Rozdział 19
*Olivia
Wkurwiona całą sytuacją z James'em nie mogłam nawet w spokoju zjeść kanapek. Postawiłam je na blacie w naszej jadalni ale nie mogłam się przemóc by je zjeść. Bujałam się na czarnym krześle odpychając się nogą od stołu.
Ugh, jak ja nie trawię tego człowieka. Pedofil z kompleksem małego penisa. Chociaż nie. On nie ma penisa tylko orzeszek.
- O zrobiłaś mi kanapki! - odwróciłam się gwałtownie słysząc uradowany głos Taylora,przez co krzesło się przewróciło - a ja razem z nim.
Obolała,podnosiłam się w akompaniamencie śmiechu mojego tępego brata. Wstałam i pocierałam dłonią stłuczone plecy ,gromiąc przy tym spojrzeniem chłopaka.
- No już,chodź tu - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Chcąc nie chcąc musiałam się do niego przytulić.
- Zrobiłam je dla siebie ale jak chcesz to możesz je zjeść- odpowiedziałam i wyplątałam się z objęć mojego ogromnego braciszka. Kierowałam się w stronę wyjścia ale uświadomiłam sobie, że wychodzę na cały dzień i chyba muszę to powiedzieć bratu. Stanęłam w drzwiach i obróciłam się w stronę Tay'a, który już pałaszował śniadanie.
- Wychodzę dzisiaj,pewnie na cały dzień - odezwałam się.
- A gdzie się wybierasz ? - spytał z kanapką w ustach.
- Najpierw z Mayą do centrum handlowego i na plażę a potem...- zrobiłam pauzę. Kompletnie nie miałam pojecia czy mówić mu o randce z Mike'iem. No i o tym,że jakby oficjalnie ale nie oficjalnie jesteśmy razem. Niby się przyjaźnią ale kto wie,może mój brat nie przewidywał ewentualności mojego związku z moim przyjacielem.
- Potem...? - ponaglił,wyrywając mnie z rozmyślań.
- Potem idę na randkę z Mike'iem- jak na zawołanie chłopak zaczął się dławić. Może lepiej było mu nie mówić?
-Jak to na randkę ? - krzyknął na mnie. No może nie krzyknął, ale lekko podniósł głos.
- Normalnie - starałam się, żeby mój głos brzmiał naturalnie - Jak ludzie ze sobą chodzą to czasem organizują sobie takie wspólne, miłe spędzanie czasu i to się nazywa randka. I - uprzedzając twoje przyszłe pytanie - tak,chodzimy ze sobą.
Na te słowa chłopak zrobił wielkie oczy i wstał. Dostrzegłam jego zaciśniętą szczękę co świadczyło o tym,że prawdopodobnie jest wkurwiony ale jego wzrok wyrażał troskę.
- Pamiętaj o tym,że jeżeli on ci coś zrobi będzie miał ze mną do czynienia. Mogę go lubić,mogę z nim gadać ale jeśli zobaczę choćby jedną twoją łzę, zabiję go.
Kurwa co oni się tak na niego uwzięli... Najpierw ten niedorozwinięty plemnik James,a teraz mój brat. A może oni wiedzą o czymś o czym nie wiem ja? O MÓJ BOŻE! A co jeśli Mike to tak naprawdę zabójca Michaela Jacksona, Tupaca i innych gwiazd? Może ja tak naprawdę jestem jakąś sławą a on chce mnie zabić lub porwać dla okupu?!
Za dużo kryminałów Olivia.
Wcale nie!
Jasne...
Czemu rozmawiam sama ze sobą w myślach?
Bo jesteś głupia?
Zamknij się.
-Rozumiesz mnie? - spytał Tay, przerywając mój wewnętrzny dialog.
- Nie rozumiem. Nie wiem dlaczego wszyscy się go czepiacie. Znam go od dzieciaka i wiem,że jest dobrym człowiekiem i genialnym przyjacielem... Dajcie nam szansę. Ja ci nie robię wyrzutów, że spotykasz się z Zoey.
- Co? Jak... Skąd o tym wiesz? - zmieszał się chłopak na co ja uśmiechnęłam się triumfalnie. Wiedziałam,że go to zawstydzi. Ale ja go nie podsłuchuję! Nic z tych rzeczy!
- "Oh Zoey,dalej mała" - zaczęłam go przedrzeźniać - następnym razem, gdy wrócisz z nią w środku w nocy upewnij się,że śpię - powiedziałam,zanosząc się śmiechem i wyszłam. Idąc w stronę pokoju zobaczyłam Mayę wychodzącą z pokoju Jamesa. Nie rozumiałam tego. Czyżby ona się z nim przespała? Nie,to niemożliwe,przecież ona taka nie jest. Z drugiej strony,znam ją krótko ale nie wydawała się być taką laską. A może jednak?
- Olivia! Gotowa jesteś? - zapiszczała dziewczyna dostrzegając mnie. Uśmiechnęłam się na jej głos - była tak cholernie pozytywną osobą,że patrząc na nią można było zachować uśmiech na kolejne kilka tygodni.
- Tak,właściwie możemy już wychodzić - skierowałam się w stronę holu w celu założenia moich butów. Postawiłam na białe adidasy, których jak na złość nie mogłam znaleźć. Przekopałam dwie szafki ale na próżno. Moich ukochanych butów nigdzie nie było... a co jeśli ktoś je porwał?
-Tego panienka szuka? - usłyszałam męski głos i wiedziałam do kogo należy. Podniosłam się i ujrzałam nikogo innego jak Jamesa Zjeba Camerona. Stał oparty o ścianę a w ręku trzymał moje buty.
- Oddaj mi je idioto! - wrzasnęłam na co chłopak uśmiechnął się łobuzersko.
- Coś za coś księżniczko. Daj całusa a może Ci je oddam.
-Chyba sobie kpisz - parsknęłam.
- No cóż,czyli nie odzyskasz butów...
- Czekaj! - chłopak odwrócił się z błyskiem w oczach. Liczył na to,że wygrał? No to się przeliczył.
Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na ramiona. James wypuścił moje buty,które upadły z hukiem na podłogę. O nie kolego,tak się bawić nie będziemy. Spojrzałam mu w oczy,które aktualnie zwrócone były na moje usta. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc jak oblizuje wargę. Przybliżyłam się do niego i ... z całej siły uderzyłam go kolanem w krocze. Chłopak zawył z bólu po czym opadł na kolana. Złapał się za swoje przyrodzenie i zabijał mnie wzrokiem.
-Cios poniżej pasa? - spytałam śmiejąc się niemiłosiernie. Lubię sprawiać ludziom ból. No może nie tyle ludziom, co Jamesowi.
Wiem,cudowna jestem.
Nagle obok mnie pojawiła się ciemnowłosa. Z podniesionymi brwiami patrzyła to na mnie,to na chłopaka.
- Nie chcę wiedzieć co tu zaszło - stwierdziła - chodź, idziemy zdobywać miasto dziewczyno!
Wzięła mnie pod ramię, po czym wyszłyśmy aby tracić czas na bezsensownym obżeraniu się lodami.
♥♥♥
Cześć motylki!
W końcu rozdział,co? XD
Miałam straszny zapierdol ale już jestem po (na szczęście).
Wgl zastanawiałam sie nad książką fantasy. Oczywiście nie zabrakło by romansu. Dużej ilości romansu😂😂 Co myślicie? Proszę, piszcie w komentarzach 😙
Do następnego 💚💚
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro