24
- Tato, to dostanę prezenty, czy nie? - Lucy uśmiechnęła się w stronę Harry'ego.
- Myślisz, że zasłużyłaś? - zapytał, mając w głowie sytuację z supermarketu.
- Oczywiście, że tak. Byłam grzeczna, pomagała tacie... - przerwał jej Alec.
- Jaka byłaś? Grzeczna? Ty chyba nie wiesz co znaczy to słowo, ty mała...
- Alec, dość. Za kłamanie nie powinnaś dostać prezentu, za mówienie swojemu ojcu, że jest beznadziejny też nie - powiedział ze spokojem, a córka spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Skąd ty... Juź mu się poskarżyłeś?! - zwróciła się do Louisa.
- Twój tato nic mi nie powiedział, młoda damo - wstał i oparł się rękami o stół. - Widziałem was w supermarkecie. Nie chciałem podchodzić, ponieważ chciałem wam zrobić niespodziankę. I wtedy usłyszałem najgorsze słowa, które mogłaś powiedzieć swojemu tacie, który cię, kurwa, kocha i z pewnością go to wszystko boli
- Kocha?! Nie chciał mi kupić sukienki na rozpoczęcie roku, tato!
- Tobie dalej chodzi o tą głupią sukienkę, Lucy? Wiesz, że po wyjeździe taty nie miałem pracy, co wiąże się również z brakiem pieniędzy - powiedział spokojnie Louis, z głową zwieszoną w dół.
- Alec mnie uderzył! - pisnęła.
- Bo zasłużyłaś! Tata by tego nie zrobił, ale ja tak! - warknął nastolatek.
- Możemy się nie kłócić w święta? - odezwał się Louis. Kiedy nikt go nie posłuchał, po prostu wyszedł z jadalni i usiadł przy kominku w salonie. - Wszystkiego najlepszego, Louis. Zajebiste urodziny - prychnął.
∆
Przepraszam, że dodaję z takim opóźnieniem
Komentujciee <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro