Rozdział 25
*James
Po błyskawicznym prysznicu, zjedliśmy śniadanie i omówiliśmy szczegóły drogi. Dziewczyna poszła zawiadomić Taylora,że wyjeżdżamy a ja zająłem się pakowaniem do samochodu. Zerknąłem na zegarek. Było piętnaście minut przed zaplanowym czasem wyjazdu z czego bardzo się cieszyłem. Wsiadłem do samochodu,włączyłem klimatyzację i czekałem na dziewczynę,która przyszła kilka chwil później. Po chwili organizacji wyruszyliśmy w końcu w drogę. Jednak nie było mi dane porozmawiać z brunetką,ponieważ zasnęła. Wyglądała słodko. Nogi podkulone na fotelu,gołe stopy i niesforne loki upięte w niechlujnego koka. Nie miałem serca jej budzić. Zastanawiałem się nad tym co zastanę w domu. Nie informowałem ojca o swoich zamiarach,ale nie powinno z tym być problemu. Chyba.
Nie wiedziałem co tam zastanę,w sumie dłygo mnie tam nie było. Od śmierci Emmy straciliśmy praktycznie kontakt.
Patrzyłem w skupieniu przed siebie. Mijaliśmy setki kolorowych osobnikow i tysiące domów. Stanąłem na światłach,piesi zaczęli przrchodzić przez przejście. Nie było by w tym nic szczególnego gdyby nie ona. Emma. A raczej dziewczyna łudząco do niej podobna. Niska szatynka o jasnych oczach nieodgadnionego koloru. Ubrana w krótką zwiewną sukieneczkę i jeansową kurtkę. Ze skupieniem patrzyła na swój telefon,ignorując tętniące życiem miasto, przez co prawie wpadła na słup. Gdy zmiana świateł skończyła się stanęła na wysepce a ja powoli ruszyłem nie spuszczając z niej wzroku. Zauważyła to. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się co lekko odwzajemniłem. Ostatni raz spojrzałem w lusterko,na nią. Wróciła do swojego telefonu,zakładając kosmyk średniej długości włosów za ucho. Mi natomiast łzy cisnęły się same do oczu. Moja biedna, mała siostrzyczka...
- Hej, wszystko gra? - poczułem drobną dłoń na swoim napiętym ramieniu.
-Tak. Nic mi nie jest - odparłem z szorstkością w głosie.
Szatynka cofnęła rękę i jeszcze bardziej skuliła się na fotelu. Ukłuło mnie lekko poczucie winy więc delikatnie połaskotałem ją po stopach jednocześnie twardo wpatrując się w drogę. Na mój gest dziewczyna zaczęła chichotać co było urocze niczym krzyk świnki morskiej.
Mijaliśmy kolejne miasta praktycznie z prędkością światła rozmawiając o ulubionych filmach. Okazało się,że Maya ma taki sam gust jak ja. Nawet nie wiem kiedy straciliśmy trzy godziny.
- James... mogę Cię o coś spytać?
-Jasne. - odpowiedziałem.
- Jak to było z tobą i z Olivią? - spytała ciuchutko. Zawachałem się przez moment. Ale przecież to Maya, dziewczyna, którą znam od czterech lat - jeśli nie chcesz mówić,nie mów. - odwróciłem się w jej stronę. Speszyła się.
- Nie,spokojnie powiem Ci. No więc gdy miałem szesnaście lat i przyjaźniłem się z Taylorem, zacząłem bardziej zauważać Liv. Pamiętam jak zobaczyłem ją w szortach i górze od kostiumu gdy była u mojej siostry. Przyjaźniły się od dziecka. Uwierz mi, nie mogłem oderwać od niej wzroku. Była tak zajebiście idealna. Od tamtego czasu zacząłem jej dogryzać co do jej figury i możesz pomyśleć,że to chore ale co innego mogłem zrobić? Za każdym razem gdy widziałem jej piękne,gołe nogi coś we mnie pękało. W myśl zasady kto sie czubi ten się lubi, było coraz gorzej. Byłem tylko głupim dzieciakiem i nie wiedziałem jak skutecznie poderwać dziewczynę. Koniec końców, doprowadziłem do tego,że Liv zaczęła mnie nienawidzić. Sprzeczaliśmy się we wszystkim a ja nie mogłem tego znieść. Gdybym nic do niej nie czuł miałbym to w...poważaniu. Ale nie miałem,zależało mi na niej tak cholernie mocno. Wreszcie nadszedł dzień gdy postanowiłem wszystko jej powiedzieć,wyznać to co do niej czuję a co siedziało we mnie kilka miesięcy. W momencie gdy miałem wejść na taras usłyszałem jak zwierzała się Kyli. Powiedziała coś w stylu "Jestem pewna,że nikt nigdy nie pokocha takiego dupka jak James. Życzę mu,żeby wszystko co złe do niego wróciło." Wiesz jak to zabolało? Byłem taki zły... taki wściekły a jednocześnie było mi strasznie przykro. Dziewczyna,którą kochałem mnie odtrąciła. Uważała mnie za potwora. Myślisz,że wszedłem tam i jej wszystko powiedziałem? Tak,to było by w porządku. Jednak ja postanowiłem zranić ją w najgorszy możliwy sposób, uderzyłem w jej najczulszy punkt - w pamięć o ojcu. Wygarnąłem jej wszystkie, wyssane z palca rzeczy. Po kilku dniach dowiedziałem się,że dziewczyna wyjeżdża do Forks. Czułem się dupkiem. Byłem dupkiem. Wtedy zrozumiałem co zrobiłem,co mogłem mieć i co straciłem. Gdy Olivia znów zawitała do mojego życia,poczułem,że to uczucie powraca. Kocham ją Maya,kocham ją za to,że nie jest i że nie próbuje być idealna. Za to,że jest czuła,za to,że zawsze mówi co myśli. Zależy mi na niej i cholera,nie mam pojęcia jak jej to powiedzieć.
- Nie mów jej tego. Pokaż jej to.
Wiecie,że podobno jeśli się czeka na coś długo to ta rzecz cieszy podwójnie ? XD
Wybaczcie mi moją długą nieobecność ale nie miałam kompletnie weny. Siadałam nad tym rozdziałem kilka razy i ni c*uja. Ale jestem a wraz ze mną kolejna dawka James'a 😂
Cya robaczki 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro