Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Tydzień później

*Olivia
To już dziś! Właśnie dzisiaj mam osiemnastkę! Cieszę się jak głupia ale w sumie nie wiem czemu...przecież to tylko rok bliżej do śmierci. Pesymizm dobry na wszystko... .
Obudziłam się w dobrym humorze i jak najszybciej wyskoczyłam z łóżka zrzucając  przy tym parę poduszek. Wybiegłam jak szalona z pokoju,kierując się w głąb korytarza. Z prędkością światła minęłam James'a,który coś za mną  krzyczał ale nie słuchałam go. Wbieglam do pokoju mojego śpiącego brata i rzuciłam sie na jego łóżko po czym zaczęłam odkładać go poduszkami.
-Taylor,Taylor wstawaj! Dzisiaj moje urodziny!
- Dziewczyno idź sobie,chcę spać- powiedział chłopak i nakryć głowę poduszką.
- Braciszku no - udawałam, że chlipię i zrobiłam podkówkę z ust.
Chłopak otworzył jedno oko,po czym niespodziewanie chwycił mnie za ramiona i przerzucił tak,że leżałam pod nim. Zaczął mnie łaskotać a ja zaczęłam się śmiać jak opętana. Gdy skończył mnie torturować dał mi buziaka w policzek.
- Najlepszego siostra.
- Dziękuję braciszku - przytuliłam się do jego ciepłego torsu . Jak dobrze,że mam brata.
-No...wypadałoby przygotować przyjęcie - powiedział chłopak gdy schodziliśmy z łóżka.
- Jakie przyjęcie? - zapytałam,nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Jak to jakie? Urodzinowe! - powiedział szczerząc się do mnie.
- Ale Taylor,ja tu nikogo nie mam. Żadnych znajomych ani nic takiego.
- Na razie...- co? Zaraz zaraz,co on planuje? Jakie "na razie"? - poza tym przyjadą ci sami ludzie, którzy byli na poprzedniej imprezie,przecież ich poznałaś.
Zeszliśmy  po schodach i poszliśmy do kuchni.
- No dobra, jeśli mam tu być dwa miesiące muszę się chyba zaklimatyzować. - odparłam. Niech mu już będzie, w końcu jego dom.
- No! - przyklasnął w dłonie - I to jest moje siostra! Masz ochotę na śniadanie?
- Pytasz się mnie czy chcę jeść?  Wiesz dobrze,że na pytania związane z jedzeniem odpowiedź  jest zawsze "tak" - powiedziałam,wyobrażają sobie górę gofrów z sosem czekoladowym,bitą śmietaną i...
- Liv - mój brat pstryknął mi palcami przed twarzą, psując tym samym najlepszy obraz jaki mogłam sobie wymarzyć. - znowu zaczynasz myśleć o jedzeniu?
- Czemu się dziwisz? Przecież mnie znasz! - wybuchnęłam śmiechem. - Tak wogóle to co jemy ?
- Co powiesz na moją jajecznicę?  - spytał  chłopak wyjmując potrzebne składniki.
- Mmm jak ja jej dawno nie jadłam. Umowa stoi! - powiedziałam i wzięłam się za przygotowywanie tostów.
Jakieś dziesięć minut później,gdy uporałam się już z tosterem,zaczęłam robić kawę.
- Czy jest tu mój osiołek?! - usłyszałam męski  głos,który znałam. Spojrzałam na brata a on tylko uśmiechnął się i skinął  głową. Na ten znak na moich ustach zagościł szeroki jak u Jokera uśmiech i pobiegłem do holu, skąd pochodził głos. Wbiegłam do niego i rzuciłam się  na chłopaka tam stojącego,owijając go nogami szczelnie zamykając w uścisku. Chłopak chwycił mnie za gołe  uda i trzymał w powietrzu,śmiejąc się tak jak ja.
-Boże, Mike co ty tu robisz ?
- A jak sądzisz ośle? Przyjechałem na twoje urodziny i zostaję do końca wakacji ! - spojrzałam w oczy mojego przyjaciela i uśmiechnęłam  sie jeszcze szerzej. Tak,Mike jest moim przyjacielem,ale nie widzieliśmy się 4 lata,odkąd wyjechał...nie wiem w sumie gdzie, nigdy mi dokładnie nie powiedział.
- Boże,debilu jak ja się cieszę, że jesteś - zaczęłam obcałowywać jego policzki.
- Nie przeszkadzam?  - usłyszeliśmy chrząkniecie. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa,który stał teraz w holu obok mojego brata, oparty o framugę. Mike opuścił mnie już na podłogę i podszedł do James'a po czym obaj zrobili "niedźwiadka". Czyli trójka w komplecie. Ale skoro przyjechał Mike to znaczy,że...
-Aaaa, Boże, ale masz zajebistą dupę mała! - usłyszałam dziewczęcy pisk i zanim zdążyłam się odwrócić ktoś wpadł na mnie,przywracając mnie na podłogę i ściskając.
- Kyla! Ty mała krowo! Przyjechałaś!
Blondynka wyprostowała się tak,że siedziała na mnie okrakiem. Chłopcy musieli mieć niezły widok...
- Na urodziny mojej małej Liv? Zawsze! - odpowiedziała dziewczyna zanosząc się dźwięcznym śmiechem. Podciągnęłam się do pozycji siedzącej i uściskałam Kylę. 
- Nie chcę przerywać ale mamy dzisiaj imprezę i musimy przygotować siebie i dom - przerwał nam Taylor.
- No dobra...chodźcie dam wam jakieś pokoje - powiedziałam w stronę rodzeństwa.

To będą zajebiste urodziny!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro