Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Halloween

*Seth*
Halloween. Upiorne święto, pełne śmierci, duchów, słodyczy i wyrzeźbionych dyń. Znane też pod nazwą dnia wszystkich świętych.

Jednak, jak powtarzała Vanessa, a ja się z nią w 100% zgadzałem, po co się śmutać? Dzisiaj trochę poświętujemy, poprzebierany się i najemy słodkości, a jutro pojedziemy na nagrobki.

Impreza była organizowana w domu naszych dziadków, w Baśnioborze. Zgodzili się, pod warunkiem że zastaną dom w jednym kawałku.

Z Nessą siedzieliśmy w salonie, kończąc ostatnie przygotowania i czekając aż reszta się zejdzie, co nie zajęło im wcale tak długo.

- Hej, zobaczcie! - Zawołał nas Tanu, zaglądając do salonu. Miał na sobie czarna szatę z Hogwartu, a pod szyją zawiązany czarno - żółty krawat domu Hufflepuff'u.

Podążyliśmy z bliksem za nim. Dumnym gestem wskazał na schody, po których schodził naburmuszony Warren i równie niezadowolony jego brat. Byli ubrani we sweter... Jeden sweter, dla obydwu i chyba niespecjalnie im się to podobało.

- Tanu, to ty ich do tego namówiłeś?! - Zapytałem z niedowierzaniem.

- Z małą pomocą Nessy.

- Jak?!

- Wiesz, mam wiele talentów. - Odparł tajemniczo.

Warren zeskanował wzrokiem przebranie bliksa. Postanowiła się ona przebrać za piratkę, tak więc miała włosy związane bandaną i miała nawet przepaskę na oko.

- Moja piękna dziewczyna. - Powiedział z uśmiechem Warren, przyciągając ją do pocałunku.

- Bleee. - Skomentował Dale odwracając wzrok.

Dalszą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć, a pierwsze co zobaczyłem wychyleniu się na dwór to klatka piersiowa pokryta srebrnymi łuskami.

Uniosłem głowę z uśmiechem.

- Raxtus! - Przywitałem się radośnie.

- Cześć Seth. Fajne przebranie. - Pochwalił mój kostium.

- Dzięki. - Ja byłem wampirem. - Nawet mam sztuczne zęby! - Pochwaliłem się, wyciągając z kieszeni plastikowe uzębienie.

Za mną pojawił się Paprot.

- Hej Raxtusie.

Obydwoje przyjrzeliśmy się jego przebraniu.

- Kim, albo czym, jesteś? - Zapytałem.

- Jack'iem Frost'em. - Odpowiedziała za niego moja siostra, która również zeszła już z góry.

- A ty Elsą. - Zauważyłem z kpiną w głosie. - To żeś ze wymyśliła... - Dodałem cicho i z powrotem obróciłem się do smoka. - Nie chce cię rozczarować, ale chyba nie zmieścisz się w drzwiach.

- To nie problem. - Błysnęło, a on unosił się przed nami na swoich wróżkowych skrzydełkach.

Przyjrzałem się jego przebraniu.

- Jesteś... Aniołkiem?

- Tak! - Odpowiedział mi z entuzjazmem.

- Baletnicową spódniczkę mogłeś sobie darować.

- Dlaczego? Wygląda w niej uroczo. - W drzwiach pojawiła się Eve. Była przebrana za wiedźmę, i jak na mój gust wyglądała olśniewająco, więc dosłownie mnie zatkało.

- Wejdźcie. - Zaproponowała Kendra i wycofała się do salonu. Potrzebowałem paru sekund na otrząśnięcie się, po czym podążyłem za nią.

***

Głośna muzyka, migające światło i ludzie tańczący na prowizorycznym parkiecie który uzyskaliśmy przesuwając meble pod ściany. Wzorowa impreza.

W tym tłumie byłem też i ja. Tylko że nie tańczyłem, tylko stałem pod ścianą wyjadając żelki-pająki i próbując odnaleźć wzrokiem Eve. Półmrok nie pomagał.

Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Przestraszony podskoczyłem, i błyskawicznie się odwróciłem. Zadowolona z mojej reakcji dziewczyna, której przed chwilą szukałem, zachichotała i dała znak abym poszedł za nią do kuchni.

- Ty jest ciszej. - Wyjaśniła, opierając się plecami o blat.

- Tam ledwo da się rozmawiać. - Przytaknąłem jej. - Trzeba krzyczeć.

- Fajne przebranie.

- Dziękuję. Twoje też.

Przez chwilę staliśmy w ciszy, no może nie ciszy bo nadal było słychać muzykę, ale nic nie mówiliśmy.

- Nawet mam plastikowe zęby. - Pokazałem jej, po czym włożyłem je sobie do buzi. - Fajne? - Trochę sepleniłem, bo ciężko mówiło się z tym plastikiem w buzi.

- Tak. - Odpowiedziała. - Daj mi je na chwilę. - Poprosiła.

- Po co? - Zapytałem, ale posłusznie oddałem zęby.

- Bo by mi przeszkadzały.

- Co - Przerwała moje pytanie, uciszając mnie pocałunkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro