Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Nie pomógł nawet ciepły kocyk, mleko, ani to że malutki piesek leżał zwinięty u mojego boku. Wierciłam się niespokojnie, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że zaraz z materaca wyrośnie mój były chłopak i zacznie mnie obmacywać. Jeśli ktoś zaproponuje spanie na podłodze z dala od łóżka, to go rozczaruję - próbowałam. Oparłam się o miękkie wezgłowie łóżka po czym schowałam twarz w dłoniach. Gdy je zabrałam zobaczyłam parę czarnych oczu wpatrujących się we mnie z niespokojem. Bucky - bo tak nazwałam swojego nowego, małego towarzysza - patrzył na mnie, leżąc koło mnie, na wpół zakopany w błękitnej pościeli. Księżyc wpadający przez okno nadawał biszkoptowemu, lśniącemu futerku biały połysk więc wyglądał trochę jakby świecił w ciemnościach pokoju. Wzięłam kruszynkę na ręce a on ochoczo zamerdał ogonkiem szczęśliwy,  że jego pani w końcu, łaskawie przytuliła go, bo przecież przytulałam go aż trzydzieści minut temu!

Postawiłam bose stopy na zimnej, brązowej podłodze, nie zawracając sobie głowy szukaniem ciapów. Bucky troszkę mi ciążył, dlatego jak najszybciej skierowałam się do drzwi. Wyszłam na spowity czernią korytarz i prawie po omacku odszukałam upragnione wejście. W pokoju chłopaka było ciepło. Nie za ciepło, tylko tak idealnie. Nie dziwiłam się, że śpi jak zabity. Położyłam Bucky'ego na materacu i chciałam obudzić Jamesa. Jednak chłopak nagle otworzył oczy a ja odskoczyłam jak oparzona.
- Użarł mnie w nogę! -spojrzałam na miejsce, które wskazywał palcem. Spod kołdry wypełznął sprawca, i zadowolony z siebie merdał ogonkiem. Zaśmiałam się i wzięłam go na ręce.
- Nie dramatyzuj, to tylko mały piesek - rzuciłam.
- Ale zęby ma ogromne - burknął mój przyjaciel - czemu mnie obudziłaś ?
- Umm James, nie mogłam spać i chciałam się zapytać...
- Czy mozesz spać ze mną? - dokończył za mnie chłopak, po czym odgarnął kołdrę koło siebie. - Przecież wiesz, że zawsze jesteś mile widziana w moim łóżku.
Wywrociłam oczami ale położyłam się koło chłopaka. On natomiast próbował mnie objąć. Próbował, bo pomiedzy nas wszedł kundelek, i włożył głowę w zagłębienie mojej szyi.
- Czuję się jakbyśmy już mieli dziecko - powiedział James, na co pocałowałam go w policzek. Ten tylko zaśmiał się cicho.
Zamknęłam oczy i nagle poczułam jak ogarnia mnie senność. W końcu, pomyślałam.

Rano obudziłam się w objęciach Jamesa. Czy spaliśmy całą noc na łyżeczkę? A jeśli tak, to co zrobił z moim psem? Otworzyłam szeroko oczy przestraszona, ale uspokoiłam się gdy zobaczyłam, że maluch leży koło mnie z zadowoleniem wypisanym na pyszczku. Moja talia była przygnieciona ciężką ręką chłopaka, natomiast jego dłoń, oczywiście zupełnie przypadkowo, była zawinięta tak, że leżała na mojej piersi. Odwróciłam się i włożyłam chłopakowi zimne dłonie pod koszulkę. Sunęłam tak nimi po twardym torsie aż dotarłam do szyi. Chłodne palce chyba go obudziły bo przetarł oczy i spojrzał na mnie zaspany.
- Dobrze się bawiłeś w nocy? - spytałam unosząc jedną brew.
- Jak to "bawiłem się"? - odpowiedział zupełnie zmieszany.
- Cóż, twoje ręce przypadkowo znalazły się na moim biuście.
James uśmiechnął się po czym ścisnął jedną moją pierś - O tak? - spytał z cwanym uśmiechem.
- Zabieraj łapy! - trzepnęłam go po dłoni. - Rodzice Cię nie uczyli żeby nie ruszać swoich rzeczy ? - Chłopak wspiął się nade mna zamykając mnie w pułapce swoich ramion.
- Uczyli - przybliżył usta do mojej szyi - dlatego ruszam tylko to co moje - wyszeptał i złożył na mojej szczęce pocałunek. Przerwało nam warczenie. - Poddaję się - powiedział chłopak i rzucił się na plecy, na miejsce obok mnie.
- Ha! Sam mi kupiłeś takiego cudownego obrońcę. - krzyknęłam uradowana  i zwróciłam się do pieska - a kto jest dobrym chłopcem? A kto dostanie zaraz dobre jedzonko?
Zerwałam kołdrę z Jamesa i na minute zaniemówiłam widząc jego wybrzuszenie w spodniach. Chłopak automatycznie  podniósł się do pozycji siedzącej.
- No co tam skarbie ? - uśmiechnął się do mnie a pode mna ugięły się nogi.
- Nic... to znaczy, no, ogarnij się trochę bo szukamy marketu żeby znaleźć jakieś jedzenie dla psa. - Z tymi słowami, czerwona jak burak wyszłam z pokoju a piesek podreptał za mną.
Weszłam do swojej sypialni i stanęłam gdy zobaczyłam łóżko. Przypomniałam sobie co działo się tu kilka godzin temu. Czułam jak wszystkie włoski na moich rękach stają a przez krzyż przebiega dobrze znany mi dreszcz. Przed oczami widziałam sceny jak mnie dotyka i całuje. Nie wiem co się stało z moim przyjacielem. Przecież mój Mike nigdy by się tak nie zachował. Jednocześnie chciałam z nim porozmawiać, ale z drugiej strony cholernie się bałam. Czego? Sama nie wiem. Tego, że mnie zgwałci? Chyba nie byłby do tego zdolny. Tego, że mnie rzuci? Prędzej ja to zrobię. Tak naprawdę bałam się samego spotkania. Samej niewiadomej. Irracjonalne.

Poczułam dłoń na ramieniu i odskoczyłam jak oparzona, zdolna użyć całego powietrza w płucach by ogłuszyć napastnika i zwrócić tym uwagę Jamesa. Ale nie musiałam tego robić, bo chłopak stał przede mną. Spojrzał na mnie ze współczuciem a ja po raz pierwszy od wigilii poczułam jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Zapadłam się w jego twardy tors, jego silne ręce objęły mnie całą. Płakałam długo a on cały czas był. Uspokajał mnie i głaskał po głowie, po plecach.
W końcu delikatnie odciągnął mnie od siebie i ujął moje mokre od ciepłych łez policzki.
- Liv, nie ma co płakać. Szkoda twoich łez na takiego typa...
- A na kogo nie szkoda? - odburknęłam cicho. - Na ciebie?
- Przysięgam ci, że zrobię wszystko, żeby przeze mnie nie spadła ani jedna twoja łza. Wierzysz mi?
Wierzyłam, naprawdę mu uwierzyłam. Miałam nadzieję, że się nie zawiodę. Spojrzałam na niego, a właściwie przejechałam wzrokiem po jego całej sylwetce. Cholera, nie wiem czy to dlatego, że jestem rozbita czy dlatego, że go kocham ale wydał mi się jeszcze bardziej pociągający niż zwykle. Podeszłam do chłopaka i go pocałowałam. Był chyba zaskoczony ale oddał pocałunek.  Popchnęłam go delikatnie na ścianę i przywarłam do niego całym ciałem. Czułam, że chce przejąć dominację, ale nie mogłam mu na to pozwolić dlatego włożyłam mu rece pod koszulkę i sunęłam nimi w górę po jego rozgrzanym ciele ale chyba nie poskutkowało. Postanowiłam więc przesunąć dłonie w dół. Chwyciłam za pasek jego spodni i lekko go obniżyłam, po czym docisnęłam swoje biodra do jego bioder. Chłopak jęknął mi w usta na co się uśmiechnęłam.
-Liv...mam... pomysł - mówił między pocałunkami. Odsunęłam się od jego ust i przeniosłam swoje na jego szyję.
- Jaki pomysł ? - chłopak syknął gdy mocniej zassałam jego skórę pod szczęką. - No mów.
-Myślałem o przemalowaniu twojego pokoju. - powiedział a mnie aż zatkało. Odsunęłam się od zrobionej przez siebie malinki i spojrzałam na niego poważnie.
- To o tym myślisz gdy Cię całuję? O malowaniu ścian?  - warknęłam.
- Wiesz no ściana i deska mają coś wspolnego. - zaśmiał się.
Chciałam wyjść z pokoju, ale Pan Żarcik chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę, przypierając do ściany. 
- Hej, żartowałem tylko. Chyba już powinnaś wiedzieć, że uwielbiam twoje ciało. - przejechał palcem po moim policzku.
- O co ci chodziło z tym malowaniem? - fuknęłam, udając zupełnie niewzruszoną.
- Nie tylko o malowanie. Chciałem zrobić ci przeprowadzkę do pokoju Taylora. Pomieszczenia są takie same jeśli chodzi o wielkość czy układ ścian więc wszystko sie zmieści. A może nie będzie ci tak bardzo przypominać tej nocy.
- To genialny pomysł. Aż dziwne, że na niego wpadłeś. - udając, że nie widzę obrażonej miny chłopaka kontynuowałam. - W takim razie szukamy sklepu budowlanego.

Zjeździliśmy pół miasta zanim znaleźliśmy otwarty w Boże Narodzenie sklep budowlany. Właściciel chyba zdziwił się, gdy w świąteczny poranek przyszedł ktoś, kto kupił osiem litrów farby, wałki do malowania i setki metrów taśmy. Wstawiliśmy zakupy do bagażnika i skierowaliśmy się do najbliższego supermarketu. Postanowiłam, że nie będę oszczędzać na moim psiaku. Kupiłam mu posłanie, kilkanaście zabawek, najlepszą karmę i srebrne miseczki. Oprócz tego zrobiłam zakupy na kolację i wybrałam dodatki do nowego pokoju. Kupiłam też skrzynkę piwa dla brata i dwie czekolady, żeby nie był zły, że podmieniłam jego pokój. James gdzieś zniknął, ale gdy płaciłam za zakupy wyrósł jak spod ziemi i bez słowa zaczął mi pomagać w pakowaniu zakupów. 
Gdy podjechaliśmy pod dom zegar wskazywał godzinę trzynastą z minutami. Od razu zaczęliśmy remont. Po godzinie dwudziestej wszystko było gotowe a my byliśmy zmęczeni i brudni. Głównie ja byłam brudna bo gdy zaczęłam zdzierać taśmę ze ściany James przyparł mnie do niej i zaczął całować ale gdy oderwaliśmy się od siebie okazało się, że farba jeszcze nie wyschła więc cały tył ciała miałam w farbie. Za karę James musiał malowac ścianę po raz drugi.
Siedzieliśmy na podłodze w nowym pokoju Taylora.
- To kto idzie się pierwszy myć? - spytał chłopak.
- Mamy kilka łazienek, możemy w tym samym czasie.
- Po co marnować porządek w kilku łazienkach? Możemy na przykład myć się w tej samej łazience w tym samym czasie.
Przewróciłam oczami. On wziął mnie na ręce po czym przerzucił sobie przez ramię i posadził dopiero na pralce gdy byliśmy u niego w łazience.
- Liv już widziałaś mnie nago. O co ci chodzi?
- Ale ty mnie nie. Jeśli bardzo ci zależy na tym, żeby wybrudzić tylko jedną łazienkę to w porządku, myjemy się w twojej ale oddzielnie.
Chłopak zrobił obrażoną minę ale poslusznie wyszedł z pomieszczenia. Ja natomiast rozebrałam się do bielizny i chciałam wziąć ręcznik z wieszaka ale natrafiłam tylko na pustą przestrzeń. Zdawało mi się, że wczesniej tam wisiał. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam mój różowy ręcznik leżący na łóżku chłopaka.  Ledwo zrobiłam dwa kroki a poczułam jego ręce na mojej talii.
- Widzisz? - mruknął mi do ucha - już jesteś prawie naga.
Na ten głos przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się do chłopaka. On pocałował mnie mocno w usta. Przycisnął mnie do siebie więc poczułam, że jest podniecony.
- Boże Olivia, jesteś taka idealna. - chwycił mnie za uda tak, że musiałam szybko opleść go nogami. Poczułam go przez cienkie majtki i zrobiło mi się gorąco. Jego usta błądziły po mojej szyi, poczułam jak wszystko zwalnia a jego pieszczoty zdawały się słodką, niekończącą się torturą. Nie wiem co ten chłopak ze mną robi ale każdy dzień spędzony z nim wydaje mi się idealny.

Powoli zbliżamy sie do końca 💖
Chcecie jeszcze jeden dodatkowy wątek? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro