Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział drugi

Dzień zaczął się jak zwykle, Megan została obudzona przez swoją przyjaciółkę Hannah, która miała dzisiaj nawet dobry humor.

- Idę do łazienki! - rzuciła Megan, wstając z łóżka.

- Ty tylko o łazience myślisz! - powiedziała ze śmiechem blondynka.

- Tak, bo dbam o siebie - powiedziała dziewczyna, wchodząc do łazienki.

Hannah w tym czasie zajęła się budzeniem Susan, która od pewnego czasu była coraz bardziej przygnębiona.

- Chodź, musimy podnieść naszą przyjaciółkę, bo sama nie wstanie - powiedziała Hannah do Megan wychodzącej z łazienki.

- Jasne, wstawaj! - powiedziała Megan, wchodząc na łóżko rudowłosej i poruszając ją, a Hannah się dołączyła.

- Już wstaję! - powiedziała Susan, na co przyjaciółki przestały nią poruszać we wszystkie strony.

- Dobra, to wstawaj i do łazienki! - powiedziała Megan na co ta zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki.

- Jak tam mija poranek? - zapytała Megan przyjaciółkę.

- Dobrze, choć mam dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Coś złego - powiedziała Hannah.

- Spokojnie, będzie dobrze, to normalne, że w tych czasach ciężko o spokój, ale będzie dobrze - powiedziała Megan.

- Mam nadzieję - mruknęła blondynka.

- Już gotowe? - zapytała Susan, wychodząc z łazienki.

- Tak, możemy iść - powiedziała Megan, wstając z łóżka i kierując się w stronę wyjścia z dormitorium, a za nią jej przyjaciółki.

Dziewczyny zeszły do Pokoju Wspólnego, gdzie zauważyły Justina Finch-Fletchleya i Erniego Macmillana.

- Cześć chłopaki! - powiedziała radośnie Megan na widoku przyjaciół.

- Cześć dziewczyny! - odparli Justin i Ernie.

- Cześć wam - powiedziała Hannah, a Susan mruknęła przywitanie.

- Idziemy do Wielkiej Sali? - zapytał Ernie.

- Jasne - odparła Megan.

W piątkę skierowali się do wyjścia z Pokoju Wspólnego, a potem do Wielkiej Sali. Usiedli obok siebie przy stole Hufflepuffu, po czym zajęli się śniadaniem.

- Co mamy pierwsze? -zapytała Ernie.

- Pierwsze mamy zielarstwo - odpowiedziała Megan.

- Czyli spotkasz swojego Gryfonka, co? - powiedziała Hannah.

- To nie jest mój Gryfonek, to po prostu kolega - powiedziała Megan, odruchowo spogladając na stół Gryffindoru.

- A teraz go szukasz? - powiedziała Hannah.

- Nie jego, tylko Alice - powiedziała Megan.

- Zaraz będziemy mieć z nimi lekcje, to sobie pogadasz - powiedziała Hannah.

- O co chodzi z tym chłopakiem? Kogo poznałaś? - zapytał Justin.

- Poznała... - zaczęła Hannah, ale Megan zatkała jej usta i powiedziała:

- Neville'a, ale to tylko kolega, nic więcej.

- Jasne, wmawiaj sobie - powiedziała Hannah.

- Irytujesz mnie już, wiesz? - powiedziała szatynka, za co dostała w bok od przyjaciółki.

- To chodźmy już na to zielarstwo - mruknęła po raz pierwszy od dłuższego czasu Susan.

- Jasne, chodźmy - powiedziała Megan, wstając od stołu. Przyjaciele wstali za nią, po czym wszyscy ruszyli w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

Przed cieplarnią było już kilkoro Gryfonów. Kiedy Megan zobaczyła swoją kuzynkę z przyjaciółmi, poszła się przywitać.

- Cześć wam! - powiedziała szatynka, podchodząc do Gryfonów.

- Cześć Megan, jak tam? - zapytała Alice.

- Cześć - powiedzieli Taylor, Tilly i Natalie.

- Dobrze, zaraz moja ulubiona lekcja i miło się zaczął ten dzień - powiedziała radośnie Megan - Alice, możesz na chwilę pójść ze mną gdzieś na bok, chcę ci coś powiedzieć.

- Jasne, chodźmy - powiedziała Alice- zaraz przyjdę - to ostatnie powiedziała do przyjaciół i poszła z kuzynką kilka metrów od przyjaciół.

- Wczoraj byłam w kuchni i gadałam z Nevillem! - wyznała Megan.

- I jak było? - zapytała Alice z ciekawością.

- Było bardzo miło, jedliśmy razem babeczki, pogadaliśmy i się poznaliśmy trochę - wyznała Megan.

- To super, bardzo się cieszę - powiedziała Alice - Może idź się z nim przywitać?

Megan obejrzała się i zobaczyła, że Neville stoi sam kilka metrów dalej.

- Jasne, pójdę do niego i może znowu usiądziemy razem na zielarstwie - powiedziała Megan.

- To leć tam do niego - powiedziała wesoło Alice, a kuzynka już szła w kierunku Longbottoma.

Właśnie miała się przywitać, kiedy drzwi do cieplarni otworzyły się i wyszła z niej profesor Sprout.

- Chodźcie na lekcję - powiedziała do zgromadzonych na zewnątrz uczniów, którzy na jej widok zgromadzili się przy wejściu do cieplarni.

- Siadajcie w parach, tak jak ostatnio - poleciła profesor Sprout, na co Megan uśmiechnęła się w kierunku Neville'a, co ten odwzajemnił.

- Jak tam się dzisiaj miewasz? - zapytała dziewczyna, kiedy podeszli już razem do stanowiska ich pracy.

- Dobrze - odparł chłopak, zaskoczony, że ktoś pyta go o samopoczucie - A ty?

- Wspaniale, choć zostałam wybudzona ze snu przez pewną blondynkę - Megan popatrzyła w kierunku siedzącej niedaleko Hannah - ale dobrze się czuję.

- Cisza, jak już się ustawiliście w pary, to macie... - zaczęła profesor Sprout, ale wtedy rozległo się pukanie do cieplarni - Proszę!

Do pracowni weszła profesr McGonagall i powiedziała:

- Pomono, chodź tu na chwilę.

- Dobrze, już idę - odparła profesor Sprout i razem z Minerwą wyszły z cieplarni. W klasie od razu rozległ się szmer rozmów.

- O co może chodzić? - zastanowiła się Megan.

- Mam nadzieję, że nic złego - zaniepokoił się Neville.

- Może się dowiemy zaraz - powiedziała Megan.

Wtedy do cieplarni zajrzała profesor Sprout i powiedziała:

- Hannah Abbott, spakuj swoje rzeczy i chodź tutaj.

Blondynka, jeszcze chwilę wcześniej gadająca wesoło ze stojącym za nią Ernim Macmillanem, teraz zamarła ze strachu.

- O co chodzi? - zapytała.

- Zaraz ci powiemy, ale są to smutne wieści.

Hannah, bardzo zaniepokojona, wzięła swoje rzeczy i podeszła do wyjścia z cieplarni, na którego progu stała profesor Sprout. Kiedy usłyszała powiedziane jej cicho wieści, wyybuchła płaczem i wybiegła.

Megan gdy to zobaczyła, chciała od razu wybiec za przyjaciółką, ale profesor Sprout ja zatrzymała.

- Profesor McGonagall z nią jest i spróbuje ją uspokoić i przenieść do jej ojca.

- Ojca? Czyli coś się stało jej matce?

- Niedługo i tak byś się dowiedziała, więc tak, powiem ci. Jej matka zginęła przez śmierciożerców - powiedziała Pomona.

Megan była w szoku. Wiedziała, że dla przyjaciółki to straszne przeżycie i chciała przy niej być, a jednocześnie wiedziała, że Hannah chce być teraz z ojcem. Zanim zdążyła coś powiedzieć, profesor Sprout powiedziała:

- Wracamy na lekcję. Hermiona, ty idź do Susan, dobrze? - powiedziała profesor Sprout.

- Dobrze pani profesor - dziewczyna zaczęła przenosić rzeczy - a Hannah nie wróci już na lekcje?

Pomona westchnęła i popatrzyła na uczniów. Po chwili powiedziała:

- Nie wiem, czy będzie chciała wrócić nawet w tym roku.

- Niestety w tych czasach tak jest, jak się jeszcze przekonacie - westchnęła profesor Sprout. - ale to nie znaczy, że wy macie się przestać uczyć, gdyż to też jest teraz ważne. Przypomnijcie sobie właściwości mandragory, a zaraz przetestujemy to w praktyce.

- Co się stało? - zapytał Neville cicho, gdy Megan stanęła koło niego.

Megan nadal ciężko było cokolwiek powiedzieć, ale w końcu wykrztusiła:

- Zabili jej matkę. Rozumiesz? Nikt nie jest bezpieczny. Nikt.

- Dopóki Dumbledore tu jest, będziemy bezpieczni w Hogwarcie - starał się pocieszyć ją chłopak.

- Tutaj tak, ale co z naszymi rodzinami? Oni są w niebezpieczeństwie - powiedziała Megan.

- Poradzą sobie. Przynajmniej na to liczę - powiedziała chłopak.

- Mam taką nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro