°2:Favour°
Kim Nari pov
To nie był czas, żebym się obudziła, ale tutaj tarłam sufit. Nie mogłam spać z powodu całego hałasu dochodzącego z sąsiednich drzwi. Płacz trwał nieprzerwanie przez ostatnie 15 minut, z czego oczywiście nie byłam zadowolona, ponieważ moje 8 godzin snu zostało zakłócone.
W końcu miałam dość. Zrzuciłam kołdrę z ciała i przerzuciłam nogi przez łóżko, żeby wstać. Po założeniu puszystych białych kapci wyszłam z mieszkania.
Nie obchodziło mnie, że mam na sobie dziecięcą piżamę z nadrukiem krowy. Nie obchodziło mnie też, czy mam strupy w oczach lub czy moje włosy wyglądały jak ptasie gniazdo.
Byłam zbyt zepsuta, żeby poradzić sobie ze swoim wyglądem. Szczerze mówiąc, myślałam tylko o tym, jak zabić sąsiada z sąsiedztwa bez tworzenia nagłówków wiadomości następnego dnia.
Karalność nie wyglądałaby dobrze w CV prawnika.
Niecierpliwie zapukałam do drzwi sąsiada. Kiedy nikt nie odpowiedział, uderzyłam w drzwi z większą siłą i frustracją.
"OTWÓRZ DRZW-
Przerwałam w połowie zdania, kiedy drzwi w końcu się otworzyły. Młody chłopak z obrzydliwie jasnymi pomarańczowymi włosami i zmartwioną miną niezgrabnie kołysał płaczące dziecko.
Jego brwi zmarszczyły się z irytacji, kiedy na mnie spojrzał. Ale spojrzenie szybko zniknęło, kiedy spuścił wzrok i wypuścił głośne westchnienie.
Czy on patrzy na moje-
"Jak myślisz, gdzie szukasz?"
Złożyłem ręce, żeby zakryć klatkę piersiową. Ale jego usta były nadal otwarte, a jego szeroko otwarte oczy wciąż patrzyły na moją klatkę piersiową.
Moja twarz rozgrzała się, gdy gotowałam się ze złości, czując się wyjątkowo nieswojo z powodu spojrzeń, które mi rzucał.
„Musisz powstrzymać - "
„Czy możesz nakarmić to dziecko piersią"
"Zgłoszę cię i nie obchodzi mnie, czy-"
Czekaj, co? Czy właśnie usłyszałam to poprawnie?
"Chcesz, żebym co ?!" Krzyknąłam, wskazując na niego palcem.
Dźwięk otwieranych kolejnych drzwi sprawił, że sapnął. Złapał mnie za nadgarstek i szybko wciągnął mnie do swojego mieszkania.
Zaskoczył mnie całkowicie, powodując, że wpadłam do środka, nie dając mi nawet czasu na myślenie. Zanim się odwróciłam, zamknął drzwi i się o nie oparł.
"Dlaczego to zrobiłeś?" Zapytałam, całkowicie rozgniewana faktem, że ten przypadkowy facet właśnie zamknął mnie w swoim mieszkaniu. Naprawdę obawiałam się o swoje bezpieczeństwo, zwłaszcza po tym, jak wcześniej na mnie patrzył.
Położył palec wskazujący na ustach, dając mi znak, żebym była cicho. Zrobiłam to więc, obserwując, jak uważnie słucha, co się dzieje na zewnątrz. Kiedy był zadowolony z ciszy, odwrócił się do mnie.
Szybko zmarszczyłam brwi i zrobiłam grymas na twarzy, ponieważ to był mój jedyny mechanizm obronny w tym Punkcie. Złapałam długi parasol, który stał w jego korytarzu, to miała być moja broń, gdyby cokolwiek miało się wydarzyć.
Mimo że górował nade mną i był oczywiście silniejszy, trzymał dziecko, więc myślę, że byliśmy równi pod względem mocy.
"Masz ochotę mi to wyjaśnić?" Zapytałam swoim najbardziej surowym głosem.
Mentalnie oklaskiwałam się tym, że mój głos wcale się nie zachwiał, ponieważ w środku drżałam ze słyszenia.
„Nie mogłem powstrzymać płaczu dziecka", powiedział, „ale nie martw się, teraz śpi, więc nie musisz go karmić".
Posłał mi niewinny uśmiech i przeszedł obok, kierując się do swojej sypialni, zostawiając wolne drzwi frontowe. Cicho upuściłam parasolkę na podłogę i na palcach podszedłam do wyjścia.
"Czekaj!" - wyszeptał głośno - "Jeszcze nie odchodź."
Moje serce zaczęło walić w piersi, byłam pewna, że nawet on to słyszał.
Otóż to. Umrzesz. Czas pocałować swoje życie i pożegnać się z awansem. Kim Nari
"Muszę ci coś powiedzieć, zanim wyjdziesz. Pozwól, że najpierw położę to dziecko na łóżku."
Zniknął w swojej sypialni z dzieckiem, zostawiając mnie samą. W tamtym momencie zachowywałam się jak jedna z tych głupich dziewczyn, na które wszyscy krzyczeli w horrorach.
Zamiast wyskakiwać z tego mieszkania jak normalna osoba, udałem się do jego salonu i usiadłem na skórzanej sofie.
Może to przez cały mój niepokój, który sprawił, że nie myślałam jak logiczna osoba, którą myślałam, że jestem.
Po kilku minutach przyszedł do pokoju z filiżanką kawy, którą mi podał. Ale oczywiście nie piłam tego, ponieważ kto wie, jaki rodzaj narkotyku mógł tam włożyć.
„Jesteś pierwszą osobą, która widziała mnie z tym dzieckiem i miejmy nadzieję, że ostatnią" powiedział, czochrając swoje jasne pomarańczowe włosy, opadając na sofę naprzeciwko mnie.
„Nadal nie rozumiem" powiedziałam, stawiając filiżankę na stoliku do kawy.
„Wolałbym nie rozwodzić się nad tym, ale w zasadzie, jeśli ktoś inny widzi mnie z tym dzieckiem, mam przerąbane".
Potrząsnąłam głową z dezaprobatą. Domyślałam się, że to kolejny przypadek niechcianej ciąży tak bogatego donatora jak on.
„Dlatego nosisz ochronę".
Jego policzki zarumieniły się, kiedy to powiedziałem. Odchrząknął i usiadł do przodu.
" Rzecz w tym. Nie wiem nawet, czy to Dziecko jest Moje, ani skąd się wzięło."
„Jak możesz nie wiedzieć, skąd to się wzięło? Gdzie jest Matka?"
Ponownie pochyliłam się do przodu z powodu mojej ciekawości.
Wydał z siebie jęk, opuszczając głowę i masując skroń.
"Nie mam pojęcia. Jestem tak samo nieświadomy jak ty" - powiedział, wciąż patrząc w ziemię.
Pozostałam cicho i czekałam, aż będzie kontynuował.
„Obudziłem się dziś rano z Dzieckiem na łóżku i nie pamiętam, co wydarzyło się zeszłej nocy".
Po wysłuchaniu jego historii pokręciłem głową ze współczuciem. Więc teraz miał do czynienia z uciekającą matką?
Dlatego nigdy nie interesowało mnie randkowanie. Zbyt skomplikowane dla mnie.
Kusiło mnie, żeby wyciągnąć długopis i notatnik, żeby go przesłuchać - ale powstrzymałam się.
„W takim razie bardzo mi przykro z powodu twojej okropnej sytuacji. Nie powiem nikomu, więc pozwól mi wrócić, proszę"
Wstałem, żeby wyjść, ale po raz kolejny zostałem zatrzymana.
„Jak mogę ci ufać, że nie będziesz gadać o tym? Nie mogę pozwolić ci odejść tak łatwo".
Prychnęłam i założyłam ręce na piersi, kiedy z powrotem usiadłam.
Jakbym miała z kimś plotkować.
"Właściwie. Ponieważ jesteś jedyną osobą, która o tym wie, możesz mi pomóc?"
„Nie wiem też nic o rodzicielstwie"
To nie tak, że miałam jakieś doświadczenie z dziećmi, a poza tym nie lubiłem ich towarzystwa
"Z pewnością masz w sobie jakiś matczyny instynkt" - nalegał.
Parsknęłam na to.
Jakiś instynkt macierzyński? Pff...
"Odmawiam pomocy, bo motyka, czy to mi pomoże?"
Milczał na to, jesteś w stanie odpowiedzieć. Wstałam, żeby wyjść po raz trzeci. Westchnęłam z ulgą, kiedy mnie nie zatrzymał, pędząc do frontowych drzwi.
"Czekaj". "
O co chodzi tym razem ?!
Zignorowałam go i poszedłam chwycić za uchwyt, ale szybko zablokował mi drogę.
" Czy mogłabyś mi wyświadczyć ostatnią przysługę?"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro