Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zjebany ship

(Pov Paprot)
Nie wiem kto wpadł na ten pomysł. Pewnie Vanessa. Jakbyśmy nie mieli innych, lepszych zajęć.

- Będzie fajnie. - Powiedziała Kendra, ciągnąc mnie za rękę do sypialni bliksa. - Najpierw pogramy sobie w jakieś gry i zjemy pizzę, potem zrobimy popcorn i coś obejrzymy. Nie rozumiem, dlaczego musisz tak narzekasz.

- Uwierzę ci na słowo. Ale pamiętaj, że robię to tylko i wyłącznie dla ciebie i chipsów.

- Też cię kocham! - Akurat doszliśmy do naszego celu. Dziewczyna zapukała i po chwili wbiliśmy się do środka.

Seth i Eve już byli. Brakowało nam tylko Warrena, ale on zawsze się spóźnia.

Usadowiliśmy się na dywanie. Bliks rozstawił po całej podłodze miski z przekąskami, co jak dla mnie było trochę nie praktycznie, można się o takową potknąć.

- Jestem! - Oznajmił Warren, wchodząc do środka z paroma dodatkowymi opakowaniami chipsów. - Kupiłem paprykowe, jak prosił Seth...

- Fenks!

- Orzechowe dla Kendry...

- Dzięki!

- I moje ulubione! - Rzucił mi opakowanie, które automatycznie złapałem. - Bekonowe!

- I co ja mam niby z nimi zrobić? - Spytałem.

- No nie wiem. Zjeść? - Zaproponował nowo przybyły mężczyzna.

I w tym momencie okazało się że miałem rację w kwestii misek na ziemi. Mężczyzna potknął się i wyłożył na dywanie, rozsypując wszędzie dookoła przekąski. Niby nie powinniśmy się śmiać. Ale nam nie wyszło. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, a Vanessa nawet zrobiła nawet zdjęcie.

- No strasznie zabawne. - Zrobił naburmuszoną minę, ale po chwil też się uśmiechnął.
Podałem mu rękę i pomogłem się podnieść.

Cały czas chichocząc, bliks zapytał;

- W co gramy?

- W Pytanie Czy Wyzwanie. - Zaproponowała Eve. - Masz jakąś butelkę?

Bliks podał butelkę i zaczęliśmy grę. Nie skupiałem się na tym, jedząc z opakowania które dostałem od Warrena.

Zostałem wylosowany dwa razy. Za obydwoma razami wybrałem pytanie bo nie chciało mi się ruszyć tyłka z dywanu. Za trzecim razem postanowiłem wybrać wyzwanie.

- Ja mam dla ciebie idealne wyzwanie. - Oznajmiła Van z szerokim uśmiechem. O nie. Wymyśliła coś głupiego. - Pocałujesz osobę, na którą pokarze butelka.

Zrumieniłem się. Nie oszukujmy się; nie chciałem całować nikogo w naszym gronie oprócz Kendry.

Wróżkokrewna chciała zaprotestować, ale bliks uciszył ją wzrokiem. Ta, ona będzie miała ubaw po pachy.

- Okej. Wyzwanie przyjęte.

Wszyscy z napięciem obserwowaliśmy jak kobieta wyciąga rękę do butelki. Z jeszcze większym napięciem patrzyliśmy jak butelka się kręci.

- A więc... - Oznajmiła Vanessa, chociaż wszyscy to widzieliśmy. - Warren. Musisz pocałować Warrena.

Byłem cały srebrny na twarzy. Warren też się zarumienił. Wszyscy w napięciu obserwowali naszą dwójkę, a bliks wyjął telefon i zaczął nagrywać.

Odetchnąłem głęboko. Mus to mus. Nachyliłem się w stronę mężczyzny i cmoknąłem go w usta, szybko odsuwając się od niego i srebrząc jeszcze bardziej.

- Za krótko. - Oznajmiła kobieta, która wymyśliła tą całą głupią imprezę. - Nie liczy się.
Chciałem powiedzieć jej coś niezbyt miłego czy kulturalnego. Nie zdążyłem. Warren przyciągnął mnie do siebie i przyssał się do moich ust. Nie wiedziałem jak zareagować, więc po prostu się nie ruszałem.

Mężczyzna odsunął się ode mnie. Wszyscy przyglądali nam się z zaskoczeniem.

Twarz mnie paliła od rumieńców. To było dziwne. Nie że niefajne. Tylko dziwne.

- Okej... - Vanessa patrzyła na swojego chłopaka z obrzydzeniem. - Nie wiedziałam że jesteś gejem.

Myślałem że ją zabije. Sama wymyśla to głupie wyzwanie. A teraz...

- Jestem. - Przyznał. - Jestem gejem.

Teraz to dopiero nas wszystkich zatkało.

- To my wyjdziemy... - Powiedział powoli Seth, podnosząc się z dywanu. - A wy sobie porozmawiajcie...

Wyszliśmy w czwórkę na korytarz. Zza drzwi było słychać uniesiony głos bliksa.

- Ale ty nie jesteś gejem? Czy jesteś? - Spytała mnie wróżkokrewna.

- Nie jestem! - Zapewniłem, chociaż poczułem się troszeczkę urażony. A gdybym był...?

- Okej.

Wyszedłem na dwór, bo potrzebowałem się trochę przewietrzyć. To był dziwny wieczór.
Usiadłem sobie przy brzegu basenu, ignorując wróżki które mnie oblatywały.

Czułem się taki... Przytłoczony? Moja dziewczyna nie dawała mi swobody w kwestii mojej orientacji seksualnej. Trochę mnie to zirytowało, ale bardziej zasmuciło.

Jakby się zastanowić, Kendra nigdy nie dawała mi decydować za mnie samego. Niby były to takie duperele: Smak pizzy, jaką zjemy, film który obejrzymy czy inne takie. Ale jednak...

Nie byłem gejem. Ale lata, które przeżyłem, pokazały mi, że można być równie szczęśliwym w związku chłopak z chłopakiem jak chłopak z dziewczyną.

- Paprot? - Głos Warrena wybudził mnie z zamyślenia. - Nie zimno ci?

Potarłem ramiona.

- Troszeczkę. - Przyznałem. Mężczyzna objął mnie od tyłu, co sprawiło, że zrobiło mi się cieplej. Głównie dzięki rumieńcom na twarzy. - Jak tam rozmowa z Vanessą?

- Zerwaliśmy. - W jego głosie wyczułem nie smutek, a raczej ulgę.

- Cieszysz się z tego powodu? - Spytałem ostrożnie.

Zastanowił się chwilę.

- Tak. Cieszę się.

Siedzieliśmy sobie w ciszy. Czułem jego oddech na moim karku, przez co czułem się trochę niezręcznie, ale się nie odsunąłem.

- Warren? - Spytałem cichutko. - A ten pocałunek to... Był tak na serio? Czy tylko przez wyzwanie?

Pocałował mnie delikatnie w szyję.

- Na serio. - Szepnął.

Wróciłam z wakacji, i rozdziały będą już normalnie. Kto się cieszy? Nikt? No trudno.

Nadzieja matką głupich, a więc mam nadzieję że rozdział się podobał. ~Vikimelka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro