Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Clarissa

Spędziłam nad rozdziałem kilka godzin, ale to i tak nic nie dało. Myślałam, że kiedy pójdę na walkę to jakby coś przeskoczy w mojej głowie i odblokuje mój zastój jednak z jakiegoś powodu miałam jeszcze więcej wątpliwości co do fabuły jak i bohatera, którego stworzyłam. Z jakiegoś powodu w mojej głowie ciągle krążył jeden z zawodników który idealnie nadawał się do tego, aby być główną postacią w mojej książce.

Matthew Oddario. Tak głosi Internet, w którym się zagłębiłam po tym jak wróciłam do domu. Mężczyzna po trzydziestce. Liczne wygrane walki. Wzrost metr dziewięćdziesiąt cztery. Waga ponad sto kilo. Normalnie kolos.

Jak jakaś psychofanka weszłam w galerię zdjęć, bo nie mogłam oprzeć się możliwości zobaczenia go w innym wydaniu niż w klatce. Jednak, kiedy ukazała mi się jego fotografia momentalnie straciłam dech. Same mięśnie i tatuaże, czyli dokładniej mówiąc jakby stworzył go sam bóg. Na każdym zdjęciu miał na twarzy ten cwaniacki uśmiech typu „Wiem, że mnie chcesz.".

Na wielu zdjęciach był z kobietami i za każdym razem z inną. Kiedy przyglądałam im się bliżej dotarło do mnie, że nie były to jakieś zwyczajne damy, które można spotkać w sklepie czy w kinie. Nie, on wybierał takie które od razu rozpoznałam nawet zbytnio się nie wysilając: światowej sławy modelka, piosenkarka, znowu modelka, prezenterka telewizyjna, tancerka, aktorka i wiele innych. Jedyne co je łączyło to to, że każda z nich była chuda, miała duże cycki, wielki tyłek i olśniewający uśmiech. Ten mężczyzna to kobieciarz jak się patrzy. Zaliczał i porzucał. Znałam takich bardzo wielu.

Jednak co mnie jeszcze bardziej zdziwiło to zdjęcie jego i Mike. Nie wiedziałam, że się znają, ale patrząc na nich od razu widać, że byli ze sobą bardzo zżyci. Zjechałam myszką niżej na artykuł pod zdjęciem. No i wszystko jasne. Mike to trener tego całego Oddario.

W sumie jakbym sięgnęła pamięcią wstecz za czasów, kiedy jeszcze nas odwiedzał i przyjaźnił się z moim tatą to kiedyś wspominał coś o jakimś Matthew, ale jakoś nie przywiązywałam do tego większej wagi. Interesowała mnie tylko kariera mojego brata i nic, poza tym.

Popatrzyłam jeszcze raz na zdjęcie mężczyzny i w końcu wyłączyłam przeglądarkę. Oglądanie tego jak walczył uświadomiło mi, że już nigdy nie zobaczę, jak robi to mój brat. MMA było dla niego wszystkim i poświęcał się temu w stu procentach. To samo widziała przy Matthew który skupiał się na tym jak walczył, jak analizował każdą sytuację i dostosowywał ją do warunków.

Otrząsnęłam się ze swoich myśli i ponownie skupiłam na ekranie laptopa, ponieważ chociaż coś niesamowicie ciągnęło mnie do tego mężczyzny, aby poznać go bliżej wiedziałam, że nie mogłam. Najważniejsze co w tej chwili musiałam zrobić to skupić się na swojej pracy i tylko i wyłącznie na tym.

Miałam dokładnie trzydzieści stron mojej nowej książki i nie ważne jak bardzo wgapiałam się w tekst nie zmieniało to tego, że nie mogłam pisać. Może gdybym poszła na kolejną walkę w jakiś sposób by mi to pomogło.

Ten pomysł od razu niezwykle mnie podbudował, dlatego od razu złapałam za telefon i zaczęłam przewijać kontakty, aby znaleźć ten jeden konkretny. Wybrałam numer Vanessy przygryzając przy tym nieznacznie opuszek kciuka i starając się opanować zdenerwowanie, ponieważ wiedziałam, że to ni będzie łatwa rozmowa.

- No jak tam? Książka gotowa? – zadowolenie w jej głosie sprawiło, od razu poczułam się o wiele gorzej.

Tak bardzo na mnie liczyła a ja nie miałam dla niej kompletnie nic. Była moją najlepszą przyjaciółką, ale i jednocześnie agentką, która zapewniała mi to, że wydawnictwo jeszcze ze mnie nie zrezygnowało. A przez te kilka lat mogli to zrobić bardzo wiele razy, tym bardziej że spotkanie autorskie były jednymi z których powinnam się wywiązywać a ja ich tak naprawdę unikałam.

- Wiesz.... Jakby ci to powiedzieć. – wyjąkałam.

- Nic nie napisałaś. – powiedziała wprost. Wyobrażałam ją sobie jak siedziała za biurkiem i bębnił za swoimi czerwonymi paznokciami po jego blacie.

- Mhm. – wymamrotałam było tylko na tyle było mnie stać.

W swoim dorobku miałem już kilkanaście książek, które osiągnęły rekord sprzedaży i wiedziałam, że tym razem też tak będzie, ale żeby tego dokonać musiałam to skończyć. Z reguły byłam wygadana, ale jak przychodziło do rozmowy z nią to od razu nie potrafiłam się wysłowić. Zaczynałam się jąkać i kompletnie traciłam wątek, ale to tylko dlatego że tak bardzo nie chciałam jej zawieść.

- Clari wiesz, że nie możemy ciągle tego przekładać. – wyraźnie była zawiedziona i nawet jej się nie dziwiłam. - Wydawca czeka na twoją książkę. Spróbuję wywalczyć jeszcze kilka miesięcy, ale nie licz na za wiele w tym temacie. – ostrzegła mnie.

- Jesteś niezastąpiona. - zaśmiałam się do telefonu. Po chwili jednak przestałam się i wzięłam głęboki oddech, bo to o co chciałam ją poprosić mogło wywołać istną burzę. – Zastanawiałam się czy może mogłabyś jeszcze raz...

- Nie. – stanowczo mi przerwała.

- Ale wiesz, że muszę jakoś tą książkę napisać. – wiedziałam, że to nieczyste zagranie, ale jakoś musiałam dostać się na tą walkę.

Poprosiłam właśnie ją, bo miała swoje dojścia i mogła mi załatwić chociaż jedną wejściówkę, tym bardziej że zazwyczaj zostały one wyprzedane wiele miesięcy przed samym wydarzeniem. Nie było takiej możliwości, że mogłabym załatwić to sama więc mogłam liczyć jedynie na nią i na jej niesamowite kontakty.

Kiedy w słuchawce zaległa cisza wiedziałam, że wygrałam. Dobrze wiedziała, że jeśli zawalę i nie dokończę pisania to nikt więcej nie będzie chciał wydać mojej książki. A dobrze wiedziała, że pisanie to jedyna rzecz, która pozwalała mi zapomnieć o demonach czających się w mojej głowie i które ciągle pojawiały się w nieodpowiednich momentach. Vanessa nigdy by do tego nie dopuściła więc wiedziałam, że i tym razem mnie nie zawiedzie.

- Ale to ostatni raz. A potem nie wiem jak ale mam mieć tą książkę na swoim biurku. – powiedziała stanowczo.

- Oczywiście. – zapewniłam skwapliwie. - Od razu jak wrócę zabiorę się do pisania.

- Daj mi kilka godzin. – powiedziała na koniec i zakończyła połączenie.

Ostatni raz. Obiecałam sobie, że po kolejnej walce zabiorę się za pisanie tej książki i nic mnie przed tym nie powstrzyma.

Nie spodziewałam się jednak tego co przyniesie przyszłość.

Ponieważ nie byłam na to przygotowana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro