Rozdział 7
Tydzień później
*Olivia
To już dziś! Właśnie dzisiaj mam osiemnastkę! Cieszę się jak głupia ale w sumie nie wiem czemu...przecież to tylko rok bliżej do śmierci. Pesymizm dobry na wszystko... .
Obudziłam się w dobrym humorze i jak najszybciej wyskoczyłam z łóżka zrzucając przy tym parę poduszek. Wybiegłam jak szalona z pokoju,kierując się w głąb korytarza. Z prędkością światła minęłam James'a,który coś za mną krzyczał ale nie słuchałam go. Wbieglam do pokoju mojego śpiącego brata i rzuciłam sie na jego łóżko po czym zaczęłam odkładać go poduszkami.
-Taylor,Taylor wstawaj! Dzisiaj moje urodziny!
- Dziewczyno idź sobie,chcę spać- powiedział chłopak i nakryć głowę poduszką.
- Braciszku no - udawałam, że chlipię i zrobiłam podkówkę z ust.
Chłopak otworzył jedno oko,po czym niespodziewanie chwycił mnie za ramiona i przerzucił tak,że leżałam pod nim. Zaczął mnie łaskotać a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Gdy skończył mnie torturować dał mi buziaka w policzek.
- Najlepszego siostra.
- Dziękuję braciszku - przytuliłam się do jego ciepłego torsu . Jak dobrze,że mam brata.
-No...wypadałoby przygotować przyjęcie - powiedział chłopak gdy schodziliśmy z łóżka.
- Jakie przyjęcie? - zapytałam,nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Jak to jakie? Urodzinowe! - powiedział szczerząc się do mnie.
- Ale Taylor,ja tu nikogo nie mam. Żadnych znajomych ani nic takiego.
- Na razie...- co? Zaraz zaraz,co on planuje? Jakie "na razie"? - poza tym przyjadą ci sami ludzie, którzy byli na poprzedniej imprezie,przecież ich poznałaś.
Zeszliśmy po schodach i poszliśmy do kuchni.
- No dobra, jeśli mam tu być dwa miesiące muszę się chyba zaklimatyzować. - odparłam. Niech mu już będzie, w końcu jego dom.
- No! - przyklasnął w dłonie - I to jest moje siostra! Masz ochotę na śniadanie?
- Pytasz się mnie czy chcę jeść? Wiesz dobrze,że na pytania związane z jedzeniem odpowiedź jest zawsze "tak" - powiedziałam,wyobrażają sobie górę gofrów z sosem czekoladowym,bitą śmietaną i...
- Liv - mój brat pstryknął mi palcami przed twarzą, psując tym samym najlepszy obraz jaki mogłam sobie wymarzyć. - znowu zaczynasz myśleć o jedzeniu?
- Czemu się dziwisz? Przecież mnie znasz! - wybuchnęłam śmiechem. - Tak wogóle to co jemy ?
- Co powiesz na moją jajecznicę? - spytał chłopak wyjmując potrzebne składniki.
- Mmm jak ja jej dawno nie jadłam. Umowa stoi! - powiedziałam i wzięłam się za przygotowywanie tostów.
Jakieś dziesięć minut później,gdy uporałam się już z tosterem,zaczęłam robić kawę.
- Czy jest tu mój osiołek?! - usłyszałam męski głos,który znałam. Spojrzałam na brata a on tylko uśmiechnął się i skinął głową. Na ten znak na moich ustach zagościł szeroki jak u Jokera uśmiech i pobiegłem do holu, skąd pochodził głos. Wbiegłam do niego i rzuciłam się na chłopaka tam stojącego,owijając go nogami szczelnie zamykając w uścisku. Chłopak chwycił mnie za gołe uda i trzymał w powietrzu,śmiejąc się tak jak ja.
-Boże, Mike co ty tu robisz ?
- A jak sądzisz ośle? Przyjechałem na twoje urodziny i zostaję do końca wakacji ! - spojrzałam w oczy mojego przyjaciela i uśmiechnęłam sie jeszcze szerzej. Tak,Mike jest moim przyjacielem,ale nie widzieliśmy się 4 lata,odkąd wyjechał...nie wiem w sumie gdzie, nigdy mi dokładnie nie powiedział.
- Boże,debilu jak ja się cieszę, że jesteś - zaczęłam obcałowywać jego policzki.
- Nie przeszkadzam? - usłyszeliśmy chrząkniecie. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa,który stał teraz w holu obok mojego brata, oparty o framugę. Mike opuścił mnie już na podłogę i podszedł do James'a po czym obaj zrobili "niedźwiadka". Czyli trójka w komplecie. Ale skoro przyjechał Mike to znaczy,że...
-Aaaa, Boże, ale masz zajebistą dupę mała! - usłyszałam dziewczęcy pisk i zanim zdążyłam się odwrócić ktoś wpadł na mnie,przywracając mnie na podłogę i ściskając.
- Kyla! Ty mała krowo! Przyjechałaś!
Blondynka wyprostowała się tak,że siedziała na mnie okrakiem. Chłopcy musieli mieć niezły widok...
- Na urodziny mojej małej Liv? Zawsze! - odpowiedziała dziewczyna zanosząc się dźwięcznym śmiechem. Podciągnęłam się do pozycji siedzącej i uściskałam Kylę.
- Nie chcę przerywać ale mamy dzisiaj imprezę i musimy przygotować siebie i dom - przerwał nam Taylor.
- No dobra...chodźcie dam wam jakieś pokoje - powiedziałam w stronę rodzeństwa.
To będą zajebiste urodziny!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro