Rozdział drugi
Dzień zaczął się jak zwykle, Megan została obudzona przez swoją przyjaciółkę Hannah, która miała dzisiaj nawet dobry humor.
- Idę do łazienki! - rzuciła Megan, wstając z łóżka.
- Ty tylko o łazience myślisz! - powiedziała ze śmiechem blondynka.
- Tak, bo dbam o siebie - powiedziała dziewczyna, wchodząc do łazienki.
Hannah w tym czasie zajęła się budzeniem Susan, która od pewnego czasu była coraz bardziej przygnębiona.
- Chodź, musimy podnieść naszą przyjaciółkę, bo sama nie wstanie - powiedziała Hannah do Megan wychodzącej z łazienki.
- Jasne, wstawaj! - powiedziała Megan, wchodząc na łóżko rudowłosej i poruszając ją, a Hannah się dołączyła.
- Już wstaję! - powiedziała Susan, na co przyjaciółki przestały nią poruszać we wszystkie strony.
- Dobra, to wstawaj i do łazienki! - powiedziała Megan na co ta zwlekła się z łóżka i poszła do łazienki.
- Jak tam mija poranek? - zapytała Megan przyjaciółkę.
- Dobrze, choć mam dziwne przeczucie, że coś się wydarzy. Coś złego - powiedziała Hannah.
- Spokojnie, będzie dobrze, to normalne, że w tych czasach ciężko o spokój, ale będzie dobrze - powiedziała Megan.
- Mam nadzieję - mruknęła blondynka.
- Już gotowe? - zapytała Susan, wychodząc z łazienki.
- Tak, możemy iść - powiedziała Megan, wstając z łóżka i kierując się w stronę wyjścia z dormitorium, a za nią jej przyjaciółki.
Dziewczyny zeszły do Pokoju Wspólnego, gdzie zauważyły Justina Finch-Fletchleya i Erniego Macmillana.
- Cześć chłopaki! - powiedziała radośnie Megan na widoku przyjaciół.
- Cześć dziewczyny! - odparli Justin i Ernie.
- Cześć wam - powiedziała Hannah, a Susan mruknęła przywitanie.
- Idziemy do Wielkiej Sali? - zapytał Ernie.
- Jasne - odparła Megan.
W piątkę skierowali się do wyjścia z Pokoju Wspólnego, a potem do Wielkiej Sali. Usiedli obok siebie przy stole Hufflepuffu, po czym zajęli się śniadaniem.
- Co mamy pierwsze? -zapytała Ernie.
- Pierwsze mamy zielarstwo - odpowiedziała Megan.
- Czyli spotkasz swojego Gryfonka, co? - powiedziała Hannah.
- To nie jest mój Gryfonek, to po prostu kolega - powiedziała Megan, odruchowo spogladając na stół Gryffindoru.
- A teraz go szukasz? - powiedziała Hannah.
- Nie jego, tylko Alice - powiedziała Megan.
- Zaraz będziemy mieć z nimi lekcje, to sobie pogadasz - powiedziała Hannah.
- O co chodzi z tym chłopakiem? Kogo poznałaś? - zapytał Justin.
- Poznała... - zaczęła Hannah, ale Megan zatkała jej usta i powiedziała:
- Neville'a, ale to tylko kolega, nic więcej.
- Jasne, wmawiaj sobie - powiedziała Hannah.
- Irytujesz mnie już, wiesz? - powiedziała szatynka, za co dostała w bok od przyjaciółki.
- To chodźmy już na to zielarstwo - mruknęła po raz pierwszy od dłuższego czasu Susan.
- Jasne, chodźmy - powiedziała Megan, wstając od stołu. Przyjaciele wstali za nią, po czym wszyscy ruszyli w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
Przed cieplarnią było już kilkoro Gryfonów. Kiedy Megan zobaczyła swoją kuzynkę z przyjaciółmi, poszła się przywitać.
- Cześć wam! - powiedziała szatynka, podchodząc do Gryfonów.
- Cześć Megan, jak tam? - zapytała Alice.
- Cześć - powiedzieli Taylor, Tilly i Natalie.
- Dobrze, zaraz moja ulubiona lekcja i miło się zaczął ten dzień - powiedziała radośnie Megan - Alice, możesz na chwilę pójść ze mną gdzieś na bok, chcę ci coś powiedzieć.
- Jasne, chodźmy - powiedziała Alice- zaraz przyjdę - to ostatnie powiedziała do przyjaciół i poszła z kuzynką kilka metrów od przyjaciół.
- Wczoraj byłam w kuchni i gadałam z Nevillem! - wyznała Megan.
- I jak było? - zapytała Alice z ciekawością.
- Było bardzo miło, jedliśmy razem babeczki, pogadaliśmy i się poznaliśmy trochę - wyznała Megan.
- To super, bardzo się cieszę - powiedziała Alice - Może idź się z nim przywitać?
Megan obejrzała się i zobaczyła, że Neville stoi sam kilka metrów dalej.
- Jasne, pójdę do niego i może znowu usiądziemy razem na zielarstwie - powiedziała Megan.
- To leć tam do niego - powiedziała wesoło Alice, a kuzynka już szła w kierunku Longbottoma.
Właśnie miała się przywitać, kiedy drzwi do cieplarni otworzyły się i wyszła z niej profesor Sprout.
- Chodźcie na lekcję - powiedziała do zgromadzonych na zewnątrz uczniów, którzy na jej widok zgromadzili się przy wejściu do cieplarni.
- Siadajcie w parach, tak jak ostatnio - poleciła profesor Sprout, na co Megan uśmiechnęła się w kierunku Neville'a, co ten odwzajemnił.
- Jak tam się dzisiaj miewasz? - zapytała dziewczyna, kiedy podeszli już razem do stanowiska ich pracy.
- Dobrze - odparł chłopak, zaskoczony, że ktoś pyta go o samopoczucie - A ty?
- Wspaniale, choć zostałam wybudzona ze snu przez pewną blondynkę - Megan popatrzyła w kierunku siedzącej niedaleko Hannah - ale dobrze się czuję.
- Cisza, jak już się ustawiliście w pary, to macie... - zaczęła profesor Sprout, ale wtedy rozległo się pukanie do cieplarni - Proszę!
Do pracowni weszła profesr McGonagall i powiedziała:
- Pomono, chodź tu na chwilę.
- Dobrze, już idę - odparła profesor Sprout i razem z Minerwą wyszły z cieplarni. W klasie od razu rozległ się szmer rozmów.
- O co może chodzić? - zastanowiła się Megan.
- Mam nadzieję, że nic złego - zaniepokoił się Neville.
- Może się dowiemy zaraz - powiedziała Megan.
Wtedy do cieplarni zajrzała profesor Sprout i powiedziała:
- Hannah Abbott, spakuj swoje rzeczy i chodź tutaj.
Blondynka, jeszcze chwilę wcześniej gadająca wesoło ze stojącym za nią Ernim Macmillanem, teraz zamarła ze strachu.
- O co chodzi? - zapytała.
- Zaraz ci powiemy, ale są to smutne wieści.
Hannah, bardzo zaniepokojona, wzięła swoje rzeczy i podeszła do wyjścia z cieplarni, na którego progu stała profesor Sprout. Kiedy usłyszała powiedziane jej cicho wieści, wyybuchła płaczem i wybiegła.
Megan gdy to zobaczyła, chciała od razu wybiec za przyjaciółką, ale profesor Sprout ja zatrzymała.
- Profesor McGonagall z nią jest i spróbuje ją uspokoić i przenieść do jej ojca.
- Ojca? Czyli coś się stało jej matce?
- Niedługo i tak byś się dowiedziała, więc tak, powiem ci. Jej matka zginęła przez śmierciożerców - powiedziała Pomona.
Megan była w szoku. Wiedziała, że dla przyjaciółki to straszne przeżycie i chciała przy niej być, a jednocześnie wiedziała, że Hannah chce być teraz z ojcem. Zanim zdążyła coś powiedzieć, profesor Sprout powiedziała:
- Wracamy na lekcję. Hermiona, ty idź do Susan, dobrze? - powiedziała profesor Sprout.
- Dobrze pani profesor - dziewczyna zaczęła przenosić rzeczy - a Hannah nie wróci już na lekcje?
Pomona westchnęła i popatrzyła na uczniów. Po chwili powiedziała:
- Nie wiem, czy będzie chciała wrócić nawet w tym roku.
- Niestety w tych czasach tak jest, jak się jeszcze przekonacie - westchnęła profesor Sprout. - ale to nie znaczy, że wy macie się przestać uczyć, gdyż to też jest teraz ważne. Przypomnijcie sobie właściwości mandragory, a zaraz przetestujemy to w praktyce.
- Co się stało? - zapytał Neville cicho, gdy Megan stanęła koło niego.
Megan nadal ciężko było cokolwiek powiedzieć, ale w końcu wykrztusiła:
- Zabili jej matkę. Rozumiesz? Nikt nie jest bezpieczny. Nikt.
- Dopóki Dumbledore tu jest, będziemy bezpieczni w Hogwarcie - starał się pocieszyć ją chłopak.
- Tutaj tak, ale co z naszymi rodzinami? Oni są w niebezpieczeństwie - powiedziała Megan.
- Poradzą sobie. Przynajmniej na to liczę - powiedziała chłopak.
- Mam taką nadzieję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro