Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty czwarty

Wszystko wydawało się wręcz złym snem.

Nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

Na dodatek Dumbledore'a zabił Severus Snape, którego wszyscy znali jako nauczyciela eliksirów przez ostatnie lata i tegorocznego obrony.

Chociaż zawsze był bardzo surowy i wymagający, oraz często niesprawiedliwy, to nikt nie spodziewał się, że zabije dyrektora.

Obowiązki Albusa przejęła teraz McGonagall, która była jego zastępczynią. To ona zdecydowała o tym, że uczniowie zostają do pogrzebu Dumbledore'a, by oddać mu hołd, a potem wrócą do domów. Niewiadomo jednak było, co stanie się po wakacjach z Hogwartem.

Czy po tym wszystkim tak po prostu wrócą do szkoły?

Mówiono nawet o zamknięciu jej, co też jednak nie napawało optymizem.

Zarazem też wydawało się to wręcz nierealne, że ktoś inny będzie teraz rządził tą szkołą.

I że wszystko się zmieni.

- Nie mogę uwierzyć, że już jutro wyjeżdżamy. Godzinę po... Wiesz czym - rzekła Megan, gdy razem z Neville'em siedzieli w kuchni, jedząc babeczki. Kolejnego dnia miał odbyć się pogrzeb Dumbledore'a, a zaraz po nim do domu mieli wrócić ci uczniowie, którzy wcześniej nie zostali zabrani ze szkoły.

- Też jestem w szoku - odparł Neville.

Czuł się już dużo lepiej, ale walczył tamtego dnia przeciwko śmierciożercom. I został ranny, ale na szczęście Pomfrey szybko go wyleczyła. Pielęgnarka potrafiła się naprawdę dobrze zajmować rannymi, co już nieraz udowodniła.

Megan odwiedzała Neville'a w Skrzydle przez te dni, które tam spędził. Ona, podobnie jak większość uczniów zorientowała się, że coś się dzieje, dopiero, gdy Zakon Feniksa kończył już rozprawianie się ze śmierciożercami.

Chłopak co prawda powinien był odpoczywać, ale uparł się, że chce, by posiedzieli razem w kuchni chociaż ten ostatni raz przed wyjazdem. Taylor i Megan pomogli mu więc przedostać się na dół, a potem brunet ulotnił się, by mogli chwilę pobyć sami, jak chcieli.

Siedzieli teraz w tym samym miejscu, w którym się poznali na początku września. A jednak od tego czasu wiele się zmieniło.

- Byłeś naprawdę dzielny, że walczyłeś z tymi śmierciożercami - powiedziała Megan, na co chłopak uśmiechnął się lekko.

- Tęskniłem za Gwardią. I chciałem pomóc Harry'emu. W końcu mam zamiar walczyć przeciwko Temu-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać i jego poplecznikom - rzekł Neville.

- I nie zamierzam się poddawać - dodał.

Jako chyba jeden z nielicznych wciąż sprawdzał zaczarowanego galeona, którego w zeszłym roku używali do ustalania terminów spotkań GD. Ta grupa była dla niego bardzo ważna.

- I dobrze. Z takim podejściem na pewno nam się uda - stwierdziła dziewczyna, uśmiechając się lekko. Następnie nieoczekiwanie dla nich obojga, pocałowała go w policzek.

Chłopak był bardzo zdziwiony, co widać było po jego minie.

Jednocześnie w duchu przyznał, że nawet mu się to spodobało.

Zarumienił się, podczas gdy dziewczyna powiedziała:

- Byłeś naprawdę dzielny. I jestem pewna, że damy radę.

~

Bardzo wiele osób przybyło do Hogwartu na pogrzeb Dumbledora.

Megan dostrzegła także swoją siostrę, która najwyraźniej też zjawiła się oddać mu hołd. Siedziała oni z tyłu, podczas gdy ona, wraz z pozostałymi uczniami, miała wyznaczone miejsce. Siedziała obok Neville'a, któremu zarazem pomagała usiąść.

Jakby na przekór ponuremu i poważnemu nastrojowi, był ładny, letni dzień.

Mieściło się tam kilka setek krzeseł, na których w końcu zasiadło mnóstwo osób. Wnet rozległa się muzyka, dziwna, nieziemska muzyka.
Wszyscy zaczęli szukać źródła, skąd płynęła.

I wtedy ich zobaczyła, w czystej, zielonej, zalanej słońcem wodzie, parę cali pod powierzchnią wody. Był to chór trytonów, śpiewający w jakimś dziwnym języku; ich blade twarze marszczyły się pod wodą, a fioletowe włosy omiatały zwiewne postacie. Ich śpiew sprawił, że dostała gęsiej skórki, a jednak nie był on niemiły dla ucha. Mówił bardzo wyraźnie o utracie i rozpaczy. Widać było, że odczuwają oni żal po śmierci Dumbledore'a.

Przejściem między rzędzami krzeseł kroczył Hagrid. Łkał cicho, twarz mu błyszczała od łez, a w jego ramionach owinięte fioletowym aksamitem iskrzącym się złotymi gwiazdami, spoczywało ciało Albusa Dumbledore'a.

Wiele osób płakało, lub uroniło chociaż jedną łzę. Hagrid złożył ciało na marmurowym postumencie, znajdującym się z przodu.

Gdy Rubeus wrócił na swoje miejsce, nagle muzyka umilkła, a z miejsca w pierwszym rzędzie podniósł się niski mężczyzna w czarnej szacie, z kępką włosów na głowie i stanął przed ciałem Dumbledore'a. Ciężko było usłyszeć, co mówił, lecz dochodziły do niej słowa o szlachetności i o tym, jak dobrym był czarodziejem.

Z jeziora słychać było ciche pluski - trytony też wynurzyły głowy z wody, by posłuchać.

Gdy mężczyzna powrócił na swoje miejsce, przez chwilę nikt inny się nie ruszał. Po chwili rozległy się krzyki przerażenia.

Jasne, białe płomienie wybuchły wokół ciała Dumbledore'a i postumentu, na którym były złożone. Podnosiły się coraz wyżej i wyżej, aż przesłoniły ciało. Biały dym zaczął wić się w powietrzu, tworząc dziwne kształty; wydawało się przez chwilę, że widać feniksa radośnie ulatującego w błękit nieba, ale zaraz płomienie zgasły. Zniknął marmurowy postument i spoczywające na nim ciało Dumbledore'a; zamiast nich wznosił się przed nimi marmurowy grobowiec.

Okrzyki przerażenia rozległy się znowu, gdy w końcu w powietrzu zaświstał deszcz strzał, ale żadna nie dosięgła tłumu.

W ten sposób znadujące się na skraju lasu centaury oddały hołd zmarłemu dyrektorowi szkoły. Jednak Megan zobaczyła tylko, jak się odwracają i idą znowu w głąb lasu. Trytony natomiast schowały się z powrotem w toń jeziora.

Dziewczyna czuła smutek. Może i znała go tylko z widzenia i nigdy z nim nie rozmawiała, ale mimo wszystko dla wszystkich była to trudna sytuacja.

Poza tym oznaczało to również cięższe czasy, a szala zwycięstwa w tej wojnie wydawała się przechylać na stronę Voldemorta.

Było coraz gorzej.

Ludzie zaczęli powoli wstawać ze swoich miejsc. Megan pomogła wstać Neville'owi i wzięła go pod rękę. Wzrokiem szukała siostry, ale ta gdzieś zniknęła.

Ponieważ dziewczyna spakowała się rano, teraz już właściwie wystarczyło wsiąść do pociągu wraz z przyjaciółmi, by wrócić do domu.

Rozglądała się wokół, zastanawiając się, czy czasem nie widzi tej szkoły poraz ostatni. Bo jeśli mieliby zamknąć Hogwart, to raczej tu nie wróci.

Drogę w pociągu spędziła siedząc  pomiędzy Neville'em, a Susan, oraz Justinem i Erniem naprzeciwko nich. Przez pewien czas żadne z nich się nie odzywało, gdyż byli pogrążeni we własnych myślach.

- Jak myślicie, co się teraz stanie? Kto będzie dyrektorem, jeśli by nie zamknęli szkoły? - zapytała w końcu smutno Susan.

- Może McGonagall? Ale nie wiem, czy ją w ogóle otworzą. Przynajmniej do końca wojny - odparł Justin.

Chłopak ze względu na swoje mugolskie pochodzenie był najbardziej narożony z ich grupy.

Ale tak właściwie nikt nie był bezpieczny.

Przyjaciele mieli świadomość, że mogą nie zobaczyć się zbyt prędko.

Oraz, że kontakt listowny będzie dosyć utrudniony ze względu na to, że ktoś mógłby przechwycić wiadomość.

- Mam nadzieję, że uda nam się w końcu zobaczyć!

- Będę tęsknić!

- Przeżyjmy to!

Smutek i żal towarzyszył uczniom, gdy musieli się rozstać z przyjaciółmi. Na peronie czekali na nich rodzice, również zmartwieni.

Podczas gdy na Neville'a czekała babcia, Megan odbierała jej mama. Amy od razu przytuliła córkę z wzajemnością.

- Cieszę się, że nic ci nie jest Meggie - powiedziała.

- Tak jakby całą akcję przespałam, jak większość uczniów obudziłam się dopiero, gdy Zakon kończył się rozprawiać ze śmierciożercami - odparła Puchonka. Z jednej strony też chciała walczyć, ale z drugiej przerażało ją to wszystko.

- I dobrze. Nie chciałabym, żeby coś ci się stało córeczko - rzekła kobieta.

Po chwili obie przeniosły się do domu, zarazem zastanawiając się, co będzie dalej.

Jak potoczą się ich losy w tej wojnie?

Czy uda im się przeżyć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro