Rozdział 18
„Jeśli ludzie mówią o długiej historii, oznacza to zazwyczaj, że jest krótka, ale oni ze wstydu nie potrafią się zdobyć na powiedzenie sobie prawdy".
Cecelia Ahern
Conor
Nie wiedziałem, czy wierzyć w to co powiedziała Charlotte, ale przekonałem się o tym, kiedy zobaczyłem ich na własne oczy. To jak uśmiechali się do siebie i szeptali utwierdzało mnie w tym, że faktycznie mieli romans. Mój najlepszy przyjaciel zdradził swoją dziewczynę i to z kim? Z Alyssą. Z dziewczyną, o której od jakiegoś czasu nie mogłem przestać myśleć, ale teraz jedyne co do niej czułem to odraza.
Z całych sił starałem się nie złapać go na koszulkę i nie potrząsnąć krzycząc mu prosto w twarz co on wyprawiał. Koniec końców wywołała się tak wielka awantura, że nawet nie musiałem nic robić więc tylko stałem i patrzyłem jak związek moich przyjaciół się rozpada. Pomimo że początkowo Ethan i Daniel byli trochę sceptycznie do tego nastwieni do nich w końcu też dotarło, że coś musiało być na rzeczy, bo Alyssa i Matt bronili się tak zacięcie, że wydawało się to podejrzane.
Wiedzieliśmy, że Ava wpadła na jakieś dziwny pomysł, aby odpłacić się swojemu byłemu chłopakowi, bo od kilku godzin, odkąd rozpoczęła się impreza wzbudzała w nas niepokój. Nie spodziewałbym się jednak, że postanowiła przespać się z nowo poznanym chłopakiem tylko dlatego aby pokazać Mattowi kto był górą.
Nigdy nie widziałem Matta w takim stanie, był załamany i dopiero wtedy dotarło do mnie, że tak naprawdę nie chcieliśmy nawet słuchać tego co miał do powiedzenia. Od razu założyliśmy, że nas okłamywał jednak patrząc na jego minę coraz bardziej zaczynałem w to powątpiewać.
W pełni o swojej głupocie przekonałem się, kiedy przyszedł ostatni cios. Nigdy bym się nie spodziewał, że Matt był uzależniony od narkotyków. Matt brał narkotyki! Chłopak, który był gwiazdą szkoły, zawsze wesoły i wpadający na szalone pomysły.
Teraz zrozumiałem, że Alyssa po prostu mu pomagała jednak nie mieściło mi się to w głowie jak mógł nam o tym nie powiedzieć. Przecież nie ocenialibyśmy go, bo każdy popełniał błędy i to nie zmieniło naszej przyjaźni. Ale z drugiej strony patrząc na to jak go potraktowaliśmy wcale mu się nie dziwiłem. Gdybym mógł sam dałbym sobie w pysk tylko po to, aby otrzeźwieć.
- Powinniście się przespać. Ten dzień był trudny dla każdego z nas, a jeśli chcecie możecie porozmawiać jutro. Kiedy każdy z was ochłonie. - Alyssa odwróciła się tylko na chwilę, aby na nas spojrzeć po czym odwróciła wzrok.
Pomimo jej spokojnego tonu głosu od razu dało się wyczuć, że była wściekła i miała w pełni rację. Zostawiliśmy naszego przyjaciela samego sytuacja, ale teraz nie mogliśmy tego zrobić. Kiwnąłem w stronę chłopaków dając im znak a oni bez protestu podążali za mną, aby usiąść naprzeciwko śpiącego na kolanach Alyssy Matta. Jeśli będzie trzeba zostaniemy przy nim aż do rana.
- Tym razem go nie zostawimy. - oświadczyłem pewnym głosem. Albo mi się zdawało albo przez chwilę widziałem na jej twarzy cień uśmiechu.
Alyssa odchyliła się na oparcie kanapy i przymknęła oczy trzymając rękę na włosach Matta. Chłopak spał zmęczony całym dniem, ale i tak widziałem na jego twarzy łzy. Załamało go to co się stało i nie wiedziałem, czy dało się to jeszcze naprawić. Postanowiłem sobie, że za wszelką cenę doprowadzę do ich rozmowy, ale nie sądziłem, że byłby wstanie wybaczyć jej taką zdradę. Kochał ją nad życie a ona zraniła go w najgorszy sposób. To też nasza wina, bo nie zrobiliśmy nic, żeby pomóc w ich pojednaniu.
Dopiero po kilku godzinach zasypiam oparty o Ethana który odpłynął jako pierwszy a moja ostatnia myśl to taka, że Alyssa wygląda uroczo, kiedy śpi.
Alyssa
Z jękiem podniosłam się do pozycji siedzącej. Bolała mnie szyja i prawa ręka, ale to nic dziwnego, skoro spałam siedząco na kanapie. Pomimo niewygody nie miałam zamiaru zostawić Matta samego, tym bardziej że wiedziałam, że w takich chwilach potrzebował obok siebie kogoś komu mógłby zaufać.
- Matt! - krzyknęłam, kiedy nie zauważyłam go obok siebie. Byłam zaplątana w koc i wysupłanie się z niego nie było takie łatwe. Potknęłam się i nogą skopałam go tak że po chwili leżał obok moich stóp. - Matt! - krzyknęłam jeszcze raz, kiedy mi nie odpowiedział.
- No? - wychylił głowę z kuchni.
- Czemu nie odpowiedziałeś za pierwszym razem? - szłam w jego kierunku i kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia zauważyłam całe zbiorowisko. Cały mój zapał opadł i jedyne o czym mogłam myśleć to, żeby jak najszybciej się stąd ulotnić. Tym bardziej że dosłownie każdy z nich nie spuszczał ze mnie wzroku.
- A co myślałaś, że się zaćpałem? - podniósł do góry jedną z brwi w zapytaniu.
- Szczerze? Tak. - powiedziałam z ulgą, kiedy moje obawy okazały się bezpodstawne.
- Chodź zjesz coś. - zaproponował a je niechętnie a to przystałam.
Zajęłam miejsce obok Conora który spoglądał na mnie znad kubka kawy. Nie powinnam zaczynać tego dnia od wzburzania się jednak nic nie mogłam poradzić na to, że cała ta sytuacja z nimi wyprowadzała mnie z równowagi.
- Masz jakiś problem?! - zaatakowałam go.
- Chciałem cię przeprosić. To znaczy chcieliśmy. - powiedział skruszonym głosem.
- Przeprosić. -Zaśmiałam się sztucznie. - Dobre sobie. Posłuchaj, bo powtórzę to tylko raz. Jestem tu tylko dla Matta a wy mnie nie obchodzicie. Już nie, więc wasze przeprosiny możecie sobie wsadzić wiesz, gdzie. - zakończyłam zjadliwie.
- Wiem, że zawiniliśmy, ale bardzo cię przepraszamy. - ciągnął dalej pomimo mojego tonu.
- To nie mnie powinniście przepraszać tylko jego. - wskazałam głową na Matta. Jakoś ode chciało mi się jedzenia z nimi śniadania więc nawet nie sięgnęłam po kubek kawy który został przede mną postawiony. - Ja już pójdę a ty z nią porozmawiaj. - Dorzuciłam na odchodne.
- Nie mamy o czym. - wymamrotał wpatrując się swój talerz jakby znalazł w nim coś fascynującego.
- Nie przespała się z nim. Tylko się całowali. - Rosa zaskoczyła nas tym wyznaniem, ale może dzięki temu mój przyjaciel postanowi zawalczyć o ten związek.
- Widzisz. - dodałam wiedząc, że potrzebuje kogoś kto przysłowiowo kopnie go w tyłek. - Ava może i chciała cię zranić, ale tego nie zrobiła a to o czymś świadczy. - starałam się przemówić mu do rozumu.
- To i tak nic nie zmienia. - widziałam jak jego postawa kruszyła się w podstawach więc nie mogłam teraz się poddać.
- To też twoja wina. Jesteście razem od lat i powinieneś powiedzieć jej już na początku. A teraz idź do niej i porozmawiaj z nią. Może teraz jej nie wybaczysz, ale z czasem może to się zmieni. - podeszłam do niego i wyciągnęłam mu kubek z ręki. Popchnęłam go mocno w stronę drzwi. - No idź już!
Wiedziałam, że to ostatni moment, bo jeszcze chwila a się złamie. Szepnęła mu więc na ucho słowa, których bardzo potrzebował. „Teraz to ona upadła i potrzebuję twojej miłości, żeby podnieść się z powrotem".
- Dziękuję. - przytulił mi szybko a potem wyszedłem z pokoju. Na schodach słychać było jego mocne kroki i nie minęła nawet minuta jak usłyszeliśmy trzask zamykanych się drzwi frontowych.
Nie miałam zamiaru spędzać czasów towarzystwie osób, które przez ostatni czas tak bardzo mnie zranimy, dlatego zaczęłam się zbierać. Czułam na sobie ich spojrzenia jednak zawzięcie pochyliłam się w stronę telefonu, bo tylko jego ze sobą miałam, kiedy wychodziłam z imprezy. Od razu zauważyłam jedną nieodebraną wiadomość od brata.
Ethan: Jestem w hotelu Slience.
Przyjedź jak będziesz miała czas a ja poczekam.
Pokój trzynaście.
- Issa? - Sara niepewnie się do mnie zbliżyła jakby nie wiedziała, jak zacząć. Powinno mnie to cieszyć, że się tak motała po tym jak mnie potraktowała jednak w tej chwili po prostu myślałam o tym, aby po prostu stąd wyjść.
- Tak? - przybrałam beznamiętny wyraz twarzy.
- Wiem, że teraz jesteś wściekła, ale myśleliśmy, że naprawdę macie romans. - wykręcała z nerwówo palce u rąk. - To całe ukrywanie i wymyślanie nieistniejących spotkań i w dodatku to zdjęcie sprawiło, że uwierzyliśmy w te kłamstwa.
- Jestem zawiedziona, bo wierzyliście zupełnie obcej osobie a nie swojemu przyjacielowi. To zabolało najbardziej a potem traktowaliście mnie jakbym nie istniała.
- Czy jeszcze da się naprawić przyjaźń między nami? - zapytała niemrawo.
- Na razie nie jestem w stanie przebywać w waszej obecności. - ostudziłam jej zapał i może ją tym zraniłam, ale nie mogłam po raz kolejny tak po prostu im zaufać. Ta rana była zbyt świeża. - Nie po tym jak mnie traktowaliście i jak na mnie patrzyliście. Widziałam te pogardliwe spojrzenia i kiedyś sobie obiecałam, że już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś tak na mnie patrzył. - oświadczyłam.
Odpisałam na wiadomość od brata ze spotkam się z nim za godzinę w jego pokoju. Obrzuciłam ich ostatnim spojrzeniem po czym po prostu wyszłam nie oglądając się za siebie. Nie trzaskałam drzwiami tylko zamknęła je delikatnie za sobą pokazując, że ich przemowa ani przez chwilę mnie nie obchodziła. Dopiero teraz mogłam odetchnąć z ulgą, lecz była ona tylko krótkotrwała. Naprawdę chciałam się z nimi przyjaźnić jednak czułam, że moje serce nie jest w stanie pogodzić się z tym co się wydarzyło.
***
Do hotelu brata dojechałam taksówką. Nie powiem rzucił się, bo budynek wyglądał na bardzo drogi i luksusowy. Jadąc windą czułam się jak jakaś większa szycha a muzyczka grająca w windzie dopełnia dzieła. Jedyne czego brakowało to mężczyzny, który stałby obok i naciskałby guziki pięter wyręczając w tym gości.
Podeszłam do drzwi pokoju o numerze trzynaście i zapukałam. Zniecierpliwiona przestępowałam z nogi na nogę czekając aż otworzy. Nie spodziewałam się, że będę tak denerwować się rozmową z własnym bratem jednak takiej jeszcze nigdy nie odbyliśmy i tym bardziej czułam, jak emocje biorą nade mną górę. Szczerość zawsze była tym co nas podzielało, bo żadne z nas nie chciało zranić tego drugiego, ale może w końcu przyszedł czas, aby przestać się tym przejmować. I w końcu powiedzieć co tak naprawdę czujemy.
Kątem oka zauważyłam zmierzającego w moją stronę mężczyznę ubranego w uniform hotelu i wiedziałam, że miałam kłopoty, bo jeśli mój brat zaraz nie otworzy mogło wydarzyć się dosłownie wszystko. A ja, jako młoda studentka stająca przed drzwiami ekskluzywnego pokoju hotelowego to nie wyglądało zbyt dobrze.
- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytał skandując całe moje ciało. Nie pasowałam tu w tych wymiętych ubraniach i bez grama makijażu na twarzy.
- Nie.
- Nie jest pani gościem hotelu, dlatego poproszę o opuszczenie budynku. - już chciał mnie dotknąć, kiedy drzwi otworzyły się.
- Co jest? - Alex patrzył to na mnie to na faceta.
- Nic. - powiedziałam z miną niewiniątka i wepchnęłam się bezceremonialnie go do środka. Zamknęłam drzwi z satysfakcją, kiedy zauważyłam skołowaną minę tego mężczyzny.
- Teraz mi powiesz? - kiwnął głową w stronę wejścia.
- A widziałeś, jak wyglądam? - pokazałam na siebie. Chyba coś mu zaczynało świtać, bo jego oczy rozszerzyły się w zrozumieniu a na ustach majaczył uśmiech. Wiedziałam, że zaraz powie coś głupiego.
- No jakbyś miała ciężką noc. - poprowadził mnie do salonu, gdzie podziwiałam piękne wnętrze utrzymane w bieli i czerni.
Zagwizdałam z podziwu, bo nie spodziewałam po moim bracie, że lubił takie luksusy, ale patrząc na rozpościerający się przede mną widok sama pewnie bym przepłaciła, żeby to zobaczyć. Znajdowaliśmy się na dwudziestym siódmym piętrze budynku a pokój, który wynajął był wręcz ogromnym apartamentem. Przez całą szerokość salonu rozglądałam się zachwycona podziwiając te wielkie okna zza których rozpościerał się widok wielu wieżowców i pomniejszych budynków. To był niesamowity krajobraz.
- Nawet nie wiesz jak ciężka ona była. - z westchnieniem ulgi opadłam na fotel.
- Chcesz coś do picia? - kiwnęłam głową obserwując go krzątającego się po pomieszczeniu. Myślałam jak miałam zacząć rozmowę. Jak powiedzieć mu to co czułam nie raniąc go przy tym.
- Coś cię martwi. - usiadła obok mnie patrząc uważnie i obserwując moją twarz. Przeczuwał to co chciałam mu powiedzieć, ale nie pokazywał tego po sobie. Wzięłam go za rękę i kiedy poczułam pokrzepiający uścisk zaczęłam mówić.
- Wtedy, kiedy... - przełknęłam ślinę, ale miałam tak wyschniętego gardło, że bałam się, że nic z niego nie wyjdzie. Wzięłam łyk wody i kontynuowałam. - ... znalazłeś mnie z podciętymi nadgarstkami i zacząłeś mnie ratować zaczęłam cię nienawidzić.
- Issa. - delikatnie dotyka dłonią mojego policzka.
- Nienawidziłam cię, bo nie chciałeś dać mi umrzeć a tak bardzo tego pragnęłam. - wyszeptałam a mój wzrok rozmazał się przez napływające do oczu łzy. - Chciałam po prostu odzyskać kontrolę nad swoim życiem a ty mi ją odbierałeś więc kiedy się obudziłam nie mogłam na ciebie patrzeć. Unikałam cię, wychodziłam z pokoju, kiedy tam byłeś i ignorowałam każde sygnały które wysyłałeś w moją stronę. - odchrząknęłam pozbywając się chrypki z gardła. - Dzięki terapii zrozumiałam, że skrzywdziłam ciebie i rodziców moją próbą samobójczą. Powinnam z wami porozmawiać, ale za bardzo się tego wstydziłam.
- Wiesz, że nigdy bym cię nie oceniał i pomógłbym ci, kiedy powiedziałbyś mi prawdę. Wiesz o tym? - zapytała.
- Wiem. Teraz już wiem. - kiwnęłam nieznacznie głową.
- Kocham cię mała. - przyciągnął mnie do siebie.
- Ja ciebie też.
Odwzajemniłam jego uścisk. Tak bardzo mi tego brakowało. Tego jak mówił do mnie mała. Nadał mi tą ksywkę, kiedy w wieku czternastu lat sięgałam mu do pasa. On miał wtedy szesnaście. Twierdził, że nie urosnę więcej i miał w tym trochę racji. Za to on urósł i to bardzo w ciągu trzech kolejnych lat tak bardzo, że miałam wrażenie jakbym ja sama stała w miejscu.
Czasami taka różnica sprawiała, że ludzie nie wierzyli, że byłam jego siostrą. Dopiero kiedy ktoś patrzył na nasze włosy, oczy i nawet twarz widział podobieństwo.
- Więc tą rozmowę mamy za sobą. - puścił mnie i odsunął na wyciągniecie ramion.
- Chyba tak. - patrzyłam na niego tak jak dawniej. Jak na mojego starszego brata, który był moim idolem.
- Mam pomysł. - jego oczy aż zapaliły się i cokolwiek wymyślił musiało być to coś wyjątkowego. - Spędźmy jutro cały dzień razem. Pójdziemy do parku. Wygram da ciebie misia tak jak dawniej.
- No nie wiem.
- Nie daj się prosić. - złapał mnie za dłoń.
Nie zauważyłam zagrożenia do czasu aż było za późno. Gdy tylko jego dłonie wylądowały pod moimi pachami i zaczął mnie łaskotać śmiałam się tak bardzo, że ledwo łapałam oddech. Nie spodziewałam się, że jeszcze będę mogła tak beztrosko spędzać czas z moim bratem i czuć pełnię szczęścia.
- Dobra, dobra. - wyginałam się we wszystkie strony byle tylko uciec od jego dłoni. Słysząc moją odpowiedź od razu mnie puścił.
Umówiliśmy się na spotkanie tuż po moich zajęciach. Niedaleko był park, do którego przyjechało wesołe miasteczko i chociaż przez chwilę miałam wrażenie jakby to wszystko zaplanował nie dałam tego po sobie poznać. Po prostu miałam zamiar cieszyć się czasem spędzonym razem z moim bratem.
Tak jak za czasów dzieciństwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro