*1 miesiąc później*
Aleksander:
Minął już 1 miesiąc odkąd jestem w szczęśliwym związku z Julką. O Karolinie i Jack'u dowiedzieliśmy się na następny dzień po rozpoczęciu ich związku. To śmieszne, że Jack zapytał się Karoliny o to samo co ja Julki i to jeszcze tego samego dnia.
/Jack - W rezydencji/
Siedzę w swoim pokoju i szkicuję Karolinę. Kocham Karolinę i to bardzo, ale nie chcę przedstawiać jej moich znajomych z rezydencji, a zwłaszcza Jeff'a i Candy Pop'a, bo reszta nie jest taka zła, ale oni i Offenderman to najgorsze zoboczuchy jakie znam... Szczęście, że Offender z nami nie mieszka. Moje rozmyślanie przerwało ciche pukanie do drzwi. Do mojego pokoju puka tylko Sally i Slendi, ale że było to ciche pukanie no to pewnie była Sally.
-Proszę.
Do pokoju weszła dziewczynka z smutnym wyrazem twarzy. Sally jest dla mnie jak siostra, więc zareagowałem od razu.
-Sally co się stało?
-No bo Ben powiedział, że nie będzie się już ze mną bawił, ponieważ to jest dziecinne i, że ja też jestem dziecinna.
-Ja już sobie z nim porozmawiam. Gdzie on jest?!
-Poczekaj Jack!
-Tak?
-Przytul mnie.
-No dobrze. Chodź tu.
Dziewczynka podeszła do mnie i wgramoliła mi się na kolana. Kiedy już siedziała wygodnie wtuliła się w mój tors. Przytuliłem ją i tak siedzieliśmy chwilę w ciszy.
-Jack?...
-Tak mała?
-Kiedy przyprowadzisz tutaj swoją dziewczynę?
Zamurowało mnie. Skąd ona wie???
-C-c-coo? Jaką dziewczynę? Ja nie mam dziewczyny
-Ta jasne przecież widzę, że ją szkicujesz. Poza tym to widać, że jesteś zakochany.
Sally szybko zeskoczyła z moich kolan i pobiegła do salonu gdzie wszyscy siedzieli. Kiedy dobiegłem Sally weszła na stół, a jej obstawą , aby nikt jej nie ściągnął z niego byli Jeff i Candy Pop.
-Słuchajcie mam ważną informacje.... Eyelessy Jack ma dziewczynę!
Wszyscy skierowali swój wzrok na mnie. Pierwszy odezwał się Jeff.
-A chociaż prawdziwa czy narysowana?
-Jeżeli prawdziwa to ja zamawiam, a jeżeli rysunek to Jack może ją sobie zabrać. (Jason)
-Oczywiście, że prawdziwa! Co to ma być za zamawianie?! Ona jest moja!!!
W mojej głowie rozbrzmiał ciekawski głos Slendiego.
-Jack'u dlaczego ja nic o niej nie wiedziałem?
-Bo nie pytałeś?
-A jak długo jesteście razem? (Ticcy Tobby)
-1 miesiąc.
-Gratulacje!!! (Wszyscy)
-Jack'u pójdź do niej i zaproś ją jutro do nas na obiad. (Slendi)
-No dobrze.
Uświadomiłem sobie, że nie sprawdziłem godziny... Przecież ona może być jeszcze w szkole. Mój bieg zamienił się w spacerek. Szukałem kogoś komu mógłbym zabrać telefon, a przy okazji zabić i zabrać nerki. Po pewnych czasie moich poszukiwań znalazłem w jakimś ciemnym kij wie gdzie zaułku. Chłopaka wyglądał mniej więcej na mój wiek... Czyli 18 lat. Palił papierosy. Wyglądał na dzieciaka z bogatej rodziny, więc kto wie może ma najlepszy telefon na rynku? Nie chciało mi się bawić i przede wszystkim ubrudzić, więc po prostu podszedłem do niego na luzie i wbiłem mu skalpel w serce. Zginął bardzo szybko. Równie szybko pozbawiłem go nerek starając się jak najmniej ubrudzić. Po zdobyciu pysznych nereczek sięgnąłem do kieszenie spodni mojej już martwej ofiary. Kiedy wyciągnąłem telefon z czystej ciekawości spojrzałem na markę. No cóż... Od dziś wożę się z IPhone'm 6s srebrnym. Zanim ruszyłem w stronę domu mojej księżniczki poszedłem jeszcze do kiosku po starter. Kiedy doszedłem do najbliższego kiosku okazało się, że pani która powinna tam siedzieć aktualnie tam nie siedziała, więc poszedłem na tyły kiosku i wyłamałem drzwi. Zgarnąłem pierwszy lepszy starter chyba za 50 złotych i jak gdyby nigdy nic ruszyłem do domu Karoliny. Podczas drogi próbowałem się zorientować gdzie mam włożyć kartę sim. Po dłuższym główkowaniu doszedłem do wniosku, że zapytam o to Karolinę, ponieważ ma taki sam telefon.
Kiedy doszedłem na miejsce usłyszałem głośne śmiechy dochodzące z domu Karoliny. Śmiechy należały i do dziewczyn i do CHŁOPAKÓW. Szybko wspiąłem się po drzewie i usiadłem na parapet Karoliny po czym zapukałem w okno. Moja księżniczka szybko podeszła do okna i otworzyła je. Kiedy się wgramoliłem do domu moim oczodołom ^No bo nie oczom xD^ ukazali się Aleks, Julka i jakiś obcy mi chłopak... Był on wysoki, blondyn... Mogło by się wydawać, że przystojny.
-Jack to jest Michał nasz kolega z klasy. Michał to mój chłopak Jack. (Karolina)
-Cześć miło mi. Rzuciłem obojętnie
-Cześć. (Michał)
-Grasz z nami w butelkę? (Aleks)
-Pewnie.
Usiadłem obok mojej dziewczyny przyciągając ją do siebie ramieniem. Aleks zakręcił pustą butelką po Pepsi i wypadło na mnie. Ja oczywiście wybrałem wyzwanie, bo jakże by inaczej.
-No dobra Jack... Pocałuj naszą Karolcię, bo ona taka zaniedbana dzisiaj i nie kochana... (Aleks)
-No wiesz co dzięki, a buten w morden chcesz?! (Karolina)
-Dobra,dobra nie strasz, nie strasz bo się zesrasz. Wracając do wyzwania... To masz ją pocałować... Tak.. Tak.. No wiesz jak nie muszę tłumaczyć.
-Co? Nie! Nie wyrażam zgody! (Karolina)
Nim się zorientowałem Karolina wyrwała się z moich objęć i zaczęła uciekać po całym domu.
^Autorka: Tak w ogóle to zapomniałam powiedzieć jaki jest miesiąc...
Jack: Autorko serio? Teraz! Podczas takiej akcji?!
Autorka: No sory... Tak btw to mamy grudzień i wszyscy już mieli urodziny czyli mają 16 lat tylko Jack jest starszy i ma 18 lat.^
Wracając do historii... Rzuciłem się w pogoni za Karoliną. Chciała się zamknąć w łazience, ale byłem szybszy i przyparłem ją do ściany.
-Teraz już mi nie uciekniesz.
-Trudno się mówi. (Karolina)
Popatrzyłem w Karoliny oczy po czym złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Graliśmy do wieczora. Kiedy zostaliśmy sami postanowiłem,że jednak ją zaproszę, ale najpierw poproszę o pomoc z tym telefonem.
-Karolina mam prośbę...
-Jaką?
-No, bo mam nowy telefon taki sam jak ty masz i mam jeszcze starter i nie wiem gdzie mam włożyć tą cholerną kartę. Pomożesz mi?
-Daj mi ten telefon.
Wyciągnąłem telefon z prawej przedniej kieszeni spodni i podałem go Karolinie. Kiedy Karolina trzymała go już w rękach wstała z łóżka i podeszła do biurka. Wyciągnęła pudełko od swojego telefonu pogrzebała chwilę i wyciągnęła jakiś dziwny kluczyk otwierający wejście do karty sim. Kiedy otworzyła wejście podałem jej starter. Karolina włożyła kartę do telefonu i oddała go mi. Kiedy wszytko się włączyła wymieniliśmy się numerami telefonów.
-Dziękuje kochanie.
-Nie ma za co.
-A posłuchaj... Slendi zaprasza cię jutro do rezydencji na obiad. Wpadniesz?
-Tak? To miło z jego strony. A o której?
-W sumie to nie wiem... Przyjdę po ciebie dobra?
-Tak czy siak będziesz musiał po mnie przyjść, bo ja nie znam drogi do rezydencji.
-No tak... No to przyjdę.
Siedziałem u Karoliny bardzo długo... Nawet nie zauważyliśmy kiedy nastała noc. Karolinie zaczęła się przerwa świąteczna, więc nie przejmowałem się tym, że moja księżniczka musi wstać rano do szkoły. Chciałem już wyjść, ale ktoś mnie zatrzymał. Karolina przytuliła mnie i powiedziała.
-Jack... Jest zimno na dworze... Jeśli chcesz to zostań ze mną.
-Takiej propozycji nie da się odmówić.
Postanowiłem, że zabawię się w niegrzecznego chłopczyka. Szybkim ruchem przerzuciłem Karolinę przez ramię i rzuciłem ją na łóżko po czym usiadłem na nią okrakiem i zacząłem całować po szyi błądząc rękami po jej ciele.
-Jack proszę przestań.
-Dlaczego?
-Nie jestem na to gotowa.
-Księżniczko spokojnie nie zrobię ci krzywdy.
-Jack, ale ja naprawdę nie jestem gotowa.
-No dobrze... Rozumiem.
Zszedłem z Karoliny i położyłem się obok niej przyciągając ją do siebie . Po kilku minutach bezczynnego leżenia zacząłem całować Karolinę po szyi.
-Jack proszę cię... Muszę iść do łazienki.
-No to pójdę z tobą.
-Nie, nie pójdziesz!
Karolina szybko wstała i zaczęła biec w stronę łazienki. Tym razem to jednak ona okazała się szybsza, ale nie sprytniejsza, ponieważ zapomniała swojej piżamy. Wróciłem do jej pokoju i otworzyłem jej szafę.
Po pierwsze: Ma tam straszny syf i nie wiem jakim cudem ona znajduje jakie kolwiek ciuchy.
Po drugie: Nie mogę znaleźć żadnej piżamy.
Po jakiś 10 minutach walki z jej ciuchami udało mi się wygrzebać czarne dresy oraz o wiele za dużą koszulę nocną. Poszedłem pod drzwi od łazienki. Nie było słychać lecącej wody z prysznica, więc zgaduję, że już skończyła się myć. Zapukałem lekko do drzwi.
-Kochanie już skończyłaś się myć?
-Tsaa... Mam prośbę... Podał byś mi moją piżamę?
-Pewnie. Mogę wejść?
-Tsaa.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do łazienki po czym odłożyłem piżamę na pralkę i podszedłem do Karoliny po czym pocałowałem ją bardzo namiętnie. Kiedy skończyłem wyszedłem z łazienki bez słowa. Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Po kilku chwilach moja księżniczka leżała obok mnie.
-Kurde, a ja w co się przebiorę?
-Jak chcesz to mogę ci dać jakąś koszulkę.
-Nie... Mam lepszy pomysł.
Po tych słowach wypowiedzianych z moich ust wstałem z łóżka i zdjąłem z siebie spodnie oraz bluzę zostając przez to w samych bokserkach. Kładąc się z powrotem powiedziałem.
-Nie będzie ci przeszkadzać to, że będę w samych bokserkach?
-Nie no co ty nie ma problemu.
Wszedłem pod kołdrę i przytuliłem się do mojej księżniczki. Ja się nie krępowałem tym, ż jestem w samych bokserkach, ale po minie Karoliny widać było, że najchętniej to by się wpatrywała w moją klatkę piersiową godzinami. Po dość krótkim czasie Karolina zasnęła, a ja dalej nie mogłem zasnąć, ponieważ moja księżniczka mnie rozprasza. No wiecie rzadko kiedy mi się zdarzało, aby dziewczyna spała wtulona w mój nagi tors. W końcu jednak po dość długiej próbie udało mi się zasnąć.
___________________________________________________________________
Cześć,cześć,cześć i czołem!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. :)
No to do zobaczenia w następnym ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro