Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

*Olivia

Wkurwiona całą sytuacją z James'em nie mogłam nawet w spokoju zjeść kanapek. Postawiłam je na blacie w naszej jadalni ale nie mogłam się przemóc by je zjeść. Bujałam się na czarnym krześle odpychając się nogą od stołu.

Ugh, jak ja nie trawię tego człowieka. Pedofil z kompleksem małego penisa. Chociaż nie. On nie ma penisa tylko orzeszek.

- O zrobiłaś mi kanapki! - odwróciłam się gwałtownie słysząc uradowany głos Taylora,przez co krzesło się przewróciło - a ja razem z nim.
Obolała,podnosiłam się w akompaniamencie śmiechu mojego tępego brata. Wstałam i pocierałam dłonią stłuczone plecy ,gromiąc przy tym spojrzeniem chłopaka.

- No już,chodź tu - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Chcąc nie chcąc musiałam się do niego przytulić.

- Zrobiłam je dla siebie ale jak chcesz to możesz je zjeść- odpowiedziałam i wyplątałam się z objęć mojego ogromnego braciszka. Kierowałam się w stronę wyjścia ale uświadomiłam sobie, że wychodzę na cały dzień i chyba muszę to powiedzieć bratu. Stanęłam w drzwiach i obróciłam się w stronę Tay'a, który już pałaszował śniadanie.

- Wychodzę dzisiaj,pewnie na cały dzień - odezwałam się.

- A gdzie się wybierasz ? - spytał z kanapką w ustach.

- Najpierw z Mayą do centrum handlowego i na plażę a potem...- zrobiłam pauzę. Kompletnie nie miałam pojecia czy mówić mu o randce z Mike'iem. No i o tym,że jakby oficjalnie ale nie oficjalnie jesteśmy razem. Niby się przyjaźnią ale kto wie,może mój brat nie przewidywał ewentualności mojego związku z moim przyjacielem.

- Potem...? - ponaglił,wyrywając mnie z rozmyślań.

- Potem idę na randkę z Mike'iem- jak na zawołanie chłopak zaczął się dławić. Może lepiej było mu nie mówić?

-Jak to na randkę ? - krzyknął na mnie. No może nie krzyknął, ale lekko podniósł głos.

- Normalnie - starałam się, żeby mój głos brzmiał naturalnie - Jak ludzie ze sobą chodzą to czasem organizują sobie takie wspólne,  miłe spędzanie czasu i to się nazywa randka. I - uprzedzając twoje przyszłe pytanie - tak,chodzimy ze sobą.
Na te słowa chłopak zrobił wielkie oczy i wstał. Dostrzegłam jego zaciśniętą szczękę co świadczyło o tym,że prawdopodobnie jest wkurwiony ale jego wzrok wyrażał troskę.

- Pamiętaj o tym,że jeżeli on ci coś zrobi będzie miał ze mną do czynienia. Mogę go lubić,mogę z nim gadać ale jeśli zobaczę choćby jedną twoją łzę, zabiję go.

Kurwa co oni się tak na niego uwzięli... Najpierw ten niedorozwinięty plemnik James,a teraz mój brat. A może oni wiedzą o czymś o czym nie wiem ja? O MÓJ BOŻE! A co jeśli Mike to tak naprawdę zabójca Michaela Jacksona, Tupaca i innych gwiazd? Może ja tak naprawdę jestem jakąś sławą a on chce mnie zabić lub porwać dla okupu?! 

Za dużo kryminałów Olivia.

Wcale nie!

Jasne...

Czemu rozmawiam sama ze sobą w myślach?

Bo jesteś głupia?

Zamknij się. 

-Rozumiesz mnie? - spytał Tay, przerywając mój wewnętrzny dialog.

- Nie rozumiem. Nie wiem dlaczego wszyscy się go czepiacie. Znam go od dzieciaka i wiem,że jest dobrym człowiekiem i genialnym przyjacielem... Dajcie nam szansę. Ja ci nie robię wyrzutów, że spotykasz się z Zoey. 

- Co? Jak... Skąd o tym wiesz? - zmieszał się chłopak  na co ja uśmiechnęłam się triumfalnie. Wiedziałam,że go to zawstydzi. Ale ja go nie podsłuchuję! Nic z tych rzeczy!

- "Oh Zoey,dalej mała" - zaczęłam go przedrzeźniać - następnym razem, gdy wrócisz z nią w środku w nocy upewnij się,że śpię - powiedziałam,zanosząc się śmiechem i wyszłam. Idąc w stronę pokoju zobaczyłam Mayę wychodzącą z pokoju Jamesa. Nie rozumiałam tego. Czyżby ona się z nim przespała? Nie,to niemożliwe,przecież ona taka nie jest. Z drugiej strony,znam ją krótko ale nie wydawała się być taką laską. A może jednak?

- Olivia! Gotowa jesteś? - zapiszczała dziewczyna dostrzegając mnie. Uśmiechnęłam się na jej głos - była tak cholernie pozytywną osobą,że patrząc na nią można było zachować uśmiech na kolejne kilka tygodni. 

- Tak,właściwie możemy już wychodzić - skierowałam się w stronę holu w celu założenia moich butów. Postawiłam na białe adidasy, których jak na złość nie mogłam znaleźć. Przekopałam dwie szafki ale na próżno. Moich ukochanych butów nigdzie nie było... a co jeśli ktoś je porwał?

-Tego panienka szuka? - usłyszałam męski głos i wiedziałam do kogo należy. Podniosłam się i ujrzałam nikogo innego jak Jamesa Zjeba Camerona. Stał oparty o ścianę a w ręku trzymał moje buty. 

- Oddaj mi je idioto! - wrzasnęłam na co chłopak uśmiechnął się łobuzersko.

- Coś za coś księżniczko. Daj całusa a może Ci je oddam.

-Chyba sobie kpisz - parsknęłam.

- No cóż,czyli nie odzyskasz butów...

- Czekaj! - chłopak odwrócił się z błyskiem w oczach. Liczył na to,że wygrał? No to się przeliczył.

Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na ramiona. James wypuścił moje buty,które upadły z hukiem na podłogę. O nie kolego,tak się bawić nie będziemy. Spojrzałam mu w oczy,które aktualnie zwrócone były na moje usta. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc jak oblizuje wargę.  Przybliżyłam się do niego i ... z całej siły uderzyłam go kolanem w krocze. Chłopak zawył z bólu po czym opadł na kolana. Złapał się za swoje przyrodzenie i zabijał mnie wzrokiem. 

-Cios poniżej pasa? - spytałam śmiejąc się niemiłosiernie. Lubię sprawiać ludziom ból. No może nie tyle ludziom, co Jamesowi. 

Wiem,cudowna jestem.  

Nagle obok mnie pojawiła się ciemnowłosa. Z podniesionymi brwiami patrzyła to na mnie,to na chłopaka. 

- Nie chcę wiedzieć co tu zaszło - stwierdziła - chodź, idziemy zdobywać miasto dziewczyno!

Wzięła mnie pod ramię, po czym wyszłyśmy aby tracić czas na bezsensownym obżeraniu się lodami.

♥♥♥
Cześć motylki!
W końcu rozdział,co? XD
Miałam straszny zapierdol ale już jestem po (na szczęście).

Wgl zastanawiałam sie nad książką fantasy. Oczywiście nie zabrakło by romansu. Dużej ilości romansu😂😂 Co myślicie? Proszę, piszcie w komentarzach 😙
Do następnego 💚💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro