Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

" Życie zaczyna się tam, gdzie kończy się lęk."

Osho


Alyssa

Nie wiedziałam co planował Conor, ale musiało być to coś ważnego, skoro tak bardzo nalegał na spotkanie. Co chwilę wysyłał mi wiadomości coraz bardziej zniecierpliwiony. Nawet nie wiedziałam w którym momencie także nie mogłam doczekać się tego spotkania, tym bardziej że był tak bardzo tajemniczy. Niczego konkretnego mi nie wyjaśnił tylko tyle że mamy się spotkać przed wyjściem z akademika.


Conor: Gdzie jesteś?

Conor: Spóźnimy się.

Conor: Idziesz już?

Conor: Jak zaraz nie wyjdziesz to sam tam wejdę i zniosę cię na dół.

Ja: Idę już no. Przestań co chwilę wysyłać wiadomości, bo nigdzie nie pojadę.


Nawet nie zdążyłam włożyć butów które leżały w rogu pokoju, bo musiałam mu w końcu opisać. Zebrałam je i założyłam na stopy baleriny z paskiem zapinanym w kostce. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i wygładziłam rękami białą koronkową bluzkę idealnie pasującą do jeansowych spodenek. Nic nie mogłam poradzić na to, że chciałam wyglądać dobrze, tym bardziej że miałam się spotkać właśnie z nim. Chłopakiem, który był dla mnie niezwykle ważny.

Już gotowa wyszłam z akademika podchodząc do czekającego na mnie Conora. Raz zarazem podrywał nogą jakby się denerwował co było dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Wszystko można było o nim powiedzieć, ale nie to, że należał do nerwowych osób. Bardziej określiłabym go jako osobę wyluzowaną, rozbawiającą towarzystwo i lubiącą robić sobie żarty.

Już wcześniej zauważałam, jak patrzyły na niego inne dziewczyny co musiałam przyznać szczerze nie podobało mi się i sprawiało, że stawałam się zazdrosna. Nawet teraz kilka dziewczyn szeptało między sobą podziwiając tył jego sylwetki a zwłaszcza obleczony w czarne spodenki tyłek. A to wszystko dlatego że zerkały dokładnie w to jedno miejsce jakby nie mogły uwierzyć, że ktoś mógł wyglądać tak dobrze.

Ta zazdrość popchnęła mnie do tego, że nie mogłam się oprzeć i zanim zdążył zareagować przyciągnęłam go do siebie i po prostu pocałowałam. W pierwszym momencie był zaskoczony moim zachowaniem, ale w ciągu kilku sekund ogarnął się i przyciągnął mnie do siebie oddając pocałunek. Dłońmi zaczął błądzić po moich pośladkach przyciągając mnie do swojego przyrodzenia, które z każdą kolejną chwilą zdawało się coraz większe. Przygryzłam jego wargę i zassałam zachłannie.

- Wykończysz mnie – wydyszał w moje usta, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy.

- Czuję. – drażniłam się z nim.

- Co cię napadło? –zapytał szczerze zainteresowany.

- Nic. – skłamałam, bo przecież nie powiem mu, że byłam zazdrosna o dziewczyny, które wręcz pożerały go wzrokiem jakby miały do tego pełne prawo.

W przepływie triumfu odwróciłam się dostających w grupie dziewczyn i posłałam im szeroki uśmiech, od którego od razu się spieszyły i zaczęły patrzeć wszędzie byle nie na nas. Największą satysfakcję sprawił mi widok Charlotte stojącej wśród nich. Narobiła zamętu w związku Avy i Matta więc nie miałam skrupułów, aby odpłacić jej się tym samym. Tym bardziej że jeszcze jakiś czas temu była związku z Conorem więc ten widok zapewne ją zabolał.

- O to chodzi? – podążył za mną wzrokiem, a kiedy zobaczył w którym kierunku tak spoglądałam przyciągnął mnie do siebie i pogładził po policzku. - Jesteś zazdrosna. - uśmiechnął się.

- Nie.

- Tak.

- Nie. – upierałam się przy swoim.

- Nie? Czyli jak pójdę do jednej z nich i będę chciał się z nią umówić to nie będziesz miała nic przeciwko?

- Nie. – skłamałam.

- Okej. – wzruszył ramionami.

Ten jego uśmieszek ani trochę mi się nie spodobał, tym bardziej że odwrócił się do mnie plecami. Wiedziałam co miał zamiar zrobić i nie mogłam na to pozwolić więc kiedy zrobił zaledwie dwa kroki złapałam go za ramię i zatrzymałam w miejscu. Dobrze wiedział, jak mnie podejść, aby osiągnąć zamierzony cel.

- Wiedziałem. – zaśmiał się i przeciągnął po raz kolejny w swoje ramiona.

- Jedziemy? – burknęłam wiedząc, że jak tak dalej pójdzie to popadnie w samo zachwyt.

- Jeszcze nie. – trzymając mnie w ramionach schował swoją głowę w moich włosach. To było naprawdę miłe a ciepło zaczęło rozprzestrzeniać się po całym moim ciele i to nie dlatego że na dworze było w miarę znośnie. Temperatura sięgała dwudziestu stopni, więc można było zaszaleć z garderobą, póki nie nastanie jesień.

Dłońmi dotykałam jego piersi przejeżdżając przez biodra aż do jego pleców. Zatrzymałam je tuż pod łopatkami. Nie wiedziałam co mu się dzisiaj stało, że tak się zachowywał, ale czerpałam z tego, ile tylko mogłam. Lubiłam to jak moje ciało idealnie pasowało do jego, jak się dopełniały. Było w tym coś magicznego.

- Już możemy. – stwierdził po dłuższej chwili i dopiero wtedy się ode mnie odsunął. – Chodźmy, bo naprawdę się spóźnimy.

Dopiero teraz zauważyłam stojącą niedaleko niego niebieską ciężarówkę. Zastanawiałam się, ile on ma tych samochodów, bo ostatnim razem na pewno jechaliśmy innym. Z kilku stron była obdrapana i lata swojej świetności miała już dawno za sobą, ale było w niej coś co przyciągało wzrok. Conor otworzył dla mnie drzwi i poczekał aż wsiądę. Nie było to łatwe, bo miała wysokie zawieszenie jednak jakoś udało mi się w końcu wygramolić a wtedy, kiedy upewnił się, że siedziałam bezpiecznie obszedł samochód i zajął miejsce obok mnie.

- Dokąd jedziemy? - zapytałam zapinając pas.

- Niespodzianka. – i mówiąc to jedno słowo ruszył w nieznanym dla mnie kierunku.

Obserwowałam przez okno jak ludzie nadal chodzili w spodenkach i bluzkach na ramiączkach a lato mieliśmy prawie za sobą. Oczywiście pogoda nas rozpieszczała dzięki temu mogliśmy dłużej spędzać czas na dworze i cieszyć się promieniami słońca. W takie dni, kiedy mogłam pozwolić sobie na chwilę relaksu siadałam na ławce, wyciągałam książkę z torby i w otoczeniu szeleszczących drzew mogłem sobie trochę poczytać.

- O czym myślisz? – zapytał po dłuższej chwili.

- O tym jaką piękną mamy pogodę. – odpowiedziałam od razu. – I o tym jak lubię spędzać czas na świeżym powietrzu czytając książkę w cieniu drzewa.

- Jeśli chcesz możemy jutro się wybrać do parku. – zaproponował.

- Nie mogę. - pokręciłam głową. - Mam spotkanie grupy wsparcia. – skoro powiedziałam im prawdę nie było sensu kłamać.

- To może potem?

- I tak mamy spotkanie w parku niedaleko uczelni więc czemu nie. Po spotkaniu możemy zostać tam dłużej. – spojrzałam na niego zastanawiając się czy przejdzie.

Ludzie reagowali w różnoraki sposób, kiedy mieli do czynienia z osobami naszego typu. Nie byliśmy źli tylko zagubieni jednak do niektórych to nie docierało, ponieważ żyli w średniowieczu i myśleli, że mogli się tym zarazić. Naszymi problemami.

Może nie przeżyłam jeszcze całego swojego życia, ale studiując psychologię musiałam poznać wszystkie typy ludzi. Większość z nich przez ani chwilę się nie podobała jednak nie mogłam zmienić tego jak ktoś myślał i tego jak czuł. Mogłam tylko mieć nadzieję, że pewnego dnia zrozumieją, że nie wszyscy musieli sobie radzić swoimi problemami w ten sam sposób.

- Przyniosę jedzenie. – rzucił mimochodem.

- Ale nie sushi. – przypomniałam mu o tym jak ostatnim razem wpadł do mnie do pokoju już z całym zestawem.

- Może być domowej roboty zapiekanka z boczkiem i warzywna posypana serem i pietruszką? – poruszył zachęcająco brwiami.

- Zrobisz ją sam? – zapytałam zaskoczona.

- Tak. – odpowiedział z dumą.

- To z chęcią jej spróbuję.

Nie pomyślałabym, że Conor to typ kucharza, a raczej mięśniaka, który nie miał pojęcia o gotowaniu. To, że postanowił zrobić dla mnie zapiekankę było kolejnym zaskoczeniem.

Chłopak był pełen niespodzianek i coraz bardziej podobało mi się to co z każdym dniem o nim odkrywałam.


***

- Jesteśmy na miejscu. - oświadczył lekko poddenerwowany, kiedy się zatrzymaliśmy.

Wysiadłam z samochodu wpatrując się w jedno konkretne miejsce. Spoglądałam na budynek pomalowany cały na czarno co wydawało mi się niezwykle dziwnie, bo kto wpadł na taki pomysł. Dopiero kiedy zauważyłam biało czerwony szyld z napisem Angel Inc Tattoo coś zaczęło do mnie docierać.

Poczekałam aż dołączy do mnie Conor, a kiedy to zrobił nie mogłam się oprzeć, aby zapytać, bo z każdą chwilą moje zaskoczenie rosło.

- Chcesz zrobić sobie tatuaż?

- Jeśli ty tego chcesz. – powiedział tajemniczo i zanim mogłam zrozumieć o co chodzi już wprowadzą mnie do środka.

Może i z zewnątrz to miejsce wyglądało niezwykle ciekawie, ale kiedy znalazłam się w środku nie mogłam oderwać wzroku. Na białych ścianach wisiały piękne rysunki począwszy od zwierząt a kończąc na postaciach z bajek. Jak w większości budynków usługowych na wprost nas przy samej ścianie stał wielki kontuar a tuż za nim kobieta, która mogła mieć raptem dwadzieścia kilka lat. Nie mogłam oderwać wzroku od tatuaży na jej rękach i dekolcie które jakby żyły, kiedy tylko się poruszała. Mogłam się założyć, że pod bluzką miała ich jeszcze więcej.

Tuż za nią została zawieszona kotara prowadząca zapewne do miejsca, gdzie pracował tatuażysta. Trochę dziwne rozwiązanie, bo większość osób chciałaby pochwalić się swoją pracą, dlatego w stanowiska było otwarte i nawet można było dostrzec je z okna. Nie żebym wiedziała to z doświadczenia, ale kiedyś przeczytałam taki artykuł i utkwił mi on w pamięci. Klimat tego miejsca sprawiał, że chciało się tutaj wejść z przyjemnością i wychodziło się jeszcze bardziej zadowolonym.

- Cześć. – dziewczyna podniosła głowę uśmiechając się do nas. – Mam dla ciebie to o czym wcześniej rozmawialiśmy. – zwróciła się w stronę Conora cała podekscytowana, ale to na mnie spoczywała jej uwaga jakby była mnie niezwykle zaciekawiona.

- Pokazuj Maddie. – Conor od razu przeszedł do konkretów i poprowadził mnie w stronę dalszej części budynku tuż za kotarę.

Zaczęłam się rozglądać podziwiając te wszystkie fotele i leżanki, dla klientów które z jakiegoś powodu były dziwnie puste. Nie chciałam przerywać rozmowy pomiędzy tą dwójką dlatego stałam obok Conora w ciszy, kiedy oni zawzięcie ze sobą rozmawiali. W dalszym ciągu nie wiedziałam, dlaczego chłopak mnie ze sobą przyprowadził, bo skoro chciał sobie zrobić tatuaż to ja nie musiałam przy tym być. Ale z jakiegoś powodu nie mógł się doczekać abym z niego pojechała więc coś musiało być na rzeczy. Nie wiedziałam jeszcze co.

- Enzo już przyszli! – Maddie podbiega do siedzącego na tyłach mężczyzny a może raczej pobiegła w podskokach. Była niesamowicie pozytywną osobą i to od razu było widać.

- Cześć! – przywitał się głośno i obrócił do nas na obrotowym fotelu. - Jestem Enzo. - wyciągnął do mnie rękę a ja musiałam przyznać, że był przystojny.

Długie blond włosy związane w kitkę na karku, długa broda idealnie przez strzeżona i związana czymś w rodzaju rzemyka. Błękitne oczy, w których zauważyłam czystą radość. Ale i tatuaże które miał dosłownie wszędzie nawet na palcach u dłoni. Kiedy nasze dłonie złączyły się w wyrazie powitania po prostu je oglądałam nie mogąc oderwać od nich wzroku. Były wprost niezwykłe.

- Super. – wyszeptałam zachwycona jak dziecko a on mi na to pozwalał.

Misterne wzory wiły się wokół jego palców jakby były żywe. Nie wiedziałam jak i kto stworzył taką pracę, ale musiałam przyznać, że był niesamowitym artystą. Wiele razy słyszałam o tatuażystach którzy lekko mówiąc spieprzyli swoją robotę a tego tak łatwo nie dało się naprawić więc tym bardziej popatrzeć na takie cudo to było coś rzadko spotykanego. Pogładziła nawet jego kciuk.

- Już wystarczy. – Conor rozdzielił nasze dłonie i przyciągnął mnie do siebie.

- Co jest? – zmarszczyłam nieznacznie brwi.

- Nic. – odpowiedział przez mocno ściśnięte gardło.

- Masz jakiś problem? - spoglądałam na niego mrużąc delikatnie oczy.

Nie wiedziałam co miałam sądzić o jego zachowaniu, ale wydawał się... zazdrosny. I to w dodatku o mnie co jasno wskazywała jego mocno zaciśnięta szczęka, oczy, które ciskały gromy w kierunku mężczyzny a także to jakim władczym gestem trzymał mnie w pasie. Nigdy bym się do tego nie przyznała, że podobało mi się to. I to bardziej niż bym chciała.

- Pięknie razem wyglądacie. – Maddie zachwycała się spoglądają na nas.

- My nie...

- Dzięki. – przerywał mi Conor patrząc na mnie roziskrzonym wzrokiem.

- Gotowa? – Enzo zacierał ręce z uśmiechem.

- Na co? – zapytałam zaskoczona.

- Na tatuaże. – odpowiedział jakby to wszystko wyjaśniało.

Zamrugałam kilka razy, bo przez chwilę miałam wrażenie jakbym śniła, ale po dłuższej chwili zastałam taki sam widok. Ja stojąca w ramionach Conora który jeszcze bardziej się spiął, Maddie której uśmiech w dalszym ciągu był tak wielki jak w momencie, kiedy weszliśmy i Enzo, który był cały podekscytowany.

- Dacie nam chwilę? – zapytał Conor.

W ciągu kilku sekund zostaliśmy sami.

- Coś ty wymyślił? – zapytałam odsuwając się od niego, kiedy byłam pewna, że nie mogli nas usłyszeć. Założyłam ręce na piersi tupiąc nogą w jednostajnym rytmie.

- Chciałem zrobić dla ciebie coś wyjątkowego a wiem jak bardzo męczą cię blizny na nadgarstkach. - przejechał po włosach rękami jakby nie był pewien tego co mówił. - Chciałem zrobić coś przez co się uśmiechniesz.

- Conor...

- Tylko mnie posłuchaj, dobrze? – pokiwałam głową, bo moje ściśnięte gardło sprawiało, że z trudem udało mi się wypowiedzieć chociaż jego imię. W kilku krokach podszedł do oświetlonego z każdej strony biurka i podniósł z niego dwie kartki. Odwrócił się w moją stronę i wyciągnął je w każdej dłoni. – Zaprojektowałem je specjalnie dla ciebie.

Pierwszy wzór przedstawiał piękny kwiat w czerni a drugi miał dwa skrzydła a w środku napis „Never give up". Zanim zdążyłam przyjrzeć się szczegółom sam zaczął o nich opowiadać a uśmiech na jego twarzy pokazał mi jak bardzo się denerwował.

- Pierwszy przestawia kwiat lotosu, który uosabia to jak jesteś cudowna i niesamowita, to jak wiele przeszłaś. Od razu, kiedy pomyślałem o tobie stwierdziłem, że idealnie do ciebie pasuje. Poza tym otwarte płatki kwiatu oznaczają dawanie światła i wyprowadzanie ciemności. Drugi natomiast mówi sam za siebie. Przeszłaś tak wiele i chociaż przez chwilę zwątpiłaś w siebie nadal tutaj jesteś. Ten tekst oznacza, że pokonujesz wszystkie przeciwności, które spotkasz na swojej drodze. - przerwał na chwilę, aby zebrać myśli. - Cały czas się hamujesz i to od razu widać, dlatego chciałem zrobić dla ciebie coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że te tatuaże znajdą się dzisiaj na twoich nadgarstkach i sprawią, że to będzie dla ciebie prawdziwy początek. - skończyć mówić i cierpliwie czekał na moją odpowiedź.

W pierwszej chwili byłam na niego zła ukrywał to przede mną i to tylko dlatego że była to moja sprawa. Nie powinien się wtrącać w coś czego nie rozumiał. Z drugiej jednak strony dawał mi coś na co sama bym się nigdy nie zdobyła. Kiedy opowiedziałam o swoim największym sekrecie moi przyjaciele mnie nie oceniali jednak ślad po tym co zrobiłam sprawiał, że wstydziłam się tego i nie mogłam w pełni zapomnieć.

Conor dawał mi coś dzięki czemu mogłabym odetchnąć pełną piersią i głośno powiedzieć, że ruszyłam do przodu. Może to było szalone, że podejmowałam tak szybko decyzję, ale nie mogłam się oprzeć. Od razu zauważyłam, że tatuaże zostały tak zaprojektowane, aby w znacznej części zakrywać moje blizny.

- Dobrze. – powiedziałam trochę niepewnie, bo bałam się czy będę miała tyle odwagi, aby pokazać zupełnie obcej osobie swoje blizny.

- Zawsze będę przy tobie. – zapewnił mnie z uczuciem jakby dobrze zdawał sobie sprawę z moich rozterek. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach sprawiając, że już nie miałam żadnych wątpliwości. – Enzo! Rusz dupę i zacznij pracować! – krzyknął Conor.

- No to działamy. – mężczyzna wszedł do środka zacierając ręce.

Zostałam poprowadzona do krzesła, które od razu zajęłam. Denerwowałam się, ale od razu to było widać po tym jak spięta byłam i z trudem było mi się poruszyć. Conor ponownie stanął na wysokości zadania i dotknął delikatnie mojej ręki odpinając bransoletkę a potem zabrał się za drugą. Moje ciało momentalnie się spięło, bo myślałam, że przyjdzie mi to o wiele łatwiej. Tylko obecność chłopaka utrzymywała mnie w miejscu.

- Co wybierasz kwiat czy skrzydła? – zapytał Enzo wyciągają przed siebie projekty.

- Skrzydła. – oświadczyłam tym razem pewnie.

Mężczyzna ani razu nie okazał emocji widząc moją bliznę a po prostu zabrał się do pracy. Powoli oczyścił albo raczej odkaził skórę, aby po chwili przykleić na niej szablon. Przez cały czas spoglądałam mu przez ramię, ale nie zająknął się na ten temat ani razu, że mu to przeszkadzało a po chwili zauważyłam na swoim moim nadgarstku przepiękny rysunek. Zakrywał on w całości moją bliznę sprawiając, że nie mogłam opanować wzruszenia.

- Gotowa? –wyciągnął w moją stronę maszynkę.

- Tak. – ścisnęłam swoją drugą ręką palce Conora który po chwili kucnął obok mnie i nie spuszczał ze mnie wzroku.

Usłyszałam dźwięk pracującej maszynki, która po chwili dotknęła mojej skóry sprawiając mi niewielki ból. Skrzywiłam się kilka razy, ponieważ nigdy nie robiłam czegoś takiego i było to dziwne uczucie jednak pomagało mi to, że patrzyliśmy sobie z Conorem w oczy.

Nadal nie mogłam uwierzyć, że to właśnie się działo a to tylko za sprawą trzymającego mnie za dłoń chłopaka. Kiedy myślałam, że już całkowicie go poznałam on robił właśnie coś takiego, że wywracał wszystkie moje myśli do góry nogami. Tym bardziej o wiele trudniej było mi udawać, że traktowałam go tylko jak przyjaciele a tak naprawdę zakochałam się w tym chłopaku bez pamięci. Za sprawą właśnie takich niby niepozornych rzeczy, które dla mnie robił.

Nawet nie zorientowałam się, że czas tak szybko mijał do momentu aż dźwięk maszynki ucichł. Wzięłam głęboki oddech nabierając odwagi i odwróciłam głowę spoglądając na swoją rękę. W momencie straciłam dech. Skrzydła były tak realistyczne a napis tak idealnie się z nimi komponował, że wprost nie mogłam w to uwierzyć.

- Podoba się? – zapytał mężczyzna patrząc na mnie uważnie.

- Tak. – wyszeptałam wzruszona a w moich oczach stanęły łzy radości. – Dziękuję. - po prostu się na niego rzuciłam o mało co nas nie przywracając. Wybuchłam głośnym płaczem mówiąc raz za razem jak bardzo byłam mu wdzięczna za to co dla mnie zrobił. Mężczyzna poklepał mnie nieporadnie po plecach jakby nie wiedział jak sobie z tym poradzić, ale trwał w moim uścisku do czasu aż się uspokoiłam. Dopiero wtedy zapytał:

- To co mała, działamy dalej?

- Tak.

Przyjęłam od niego chusteczkę, którą mi podał ocierając mokre od łez policzki. Tym razem już wiedziałam czego się spodziewać. Conor oczywiście wziął mnie za drugą rękę nie puszczając ani na moment i tylko świadomość tego, że był tak blisko mnie sprawiała, że czułam się w pełni szczęśliwa.

On dawał mi szczęście.


***

Po niecałej godzinie na mojej ręce powstał piękny kwiat lotosu, którym byłam zauroczona. Teraz byłam w stanie spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć głośno i wyraźnie „Dałaś radę odzyskałaś kontrolę" a tego mi najbardziej brakowało. Co z tego, że wyszłam na prostą, jeśli widmo przeszłości oglądałam codziennie na swoim ciele. Teraz nie było po nim żadnego śladu i to było dla mnie najpiękniejsze.

Po raz kolejny podziękowałam wylewnie Enzo a nawet pożegnałam się mocnym uściskiem z Maddie. Nie wiedziałam która z nas bardziej płakała.

Wyszliśmy na zewnątrz a ja mogłam wpatrywać się tylko w swoje nadgarstki przez co prawie weszłam w stojącą przy chodniku lampę.

- Ostrożnie. – Conor w ostatniej chwili przyciągnął mnie do siebie z dala od zagrożenia.

- Dziękuję. – i mówiłam w tej chwili o nie tylko o lampie, ale także o tym co dla mnie zrobił. Coś czego bym się po nim nie spodziewałam. Znalazł wewnątrz mnie starą Alyssę która skrywała się w cieniu tej obecnej i bezceremonialnie wyrwał ją z odmętów ciemności.

- Powiedziałem ci, że już ZAWSZE BĘDĘ PRZY TOBIE i mówiłem to poważnie.

- Dlaczego to robisz? – nie rozumiałam tego, bo to wykraczało poza strefę przyjaźni.

- Bo cię... - zaczął, ale przeszkodził nam dzwonek jego telefonu. – Co tam? – zapytał swojego rozmówcę i widziałam, że był wyraźnie zirytowany.

Wykorzystałam moment i wysłałam wiadomość do mojego brata ze zdjęciami moich nowych tatuaży. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, bo ta przyszła zaledwie po kilku sekundach.


Alex: Są zajebiste siostra, ale rodzice się wściekną na twój pomysł.

Ja: Nie był mój tylko Conora, ale są piękne.

Alex: Więc tata zabije jego.

Ja: Nie kiedy się dowie, że bardzo mi się podobają i tego potrzebowałam, żeby uporządkować swoje życie.

Alex: Kochasz go, prawda?


Nie wiedziałam czy tak po prostu pytał czy stwierdzał oczywiste. Nie musiałam się nawet dopytywać skąd o tym wiedział, ponieważ od razu przyszedł mi na myśl Steven, który aż zanadto wymieniał wiadomości z moim bratem na mój temat. A wiedziałam to tylko dlatego że oni po prostu tacy byli i na każdym kroku się o mnie martwili.


Alex: Nie odpisujesz więc mam rację.

Ja: Masz i trochę się tego boję.

Alex: Dlaczego? On też cię kocha, od razu to po nim widać.

Ja: Mylisz się.

Alex: Ja się nie mylę, ale możesz zapytać kogoś innego, ale i tak powie ci to samo co ja.


Po prostu nie wiedziałam co miałam mu na to odpisać, ponieważ to była chyba pierwsza rozmowa, w której poruszaliśmy temat moich uczuć do jakiegokolwiek chłopaka. A że mój brat tak stanowczo obstawał przy swoim musiało coś oznaczać, ponieważ on z reguły odstraszał moich potencjalnych chłopaków, którzy swoją drogą nie zabawiali zbyt długo, bo za bardzo się go bali.

- Idziemy? – Conor zakończył rozmowę wkładając telefon do kieszeni spodni.

- Tak tylko jeszcze odpiszę bratu. – zaczęłam stukać szybko w wyświetlacz.


Ja: Muszę lecieć, bo Conor się niecierpliwi.

Alex: Pa. Oglądaj mnie w telewizji ;)

Ja: Na pewno będę.


- Możemy jechać. – oświadczyłam i znowu otworzył dla mnie drzwi zanim miałam okazję chwycić za klamkę.

Po chwili wracaliśmy do akademika, aby pochwalić się reszcie jaki cudowny prezent zafundował mi Conor. Nadgarstki trochę mnie bolały i nawet były zaczerwienione, ale Enzo powiedział, że przez kilka dni tak będzie się działo. A potem przejdzie swędzenie, ale żebym w żadnym wypadku tego nie drapała, bo mogłam jeszcze dostać zakażenia. Na odchodnym dostałam od niego środki do pielęgnacji tatuaży za co byłam bardzo wdzięczna, ponieważ nie miałabym pojęcia jak o nie dbać.

Rodzicom tak samo jak mojemu bratu wysłałam zdjęcia i byli troszkę szokowanie, jeśli mogłam tak powiedzieć. Tata oczywiście oświadczył, że jak spotka przy pierwszej okazji Conora da mu za to w pysk. A mama oczywiście należała do tych osób, które bardzo luźno podchodziły do tego typu rzeczy i stwierdziła tylko że moje na szczęście było najważniejsze.

- Kocham cię! – wypalił chłopak, kiedy podjechaliśmy pod akademik. Telefon momentalnie wypadł mi z dłoni a ja wyglądałam jakbym zobaczyła ducha, ponieważ nie spodziewałam się po nim takich słów.

- Czy ty właśnie powiedziałeś, że... - nie dokończyłam, ponieważ nie byłam w stanie. Mogłam tylko spoglądać w jego kierunku zastanawiając się czy słowa, które opuściły właśnie jego usta naprawdę miały miejsce.

- Kocham cię i mam już dość ukrywania się z tym. – powiedział trzymając dłonie na kierownicy i patrząc przed siebie. - Kiedy powiedziałaś, że jesteśmy tylko kumplami do pieprzenia zabolało mnie to dlatego postanowiłem zrobić coś co pokaże jak bardzo mi na tobie zależy, ale ty najwidoczniej nie czujesz tego samego, bo inaczej...

Nie mogłam tego słuchać, bo plótł zwykłe głupoty. Oczywiście że czułam to samo co on, dlatego nie pozwoliłam mu dokończyć i po prostu wzięłam w dłonie jego twarz. Przycisnęłam swoje usta do jego pokazując mu dokładnie wszystko to co czułam a to czego tak bardzo bałam się wyjawić.

- Ja też cię kocham. – powiedziałam odsuwając się od niego na chwilę.

Musiał to wiedzieć.

Teraz.

I Zawsze.

Na te słowa Conor wciągnął mnie na swoje kolana i zaczął całować jakby nie mógł uwierzyć, że odwzajemniałam jego uczucia. Trzymał dłonie na mojej talii a ja wtulam się w niego najmocniej jak mogłam, bo już nie musiałam ukrywać tego jak bardzo był dla mnie ważny. Myślałam, że taka miłość istnieje tylko w bajkach i że nigdy jej nie spotkam. Definitywnie się myliła i chciałam, żeby to uczucie przetrwało do końca świata, ponieważ nie było drugiej takiej osoby ja Conor i już nigdy takiej nie spotkam.

Był jedyny w swoim rodzaju.

Kiedy zakończyliśmy pocałunek przyłożyłam swoje czoło do jego i z zamkniętymi oczami trwałam w ciszy zmąconej tylko w przez nasze przyśpieszone oddechy.

- Nie wiesz jak długo na to czekałam, jak trudno było udawać, że nic do ciebie nie czuję i że chodzi mi tylko o seks, ale to nie było prawdą. – pokręciłam głową na myśl, że tak długo musieliśmy utwierdzać się w swoich uczuciach. – Mogłam po prostu powiedzieć ci co czuję.

- To też moja wina, bo kiedy cię po raz pierwszy pocałowałem powiedziałem, że to był błąd a tak naprawdę to było najlepsze co mnie mogło spotkać w życiu. Byłem głupi i robiłem wszystko, żeby o tobie zapomnieć.

Nie obchodziło mnie, że znajdowaliśmy się w jego samochodzie i to w dodatku w takiej pozycji, która mogła każdemu dać do myślenia. Wystarczyło, że mogliśmy spędzać czas we własnym towarzystwie i rozkoszować się tym nowo odkrytym uczuciem. Najwyraźniej ktoś postanowił zakłócić tą intymną chwilę, ponieważ usłyszeliśmy mocne walenie w szybę. Kiedy chciałam zejść z kolan chłopaka nie pozwolił mi na to więc tylko odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził dźwięk i zauważyłam głowę Matta który przyciskał ją jak najmocniej do szyby chcąc zajrzeć do środka.

Parsknęłam śmiechem, kiedy Conor wcisnął przycisk i ta zaczęła się opuszczać.

- Daj nam jeszcze chwilę. – oświadczył nie dając mu dojść do słowa, ale oczywiście nasz przyjaciel nie mógłby odejść nie wtrącając swoich pięciu groszy.

- Spoko. – mrugnął do mnie rozbawiony. – Fajne dziary.

Odszedł i zaczął pogwizdać pod nosem na co parsknęłam śmiechem, ponieważ zachowywał się czasami tak zabawnie, że po prostu sam jego widok potrafił rozbawić. Kiedy zniknął za drzwiami usłyszeliśmy głośne krzyki a po chwili na zewnątrz wypadły dziewczyny, które najwyraźniej nie chciały dać nam jeszcze chwili na osobności.

- Zabiję je. – westchnął Conor którego od tej pory miałam zamiar nazywać chłopakiem.

Mój chłopak.

Jak to cudownie brzmiało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro