~*~ 10
-Cześć!- krzyknęłam w kierunku klaczy.
-O, hej!- odpowiedziały po czym, tak jak miałyśmy z zwyczaju, przytuliłyśmy się szyjami.- Jak ci poszło?
-Pierwsze miejsce. I nowy rekord.
-Gratuluję!- powiedziała Arkadia.
-A jak poszło Pegasus'owi i Sun'owi?- zainteresowała się Vanilla potrząsając rudą grzywą.
-W Nagrodzie Calderona Red Sun zajął czwarte miejsce, w Nagrodzie Criterium drugie, a Pegasus...-opuściłam głowę do ziemi i dopowiedziałam- Drugie i trzecie.
-O co chodzi?- zapytała Queen.
-Z czym?
-No... z Pegasus'em.- dodała Vanilla.
Spojrzałam po kolei na wszystkie klacze, zaczynając od Essence, a kończąc na kasztance.
-Od dekoracji Nagrody Calderona Pegasus nie chce ze mną rozmawiać. Nie wiem dlaczego. Nic mu nie zrobiłam. Unika mnie, gdy do niego mówię obraca łeb w innym kierunku lub tylko coś mruczy pod nosem albo ignoruje mnie...
-Hmm... ciekawe o co mu chodzi.- zastanawiała się na głos Essence.- A kto wygrał Nagrodę Criterium?
-Jakiś Silver Stallion. Pochodzi ze stadniny w której teraz mieszka Lady's Daisy. Po za tym spotkałam ją na Służewcu. Też ścigała się w Nagrodzie Calderona. Zajęła trzecie miejsce. Dzisiaj rano podczas spaceru chciałam z nią porozmawiać, ale musiała już wracać.
Nastała cisza. Zaskrobałam kopytem w ziemi.
-Gdzie znów startujesz?- zapytała Arkadia.
-Nagroda Efforty i Nagroda Nemana. W ostatniej startuje również Pegasus. Sezon trzyletni zaczynam Nagrodą Dżamajki.- westchnęłam.- Macie ochotę na małą galopadę?
-Dopiero co odbyłyśmy nasz codzienny trening.- parsknęła śmiechem Vanilla.- Możemy jutro? Bo dzisiaj jesteśmy wykończone!
-Nie no spoko, to sama się przebiegnę.- odpowiedziałam po czym obróciłam się na zadzie i odgalopowałam od klaczy. Spokojnym galopem przemierzałam kolejne metry pastwiska.
***
Wreszcie po kilkudziesięciu minutach zaczęło brakować mi oddechu. Zatrzymałam się koło furtki. Boki miałam mokre od potu, szyja była praktycznie cała w pianie, a w ustach miałam pustynie. Ciężko dysząc spojrzałam na niebo. Można było już ujrzeć na nim zarys półksiężyca. Powoli błękit ustępował miejsca granatowi. Przeniosłam wzrok na stajnie z której wyszła Soraya. W kilka sekund pojawiła się przy białym ogrodzeniu.
-Jednak nie wezmę cię dzisiaj na trening.- mówiła patrząc na mnie krytycznym wzrokiem.- Chodź, bo się przeziębisz.- przypięła do mojego kantara uwiąz, wyprowadziła z pastwiska i zaprowadziła do stajni.
***
W stajni Soraya, zbierakiem do potu zebrała jego nadmiar, założyła na mnie derkę i wprowadziła do mojego, świeżo wyczyszczonego boksu w którym czekało na mnie siano. Dopiero wtedy poczułam zmęczenie. Soraya oparła się o mój boks.
Zamknęłam powieki, ale sekundę później rozległ się tętent kopyt. W mgnieniu oka do stajni wparowali jej pozostali lokatorzy oraz stajenny. I oczywiście zaczęło się zamieszanie. Połowa koni zajęła swoje boksu, a druga jeszcze nie lub nieswoje. Golden Pegasus przechodząc koło mojego boksu położył uszy po sobie spoglądając na mnie kątem oka. Odpowiedziałam mu tym samym. Minutę później dziewczyna i stajenny ogarnęli całe to zamieszanie, pozamykali konie w boksach, a każdemu założyli derki. Zgasili światło, wyszli i zamknęli stajnie. Znów przymknęłam oczy z nadzieją, że uda mi się zasnąć lecz niebo przecięła błyskawica, a kilka sekund później rozległ się ogłuszający grzmot...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro