Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział ósmy

Megan miała nadzieję, że Susan dzięki swojemu pomysłowi oderwie się trochę od myślenia o tych wszystkich przykrościach. Niestety, gdy to się skończyło, Bones znowu popadła w melancholię i smutek. Już następnego dnia popołudniu siedziały razem w dormitorium i o tym rozmawiały.

- Jaki to wszystko ma sens? Trwa wojna, każdy może zginąć - mówiła rudowłosa smutnym głosem.

- Ma taki sens, że nie możemy się poddawać. I będziemy walczyć - stwierdziła Megan. Sama nie wiedziała, co zrobią, ale starała się być silna. Nie chciała się poddawać.

- A co jeśli przegramy wojnę? - zapytała Susan.

- Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie - powiedziała Jones, przytulając się do przyjaciółki. Liczyła, że to pomoże. Chciała ją uspokoić, choć sama już nie wiedziała jak.

- Też bym chciała mieć taką nadzieję - westchnęła rudowłosa ze smutkiem.

- Może napiszemy do Hannah o naszym projekcie? - zaproponowała Megan, zmieniając temat. Wiedziała, że takie rozmowy często jeszcze bardziej mogą zdołować.

- Zgoda - odparła krótko Susan po chwili. Sama też chciała pomyśleć o czyms innym.

Dziewczyny starały się pisać do przyjaciółki co jakiś czas, jednak było to ryzykowne. Abbottowie ukrywali się gdzieś i zbyt częste sowy wysyłane do nich mogłyby wzbudzić podejrzenia. Dlatego Puchonki często pisały kilka listów, a potem je wysyłały razem, za każdym razem inną sową.

Dziewczyny wzięły pergaminy i opisały ostatnie wydarzenia. Megan nie chciała, by przyjaciółka zbytnio się martwiła, więc skupiała się na pozytywnych rzeczach.

- Naprawdę musimy pisać też o Seamusie? - spytała Bones, kiedy kończyły listy.

- Myślę, że się ucieszy z tego i przynajmniej pomyśli o czymś innym - zasugerowała Jones.

- I przyśle mi rady, jak go poderwać? Nie dziękuję - stwierdziła Susan. Wiedziała, że przyjaciółka chce dla niej dobrze, ale blondynka była bardziej otwarta od niej, a Susan nie zamierzała nikogo udawać. Choć trochę więcej śmiałości by się przydało.

- Nie będzie tak źle. Skończyłam - oznajmiła Megan, po czym włożyła wszystko do koperty.

Dziewczyny zeszły na dół, gdzie zobaczyły swoich przyjaciół w Pokoju Wspólnym. Justin i Ernie siedzieli przy jednym ze stolików i odrabiali lekcje.

- Cześć wam, właśnie idziemy zanieść list dla Hannah do sowiarni. Chcecie coś dopisać? - spytała Megan Justina i Erniego.

- Jasne, zaraz coś napiszemy - powiedział Justin.

Wzięli dwa puste pergaminy i napisali na nich kilka zdań. Następnie złożyli je i oddali Megan. Ta włożyła je do koperty, a później z Susan wyszły z Pokoju Wspólnego.

Pokój Wspólny Hufflepuffu mieścił się w podziemiach szkoły, tak więc wiązało się to z długim spacerem aż do sowiarni. Jednak Puchonkom to nie przeszkadzało, przyzwyczajone były do przemierzania dużych odległości w zamku.

Gdy weszły do środka, zobaczyły Neville'a, który wysyłał właśnie sowę z listem.

- Cześć Neville - odezwała się Megan, a chłopak dopiero teraz ją zauważył.

- Cześć Megan i Susan - rzekł Longbottom.

- Cześć - powiedziała Bones.

- Właśnie chcemy wysłać list do Hannah, a ty? - zapytała Jones, przy okazji podchodząc do jednej z sów.

- Ja wysłałem list do mojej babci - odparł chłopak.

- Coś się stało? - spytała dziewczyna, podając sowie list. Po chwili ptak odleciał daleko, niosąc przesyłkę.

- Nie, po prostu pytam czy u niej w porządku i daję znać co u mnie - rzekł Neville.

Wtedy usłyszeli, że ktoś wchodzi na górę. Po chwili zobaczyli Seamusa, ba co Megan popatrzyła porozumiewawczo na Susan.

- Spotkanie sobie tutaj urządzacie? - spytał Finnigan, gdy ich zobaczył.

- Tylko sowy wysyłaliśmy. Neville, chodź, chcę ci coś pokazać - rzekła Jones, po czym ruszyła w stronę wyjścia z sowiarni. Longbottom ruszył za nią, mimo zdziwienia tą sytuacją.

- Czemu mnie stamtąd zabrałaś? - spytał Neville, gdy byli już kawałek dalej od sowiarni.

- Wybacz, chciałam ich zostawić samych, żeby zostali tylko we dwoje - stwierdziła Megan.

- Rozumiem. To co teraz? - spytał Neville.

- Teraz możemy się przejść gdzieś, jak chcesz - zaproponowała Megan. Naprawdę miło im się rozmawiało i spędzało razem czas, więc uznała, że warto pójść na spacer.

Chłopak normalnie byłby zaskoczony, że ktoś chce spędzić z nim czas. Jednak znał Megan już kilkanaście dni, więc nie było to takie dziwne z jej strony.

- Jasne, możemy pójść na spacer po błoniach - odpowiedział Neville.

- W takim razie chodźmy - stwierdziła Jones.

Ruszyli więc w kierunku błoni Hogwartu. Nie tylko oni postanowili skorzystać z ostatnich ciepłych dni. W końcu zaczynała się powoli jesień, a wraz z nią krótsze i chłodniejsze dni. Jednak nie przeszkadzało im to, spacerowali i gadali ze sobą, nie zwracali uwagi na ludzi wokół nich.

- Jakie jeszcze lubisz ciastka jeść, oprócz babeczek? - spytał Neville, gdy temat zszedł na jedzenie.

- Lubię też ciasto z malinami. Właściwie to ja lubię bardzo maliny do wszystkiego - stwierdziła Megan.

- A ty co lubisz? - spytała dziewczyna.

- Lubię śliwki, choć inne owoce też są dobre. Kiedyś na urodziny babcia mi zrobiła ciasto ze śliwkami - rzekł Longbottom.

- Śliwki też są dobre, jadłam je kiedyś. W sumie ciasto o smaku malin i śliwek byłoby całkiem smaczne, nie uważasz? - spytała Megan.

- Myślę, że najlepsze - odparł Neville.

- Kiedyś musimy takie zrobić. Wiem, że można poprosić skrzaty, ale ja chciałabym zrobić to własnoręcznie - stwierdziła Jones.

- Na pewno kiedyś ci się uda zrobić takie ciasto - uznał Longbottom.

- Zawsze możesz mi pomóc, jak chcesz - zaproponowała Megan. Polubiła tego Gryfona, naprawdę miło im się rozmawiało i spędzało razem czas.

- Chętnie bym ci pomógł, ale nie chcę żeby od tego kuchnia była zniszczona - stwierdził Neville. Mimo, że dzięki byciu w Gwardii Dumbledora trochę się otworzył i może już nie jest tak niezdarny jak kiedyś, to czasami nadal mu się to zdarzało zrobić coś nie tak.

- Na pewno nie byłoby tak źle - uznała Megan.

- No nie wiem, mogłoby być ciężko - stwierdził chłopak.

Rozmawiali na różne tematy jeszcze trochę, po czym wrócili do zamku.

- Odprowadzę cię pod twój Pokój Wspólny - powiedział Neville.

- Naprawdę nie musisz, po co masz nadkładać drogi? - spytała dziewczyna. Pokój Wspólny Hufflepuffu znajdował się na dole, tak więc Gryfonowi nie po drodze było do jego Pokoju Wspólnego. Jednak nie przeszkadzało mu to, a po za tym mogli spędzić razem jeszcze chwilę.

- Naprawdę nic się nie dzieje, odprowadzę cię - stwierdził chłopak.

Tak więc doszli do Pokoju Wspólnego, gdzie się pożegnali. Megan weszła do środka i ruszyła do dormitorium. Zastała tam Susan, która leżała na swoim łóżku.

- I jak rozmowa z Finniganem? - spytała Jones.

- Powinnam coś ci zrobić za zostawianie mnie w takiej sytuacji, ale poszło całkiem dobrze. Pogadaliśmy chwilę - rzekła Bones.

- Naprawdę się cieszę, że się dogadujecie - odparła Megan.

- A jak randka z Longbottomem? - spytała Susan.

- To nie była randka. Znamy się dopiero kilka tygodni i po prostu miło nam się rozmawia. I tak w ogóle skąd wiesz, że poszliśmy na spacer? - zapytała Megan.

- Kiedy wróciłam do dormitorium, a ciebie nie było, to uznałam, że poszliście razem - stwierdziła Susan.

- Wiesz co, tak mnie podpuścić? - spytała Megan.

- Ktoś musi - rzekła rudowłosa.

- Seamus ma na ciebie duży wpływ, skoro już zbiera ci się na takie rzeczy - stwierdziła szatynka. Mimo wszystko, cieszyła się z lepszego humoru przyjaciółki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro