Raxtus x Kendra - nowe
Nowa wersja pierwszego ff w tej książce
*Kendra*
Siedziałam z Paprotem na trawie przy stawie z najadami, gdy nagle coś złapało mnie, unosząc mnie parę centymetrów nad ziemię.
- Raxtus. - Upomniał go jednorożec. - Widzę cię.
Smok opuścił mnie na ziemię. Uderzyłam go lekko, chichocząc.
- Dziękuję za zepsucie niespodzianki. - Raxtus spojrzał na srebrnowłosego z lekką pogardą. Chłopak wyszczerzył się do niego.
- Nie ma za co.
- Co cię do nas sprowadza Raxtusie? - Zapytałam.
- Chciałbym się... Pochwalić. - Przemienił się w swoją wróżkową wersję i pokazał jakiś pierścionek.
- Będziesz się oświadczał? - Zapytał Paprot.
- Nie. To od Andromadusa. - Wyjaśnił smok.
- On ci się oświadczył? - Za to pytanie dostał ode mnie z łokcia. - Ała.
- Nie! Ten pierścionek pozwala mi zmieniać postać. - Założył go. Nagle zamiast wróżkowego chłopca stał przed nimi normalnego wzrostu człowiek. - I jak?
- Fajnie. - Wydukałam, rumieniąc się. Wiedziałam, że Raxtus jest przystojny, ale z wzrostem 30 centymetrów i skrzydłami motyla wyglądał zbyt absurdalnie, żeby brać go pod uwagę jako materiał ma chłopaka. Teraz się to zmieniało.
Paprot spojrzał na nie podejrzliwie, ale nie skomentował.
- Idę się dalej chwalić. - Pomachał i odszedł w kierunku głównego domu. Podążałam za nim wzrokiem dopóty nie zniknął za żywopłotem.
- Kendra? - Paprot złapał mnie za rękę. - Wszystko okej?
- T-tak. - Przyjrzałam mu się uważnie po czym wybuchnęłam śmiechem. Paprot zrobił oburzoną minę. - Czyżbyś był zazdrosny? - Zapytałam, gdy się uspokoiłam.
- No raczej. - Zmarszczył brwi. - Gapiłaś się na niego.
- To, że się gapiłam, nie oznacza, że naglę się w nim zakocham i cię rzucę. - Uspokoiłam go. Ponieważ chłopak nadal wydawał się być nie pocieszony pocałowałam go delikatnie. - Uwierz mi, proszę.
Rozchmurzył się lekko.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Pocałował mnie.
- Ale faktycznie jest przystojny. - Przyznał.
- Bo będę zazdrosna!
Dla fanów Brackendry :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro