Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Raxtus x Kendra - stare

Polecam pominąć ten rozdział i przejść dalej, bo jest okropny i nie usunęłam go tylko przez sentyment ~Autorka

Kendra siedziała z Paprotem na trawie koło stawu z najadami. Właśnie rozmawiali z jakąś wróżką, gdy Kendra uniosła się w powietrze. Zdezorientowana dziewczynka pisnęła.

- Raxtusie, widzę cię. -Zauważył jednorożec.

- Zepsułeś mi niespodziankę! - Odparł smok, pojawiając się. Opuścił dziewczynkę na ziemię.

- Chcesz żebym przez ciebie na zawał zeszła?! - Spytała nieźle wkurzona wróżkokrewna.

- Sorrki. - Bąkną smok.

- Co cię do nas sprowadza?

- Chciałem się... -Zawahał się. -Pochwalić.

- Czym pochwalić?

-No bo dostałem od Agada takie coś... A zresztą pokarze wam. - Zmienił się w miniaturowego chłopca-wróżkę. - Teraz jestem taki mały. Ale patrzcie. - Na wyciągniętej dłoni miał jakiś pierścień. Założył go. Błysnęło i nagle stał się wielkości normalnego człowieka, a jego skrzydła znikły. - Nieźle, nie?

Oniemiała Kendra wpatrywała się w niego z lekko otworzonymi ustami. Wiedziała, że jest przystojny już jako wróżek, jednak mały rozmiar i motylowe skrzydła psuły cały efekt. Teraz... Teraz był zabójczo przystojny. Dziewczynka nadal wpatrywała się w niego z otwartą buzią i lekko się zarumieniła.

Paprot zerkną na dziewczynę. Nie był głupi, przecież nie od wczoraj stąpa po ziemi. Coś było nie tak... Coś szło nie po jego myśli.

Kendra skapała się, że cały czas ma otwartą buzię. Zamknęła ją, rumieniąc się jeszcze bardzie.

Raxtus zupełnie nieprzejęty ich reakcją, wesoło paplał.

- Tak się cieszę, że jestem już duży! A wiecie co? Zawsze chciałem spróbować ludzkiego jedzenia! Myślicie, że Ruth da mi coś? Zawsze chciałem zjeść naleśniki! Albo chipsy! - Nagle przestał mówić i spojrzał na Kendrę. - Coś się stało? - Spytał.

- N-nie. - Odpowiedziała rumieniąc się jeszcze bardziej, patrząc na swoje buty.

- Na pewno? - Upewnił się, kładąc jej rękę na ramieniu.

Twarz dziewczynki wyglądała jak pomidor.

Paprot dotkną jej czoła ręką.

- Jesteś gorąca. Chyba masz gorączkę.

- Ch-chyba tak. - Serio nie miała, ale po prostu chciała schować się pod kołdrą i nigdy z tamtą nie wychodzić.

Jednorożec objął ją ramieniem. Nastolatka miała ochotę zapaść się pod ziemię.

- Trzeba zabrać cię do domu. - Stwierdził.

Wyszli przez dziurę w żywopłocie. Całą drogę pokonywali w milczeniu. Raxtus już nic nie mówił, tylko zmartwiony przypatrywał się Kendrze, a Paprot niby przyglądał się otoczeniu, tak naprawdę rzucając co chwile smokowi wściekłe spojrzenie. Wróżkokrewna wpatrywała się w swoje buty.

Gdy doszli do skraju ogrodu, dziewczyna uniosła głowę. Pierwsze co zobaczyła to jej szansę na ratunek: Vanessę. Spojrzała na nią błagalnie.

Vanessa spojrzała na ten dziwny pochód wychodzący z lasu. Jakiś nieznajomy chłopak lampiący się na Kendrę, wkurwiony Paprot i sama Kendra, która wyglądała jakby szła na ścięcie. Dziewczynka spojrzała na nią wzorkiem pod tytułem "Ratuj mnie!", więc bliks, mimo że nie ogarniał o co chodzi, zareagował natychmiast.

- Kendra! Jesteś wreszcie! Gdzie ty byłaś! - Powiedziała podbiegając do nich. -Zapomniałaś? Miałaś mi pomóc. - Strąciła z niej rękę jednorożca i pociągnęła za sobą. - Musisz mi zaraz wszystko wytłumaczyć. - Szepnęła do niej, gdy wchodziły do domu.

Weszły do kuchni. Van spojrzała na dziewczynkę pytająco.

- Nie tutaj! - Jęknęła Kendra.

Zaciągnęła dziewczynkę do siebie do pokoju i zamknęła za nimi drzwi.

Kendra podeszła do okna, żeby nie było widać jej rumieńców.

- Teraz chyba należą mi się wyjaśnienia. - Zauważył bliks. - Kim jest ten chłopak co tak się na ciebie gapił i czemu tak wnerwił Paprota?

- To Raxtus. W swoim ludzkim awatarze. I... I chyba Paprot jest zazdrosny...

Vanessa uniosła brwi.

- Taaa... Tylko czemu jest zazdrosny?

Dziewczynka odwróciła się od okna. Jej twarz była nadal wściekło czerwona.

- Nie mam pojęcia. - Bąknęła.

- Taa... - Kobieta zaśmiała się i dźgnęła palcem jej ramie. - Ktoś tu nam się zabujał.

- Przestań. - Wróżkokrewna znowu odwróciła się do niej plecami. - A Paprot nie ma powodów do zazdrości.

- Jemu to powiedz.

- To wina Paprota. - Kendra zerknęła na Van. - Serio niedługo stracę do niego cierpliwość. Nigdy nawet się nie całowaliśmy czy coś, cały czas dyskretnie się ode mnie odsuwa, a jak tylko ktoś na mnie spojrzy, to zazdrosny.

- To w końcu który?

- Jeszcze nie wiem. - Jęknęła.

- Zobaczymy. - Vanessa zachichotała. - Ale serio musisz coś zrobić, bo zazdrosny Paprot, to groźny Paprot.

Van i Kendra zeszły na dół, na taras. Paprot siedział na ławce i obserwował Raxtusa spod zmrużonych powiek. Smok gadał z Warrenen i Sethem. Podeszły do Zaklinacza Cieni.

- A zdejmiesz ten pierścień? - Spytał z nadzieją Seth.

- Nie. - Odpowiedział naburmuszony Raxtus. - Mówiłem ci już coś. - Obrócił się w kierunku wróżkokrewnej. - Już dobrze się czujesz?

- T-tak. - Odpowiedziała jąkając się, a bliks zachichotał. Kendra spiorunowała ją wzrokiem, czym zareagowała jeszcze większą wesołością.

Faceci wymienili zdziwione spojrzenia. Te kobiety są nie do zrozumienia.

A wściekły Paprot wstał i wyszedł.

***

Kendra leżała na trawie przy basenie na trawie. Nagle poczuła, że ktoś przysiadł koło niej. Otworzyła oczy.

- Gorąco. - Skomentował smok, bo to on usiadł koło niej. - Przejdziesz się na spacer?

- J-jasne. - Odpowiedziała, rumieniąc się delikatnie. Czemu, do cholery, musi się jąkać?!

Wstali i ruszyli ścieżką. W lesie było przyjemnie chłodno. Gadali o wszystkim i o niczym, a wróżkokrewna zapomniała nawet, że się jąkała.

W pewnym momencie doszli do jakiejś rozpadliny. Kendra rozejrzała się.

- Ładnie tu. - Stwierdziła dziewczyna.

- Wiem. Dlatego cię tu przyprowadziłem.

Ruszyli brzegiem dziury. W pewnym momencie Kendra potknęła się. Zachwiała się nad samiuśkim brzegiem. Raxtus złapał ją i przyciągną do siebie. Oboje oddychali szybko. Smok przytulił ją mocno od tyłu.

- Musisz uważać na siebie. - Szepną.

Dziewczyna zarumieniła się gwałtownie, czując jego oddech na swoim karku.

- Postaram się. - Czuła się trochę nieswojo, ale nie wyswobodziła się z jego uścisku.

Upoiły im się już oddechy. Oni jednak nadal stali przytuleni.

A wściekły Paprot przyglądał się temu wszystkiemu z krzaków.

"A więc to tak!" - myślał ze złością. - "Najpierw tuli się ze mną przed bitwą z demonami, a teraz obściskuje się z jakimś smokiem?! Coś trzeba z tym zrobić!"

Jednorożec nadepną na patyk, tak aby głośno trzasną.

Raxtus podskoczył i obejrzał się przez ramię. Nikogo nie zobaczył.

- Choć już. - Poprosił i puścił dziewczynę z swoich objęć. Ta spojrzała z niepokojem na dziurę w ziemi i złapała go za rękę.

- Jak coś, to będziesz mnie łapać - Wyjaśniła swój gest.

Wściekły do granic możliwości Paprot zacisną pięści. Nie oto mu chodziło. Będzie trzeba coś z tym zrobić.

***

Raxrus i Kendra wrócili z spaceru, cały czas trzymając się za ręce. W ogrodzie była tylko Van, opalająca się przy basenie.

Kobieta, gdy usłyszała, że się zbliżają, otworzyła oczy. Spojrzała na ich złączone dłonie i uniosła brwi. Spojrzała znacząca na Kendrę, a dziewczynka pod wpływem jej spojrzenia zarumieniła się delikatnie.

- Ruth kazała przekazać, że obiad gotowy. - Powiadomił bliks.

- Dzięki, to my pójdziemy zjeść.

I weszli do domu.

Vanessa oparła się wygodniej. W krzakach coś zaszeleściło. Spojrzała tam ciekawie.
Z liści wyszedł... Paprot. Bliks wybałuszył oczy. Jednorożec był cały obdrapany i nieźle wkurzony. Wylazł z krzaków i zaciskając pieści wszedł do domu. Kobiety nawet nie zaszczycił spojrzeniem.

"Coś tu jest nie tak, ewidentnie nie tak" - Pomyślała Van - "A ja muszę się dowiedzieć co."

***

Plan "Swatanie" czas zacząć!

Vanessa weszła do sypialni Kendry. Zastała dziewczynkę, gdy leżała nieruchomo na łóżku, z głową w poduszce.

- Udusisz się. - Zauważył bliks.

- Daj mi spokój. - Odwarknęła dziewczyna.

- Ej, czemu na mnie warczysz? - Spytała kobieta, delikatnie obrażona za takie traktowanie. - Idź powarcz na kogoś innego. A ja chciałam się tylko spytać, czy zaszczycisz swoją obecnością salon, dziś wieczorem. Robimy sobie wieczór filmowy.

- Ok, czemu nie. - Dziewczyna przez cały czas nawet nie podniosła głowy. - A teraz idź sobie.

- Obrażam się! - Stwierdziła Van, wychodząc.

***

Już wszystko było przygotowane. Telewizor włączony. Koce i poduszki zniesione, leżą na kanapie. Popcorn zrobiony, oprócz jednego opakowania, ale tak miało być. Ekipa filmowa obecna. Trzeba jeszcze tylko ustalić co oglądają...

- Ja chce Star Wars. - Oznajmił Seth.

- Ja też. - Dodał Warren.

- Mi obojętnie. - Stwierdziła Kendra i usiadła na kanapie.

- Mi też. - Raxtus przysiadł się po lewej stronie wróżkokrewnej.

Paprot zareagował natychmiast. "Wybierzcie sami." - rzucił i usiadł po prawej stronie dziewczynki.

Van pochwaliła w myślach swój spryt. Przyda się ten dodatkowy popcorn.
Po ustaleniu, że będą oglądać po kolei wszystkie 3 części starej sagi (oczywiście nie obyło się bez kłótni pomiędzy satyrami, Sethem, a Warrenem), usadowili się na fotelach i zaczęli oglądać.

***

Było już koło pierwszej, a oni byli dopiero w połowie drugiej części.
Jednak nie wszyscy oglądali.

Kendra spała w jakiejś dziwnej pozie, z otwartą buzią. Paprot obserwował wściekłym wzrokiem Raxtusa. Van obserwowała dokładnie, jak zachowują się jednorożec i smok. Tanu też przysną. Reszta oglądała z uwagą.

Ostatnią fazę planu czas zacząć.

Bliks szturchną Paprotkę palcem w ramie.

- Przyniesiesz popcorn? - Poprosiła kobieta.

- Jasne. - Chłopak wstał i wszedł do kuchni.

Vanessa dyskretnie wstała i szturchnęła Kendrę. Dziewczyna spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem.

- Połóż się, bo potem będą cię plecy i kark boleć. - Szepną do niej bliks, sprawdzając przy okazji czy jednorożec przypadkiem nie wraca.

- Ok. - Dziewczyna posłusznie położyła nogi na kanapie, a że nie miała gdzie położyć głowy, umieściła ją na kolanach Raxtusa.

Zaskoczony smok spojrzał pytającym wzrokiem na Van. Ta nic nie odpowiedziała, tylko puściła do niego oko i usiadła z powrotem na swoim fotelu.

Paprot wszedł do kuchni. I gdzie ten popcorn? Rozejrzał się. Znalazł tylko niezrobione jeszcze opakowanie - najwidoczniej musi je najpierw przygotować.

Włożył opakowanie do mikrofali i ją włączył, a w czasie, gdy popcorn się robił, zaczął szukać miski. Wyjął ją z szafki i poczekał aż przekąska się zrobi. Przesypał ją.

Wszedł do salonu i zastał widok, którego w ogóle się nie spodziewał.

Kendra leżała na kanapie. Głowę miała na nogach Raxtusa. Smok za to, delikatnie głaskał ją po głowie.

Nie tak to miało być. Nie tak.

Paprot postawił miskę przed Van. Zerkną znowu na kanapę. Ught, wcale mu się to nie podobało. I jeszcze nie miał gdzie usiąść!

Usiadł po turecku na dywanie. Bliks zachichotał, widząc jego złość.

- To ty? - Sykną jednorożec.

- Taaa... Możliwe. - Odpowiedziała kobieta, cały czas podśmiewając się z niego pod nosem.

Chłopak wstał, zaciskając pięści. Ale ten bliks potrafi być denerwujący! Rzucił jej ostatnie wściekłe spojrzenie i wyszedł.

A Vanessa, pomimo smutnej sceny na telewizorze, chichotała się w najlepsze.

***

Gdy skończyli ostatnią część, większość już nie oglądała. Vanessa przysnęła, tuląc się do Warrena, Seth pół-oglądał pół-spał, Warren oglądał, ale starał się oddychać jak najciszej, aby nie obudzić śpiącego na nim bliksa, co skutkowało lekkim przyduszeniem. Raxtus rozciągną się na kanapie, a Kendra leżała koło niego, przytulając się. Tanu już dawno usną. Tylko satyrowie oglądali z najwyższą uwagą.

- Koniec! - Stwierdził Doren, po czym rozejrzał się po salonie - Ej, wszyscy usnęli!

- Ja nie śpię. - zauważył Warren, czym obudził śpiącą na nim kobietę.

- Ja już też nie.

- Musimy się stąd przenieść, czy coś, nie możemy do rana spać na kanapie.

Wszyscy zebrali dupy z kanapy, żeby pójść już spać. Obudzili Tanu, a Van szturchnęła Raxtusa, prosząc go, aby zaniósł Kendrę do jej łóżka.

- Która godzina? - Mrukną smok.

- 2 w nocy.

Wszyscy ruszyli po cichu do swoich sypialni (a satyrowie do lasu), tak aby nie obudzić dziadków.

Smok wniósł Kendrę na "pannę młodą" do jej pokoju. Położył ją delikatnie na jej łóżku i już miał wychodzić, gdy dziewczyna złapała go za rękę.

- Coś się stało? - Spytał chłopak.

- Nie idź jeszcze. - Poprosiła na wpół żywa dziewczynka.

Raxtus westchną i usiadł na łóżku. Kendra spojrzała na niego nieprzytomnie i poklepała dłonią miejsce koło niej.

- I co, ja mam spać z tobą, czy co?

- Tak.

Chłopak udając, że się nie zarumienił położył się koło niej. Wróżkokrewna mocno go przytuliła.

Smok westchną znowu. Paprot go zabije.

Przykrył ich oboje kołdrą i po chwili odpłyną w objęcia Morfeusza.

Seth otworzył jedno oko. Spojrzał na zegarek. 6:30. I po co on wstawał?! Zamkną oczy. Poleżał chwilę, po czym stwierdził, że i tak nie zaśnie. Złapał telefon i zwlókł się po schodach na dół. W połowie przystaną. Drzwi do pokoju jego siostry były uchylone.

Podszedł do drzwi i zajrzał przez szparę. Wytrzeszczył oczy.

Kendra i Raxtus spali koło siebie, przytuleni. Seth zachichotał. Jak dobrze, że wziął telefon...

Włączył aparat. Pstrykną parę zdjęć. Nawet się nie obudzili.

Po cichu wycofał się z pokoju. Przymkną drzwi. Zszedł do kuchni.

- Szósta rano, weekend, a Seth w kuchni? - Spytała babcia. - Mamy jakieś święto, czy coś?

- Obudziłem się i nie mogłem usnąć. - Wyjaśnił. Usiadł przy stole i zaczął jeść tost, które dała mu babcia.

Do kuchni, ziewając, weszła Vanessa. Usiadła koło zaklinacza cieni. Seth odblokował telefon i pokazał jej zdjęcia.

- Uuuuuuuu. Nie pokazuj tego Paprotowi, bo cię zabije. - Zaśmiała się kobieta.

- Czego ma mi nie pokazywać? - Spytał jednorożec, wchodząc do kuchni.

- Przypał. - Szepnął bliks.

- Nic, nic. - Odpowiedział pospiesznie Seth, chowając telefon w kieszeni.

- Pokaż. - Poprosił Paprot, wystawiając rękę.

- No ok... Ale - dodał pospiesznie. - nie zabijaj mnie, tylko Raxtusa.

- Raxtusa? - Spytał chłopak marszcząc brwi. Van przypatrywała mu się uważnie. Będzie wściekły.

Wziął telefon od Setha. Spojrzał na ekran. Najpierw uniósł brwi, a potem wściekły oddał telefon właścicielowi. Zacisną pięści ruszył do góry po schodach.

Gdy tylko odszedł na tyle, żeby nie słyszał ich w kuchni, rozbawiona Vanessa wymieniła spojrzenia z zaklinaczem cieni i oboje wybuchneli śmiechem.

Gdy Seth i Vanessa wreszcie przestali się chichrać zaklinacz cieni zapytał:

- Wysłać ci to?

- Jasne!

- Do Warrena też wyślemy... I do Tanu... I Kendry... A dobra, wyśle też do Knoxa, Tess, Paprota... - Mamrotał pod nosem chłopak, klikając coś na ekranie telefonu.

- Gdzie ty to rozsyłasz? - Spytał bliks chichocząc.

- Nigdzie, nigdzie. I jeszcze dziadkowie... Wysłane!

- Daj mi ten telefon. - Poprosiła kobieta. Klikała coś, coraz bardziej się chichocząc. - Rozesłałeś to do połowy swojej rodziny!

- Nie do połowy, tylko 3/4.

- To jeszcze gorzej! Kendra cię ukatrupi...

***

Raxtus otworzył oczy. Nie był u siebie... Był u Kendry. Przekręcił się. Wróżkokrewna leżała obok, przytulając się do niego.

Delikatnie wstał z łóżka, aby nie obudzić dziewczyny. Ale ona była słodziutka, gdy spała! Nie mógł się powstrzymać i delikatnie cmokną ją w czoło. Po cichu wyszedł i zamkną za sobą drzwi.

Schodząc na dół do kuchni, spotkał na schodach Paprota.

- Dzień dobry, Paprocie. - Przywitał się z jednorożcem.

- Nie jestem pewien czy taki znowu dobry. - Stwierdził oschle chłopak, pokazując smokowi zdjęcie, które zrobił Seth.

***

Kendra usiadła na łóżku i się rozciągnęła. Zastanowiła się, co właściwie ją obudziło. Usłyszała jakieś krzyki z korytarza. Ta, to chyba to.

Sięgnęła po telefon. Seth wysłał jej jakieś zdjęcie. Otworzyła je. Ups... Przypał.

Wyjrzała na korytarz. Tak jak myślała. W połowie schodów stali Raxtus i Paprot, i darli na siebie mordy. Na samym dole schodów stała Van i to nagrywała. Seth siedział w kuchni i jadł tosty, udając, że niczego nie widzi.

Bliks przyłożył palec do ust, potem wskazał na telefon i puścił do niej oko. Czyli na razie lepiej nie próbować przedzierać się przez schody.

Wróciła do pokoju i zaczęła się przebierać.

***

Vanessa wyjęła telefon i ruszyła po ciuchy po schodach za Paprotem.

- Co robisz? - Spytał Seth.

- Ciiiii... Udawaj, że cię tu nie ma.

Włączyła nagrywanie. W samą porę, bo z pokoju Kendry wyszedł Raxtus.

Uuuuuuu, będzie się działo.

- Dzień dobry, Paprocie. - Przywitał się smok.

- Nie jestem pewien czy taki znowu dobry. - Jednorożec był wściekły. Pokazał zdjęcie.

- Ups... - Raxtus zasłonił usta dłonią. Jednak spostrzegawczym oczom bliksa nie umknęło, że zrobił to, aby ukryć uśmiech.

- "Ups"? "Ups"?! - Zaczął krzyczeć Paprot. - Dlaczego podrywasz moją dziewczynę?!

- To nie jest twoja dziewczyna! Ona jest... Bezpańska! Jesteś po prostu chorobliwie zazdrosny!

- To, że jest bezpańska, nie znaczy, że możesz ją podrywać!

- A właśnie, że mogę! A jak ci coś nie psuje, to mogę zmienić się z powrotem w smoka i cię zjeść!

- Nie zjadł byś mnie, bo miałabyś niestrawność!

Van próbowała się nie śmiać, aby nie zdradzić swojej obecności. Dobrze, że włączyła nagrywanie! Oni byli tacy komiczni!

- Jeśli mam mieć niestrawność, ale pozbyć się takiego natręta, to chyba zaryzykuję!

W drzwiach swojego pokoju pojawiła się głowa Kendry. Dziewczyna najpierw spojrzała na kłócących się, a potem spojrzała pytająco na Vanessę.

Kobieta przyłożyła palec do ust, potem wskazała telefon i mrugnęła do niej. Dziewczyna schowała się z powrotem do pokoju.

A na schodach prawie doszło do rękoczynów.

- Zakazuję ci podrywać Kendrę!

- A co ty masz do gadania! Ryby i jednorożce głosu nie mają!

- Ja ci dam!

Drzwi, obok których odbywała się kłótnia, otworzyły się i wyszedł zza nich Tanu.

- Spokój chłopaki! - Krzykną mistrz eliksirów, rozdzielając ich.

Oboje posłusznie przestali krzyczeć, jednak nadal patrzyli na siebie wściekle.

A na dole schodów, Van umierała ze śmiechu.

Vanessa zapukała do drzwi od pokoju Kendry. Dziewczynka otworzyła jej i od razu spytała:

- Nagrałaś to?

- Tak. - Bliks podał dziewczynce telefon. Obejrzały, cały czas chichocząc.

- Może i kłótnia była zabawna, ale to słodkie, że się o mnie kłócą. - Stwierdziła Wróżkokrewna.

- Masz niezłe branie. - Stwierdziła kobieta, szturchając ją łokciem.

- Hej! - Krzyknęła dziewczynka, ale się zaśmiała.

- I teraz masz wybór. - Stwierdziła kobieta, poważniejąc.

-Co?

- Możesz wybrać, którego wolisz, któremu podziękujesz za to, że kłócił się o ciebie. - Zabrzmiało to strasznie poważnie.

Kendra przełknęła głośno ślinę.

***

Kendra wyszła na taras. Rozejrzała się. Paprot siedział sobie koło basenu. Raxtus siedział pod dużym drzewem na skraju ogrodu. Oboje zabijali się wzrokiem. Uśmiechnęła się i podeszła do smoka. Jednorożca nawet nie zaszczyciła spojrzeniem.

Usiadła koło chłopaka pod drzewem. Spojrzał na nią pytająco.

- Ja... Chciałam ci podziękować.

- Ale za co?

- No że... Że kłóciłeś się o mnie. To było urocze. - Wyjaśniła rumieniąc się.

- To był dla mnie zaszczyt. - Stwierdził chłopak z uśmiechem.

Dziewczynka zaśmiała się. Cmoknęła Raxtusa w policzek i chichocząc, uciekła do domu.

Zdziwiony smok położył rękę na swoim policzku, tam, gdzie dziewczynka go pocałowała.

***

Paprot obserwował jak Kendra wychodzi na taras. Gdy dziewczyna zobaczyła Raxtusa, rozpromieniła się. Podeszła do smoka, jego nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Usiadła na trawie, obok smoka. Rozmawiali przez chwilę. Dziewczyna cmoknęła go w policzek i uciekła do domu.

Jednorożec wstał, zaciskając pięści. Miał niewytłumaczalny ochotę zabić Raxtusa, poćwiartować, zakopać w swoim ogródku, a potem porwać Kendrę i mieć ją na własność.

Jednak nie zrobił tego, tylko po prostu wszedł do domu.

***

Kendra wbiła do sypialni Van.

- Puka się. - Zauważyła kobieta.

- Sorrki. Pocałowałam Raxtusa. - Powiedziała na jednym tchu.

- Co?!

- Ale w policzek. - Sprecyzowała Wróżkokrewna.

- Ale czemu?

- Właściwie to nie wiem. On jest taki słodziutki... Jakoś nie mogłam się powstrzymać...

- Czyli jednak Raxtus?

- Tak, chyba tak...

***

Kendra stała przy oknie. Ktoś zapukał do drzwi.

- Proszę!

Do środka wszedł Paprot.

- Coś się stało? - Spytała dziewczyna.

Nie odpowiedział. Podszedł do niej i przygwoździł ją do ściany.

- Co ty wyprawiasz?!

Dalej nic nie odpowiadał. Uśmiechną się. Jego uśmiech nie był jednak taki jak zwykle tylko... Mroczny.

Przyłożył usta do jej szyi. Wróżkokrewna szarpała się, jednak niewiele to dało, bo trzymał ją mocno. Odessał się od niej. Miała malinkę.

- Co ty wyrabiasz?! Czy ciebie pojebało?! Nienawidzę cię!

- Czemu? - Wyglądał na zbitego z tropu.

- I jeszcze się pytasz?! Robisz mi nadzieję! Ale nic więcej mi nie dajesz, mam tylko tą nadzieję! Potem przychodzi jakiś inny chłopak, z którym mam szansę wreszcie być szczęśliwa! A ty?! Nagle sobie o mnie przypominasz! Jak ja oddałam swoje serce komuś innemu! Nienawidzę cię! Nienawidzę!

Puścił ją. Był wściekły.

- Ah tak? Dobrze się składa, bo ja ciebie też nienawidzę! - I wyszedł, trzaskając drzwiami.

Dziewczyna osunęła się po ścianie, zwijając w kłębek. Płakała.

Raxtus zapukał do pokoju Kendry. Nic nie usłyszał. Uchylił drzwi. Wróżkokrewna siedziała pod ścianą, skulona. Płakała.

- Co się stało? - Spytał smok, przestraszony tym, w jakim stanie ją zastał. Podszedł do niej i podniósł z podłogi. Położył ją na łóżku i mocno ją przytulił.

- Już dobrze. Powiedz, co się stało?

Dziewczynka nic nie odpowiedziała, tylko wtuliła się w niego mocniej.

- Już dobrze. Uspokój się. - Dziewczynka spojrzała na niego. Jej oczy były czerwone od płaczu.

-Nie będziesz zły?

- Nie! Dlaczego mam być zły? Kocham cię i bez względu na to co powiesz, to nigdy się nie zmieni.

- Kochasz m-mnie? - Spytała niepewnie.

- Tak! - Pocałował ją w czoło. - Proszę, powiedz co się stało, nie będę zły.

Kendra odsunęła włosy, pokazując mu to co ma na szyi.

- Czy to... Malinka? - Spytał podejrzliwie.

- Tak. - Dziewczynka znowu się rozkleiła. - Paprot mi zrobił. Ale ja nie chciałam. - Łkała. - On mnie tak przytrzymał i ja próbowałam mu się wyszarpnąć... - Nie była już w stanie poprawnie sklecić zdania. Po prostu mocno przytuliła się do niego, płacząc w jego ramię.

- Spokojnie. - Głaskał ją po plecach. - Kocham cię. Bardzo mocno.

Wróżkokrewna podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Uśmiechnęła się przez łzy.

- Ja też cię kocham.

***

Vanessa siedziała sobie w kuchni, popijając kawę i przeglądając insta. Właśnie komentowała zdjęcie Setha, gdy do kuchni wbił wściekły Paprot.

Podniosła głowę i przyjrzała mu się uważnie. Był zły, ale w jego oczach czaił się smutek. Przeszedł przez kuchnie i wyszedł na dwór.

Bliks odłożył kawę na blat i wyszedł na dwór za jednorożcem. Chłopak wchodził do lasu. Chyba płakał. Pobiegła za nim.

Gdy do niego dobiegła, siedział pod jakimś drzewem, plecami opierając się o korę i płakał. Kobieta przykucnęła przed nim i położyła mu dłoń na ramieniu.

- Paprocie, co się stało?

- Nic. - Burkną.

Kobieta uniosłam mu głowę tak, aby spojrzał jej w oczy.

- Przecież widzę. - Musiała dowiedzieć się, czemu jest w takim stanie.

- Nie ważne. - Chłopak opuścił głowę, a z jego oczu znowu pociekły łzy.

- Po pierwsze, nie siedź na zimnej ziemi. - Van podniosła się i podała mu rękę. Skorzystał z pomocy. - Po drugie, nie płacz już. - Poprosiła przytulając go.

Jednorożec uśmiechną się przez łzy, odwzajemniając uścisk.

***

Seth wyjrzał przez okno. Co?! W lesie zobaczył Vanessę przytulającą Paprota. Co. Tu. Się. Odwala?!

Cykną fotkę i poszedł do pokoju swojej siostry, z zamiarem pokazania jej tego.

Zajrzał przez uchylone drzwi. Co?!

Zobaczył Raxtusa przytulającego Kendrę.

Udał się szybko do swojego pokoju. Co dzisiaj jest? Jakieś święto czy co?

Wyjął telefon. Szybko napisał do Eve: "Wpadniesz do nas na chwilę?"

***

Seth siedział w kuchni i w najwyższym skupieniu pożerał czekoladowe jajka wielkanocne (znalazł je w szafce, gdy szukał dżemu, a były przeterminowane tylko 2 tygodnie więc postanowił je zjeść).

Do kuchni weszła Eve.

- Coś się stało? Przybiegłam tu najszybciej jak się dało.

Chłopak pokazał jej pozłotkę od jajka.

- Obrałem czekoladowe jajko, bez darcia foliki. - Wyjaśnił.

- WoW. Daj jedno, też chce spróbować.

Przez chwilę oboje zamilkli, obierając jajka. Po chwili dziewczyna ocknęła się, że chyba nie po to tu przyszła, więc spytała:

- Ale chyba nie kazałeś mi tu przychodzić, żebyśmy jedli jajka wielkanocne?

- Nie. Jest dzisiaj jakieś święto? Walentynki albo coś?

- Nie, chyba nie. Szczególnie z tego co wiem, walentynki są zimą.

- No tak, ale coś w stylu walentynek?

- Nie. A o co chodzi?

- Wszyscy się dzisiaj tulą. - Zaczął wyjaśniać. - Raxtus i Kendra, Vanessa i Paprot...

- Myślałam, że Vanessa nie przepada za Paprotem i z wzajemnością.

- Też tak myślałem. Ale zobacz. - Pokazał jej zdjęcie, które wcześniej zrobił.

Obejrzeli je dokładnie. Nadal nie wiedzieli o co chodzi.

- Zrobimy misję detektywistyczną. - Postanowiła dziewczynka.

***

Seth i Eve stali przy teleskopie na strychu, w obecnym pokoju chłopaka. Postanowili najpierw popodglądać Vanessę i Paprota. Zaklinacz dokładnie ich obserwował.

- Eve, czy oni... - Spytał niepewnie.

- O co chodzi?

- Nie jestem pewien. Sama sprawdź. - Przesunął się, robiąc jej dostęp do teleskopu.

- Cholibka... Chyba tak. - Stwierdziła niepewnie.

***

Kendra stała przy oknie. W pewnym momencie dostrzegła coś dziwnego.

- Raxtus, podejdź tu.

Smok podszedł do niej i objął ją od tyłu.

- Co się stało?

- Spójrz. - Wskazała palcem. - To chyba Van i Paptot. Oni...

- Och. - Stwierdził po prostu chłopak.

Vanessa puściła Paprota. Spojrzała mu w oczy.

- Już lepiej? - Spytała.

- Tak. - Odpowiedział chłopak, odwracając wzrok. - Dziękuję.

- Do usług. - Stwierdziła z uśmiechem.

Jednorożec podniósł wzrok, patrząc jej w oczy. Stali tak przez chwilę, dokładnie się obserwując.

- Opowiesz co się stało? - Spytał bliks, przerywając idealną ciszę.

- A muszę?

- Nie. Ale jak będziesz chciał się zwierzyć, to wiesz do kogo się zwrócić.

Paprot obserwował ją z niemałym zdziwieniem. Zawsze uważał ją za wścibską kobietę, chamska i bez serca, a przede wszystkim - bliksa. Akceptował ją tylko i wyłącznie dlatego, że była po ich stronie i dlatego że Kendra ją lubiła. A teraz okazało się, że potrafi okazać empatię i ogólnie nie jest taka zła.

- Czemu tak mi się przypatrujesz? - Spytała kobieta.

- Bez powodu. - Uciekł wzrokiem, rumieniąc się delikatnie.

Bliks zaśmiał się cicho. Chłopak był taki słodki, gdy się zawstydzał.

Cmoknęła go w policzek. Nie miała pojęcia, czemu to zrobiła - było to zupełnie automatycznie.

Chłopak wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.

- C-co? Dlaczego? - Spytał, jąkając się.

- J-ja nie wiem. - Zarumieniła się. Obróciła się w kierunku domu. - T-to ja już pójdę...

- Poczekaj! - Obrócił ją w swoim kierunku. Spojrzał jej w oczy z nieśmiałym uśmiechem.

Nachylił się do niej i nieśmiało cmokną ją w usta.

Tym razem to Vanessę zatkało. Zarumieniła się po uszy i odsunęła od niego krok do tyłu.

- J-ja przepraszam. - Wyszeptał Paprot, wbijając wzrok w ziemię. - J-ja... No. - Odchrząknął. - Przepraszam.

Bliks uśmiechną się szeroko. Rzucił się jednorożcowi na szyję i wpił się mu w usta. Zaskoczony chłopak objął ją i odwzajemnił pocałunek.

***

Seth biegł po schodach. Za nim biegła Eve. Musieli koniecznie dowiedzieć się, co tak naprawdę odwaliło się w lesie.

W połowie schodów gwałtownie się zatrzymał, co skutkowało ty, że dziewczynka za nim, wpadła na jego plecy.

- Widzieliście? - Spytała podekscytowana Kendra, bo to właśnie na nią i Raxtusa wpadli.

- Vanessa i Paprot? - Spytała dziewczyna ze świetnego ludu.

- Tak! Biegniemy dowiedzieć się, co się stało!

Zbiegli do kuchni, a potem do ogrodu. Wtedy Wróżkokrewna wyhamowała, każąc zatrzymać się innym.

- Teraz po cichu. - Rozkazała.

Doszli do lasu, starając się zachować jak najciszej.

Od razu zobaczyli to, czego się spodziewali, ale właściwie, to nie sprawiło, że byli mniej zdziwieni.

Vanesa całowała się z Paprotem.

Stanęli obserwując ich i udając, że ich nie ma, ciekawi, kiedy parka gołąbeczków skapnie się, że ma widownie.

Jednak wcale się na to nie zapowiadało. Całowali się w najlepsze więc ich stalkerzy zaczęli rozmawiać szeptem.

- Ale nie jesteś zazdrosna, czy coś? - Zapytał Raxtus patrząc na Kendrę.

- Nie, dlaczego? - Odpowiedziała zdziwiona. - Zresztą, teraz mam ciebie. - Stwierdziła, uśmiechając się.

Smok zarumienił się i pocałował ją.

- Teraz wszyscy się całują. - Stwierdził troszkę obrażony zaklinacz cieni.

- My nie. - Przypomniała mu dziewczynka.

- A chcesz? - Spytał chłopak, uśmiechając się zadziornie.

- Skąd ten pomysł? - Eve zarumieniła się. Oczywiście że by chciała!

- Strzelam. - Seth zaczął zbliżać swoją twarz do jej twarzy. Dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej.

- No to trafiłeś. - Szepnęła sekundę przed tym, gdy ich usta się zetknęły.

Kendra oderwała się od Raxtusa. Spojrzała z szeroko otwartymi oczami na swojego brata. Potem spojrzała na smoka. Też wyglądał na zdziwionego.

Oboje zachichotali cichutko.

Wróżkokrewna podeszła do Van i ją szturchnęła. Kobieta spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem, odrywając się od Paprota.

-Co wy tu... - zaczęła.

- Ciiiii. Patrz. - Wskazała palcem swojego brata.

Tak. Jej brat całował się z Eve. Chyba nikt się tego nie spodziewał.

Kendra wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie.

-Zemsta będzie słodka. - Szepnęła do smoka.

***

Eve oderwała się od Setha, bo zabrakło jej powietrza.

- Mamy stalkerów. - Powiedział chłopak, patrząc ze złością na swoją siostrę, która umierała ze śmiechu. Zresztą nie tylko ona. Reszta też chichotała, patrząc na nich.

Wróżkokrewna spojrzała na niego z złośliwym uśmiechem. Kliknęła coś na ekranie telefonu. Po chwili do wszystkich przyszła jakaś wiadomość.

Piękne zdjęcie, nie ma co.

Seth patrzył na fotografię z szeroko otwartymi oczami. Potem spojrzał na siostrę.

- To jest zemsta. - Powiedziała dziewczyna ze śmiechem.

Zaklinacz cieni spojrzał przez ramię do telefonu dziewczynki ze świętego ludu.

- Hej, czy ty to ustawiłaś na tapetę?!

- C-co? Nie! - Zaprzeczyła szybko, chowając telefon do kieszeni.

Kendra zareagowała głośnym śmiechem.

- To wy się tu całujcie, my wam nie przeszkadzamy! - Wróżkokrewna zaciągnęła smoka z powrotem do domu, cały czas chichocząc.

- Kontynuujcie to co tam sobie robiliście! - Stwierdziła Eve i razem z Sethem uciekła.

***

Vanessa stała koło Paprota w niezręcznej ciszy. Obserwowali jak Seth odchodzi w kierunku domu, trzymając się z Eve za ręce. Zastanawiali się nad tym, co przed chwilą się wydarzyło.

- Może... Może chodźmy nad staw. - Zaproponował jednorożec.

-Ok.

Nadal w tej niezręcznej ciszy skierowali się w głąb lasu. Chłopak złapał bliksa za rękę.

Kobieta spojrzała na ich dłonie, ale nic nie powiedziała. Nie cofnęła też ręki.

Doszli nad staw i przysiedli w jednej z altanek. Van oparła głowę na ramieniu chłopaka.

- Chyba musimy obgadać, co właściwie się stało. - Stwierdziła kobieta.

- Tak...

***

Doszli do domu. Eve puściła dłoń chłopaka. Zaczerwieniła się i wbiła wzrok w ziemię. Seth zerkną na nią i odwrócił wzrok.

- Eeee... To ja będę się zbierać. - Dziewczynka spojrzała na zaklinacza cieni. Ten podniósł wzrok i nieśmiało się do niej uśmiechną.

- Musisz już iść? - Spytał.

- No... Teoretycznie nie.

- A w praktyce?

- A w praktyce... Też nie.

Chłopak uśmiechną się trochę śmielej i złapał ją za rękę.

- W takim razie nigdzie nie idziesz. - Pocałował ją w czoło. Dziewczynka zarumieniła się i stając na palcach, cmoknęła go w usta.

- Dobrze. - Potwierdziła i przytuliła się do niego.

***

- Ale się odwaliło. - Stwierdziła ze śmiechem Kendra. Raxtus uśmiechną się. Uwielbiał jej śmiech.

Przygwoździł ją do ściany w kuchni (bo właśnie tam się znajdowali) i pocałował. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek.

- Możecie mi powiedzieć, co właściwie się dzieje. - Spytała babcia, wchodząc do kuchni.

Odskoczyli od siebie jak oparzeni, rumieniąc się.

- Eeeeee... To zależy. - Wyjaśniła cała czerwona wróżkokrewna.

- Od czego?

- Od... - Dziewczyna zastanowiła się. - Właściwie to nie wiem co w pełni się wydarzyło. Musiałabym się Setha dopytać, no i przede wszystkim trzeba byłoby przesłuchać Vanessę i Paprota.

Babcia zmarszczyła brwi. Teraz to już nic nie rozumiała.

-Na kolacji wszystko mi powiecie. - Postanowiła.

***

- Zacznij od początku. - Poprosił bliks.

Siedzieli nad stawem w jednej z altanek. Vanessa siedziała przed Paprotem, patrzą mu w oczy. Jednorożec cały czas odwracał wzrok, tylko na nią zerkając.

- Poszedłem pogadać z Kendrą. I trochę się pokłóciliśmy. No i na mnie nakrzyczała i powiedziała, że mnie nienawidzi. No to sobie poszedłem do lasu. I przyszłaś ty. - Spojrzał na nią zamyślony. - Czemy za mną poszłaś?

- Bo widziałam, że jesteś smutny.

- Dziękuję.

- Proszę.

Siedzieli w milczeniu, patrząc na siebie.

- Ja... Przepraszam. - Zaczął Paprot, wbijając wzrok w ziemię.

- Ale za co?

- Za to, że cię pocałowałem.

- Nie musisz mnie przepraszać.

Znów zamilkli.

- Posłuchaj...- Zaczęła Van, łapiąc go za rękę. - Jesteś dla mnie jak przyjaciel, nikt więcej. Może po prostu, zapomnimy o tym co się stało i zostaniemy przyjaciółmi.

- Jeśli chcesz...

Kobieta uśmiechnęła się. Wstała.

- Dziękuję. - Odeszła w kierunku dziury w żywopłocie.

Paprot patrzył, jak odchodzi. Jednego dnia dostał kosza od dwóch dziewczyn.

***

Siedzieli w jadalni. Przed chwilą zjedli, a teraz, jak obiecali, tłumaczyli co właściwie się stało.

- Zacznij od początku. - Poprosiła babcia.

- Jak bardzo od początku?

- Z tego co się orientuję, to jesteś z Raxtusem, a Raxtus jest od wczoraj, więc od wczoraj. - Stwierdziła babcia po chwili zastanowienia.

Kendra zrumieniła się. Zaczęła opowiadać. Inni przerywali jej, poprawiali ją i uzupełniali.

- No i wtedy Paprot wbił do mnie i zrobił mi malinkę. - Opowiadała wróżkokrewna, odchylając włosy, by to im pokazać.

- Ah, tak? - Vanessa spojrzała z wściekłością na jednorożca. - A ten tutaj mówił, że to ty na niego nakrzyczałaś.

- Bo tak było. - Kontynuowała przerwaną opowieść dziewczynka. - Zrobił mi malinkę, a ja na niego nakrzyczałam. No i wtedy on nakrzyczał na mnie i wybiegł z pokoju.

Vanessa opowiedziała co się stało, gdy chłopak wbiegł do lasu. Kendra opowiedziała to z perspektywy swojej i Raxtusa, a Seth z swojej i Eve.

- Podsumowując: odwaliliśmy dramę roku w dwa dni. - Stwierdził bliks. A potem zaczął się śmiać.

Po chwili dołączyli do niej inni. Siedzieli przy stole, śmiejąc się jak wariaci.

Paprot po cichu uciekł z kuchni. Jego jakoś to nie bawiło...

***

"Droga Kendro!

Mam nadzieję, że cieszysz się ze swojej decyzji. Bycie wieczną to ogromna odpowiedzialność. Jak się sprawdzasz jako matka? Co u Leny, Pattona i Coultera? No i oczywiście, jak tam Raxtus? Nie lubię go, ale toleruję. Najważniejsze żebyś była szczęśliwa.

Na pewno słyszałaś, że Eve oświadczyła się Sethowi. Zawsze wiedziałem, że ta dziewczyna obali wszystkie tradycje.

Vanessa będzie miała dziecko. Podobno chłopczyk, Warren jest z tego powodu strasznie zadowolony.

Ten list nigdy do ciebie nie dojdzie. Piszę go tylko dlatego, żeby pozbyć się wszystkich złych uczuć.

Dam go Rondoninowi. Pewnie go zje, podetrze się nim albo użyje jako rozpałka do ogniska.

Chciałbym cię przeprosić. Ten ból w sercu... Tylko mrok mógł go uśnieżyć.

Trochę tego żałuję. Ociupinkę. Te wyrzuty sumienia... Dlatego nigdy, nikogo nie zabijam. Wiem, że gdybym kogoś zabił, byłabyś mną doszczętnie rozczarowała.

Mimo mroku, zawsze oddany-
Paprot.

Ps. Ronodin robi dobry bigos."

Objaśnienie dla tych którzy nie ogarniają: Ken ma troje dzieci z Raxtusem, które odziedziczyły imiona po zmarłych, a Papek zanieczyścił swoje rogi ciemną materią czy coś

Kendra siedziała na kanapie. Niedawno położyła swoje dzieci, 6 letnią Lenę, 4 letniego Pattona i 2 letniego Coultera, do łóżka, więc miała chwilę odpoczynku. Przeglądała listy od rodziny i znajomych.

Eve oświadczyła się Sethowi. Ślub za miesiąc. Będzie druhną.

Vanessa spodziewa się dziecka. Podobno chłopczyk. Kobieta pisze, że Warren upiera się, żeby nazwać dziecko Warren Junior.

No i parę listów z gratulacjami – niedawno zaszła w ciążę.

Czemu pisali do siebie listy? Taka tradycja. Żeby nie było jednak, że się za mało spotykają, robili sobie co miesiąc spotkanie rodzinne w Baśnioborze.

Raxtus wszedł do salonu.

- Kochanie, prosiłem cię o coś, idź już spać, jesteś w ciąży. No i jutro jedziemy na co miesięczne spotkanie rodzinne.

- Ciąża to nie choroba. A co do spotkania, to zdrzemnę się w aucie. Zjadłabym sobie truskawki z musztardą.

Smok zamrugał, zdezorientowany. Aha, no tak. Znowu zaczynają się wahania nastroju.

- Przynieść ci?

- Sama pójdę. Ty za to możesz iść do skrzynki na listy. Zapomniałam sprawdzić, czy coś przyszło.

- Dobrze. - Mężczyzna cmokną ją w policzek i udał się do przedpokoju.

Wstała i ruszyła do kuchni. Zatrzymała się jednak przy ścianie, na której wisiały zdjęcia.

Uśmiechnęła się. Tyle wspaniałych chwil...

Jej ślub z Raxtusem, cała rodzina przed domem w Baśnioborze, mali ona i Seth, ślub Van i Warrena, Tess i Konox, Hugo na tle jeziora z najadami...

Podeszła do jednej ze swoich ulubionych fotografii. Było to stare zdjęcie, które znaleźli dziadkowie Larsenowie w starej rezydencji. Przedstawiało Lenę i Pattona (oczywiście, te starsze wersje), uśmiechniętych i szczęśliwych.

Westchnęła. Podeszła do zdjęcia Paprota. To smutne, to co się z nim stało - i to wszystko przez nią.

Niedługo po tym, jak oficjalnie ogłosili z Raxtusem że są parą, gdzieś znikną. Cały czas go szukali, jednam nigdzie nie mogli znaleźć. Pewnego dnia po prostu pojawił się w ogrodzie - jednak nie był taki sam. Był mroczny.

Wyglądał inaczej. Czarne włosy, czarne oczy. Czarny róg, tak ciemny, jakby emanował ciemnością i mrokiem.

Gdy tylko Seth go dostrzegł, od razu wszystkich zawołał. Stanęli na werandzie, patrząc na niego z niepokojem.

- Zobaczcie czym się stałem. - Mówił. - To zasługa Ronodina. Teraz jestem po jego stronie.

Byli przerażeni. Ich przyjaciel, praktycznie rodzina - złapał tak totalną depreche, że aż stał się mroczny.

Powiadomili o tym Królową Wróżek. Była zrozpaczona - to był przecież jej jedyny syn.

Kendra dotknęła fotografii. Paprot na zdjęciu nie był mroczny - był taki jak wcześniej, srebrne włosy, niebieskie oczy.

Kochała go. I nadal kocha jednak inaczej - nie jak chłopaka, tylko jak brata.

Jak martwego brata.

Bo taka prawda - ten jej Paprot odszedł, a został tylko ten mroczny potwór.

Raxtus podszedł do niej. Obiją ją od tyłu.

- Tęsknisz za nim. - Bardziej stwierdził niż zapytał.

- Tak. Był dla mnie jak brat.

- Mam coś co może cię zainteresować... - Wręczył jej paczkę. Zwarzyła ją w ręce. W środku był chyba papier, dużo papieru.

Otworzyła. W środku była jakaś karteczka, na którą natychmiast zwróciła uwagę - kartka była czarna, a napis biały. Oprócz tego były jeszcze jakieś koperty.

Przeczytała na głos zawartość karteczki.

"Mam coś, czego nigdy nie powinnaś czytać. Teoretycznie.

Są to listy. Listy od Paprota. Nie pisał ich jednak, aby je do ciebie wysłać - robił je, aby się odstresować, był to jego taki pamiętnik.

Wszystkie oddał mi, żebym je zniszczył. Nie zrobiłem jednak tego, wolałem je zatrzymać.

Nie jestem taki zupełnie bez serca, jak wam się wydaje.
~R..."

- R? - Spytał smok.

- Widać tylko pierwszą literkę, reszta jest strasznie niewyraźna. - Wyjaśniła Kendra.

Przyjrzała się listom. Otworzyła pierwszy z brzegu, z najświeższą datą. Przeczytała go po cichu.

Podniosła wzrok z nad listu i spojrzała na Raxtusa wzrokiem wyrażającym czystą nadzieję.

- Jeszcze jest dla niego szansa. - Wyszeptała podekscytowana.

Raxtus spojrzał na nią z wielkim uśmiechem i również, nadzieją w oczach. Lubił Paprota, nawet jeśli ten nienawidził go za to co zrobił.

Smok złapał ją za rękę.

- Może uda nam się do uratować! - Krzykną.

- Biegniemy do Kapliczki! Musimy czym prędzej powiadomić o tym Królową Wróżek!

***

Kendra wybiegła z domu, trzymając Raxtusa za rękę. Mieszkali w mieście, blisko żłobków i takich tam innych dla dzieci. Vanessa i Warren mieszkali w starej rezydencji w Baśnioborze, aby pomagać dziadkom. Dziadkowie, co prawda starzy, ale jakoś się trzymali. Mieszkali w głównym domu, razem z Dale. Tanu mieszkał w starej chatce Wrrena. Seth mieszkał... Właściwie wszędzie. Podróżował. Raz był tam, raz gdzie indziej. Odkąd zostali parą Eve podróżowała z nim.

Raz w miesiącu spotykali się wszyscy razem, nie ma, że misja czy coś.

Oczywiście czasami wpadali z dziećmi na weekend, żeby nawdychały się świeżego powietrza, ale wtedy najczęściej byli tylko dziadkowie, a reszta w terenie.

- Poczekaj! - Zatrzymał ją smok. - A co z dziećmi?

- Zapomniał o dzieciach! - Wróżkokrewna zaczęła panikować, jednak po chwili się ogarnęła. - Robimy tak. Ty pakujesz jakieś tam podstawowe ciuchy, sprzęt Coultera (chodzi o pieluchy) i lecisz odpalić auto. Ja robię jakieś kanapki, budzę dzieci i jedziemy do Baśnioboru.

- Dobrze. - Wbiegli z powrotem do domu, zaczynając pospieszne pakowanie. Kedra zrobiła jakieś kanapki na szybko i pobiegła obudzić dzieci.

- Wstawać! - Krzyknęła wbiegając do pokoju dzieci.

Pierwsza wstała Lena, przecierając oczy.

- Co się stało mamusiu? Która godzina?

- Późna. Wypadło nam coś bardzo ważnego. Budź brata i jedziemy.

- Mam się ubrać?

- Nie, pojedziesz w piżamce. Trudno. - Kendra wzięła na ręce Coultera i wybiegła na dwór, przekazując go mężowi, aby dał go do fotelika. Pobiegła szybko po resztę dzieci. Lena obudziła już brata i ubrała na siebie swoją kurteczkę. Obok niej leżały jakieś koce, a obecnie pomagała ubrać kurtkę bratu.

-Kochanie, jaka ty jesteś odpowiedzialna! - Stwierdziła uśmiechnięta Kendra. Podniosła na ręce Pattona, który spał na stojąco i przejęła koce od córki. - Leć do tatusia, do auta. Powiedz mu, że zamknę dom i też idę.

Jej córka wybiegła. Wróżkokrewna na szybko zgasiła całe światło, złapała przygotowane kanapki i zamknęła dom, co było utrudnione na tyle, że trzymała śpiącego 4 letniego syna na rękach.

Pobiegła do auta. Raxtus właśnie zapinał pasy Lenie, bo sześciolatka jeszcze ich nie opanowała. Kendra włożyła do fotelika Pattona, zdejmując mu najpierw kurtkę, rozdała dzieciom kocyki i usiadła na swoim fotelu, pospiesznie zapinając pas.

Gdy ruszyli dała sobie chwilę na odetniecie. To był chyba ich rekord na wyjście z domu.

- Mamusiu?

- Tak, Lenko?

- Gdzie jedziemy, po co i czemu o takiej godzinie?

- Jedziemy do Baśniobór. Tak późno, ponieważ musimy być tam jak najszybciej, nie możemy czekać ani chwili.

- Ale po co? - Chciała wiedzieć dziewczynka.

- Możliwe, że uda nam się uratować wujka Paprota.

Dziewczynka nigdy go nie poznała. Nie chcieli ryzykować, że coś jej zrobi. Znała go jednak z rodzinnych opowieści.

-A mogę iść spać? - Spytała sennym głosem córeczka.

-Oczywiście. Do Baśnioboru długa droga...

***

Gdy dojechali było koło siódmej.

- Pobudź dzieci, ja lecę po dziadków. - Poprosiła Kendra biegnąc z kopertami na taras.

Wbiegła do domu. W kuchni siedziała obie babcie, obaj dziadkowie, Vanessa, Warren i Tanu.

- Kendro, co ty tutaj robisz?

- Mam newsy. - Mimo pół nocy przespanej w aucie, a drugie jej pół prowadzenia, Kendra promieniowała szczęściem. - Możliwe, że uda nam się uratować Paprota.

-Naprawdę?!

-Tak! Ja z Raxtusem lecimy do kapliczki, wy popilnujcie dzieci.

Przyprowadzili dzieci i trzymając się za ręce pobiegli nad jezioro z najadami. Raxtus zmienił się w smoka i przeniósł Kendrę na wysepkę. Ta natychmiast uklęknęła przed miniaturową figurką wróżki.

- Królowo. - zaczęła mówić, strasznie podekscytowana. - jest szansa uratować Paprota!

-Co takiego? - Usłyszała w swoim umyśle.

-Naprawdę! - Zapewnił Raxtus który uklękną na ziemi obok niej.

- Jak?! - Kendra poczuła nadzieję przypływającą od Królowej.

Wytłumaczyli wszystko i ustalili wspólny plan.

***

- Plan jest taki. - Mówiła Kedndra, opowiadając rodzinie co właściwie mają zrobić. - Dostałam od Królowej jej drugi róg. Dzięki niemu będziemy mogli skontaktować się z Paprotem. Dzięki niemu będziemy mogli też oczyścić go z mroku. Ale będzie musiał się zgodzić...

- Czyli misja jednoosobowa? - Spytała Vanessa.

Wróżkokrewna kiwnęła głową.

- Nie ma mowy! - Krzykną Raxtus. - Jesteś w ciąży.

- Ciąża to nie choroba. Muszę to zrobić.

Smok westchną patrząc na nią z niepokojem.

- Kiedy?

***

Paprot przystanął. Albo mu się wydawało, albo usłyszał głos Kedndry w swojej głowie.

- Paprocie! - Tak, to na pewno była Kedndra. Kontaktowała się z nim telepatycznie.

- Paprocie...?

- Kendro?

- Paprocie! Udało się z tobą skontaktować!

- O co chodzi? - Warkną. Nie podobało mu się to.

- Wyczuwasz, gdzie jestem. Możesz się tu przenieść?

- Zastanowię się. - Odwarkną i przerwał połączenie.

***

Kendra czekała przed jeziorem z najdami. Nie miała żadnej broni, tylko róg. Czekała na Paprota.

Pisnęła przestraszona, gdy przed nią pojawiła się chmura czarnego dymu i zmaterializował się Paprot.

- Paprot? - Spytała uśmiechając się niepewnie. Tak dawno go nie widziała!

- Tak. Co było tak ważne, że mnie wzywałaś? - Warkną.

Kobieta opuściła głowę. To się nie uda. Ten chłód w jego głosie i spojrzeniu...

- Ja... Chciałam cię uratować. - Powiedziała niepewnie, pokazując mu róg jego matki.

Jednorożec wyglądał na zbity z tropu.

- Ale... Po co?

Wróżkokrewna podniosła głowę. W jej oczach były łzy.

- Tęsknię za tobą.

Paprot był zupełnie zdezorientowany. Dlaczego? Myślał, że ona go nienawidzi!

- Co? - Spytał niepewnie.

- Mogę do ciebie podejść? Nie zaatakujesz mnie?

- Nigdy w życiu! - Zapewnił.

Kendra podeszła do niego. Spojrzała mu w oczy. A potem go przytuliła.

Zdziwiony chłopak odwzajemnił uścisk.

Wróżkokrewna podniosła głowę i spojrzała na niego. Wydała z siebie zduszony okrzyk.

- Paprot, ty jesteś taki jak wcześniej! Włosy ci się zmieniły!

Jednorożec puścił ją i spojrzał na swoje dłonie. Faktycznie, był już jasny!

Za plecami Kendry pojawiła się czarna chmura. Ronodin!

-Co ty tu robisz? - Spytał.

Wróżkokrewna obróciła się.

- Ronodin? - Spytała.

- Tak. Nie chce być już mroczny.

- Co?! - Wykrzyknęli jednocześnie.

- Nie chcę. Żałuję swojej decyzji. - Spojrzał błagalnie na Kendrę. - Odmień mnie.

Kobieta podeszła do niego niepewnie. Dotknęła jego policzka. Natychmiast zrobił się jasny.

- Dziękuję. - Szepną do niej przed chwilą przemieniony mężczyzna.

- Proszę. - Kendra uśmiechała się szeroko. Przed chwilą nawrócił dwa jednorożce na swoją stronę! - Chodzicie za mną, do głównego domu Baśnioboru. Raxtus pewnie bardzo się martwi.

Gdy doszli do ogrodu, smok natychmiast do niej podbiegł i mocno przytulił. Po chwili dołączyli do niego wszyscy którzy czekali razem z nim na werandzie.

-Kim jest ten tutaj? - Spytał, gdy w końcu puścił swoją żonę.

-To jest... - Spojrzała na Ronodina. Co ma im powiedzieć? Że odmieniła gratisową osobę?

-Ronodin.-Przedstawił się.

KONIEC

Korekta by me:
Ja: *coś tam pisze słuchając muzyki*
*włącza się fajny kawałek*
Ja: *zaczyna tańczyć* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro