Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28:


9 dni później...

* oczami Nate*

Dziś Molly czuję się o wiele lepiej. Kiedy wstawałem jeszcze spała, więc szybko wygramoliłem się z łóżka i poszedłem zrobić jej śniadanie. Zaparzyłem herbatę i usłyszałem dzwonek mojego telefonu.

- Tak słucham? - odebrałem.

- Dzień dobry, ja dzwonię by poinformować Pana, że jest już pańskie pozwolenie. - usłyszałem kobiecy głos w słuchawce.

- O.. dziękuje bardzo. Przyjadę przy najbliższej okazji. -  w ogóle o tym zapomniałem.

- Dobrze, w taki razie czekamy na odbiór i miłego dnia. - pożegnała się.

- Wzajemnie. Do widzenia. - rozłączyłem się i położyłem śniadanie ta tackę.

Kiedy się odwróciłem o mało jej nie upuściłem.

- Jeny czemu mnie tak straszysz. - odstawiłem tackę na bok. - Miałem Ci przynieść śniadanie do łóżka. - zrobiłem obrażona minę.

- Dziękuje, ale muszę zacząć sobie wreszcie sama radzić. - powiedziała, co prawda bolało ją jeszcze gardło, ale na szczęście głos wrócił.

- Nie prawda, moja księżniczka nic nie musi... - zaśmiałem się i ostrożnie do niej podszedłem. Jakoś staram się nic nie robić wbrew jej woli. Uśmiechnęła się i objęła mnie w pasie. Przytuliłem ją i posadziłem na krześle.

- Hej. - zrobiła naburmuszoną minę. - Wykorzystanie sytuacji. - wymruczała. Podałem jej śniadanie i usiadłem na przeciwko. 

- Miałem Ci powiedzieć.. a - złapałem się za kark. - Dzisiaj Chris przyjedzie po swoje rzeczy.. - powiedziałem.

- Ale, że wyprowadza się? - zapytałam, w sumie nie było ich prawie nigdy tutaj, cały czas gdzieś siedzieli.

- Tak kupił mieszkanie i zamieszka z dziewczyną, a Luis chyba już się wyprowadził jak mnie nie było... bo nie ma żadnych jego rzeczy. - opowiadał.

- Kiedy.. przecież cały czas jesteś.?. - nie wiem o co mu chodziło... 

- Jak pojechaliśmy do Nowego Jorku po towar dla Ivana. - powiedział, a jak usłyszałam to imię to od razu zesztywniałam i odechciało mi się jeść.

- Pojechałeś po niego, aż ... - zatkało mnie... ale  - ale przecież to jest 30 godzin??? - coś mi nie pasowało.

- No tak ale w jedną stronę samolot a w drugą kupiłem samochód. - zaświecił zębami. O... matko...to  ja myślałam że ich to nie interesowało a on specjalnie dla mnie tam pojechał i ledwo zmieścił się w czasie.. - No i jakoś poszło, choć jak dostawałem te twoje zdjęcia to nie mogłem wytrzymać... tak cholernie byłem na siebie zły... - zacisnął pięści.

- Nie twoja wina. Przecież ty się nie bawisz w te narkotyki już nie? -  zapytałam trochę stwierdzając.

- No tak, ale.. no - nie wiedział co powiedzieć.

-Żadne ale... nie twoja wina.. - zamknęłam temat. - A gdzie reszta? -  po chwili.

- Alex poznał jakąś dziewczynę i pojechał do niej z tego co wiem dość daleko i nie wraca na noc, a Paul pojechał do dziadków od strony mamy i tam nocuje. - powiedział.

- A ty nie chciałeś nigdzie jechać? - zapytał z żalem.

- Niby gdzie..? Jedyną osobą z jaką chciałbym teraz przebywać jesteś ty... - kreślił koła po stole i spojrzał na mnie, a ja się zaczerwieniłam.

- Ah czy ty kiedykolwiek przestaniesz mnie zawstydzać? - przetarłam twarz dłońmi.

- Nie.. -śmiał się. - Kocham jak się zawstydzasz... i w ogóle to całą Cię kocham... - o kurde teraz to on się zawstydził.. Czy on powiedział że mnie kocha??? OOOOOOOO....

- Wow zaskoczyłeś mnie... - zaśmiałam się. - Ja Ciebie też.- wstałam od stołu i podeszłam do niego siadając mu na kolanach.....



****************************

Zapraszam do dołączenia do mojej grupy związanych z moimi książkami. Mam zamiar napisać następną, ale jeszcze nie wiem jaki dobrać tytuł...  A tą opowieść niestety kończymy, ale bardzo miło było mi ją pisać.... 

Grupa : Moi czytelnicy

  https://www.facebook.com/groups/1634341460158095/  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro