Rozdział 32
Wigilia zaczęła sie dość nerwowo. Najpierw zbiłam szklankę, gdy chciałam spróbować trochę kompotu a następnie oparzyłam sobie nim język. No dobra, może był tego wart. Potem gdy James niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i uparł się żebym dała mu buziaka pod jemiołą, tak sie wkręciliśmy, że omal nie przewróciliśmy choinki, i koniec końców zbiliśmy dwie bombki. Jakby tego było mało, gdy chciałam zapakować ostatnie prezenty, James powiedział, że zrobi to za mnie. Pozwoliłam mu bo przecież, co można zepsuć, pakując płytę i dwie książki? No, okazuje się, że wszystko.
Tak to jest, gdy zostawia się wszystko na ostatnia chwilę. Niby planuje się to wszystko przed świętami, co zrobić i kiedy to zrobić ale gdy przychodzi co do czego, w dzień Wigilii i tak zostaje do zrobienia milion rzeczy. Jeszcze nie zrobiliśmy kolacji a już oboje jesteśmy wykończeni, poobijani i najchetniej to poszlibyśmy spać. Stary zegar w holu wskazywał za pięć osiemnastą a chłopak wyszedł z domu mówiąc, że musi coś załatwić. Ja natomiast od poł godziny odpisywałam na wiadomości z życzeniami siląc sie na jakieś kreatywne odpowiedzi. Praca umysłowa wykańcza człowieka jeszcze bardziej niż fizyczna.
Piłam już czwartą, mocną herbatę gdy czyjeś ręce objęły moją talię a usta musnęły delikatnie moją szyję.
- Hej skarbie - odskoczyłam jak oparzona gdy usłyszałam głos Mike'a. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie, które świetnie podkreślały jego nogi. Patrzył na mnie ni to uśmiechnięty, ni zmieszany.
-Co ty tu robisz ? - spytałam. Może powinnam sie czuć źle, że go zdradziłam. Może on jednak się stara.
- Chodź - wyciągnął do mnie rękę - pogadamy na górze. Bez słowa chwyciłam jego ciepłą dłoń aby dać się poprowadzić do mojego pokoju. Mike usiadł na łóżku po czym skinieniem głowy poprosił mnie, żebym do niego podeszła. W jego oczach dostrzegłam coś dziwnego. Chłopak chwycił mnie w talii i szybko posadził sobie na kolanach. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć a już czułam jego zimne wargi na swoich. Niechętnie oddałam pocałunek. Nie mogłam go całować normalnie, czułam sie... zniesmaczona. Może tym, że nie byłam w porządku wobec mnie lub tym, że wewnątrz siebie czułam, że on jest uczciwy tak samo jak ja. Wciągnęłam nosem powietrze gdy jego ręka dotknęła mnie tam. Czułam go bardzo dobrze przez krótkie, cienkie spodenki. Poczułam alkohol i damskie perfumy. Za mocne jak na moje, a z resztą skąd niby miał je mieć. Chwyciłam gwałtownie jego rękę i odciagnęłam ją od mojego ciała. Jednak chłopak nie ustępował. Rzucił mnie na łóżko i wspiął się nade mną. Zerwał ze mnie koszulkę tak mocno, że ciągnięty materiał rozciął mi skórę na ramionach. Próbowałam go odepchnąć jednak był silniejszy, jego ręka znowu sunęła niebezpiecznie blisko mojej kobiecości a usta całowały dekolt. Gdy dłoń chłopaka wsunęła się pod moje majtki stwierdziłam, że mam dość. Kopnęłam go z całych sił w brzuch i przewaliłam na drugą stronę łóżka po czym szybko zeskoczyłam.
- Co ty odpierdalasz?! - wrzasnęłam.
- Chciałem ci szybko umilić dzień. - zachowywał sie jakby nic się nie stało, co wkurwiało mnie coraz bardziej.
- Umilić mi dzień?! Mike, ty robiłeś to wszystko bez mojej zgody!
- Jasne - prychnął - bo w ogóle tego nie chciałaś.
- Żebyś wiedział, że nie chciałam! - krzyknęłam.
Chłopak podszedł do mnie i przypierając mnie do ściany zaczął dobierać sie do moich piersi.
- No to zobaczymy - jego zimne ręce macały mój biust pod stanikiem. Na policzkach poczułam gorące łzy a w głowie mi szumiało. Biłam i kopałam chłopaka ale on nie ustępował. Nagle drzwi otworzyły sie z hukiem. James wpadł do pokoju i rzucił szybkie spojrzenie na Mike'a. Chwycił go za koszule po czym odciągnął ode mnie. Mój "chłopak" chyba był w zbyt wielkim szoku, żeby jakkolwiek zareagował. James rzucał nim jak szmacianą lalką. Wymierzył parę ciosów w szczękę i przestraszyłam się, że może go zabić więc cała we łzach błagałam go żeby przestał. James wstał szamocąc się. Światło z korytarza padało na twarz Mike'a, która teraz nie przypominała twarzy, prędzej wielka zgniecioną truskawkę. Mój obrońca podszedł do niego, po czym dosłownie wyrzucił go z pokoju, a gdy wyszłam na korytarz, zobaczyłam, że również z domu. Poczułam ulgę. Nie tylko dlatego, że Mike poszedł, ale też dlatego, że może iść. Jeśli nie zatrzymałabym James'a, ten mógłby go zabić lub poważnie uszkodzić a nigdy bym nie chciała, żeby miał problemy z policją z mojego powodu.
Poczułam, że kręci mi się w głowie. Brunet podniósł głowę i nasze oczy się spotkały. Szybko wbiegł po schodach i złapał mnie w ostatnim momencie.
*James
Oliva upadłaby gdybym jej nie złapał. Jej ramiona krwawiły a oczy były opuchnięte od płaczu. Była taka krucha w moich objęciach. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem z powrotem do pokoju. Objęła mnie niepewnie rękami wokół szyi. Gdy położyłem ją na łóżku spojrzałem jej w oczy.
- Jak się czujesz? - spytałem odgarniając jej sklejony kosmyk z twarzy.
- A jak myślisz? - zaśmiała się gorzko. No jasne, jestem debilem. Zacząłem się podnosić bo chciałem jej dać chwilę spokoju, ale ona pociągnęła mnie za rękę. Spojrzałem na nią zdziwiony. - Możemy spędzić wigilię jakby nic nie miało miejsca? Proszę... Ja nie chcę siedzieć tu sama.
Po jej twarzy spłynęła samotna łza jednak słaby uśmiech nie opuszczał jej twarzy.
- Oli, skarbie jak najbardziej - szepnąłem - Chcesz się przebrać? - kiwnęła głową więc wyszedłem.
Zamknąłem cicho drzwi. I skierowałem się na schody. Wszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać jedzenie. Usłyszałem szum lanej wody, więc dziewczyna pewnie weszła pod prysznic chcąc zmyć z siebie te obrzydliwe ślady po tym dupku. Chryste, nie chcę myśleć co by się stało gdybym nie wszedł do domu w tym momencie. Myśl, że mogłem stracić i ją zmroziła mnie. Muszę się go jak najszybciej pozbyć. Tak, żeby nie skrzywdził już żadnej kobiety.
Gdy szybko przygotowałem jedzenie, zapaliłem świeczki i zrobiłem nastrój taki jaki ona by zrobiła. Poszedłem do samochodu po prezent dla niej. Gdy otworzyłęm drzwi od razu uderzył mnie zimny powiew wiatru. Jak najszybciej więc zabrałem co miałem zabrać i popędziłem do domu. Postawiłem pudło pod schodami i gdy wszedłem do kuchni Olivia stała przy blacie ubrana w piękną, czerwoną sukienkę. Spojrzałem na nią, zakłopotany jej wyglądem i od razu zobaczyłem, że coś nie gra. Za wszelką cenę starała się zamaskować kłębiące się w niej uczucia. Jej uśmiech mówił, że wszystko jest okej, pokazując rząd równych zębów, ale jej piękne, duże oczy były puste a jednocześnie pełne smutku i żalu. Wyrzuty sumienia uderzyły we mnie jak fala o plażę. Gdybym był wtedy w domu... .
- Siadamy do kolacji? - spytała cicho, na co pokiwałem głową. Odsunąłem dla niej krzesło po czym zająłem swoje miejsce.
Nalałem nam wina i przeszliśmy do wigilijnej kolacji. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, głównie o jakichś pierdołach. Olivia już chyba trochę się rozluźniła ale kto wie, może to tylko pozory.
- Oli? - spytałem niepewnie a dziewczyna spojrzała na mnie spod długich, ciemnych rzęs. Jej wzrok sprawił, że zrobiło mi się naprawdę gorąco. - Poczekaj na mnie chwilkę, zaraz wrócę.
Udałem się do przedpokoju po czym delikatnie podniosłem pudełko. Wróciłem do salonu i podszedłem do brunetki, która rzuciła mi pełne ciekawości spojrzenie.
- Tu jest mały prezent dla ciebie. Ja hmm... mam nadzieję, że ci się spodoba.
Dziewczyna chwyciła za tekturowe wieczko z dziurami, podniosła je i naszym oczom ukazał się śpiący w pustej metalowej misce beżowy kundelek. Gdy usłyszał hałas odkładanej pokrywy otworzył oczy i ziewnął, po czym spojrzał na nas zaciekawiony. Olivia miała tak szeroko otworzone oczy, że myślałem, że jej wypadną. Podniosła pieska, a ten od razu zaczął ja wąchać. Wprawił w ruch swój mały ogonek, który w tym momencie wyglądał jak razowa kluska, polizał dziewczynę w nos i szczeknął wesoło. Ona przytuliła go do piersi i pocałowała w głowę.
- Chryste James..., jest cudny ale ja mam uczulenie na psy.
Boże, jestem debilem. Zacząłem się jąkać, mówić, że go oddam i takie tam ale gdy spojrzałem na ciemnowłosą ta wybuchła śmiechem i mnie przytuliła.
- Żartowałam. Jest przepiękny, to najlepszy prezent jaki w życiu dostałam. - zaśmiała się.
- Najlepszy prezent dla najlepszej dziewczyny - błysnąłem zębami i ścisnąłem dziewczynę w talii.
-Ale ja nie mam nic dla ciebie. Jezu, jest mi tak głupio.
-Ej, ciii. Ty jesteś dla mnie największym prezentem. I mówię to z pełną odpowiedzialnością i powagą. Gdy tylko przekroczyłaś próg tego domu, wiedziałem, że nie bedzie mi z tobą łatwo. Widziałem, że pamietasz mnie jako tego dupka, i nawet za bardzo nie starałem się tego zmienić, bo byłem przekonany, że i tak mi się nie uda. Ale ty zaczęłaś mnie lubić, nasze relacje się poprawiły. I świadomość, że stoimy tu teraz, że mogę Cię dotknąć bez ryzyka, że mi urwiesz rękę, że mogę cię przytulić czy nawet czasem pocałować a ty nie wybijesz mi zębów. Olivia, w tym momencie mogę powiedzieć, że mam wszystko. - dziewczyna spojrzała na mnie a w jej oczach zobaczyłem te wesołe iskierki, które widać gdy jest bardzo szczęśliwa.
- Jeszcze nie wszystko - szepnęła po czym obdarowała mnie długim, słodkim pocałunkiem - Kocham cię, James.
Ogień trzaskał w komiku, a stary zegar w holu dzwonił sygnalizując północ. Może i nie była to idealna wigilia, ale - z pewnością - dla mnie, była niezapomniana.
Uwaga uwaga! Ogłaszam konkurs na imię dla "piesa". Następny rozdział pojawi się niebawem, jak tylko znajdę imię.
Piszcie w komentarzach jakie macie pomysły. A, i piesek to uroczy chłopiec.
Dzięki z góry robaczki!😙🐶❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro