Rozdział dziesiąty
Dzień wycieczki do Hogsmeade nadszedł szybko. Megan i Susan od rana przygotowywały się na to wyjście.
- A co jeśli coś pójdzie nie tak? - panikowała Susan. Wcześniejszą chęć pójścia z Seamusem do Hogsmeade zastąpiła obawa o to, czy wszystko pójdzie jak trzeba. Przeglądała wszystkie swoje ubrania, ale wszystko wydawało się nie być odpowiednie na tą okazję.
- Spokojnie, pójdzie dobrze. Pomyśl o tym, że idziecie po prostu spędzić miło czas - radziła jej Megan. Szatynka sama przygotowywała się na pójście z Neville'em, jednak nie stresowała się. Uważała, że na pewno będzie dobrze, spędzi czas z kimś kogo lubi. Przecież to nie była nawet randka, tylko przyjacielskie wyjście do wioski.
- Chciałabym umieć się nie przejmować, ale wiesz, że tak nie umiem - westchnęła Bones, po czym z rezygnacją usiadła na łóżku. Megan usiadła obok niej i ją objęła.
- Wiem, że to niełatwe, rozumiem cię. Ale naprawdę gdyby nie chciał z tobą pójść, to byście nie szli razem. Zaraz pomogę ci coś wybrać z tej szafy - powiedziała Megan.
- Niech ci będzie - mruknęła rudowłosa. Wiedziała, że przyjaciółka ma rację, ale nie zmieniało to faktu, że trochę się obawiała jak to wyjdzie.
- Zresztą najpierw będziemy szli w czwórkę, więc będziemy razem. Dopiero później może się rozdzielimy - rzekła Jones. Taki był plan, pójść bezpiecznie całą czwórką do wioski i do Pubu Pod Trzema Miotłami. Najwyżej później się rozejść.
- W takim razie pomożesz mi z tym wyborem ubrania? - spytała Susan w końcu.
- Jasne, zaraz coś znajdziemy - powiedziała Jones. Od razu wstała i podeszła do szafy, gdzie popatrzyła na znajdujące się tam ubrania.
Dziewczyny długo wybierały ubrania dla siebie, ale w końcu każda z nich się na coś zdecydowała. Zważywszy na fakt, że tego dnia było dosyć zimno na dworze, postawiły na ubiór ciepły, lecz jednocześnie ładny. Puchonki postarały się, by wszystko było jak najlepsze, a zarazem żeby czuć się komfortowo.
~
Tymczasem w męskim dormitorium Gryffindoru szóstego roku panował bałagan. Trudno się zresztą dziwić, skoro było ono zamieszkane przez sześciu chłopaków, a każdy był inny, zarówno z wyglądu, jak i z charakteru.
W dzień wycieczki wszystkich obudził krzyk Rona Weasleya, który wisiał w powietrzu w skutek zaklęcia rzuconego przez jego przyjaciela, Harry'ego Pottera. Neville na ten dźwięk aż spadł z łóżka, ale na szczęście nic złego się nie stało.
Aktualnie w dormitorium znajdowało się czterech chłopców - Neville Longbottom, Taylor Mason, Seamus Finnigan i Dean Thomas. Podczas gdy ci dwaj ostatni gadali ze sobą po drugiej stronie dormitorium, Neville zastanawiał się, co zrobić. Kompletnie nie spodziewał się, że zostanie zaproszony do Hogsmeade. Oczywiście, znali się z Megan już kilka tygodni, ale i tak się tego nie spodziewał. Teoretycznie to było tylko przyjacielskie spotkanie, ale i tak się trochę denerwował. Mimo, że w zeszłym roku był w Gwardii Dumbledora, walczył w Departamencie Tajemnic i nabył większej pewności siebie niż na początku swojego pobytu w Hogwarcie, to i tak to nie to samo, co umówienie się z dziewczyną na wyjście do wioski, choćby i tylko z bliską koleżanką.
- Co tam Neville? - spytał go Taylor, który miał łóżko obok niego.
- Właśnie idę się spotkać z pewną dziewczyną w Hosgmeade. Tak po przyjacielsku, ale nie mam pojęcia, czy to był taki dobry pomysł - rzekł Longbottom. Nie chciał zrobić czegoś, przez co później Megan mogłaby go znielubić.
- Spokojnie, skoro idziecie razem, to znaczy, że chce twojego towarzystwa. Bądź sobą, to najważniejsze - powiedział Mason.
- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Co jeśli stwierdzi, że jednak nie chce się przyjaźnić? - zastanawiał się Neville.
- Musicie pogadać, ale jestem pewien, że Megan ci tak łatwo nie odpuści - rzekł Taylor, po czym poklepał kolegę po plecach.
- Mam nadzieję. I skąd wiesz, o kogo mi chodzi? - zapytał Neville, wiedząc, że nie powiedział jej imienia.
- Alice mi powiedziała, a ona wie od samej Megan - wyjaśnił Taylor.
Neville pomyślał, że rzeczywiście są dobrymi znajomymi i może rzeczywiście Megan tak łatwo nie odpuści. Liczyl, że ich wyjście do Hogsmeade się uda.
~
Wkrótce znaleźli się w czwórkę w drodze do wioski. Było zimno, pochmurno i leżał wszędzie śnieg. Podczas gdy Seamus i Susan gadali głównie ze sobą, Megan i Neville starali się rozwijać konwersację głównie między sobą. Na początku jakoś nie szło dobrze, głównie też przez ciągłe mówienie pierwszej pary.
- Macie ochotę iść z nami do Miodowego Królestwa? - spytała Susan. Jako, że byli tu we czwórkę było to grzecznościowe pytanie, jednak Megan uznała, że pora zostawić ich samych. Zwłaszcza, że Susan już się trochę rozluźniła i było lepiej.
- Poszlibyśmy też do Zonka, ale niestety zamknięty - powiedział Finnigan.
- Dzięki, ale my może pójdziemy do Pubu Pod Trzema Miotłami, co nie Neville? - zapytała Megan, licząc, że chłopak się zgodzi.
- Jasne, tam pójdziemy - zgodził się Longbottom. Zważywszy na to, że z Seamusem łączyło go tylko wspólne dormitorium, a Susan praktycznie nie znał, było to nawet lepsze rozwiązanie. Oczywiście oznaczało to też, że będą musieli zacząć jakąś rozmowę, ale liczył, że Megan zarzuci jakiś dobry temat.
Tak więc rozdzielili się i poszli we dwójkę do pubu. Było tam tłoczno, ale udało im się znaleźć stolik w rogu sali. Z daleka widzieli też Alice i Taylora, którzy spotkali się ze swoim rodzeństwem, oraz siedzące obok Tilly i Natalie. Megan pomyślała, że prawdopodobnie też nikt do nich nie przyszedł. Choć nie spędzała czasu sama, to i tak zastanawiała się, co słychać u siostry. Pisała do niej, ale dostała tylko wiadomość, że wszystko w porządku. Z drugiej strony trudno było się dziwić, skoro listy mogły być przechwycone przez śmierciożerców, nie mogła więc pisać, że wykonuje jakieś zadanie.
- Co podać? - spytała madame Rosmerta, podchodząc do nich.
- Poprosimy piwo kremowe - powiedziała Megan, po uzgodnieniu zamówienia. Barmanka poszła zrealizować zamówienie, a oni zostali sami przy swoim stoliku.
- Niedługo pewnie będzie nauka teleportacji. W sumie ciekawie jak to będzie - zastanowiła się Megan, jednocześnie rzucając jakiś temat.
- Oby jak mniej razy się rozszczepić - uznał chłopak. Cieszył się, że Megan rozpoczęła rozmowę. Wkrótce przeszli też na inne, luźne tematy o szkole, a w międzyczasie dostali swoje zamówienia. Byli tylko we dwójkę, nie licząc tłumów siedzących przy stolikach obok.
Mimo tego, że na świecie było niebezpiecznie, a wszyscy byli w ponurych nastrojach i niepewni jutra, oni nie myśleli o tym w tej chwili. Korzystali ze wspólnie spędzonego czasu i gadali ze sobą. Wrócili we dwójkę, a Neville odprowadził Megan do jej Pokoju Wspólnego. Megan w dobrym humorze poszła do swojego dormitorium, gdzie zastała Susan.
- I jak tam wasza randka? - spytała szatynka.
- Poszliśmy później do Herbaciarni i spędziliśmy miło czas, ale nie doszło do niczego poza rozmową - rzekła Bones.
- Spokojnie, na pewno jeszcze przyjdzie na to czas - stwierdziła Jones.
- A jak tam u ciebie? - zapytała przyjaciółkę Susan.
- Bardzo dobrze, miło było - powiedziała Megan.
- I tylko tyle? - spytała Susan.
- Tak, tylko tyle - odparła Megan.
Lubiła Neville'a, ale czy naprawdę wszyscy musieli zaraz ich swatać? To przecież tylko dobry kolega.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro