych dokumentów i zapewniłam, że będę czekać na wizytę ze strony kogoś ze schroniska pożegnałam się z pracownikami. Wzięłam teczkę i w wyszłam z budynku o wiele lżejsza niż do niego wchodziłam. To było niesamowite uczucie.

- Jedźmy do domu Charlie. – pogłaskałam go po głowie. W odpowiedzi usłyszałam jedno głośne szczeknięcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro