Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

„Im więcej złych wyborów podejmujesz, tym mniej złe ci się one wydają".

Karen Kingsbury


Alyssa

Unikałam ich całej grupy dwa okrągłe dni jak tylko mogłam. Zrezygnowałam z uczestnictwa z zajęć, ale wytłumaczyłam wykładowcom, że mam gorszy okres więc pozwolili mi na nadrobienie zaległości bez problemów, a że wiedzieli o mojej przeszłości byli mi przychylni. Nie powinnam tego tak wykorzystywać, ale to była podbramkowa sytuacja.

Przez cały czas jak tylko zauważałam kogoś z ich grupy odwracałam się albo udawałam, że ich nie widziałam. Nie będzie to trwało wiecznie, bo prędzej czy później i tak się z nimi spotkam, ale na razie musiałam dojść do ładu ze swoimi uczuciami. Nigdy bym nie pomyślała, że kilka spotkań z nimi tak bardzo na mnie wpłynie i nie będę mogła przestać zadawać sobie pytania czy może jednak dać im szansę.

Ostatnie zajęcia miałam z psychologii ogólnej z profesorem Nelsonem i resztą grupy której nie uda mi się już unikać. W dalszym ciągu rozmyślałam o tym co mi powiedział i sama przed sobą wiedziałam, że nie mogłam odmówić. Gdybym to zrobiła cały czas jaki poświęcili mi moi bliscy poszedłby na marne a tego nie chciałam.

Przede mną niezwykle trudne wyzwanie, gdzie będę musiała podzielić się swoją historią, ale i wysłuchać innych. Takich których zniszczyły życie niejednej osobie, dlatego tym bardziej musiałam przygotować się na to psychicznie.

Szłam właśnie na zajęcia, kiedy przez swoją nieuwagę zderzyłam się z kimś. Leciałam w dół, ale w momencie zostałam przez kogoś załapana i wylądowałam w jego ramionach. Jego, ponieważ od razu wyczułam zapach męskich perfum i kiedy podniosłam wzrok, żeby się przekonać kto mnie załapał zobaczyłam przed sobą Conora który uśmiechał się głupkowato.

- Przepraszam. – kompletnie nie widziałam, jak idę, bo za bardzo skupiałam się na swoich myślach. Jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało, ponieważ w dalszym ciągu trzymał mnie mocno w talii obiema rękami i chyba mu się to podoba. Zacisnął ręce wokół mnie jeszcze bardziej przez co moje piersi dotykały jego klatki piersiowej.

- Dowiem się co ukrywasz myszko. – pochylił się do mojego ucha i powiedział coś czego kompletnie się nie spodziewałam, ale wyczułam w jego słowach prawdę.

Nie wiedziałam czy czułam strach, że chciał dowiedzieć się o mnie prawdy czy podniecenie na to pieszczotliwe przezwisko jakim się do mnie zwrócił. Obserwował moją reakcję, ale nie dałam po sobie znać, że mnie to ruszyło. Na mojej twarzy pojawił się wyćwiczony wyraz obojętności który przywdziewałam właśnie w takich sytuacjach, kiedy nie chciałam, aby ktoś wiedział co czułam w danej chwili. Przydatna umiejętność, która wiele razy ratowała mnie z opresji i podbramkowych sytuacji.

- Możesz mnie już puścić. – zignorowałam jego słowa odpychając go stanowczo od siebie.

Puścił mnie bez słowa i zrobił krok w tył. Cały czas mnie obserwował a raczej skanował mnie wzrokiem. Najpierw zaczął od nóg, aby skończyć na piersiach a błysk w jego oczach musiał oznaczać, że podoba mu się to co widział. Pokręciłam oczami na tą jawną arogancję.

- Oczy mam wyżej. – prychnęłam i przepycham się obok niego. Cała paczka przypatrywała się nam zaciekawiona. – Cześć. – powiedziałam, bo i tak nie mogłabym uciec. Spodziewałam się, że będę miała jeszcze trochę czasu jednak się przeliczyłam i jakoś musiałam zachować spokój.

Każdy po kolei przywitał się ze mną. Jedni zwykłym hej czy cześć a oczywiście Ava przytuleniem mnie, bo jakżeby inaczej. Wspólnie ruszyliśmy do naszej sali, a że było trochę niezręcznie rozmowa się nie kleiła nawet wtedy, kiedy zajęliśmy te same miejsca co ostatnio.

- Widzisz coś co ci się podoba? – zapytałam po kilku minutach, kiedy tak się we mnie wgapiał. Profesor zaczął już wykład, więc to nie był dobry moment na rozmowy, ale miałam dość tego jak na mnie patrzył.

Działał mi to na nerwy, bo nie byłam do tego przyzwyczajona. Zawsze uchodziłam za osobę zamkniętą w sobie i nie zwracającą na siebie uwagi więc teraz było to dla mnie krępujące. A poza tym przypominał mi się okres, kiedy ludzie zwracali na mnie uwagę tylko wtedy, kiedy czegoś ode mnie chcieli. Najczęściej były to prace domowe które jak głupia im dawałam, bo chciałam być tą dobrą.

- Niezwykle ciekawą dziewczynę, która z jakiegoś powodu stara się mnie ignorować le wybaczę jej to, bo wiem, że jest nieśmiała. – odwróciłam się do niego zaskoczona. On chyba był w takim samym szoku, ponieważ odwrócił wzrok i przeczesał włosy palcami.

Z tyłu usłyszałam parsknięcie Stevena i od razu oblałam się rumieńcem. Nie wiedziałam czy Conor zrobił to dla żartu czy mówił szczerze, ale poczułam coś w środku na podobieństwo ciepła. Spodobało mi się to co powiedział a raczej w jak delikatny i pieszczotliwy sposób.

- Czy ktoś może wie co oznacza słowo psychologia i skąd się wywodzi? – profesor zadał pytanie i czekał aż ktoś się zgłosi. Kilku studentów odpowiedziało jednak ich definicje były tak ogólnikowe, że aż niedowierzałam w to co słyszałam. Przecież psychologia miała szeroki zakres definicji, które można przytoczyć, tak wiele ma źródeł a oni to wszystko upraszczali.

- Po twojej minie widzę, że chciałabyś odpowiedzieć. – Conor podpuszczał mnie swoim stwierdzeniem, ale miał rację. Dla mnie psychologia to nie tylko definicja a coś więcej, ale wolałam się nie wychylać, żeby nie wyjść na kujonkę.

- Jeszcze ktoś? – zapytał profesor obserwując całą salę. Zatrzymał wzrok na mnie zachęcająco, ale ja jedynie kiwnęłam przecząco głową. Conor zrobił jednak coś przez co miałam ochotę mu wygarnąć, ale się opanowywałam, ponieważ byliśmy w sali pełnej studentów. Ujął moją ręką za łokieć i podniósł ją do góry. Normalnie nie wierzyłam w to co się wydarzyło.

- Alyssa masz coś do dodania? – profesor Nelson ledwo panował nad śmiechem widząc co się działo, ale miał w sobie tyle samozaparcia, aby to zdusić.

- Zabije cię! – wysyczałam w jego twarz po czym odwróciłam się przodem do sali czując na sobie spojrzenia bardzo wielu osób. Jeśli nie odpowiem wyjdę na kretynkę a na to pozwolić sobie nie mogłam. – Psychologia jest nauką badającą mechanizmy i prawa panujące nad naszą psychiką jak i naszymi zachowaniami. Termin ten pochodzi z języka greckiego i oznacza „naukę o duszy". Nazwa ta jednak nie była używana przez starożytnych Greków tylko została sztucznie stworzona w XVI wieku...

Studenci słuchali mnie zafascynowani, kiedy odpowiadałam na zadane przez pytanie i brnęłam w to coraz dalej. Działo się to zupełnie bezwiednie i nawet dłoń Conora na moim ramieniu mi w tym nie przeszkadzała. Czułam ciepło jego palców w miejscu, w którym mnie trzymał i jakoś tak uspokajałam się sama nie znając przyczyny.

- Dziękuję. Jako jedyna odpowiedziała pani poprawnie na pytanie. – profesor Nelson przechadzał się po sali kontynuując wykład. – W taki właśnie sposób macie odpowiadać na zadane przeze mnie pytania. Pani Callahan dostaje plusa a pozostali studenci proszę się przyłożyć.

Dalsza część zajęć upłynęła spokojnie i bez żadnych wykrętów ze strony Conora. Jeszcze byłam na niego wściekła, że postawił mnie w takiej sytuacji, ale czego mogłam się spodziewać, bo kim takim jak on. Wiecznie żarty mu w głowie a nie powaga.

Zastanawiałam się jak będzie wyglądało zaliczenie, bo za każdym razem podobno wyglądało inaczej. Raz podobno kazał studentom wybrać sobie jedną osobę z zaburzeniami psychicznymi i przeprowadzić z nimi wywiad. Za innym razem studenci mieli dobrać się w pary, odegrać rolę pacjenta i terapeuty a to wszystko według przygotowanego przez niego scenariusza. Aż czułam ściskanie w żołądku na samą myśl co to może być.

- A teraz przejdźmy do zaliczenia. – klasnął w dłonie jakby był niezwykle zadowolony. - Dobrałem was w pary tak jak siedzicie od prawej strony w rzędach. – wszyscy zaczęliśmy się rozglądać a ja trafiam akurat na spojrzenie Conora. Wychyliłam się bardziej i przeliczyłam pary, a kiedy trafiam akurat na nas oblał mnie strach.

Dotarło do mnie, że zaliczenie tego przedmiotu zależy wyłącznie ode mnie i siedzącego bok chłopaka, który miał niezbyt ciekawą reputację. Nie musiałam zbytnio się wysilać, żeby się czegoś o nim dowiedzieć, bo i tak słyszałam kilka razy rozmowy na temat wielkiego Conora Danielsa a zwłaszcza o jego doświadczeniu w łóżku.

- Zajebiście. – wyszeptałam do siebie wściekła i słucham dalszego wywodu wykładowcy chociaż cały czas zastanawiałam się czy uda nam się jakoś przebrnąć przez ten projekt.

- Waszym zadaniem będzie opisanie waszych obawy, strachów, koszmarów, złych momentów w życiu i opisanie ich w formie kwestionariusza. Macie nawzajem pokazać drugiej osobie swoją mroczną stronę ze wszystkimi słabymi stronami a potem pokazanie jak sobie radzicie w trudnych chwilach. – nastąpiła chwila pauzy. - Dziękuję możecie się rozejść a już niedługo dostaniecie odpowiednie arkusze. – zakończył zajęcia klaśnięciem w dłonie.

To był dla nas znak, że możemy opuścić salę więc wszyscy zaczęli się zbierać. Spakowałam do torby swojej notatki i niedowierzałam w to co usłyszałam. Jak ja miałam wykonać to zaliczenie, skoro wymagało ono ode mnie zmierzenia się z własnymi lękami i opowiedzenia o nich całkowicie obcej osobie.

- Alysso zostań na chwilę. – zawołał mnie profesor, a kiedy reszta przystanęła razem ze mną wyprosił ich z sali uprzejmie, ale dobitnie. Ava posłała mi pokrzepiający uśmiech, więc odpowiadam w ten sam sposób i domyśliłam się, że pamiętała o ostatniej sytuacji, kiedy wyszłam ze łzami w oczach od wykładowcy.

- Dlaczego wybrał pan akurat coś takiego? – zapytałam zdenerwowana, kiedy tylko drzwi się za nimi zamknęły. To był jak powrót do przeszłości, której nie chciałam odgrzebywać, bo była dla mnie za mroczna i wiązała się z wielkim bólem i cierpieniem.

- Dlatego żeby ci pokazać, że nie tylko ty masz problemy. Na moich zajęciach ponad dziesięć procent studentów ma za sobą tak jak ty okres, o którym nie chciałoby rozmawiać. Wiedziałaś, że na sali razem z tobą był chłopak, który zażywał narkotyki, albo dziewczyna, która leczyła się, bo wylądowała w szpitalu ze wszystkimi symptomami anoreksji, albo dziewczyna, która okaleczała się, bo molestował ją ojciec. - z każdym jego zdaniem czułam jak w moim sercu otwiera się wielka rana, której nic ani nikt nie mógłby zasklepić.

Właśnie dlatego chciałam zostać psychologiem dziecięcym. Ludzie ranili się nawzajem czasami umyślenie a czasami nie potrafiąc się porozumieć, ale przez to cierpieli inni. Moim celem była pomoc dzieciom, które przechodziły piekło w swoim życiu i sprawienie, że odbudują swoją wiarę w siebie.

- Jeżeli nie chcesz mówić o pewnych rzeczach po prostu coś wymyśl. Nikt nie będzie wiedział, że to kłamstwo. – oświadczył zupełnie spokojnie jakbyśmy rozmawiali o pogodzie a nie o oszustwie przy zaliczeniu.

- Jeszcze nie wiem co zrobię. – powiedziałam to co podyktowało mi serce.

- A nasza ostatni rozmowa? – zapytał.

Wiedziałam, że tylko czekał na to, aby zapytać, ale ja już podjęłam decyzję.

- Spotkam się z nimi i poprowadzę spotkanie. Nie mówię, że to będzie łatwe tak się przed nimi otworzyć, ale może dzięki temu sprawię ze chociaż jedna osoba uwierzy w siebie i da sobie pomóc. – czułam samą sobą, że to właściwa decyzja.

- Naprawdę? – dopytał zaskoczony.

- Tak.

- Cieszę się. W takim razie spotkamy się w środę za tydzień o szesnastej w budynku starej biblioteki niedaleko uczelni. To zaledwie dziesięć minut na nogach więc możesz się przejść, jeśli będziesz chciała, a jak nie to zawiozę cię a potem odstawię pod akademik. – zaproponował.

- Wolę przyjść sama. Wtedy będę mogła jeszcze pomyśleć co powiem.

- Najważniejsze żebyś była szczera.

- Z tą szczerością to może być różnie.

- Dasz radę. – jego wiara we mnie była niezwykła.

- Dowiedzenia. – pożegnałam się i wyszłam z sali, bo nie miałam nic więcej do powiedzenia.

Na korytarzu spotykałam Avę, Rosę i Sarę które z niecierpliwością na mnie czekały. Kiedy tylko mnie zauważyły podeszły zaniepokojone, ale nie miały do tego podstaw.

- Wszystko dobrze? – Rosa chciała się upewnić, że u mnie wszystko w porządku.

- Tak wszystko dobrze. – wzięłam ją za ramię i poprowadziłam na zewnątrz. – To co kawa? – zapytałam.

- Oczywiście. Nasi chłopcy mają trening więc może kupmy sobie coś dobrego i zobaczymy, jak sobie radzą. – zaproponowała Ava.

Miałam ochotę odmówić, ale jej szczęśliwa mina mi w tym przeszkadzała. Nie byłam zwolenniczą sportu, ale to nie znaczyło, że miałam odmawiać tego innym. Co jak co, ale skoro już spędzałam z nimi czas to musiałam się dowiedzieć co lubią.

Przecież tak robią przyjaciele.

My może jeszcze nimi nie byliśmy, ale coś zaczynało się zmieniać.

Ja się zmieniałam i podobało mi się to co zobaczyłam.

Byłam szczęśliwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro