Rozdział dwudziesty pierwszy
Dziękuję Wam bardzo za ponad pięć tysięcy wyświetleń na tej książce! Bardzo bardzo Wam dziękuję, że jesteście ❤
~
W końcu rozpoczął się nowy semestr, a wraz z nim także lekcje teleportacji dla szóstorocznych. I chociaż nikomu nie udało się jeszcze przenieść, to i tak było nawet ciekawie.
Nauczyciele natomiast zadawali coraz więcej, oraz powtarzali ciągle, że za rok są Owutemy i wszyscy uczniowie powinni się do nich dobrze przygotować. I tak jednak ten kto chciał się uczyć, to się uczył, a reszta niekoniecznie.
Pod koniec stycznia miały miejsce natomiast siedemnaste urodziny Taylora. W tym wieku czarodzieje osiągali pełnoletność, a więc był to naprawdę wyjątkowy dzień.
Z tej okazji chłopak postanowił zorganizować małe przyjęcie dla najbliższych znajomych w Pokoju Życzeń. Oprócz niego byli tam też Alice, Natalie, Tilly, Neville, Megan, Luna oraz Felix Wilson. Wszyscy byli ubrani w ładne, lecz dosyć luźne stroje - była to w końcu mała impreza dla znajomych, nie wielki bal.
Oczywiście Pokój nie mógł dać im jedzenia, jednak załatwili je sobie z kuchni. I chociaż była to dosyć mała grupka, to było naprawdę wesoło.
Pod jedną z beżowych ścian stał biały stół, przy którym siedzieli i jedli różne słodkości. Pod pozostałymi ścianami mieściły się mięlkie, skórzane fotele, na których można było usiąść, szklane stoliki obok nich, oraz białą szafka. Stało na niej czarodziejskie radio, z którego leciała muzyka różnych zespołów i wokalistów, znanych w ich świecie. Środek brązowego parkietu pozostawał pusty, by można było na nim potańczyć. Na górze natomiast wisiały różnokolorowe balony.
Na razie jednak siedzieli wszyscy przy okrągłym stoliku - Megan pomiędzy Alice, a Neville'em. Najmniej z tego grona znała Lunę i Felixa, jednak wydawali się być naprawdę sympatyczni.
- Jak to jest, że na czternastkę miałeś wielką imprezę na cały Hogwart, a na siedemnastkę, czyli te najważniejsze urodziny, jedynie małe przyjęcie? - zapytała w pewnym momencie Tilly znad jedzonego właśnie ciasta czekoladowego. Wszyscy spojrzeli na Taylora, który przestał na chwilę jeść swoją babeczkę z malinami i odparł:
- Przypominam ci, że to wy urządziłyście tamte urodziny. Ale jednak wiele się od tego czasu zmieniło i teraz chcę po prostu spędzić czas z przyjaciółmi. Moja rodzina złożyła mi życzenia listownie i to jest też najważniejsze. To, że bliskie osoby o tym pamiętają, a nie zależy mi na życzeniach od osób, które pojawią się na zabawie tylko po to, by poimprezować.
Te słowa były naprawdę dojrzałe, ale trudno było się dziwić - Taylor od zawsze był jakby bardziej świadomy różnych spraw, niż inni, nawet czasami starsi.
- Aż trudno uwierzyć, jak ten czas leci. Za niedługo wszyscy będziemy pełnoletni - westchnęła Alice. Wszystkim wydawało się to wręcz nierealne.
- Natalie i Taylor już są pełnoletni. To teraz ja następnie będę mieć urodziny, za niemalże dokładny miesiąc, bo dwudziestego piątego lutego. A potem Megan szesnastego marca, Alice dziesiątego kwietnia... - wymieniała Tilly.
Neville natomiast uznał, że musi zapamiętać sobie datę urodzin Megan i coś dla niej przygotować. Bardzo ją lubił i chciał, by to było coś wyjątkowego.
Zastanawiał się tylko, co by to mogło być. Pomyślał, że gdyby umiał zrobić coś w kuchni bez zepsucia wszystkiego, to mógłby zrobić dla niej jej ulubione babeczki. Jednak niestety kompletnie się na tym nie znał.
Uświadomił sobie więc, że będzie potrzebował pomocy z tym. I wiedział, kto może mu w tym pomóc.
- Luna jest z trzynastego lutego, ale jeszcze rok ma do pełnoletności - powiedział Taylor, spoglądając z uśmiechem na Krukonkę.
- I ciesz się tym Luna, bo starość nie radość - powiedziała Natalie, po czym wszyscy zachichotali.
- Zaraz to nam wyrosną długie i siwe brody - podsumowała Alice wesoło.
- Pamiętam jak bliźniakom Weasley wyrosły takie, gdy próbowali wrzucić swoje imiona do Czary Ognia dwa lata temu. To było piękne - stwierdziła Tilly, wspominając.
- A właśnie, co tam u nich słychać? W końcu są dla ciebie praktycznie szwagrami - Megan zwróciła się do Taylora z pytaniem. Jego siostra, Sophie, spotykała się z Freden, wobec czego Taylor miał duży kontakt z nimi. I to naprawdę dobry.
- A dobrze, interes im się rozwija. Bliźniacy, Sophie i dziewczyna George'a mieszkają w mieszkaniu nad sklepem, pracują i na szczęście wszystko jest w porządku - odparł Mason.
- Sophie pisała niedawno do mnie i zdaje się, że są tam naprawdę szczęśliwi - rzekła Luna.
- I dobrze, bo to w końcu najważniejsze - odparł Taylor, po czym znów wziął babeczkę i zaczął ją jeść.
Megan pamiętała Sophie, chociaż nie rozmawiały jakoś bardzo dużo. Jednakże miały okazję się poznać i spędzić Sylwestra przed kilkoma laty, gdy Alice i jej brat Michael zrobili imprezę dla znajomych. Podczas gdy Megan przyszła jako kuzynka Alice, to Sophie zjawiła się razem z Taylorem.
To było z jednej strony tak niedawno, a zarazem wydawało się, jakby od tamtego czasu minęły wieki. Niestety, z powodu trwającej wojny tamte dni jawiły się jako coś wręcz nierealnego. Dni, gdy nie bali się codziennie o życie swoje i najbliższych, gdy mogli spokojnie wyjść na zewnątrz i nie bać się ataku śmierciożerców.
To wszystko było takie odległe.
Chociaż grała muzyka, to jednak nikt jeszcze nie ruszył na parkiet - wszyscy zajadali się smakołykami i rozmawiali.
- Je ktoś jeszcze te cukierki? - zapytał Felix, pokazując na miskę pełną przeróżnych cukierków.
- Znowu chcesz jakieś do kolekcji? Po co właściwie zbierasz te cukierki, a ich nie jesz? - zapytała Natalie.
- Po prostu lubię zbierać cukierki na wszelkie wypadek. Niektóre są nawet sprzed kilku lat - stwierdził Krukon, wywołując tym niesmak u większości zgromadzonych.
- Myślę, że może to być dobra przynęta na chrapaka krętorogiego. Podobno lubi smak starej czekolady i galaretki - powiedziała Luna, na co Felix zagwizdał.
- Widzicie? Luna mnie popiera! - rzekł dumnie, na co pozostali zachichotali.
- Przynajmniej ona, bo nikt inny nie rozumie twojej pasji do zbierania cukierków. Ale dopóki nikt tego nie je, to w porządku - odparła Natalie.
W końcu wszyscy skończyli jeść i poszli tańczyć, jednak gdy się zmęczyli, siadali na fotelach. W pewnym momencie usiadł tam Taylor, a Neville uznał, że to dobry moment na pogadanie z przyjacielem i zapytanie go o radę.
Megan akurat tańczyła z Alice, natomiast obok kręcili się Felix z Luną, oraz podrygiwały Natalie i Tilly.
Neville wziął więc sok malinowy i usiadł obok Taylora.
- Taylor, pomógłbyś mi? - zapytał Neville niepewnie.
- Jasne, jak? - spytał Taylor z uśmiechem. Popijał właśnie swój sok, lecz po chwili odłożył go na stolik.
- Chciałbym dla Megan na urodziny upiec babeczki, ale kompletnie nie potrafię tego zrobić i obawiam się, że mógłbym zamiast tego podpalić zamek. Mógłbyś mi pomóc je zrobić? - - zapytał Neville. Taylor pokiwał głową.
- Mogę cię spróbować nauczyć jak je zrobić. W końcu jestem mistrzem kuchni, czyż nie? - zapytał żartobliwie.
- Zrobiłbyś to? - spytał zdziwiony Neville. Taylor poklepał go po ramieniu i odparł:
- Oczywiście, w końcu jesteśmy przyjaciółmi.
- Dziękuję - powiedział Neville z wdzięcznością.
- Nev, chcesz potańczyć? - Megan podeszła do nich i wyciągnęła rękę w jego stronę. Uśmiechała się szeroko, a Neville pomyślał o tym, że bardzo ładnie jest jej z tym uśmiechem.
- Zgoda - odparł, po czym odłożył szklankę z sokiem na stół i chwycił jej dłoń. Już po chwili wirowali razem na parkiecie.
Oboje bardzo się lubili i cieszyli się z czasu spędzanego razem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro