×Rozdział 3×
Po skończonym sprzątaniu byłaś wykończona i zmarznięta odechciało Ci się nawet jeść więc nie poszłaś na kolacje tylko do Pokoju Wspólnego. Jednak byli już tam chłopcy siadłaś między Jamsem a Remusem i położyłaś mu głowę na ramieniu.
(R)-Byłaś na kolacji?
(Ty)-Nie jestem zmęczona i zimno mi.-Chłopak objął Cię ramieniem i mocno przytulił po czym pocałował w głowę.
(R)-No widzisz ja Ci mówiłem.
(Ty)-Proszę Cię jestem zmęczona.
(R)-Dobrze dobrze.
(S)-To może jutro nas tak wcześnie nie obudzisz.
(J)-O mogła byś?
(Ty)-Nie sadzę-uśmiechnęłaś się chytrze.
(P)-Bella no nie przesadzaj daj nam żyć.
(Ty)-No dobrze.-Rozmawialiście ale Ty w pewny momencie usnęłaś.
REMUS
Jak rozmawialiśmy usnęła ale nie chciałem jej ruszać i budzić więc jeszcze pozwoliłem żeby została z nami. Nie mogłem patrzeć jak marznie na dworze. Zacząłem się zastanawiać czy nie przesadzam w końcu jesteśmy tylko dziećmi a ja zachowuje się jak dorosły znaczy próbuje. Chce żeby była bezpieczna.
(J)-Remus zawiesiłeś się czy co?
(R)-Wybaczcie zamyśliłem się.
(S)-Widzieliśmy.
(J)-Remus mógł byś jej czasami odpuścić.
(R)-I żeby miała więcej szlabanów. Nie ma mowy widzieliście do czego jest zdolna.
(P)-Remus ma racje pomyślcie jak by jej nie pilnował.
(R)-Ale macie też trochę racji tak na prawdę jest już spokojniejsza. No dobra zaniosę ją już.-Dobrze że znalazłem zaklęcie na tą barierę nawet nie jest takie trudne. Zapukałem do drzwi i otworzyła mi Sara.
(R)-Wybaczcie że przeszkadzam ale muszę ją odstawić.
(L)-Chyba byłą bardzo zmęczona że tak padła.
(Sa)-Troszkę to też nasza sprawka.
(L)-Najbardziej to moja.
(R)-Dziewczyny to nie jest wasza wina ona po prostu taka jest.
(L)-Bardzo opiekuńcza na swój zwariowany sposób.
(R)-To cała Bella.-Uśmiechnąłem się do dziewczyn i wyszyłem chłopcy dalej siedzieli w PW. Porozmawialiśmy i poszliśmy do pokoju.
TY
Obudziłaś się rano porozglądałaś po pokoju dziewczyny jeszcze spały było bardzo wcześnie a Ty dzisiaj wyjątkowo nie miałaś humoru by je budzić. Poszłaś do pokoju chłopaków i położyłaś się koło Remusa.
(Ty)-Mogę?
(R)-Oczywiście ale coś jest nie tak nie obudziłaś nikogo?
(Ty)-Nie mam humoru.
(R)-Później go poprawimy-przykrył Cię kołdra i pocałował w czoło. Spałaś długo jak nigdy po prostu nic Ci się dzisiaj nie chciało.
(J)-Czy Bella się dobrze czuje?-Usłyszałaś że chłopcy już nie śpią.
(Ty)-Nie po prostu zrobiłam dzień dobroci dla zwierząt-uśmiechnęłaś się do siebie i wtuliłaś w brata.
(S)-Co Ty tu robisz?
(Ty)-Trochę zaczynam się martwic o Ciebie Syriuszu bo Ci zaczyna wzrok szwankować.-Chłopcy zaczęli się śmiać.
(R)-Widzę że humor wrócił.
(Ty)-Yhm.
(R)-To dobrze-pocałował Cie w głowę.
(J)-To co robimy?
(S)-Dawno nie mieliśmy kary no oprócz mnie i Belli.
(Ty)-Ja mam genialny pomysł co możemy dzisiaj robić.
(S)-Zamieniamy się w słuch.
(Ty)-Jedno wielkie ogromne nic.
(R)-Jestem za.
(J)-Ach może być-po czym rzucił się na poduszkę.
(P)-Idealnie.
(S)-Nie, na prawdę? Dajcie spokój.
(Ty)-Role się odwróciły-zaczęłaś się śmiać i rzuciłaś w niego książką.-Masz czytaj.-Wszyscy wybuchli śmiechem.
(S)-Przegięłaś.-Podbiegł do Ciebie i wyciągną z łóżka.
(Ty)-Nie proszę ja się dzisiaj zlitowałam nad wami a Ty co?-Wziął Cię na ręce.
(Ty)-Remus ratuj-powiedziałaś leniwie.
(R)-Zostaw moja siostrę-powiedział nawet nie otwierając oczu.
(Ty)-Och wielkie dzięki BRACIE.
(Ty)-Jameee może Ty?
(J)-Nie wydaje mi się.
(Ty)-Ale z was jak jestem dla was miła to się źle kończy.
(S)-Dla nich byłaś ale dla mnie nie.
(Ty)-Oj Syriuszku ja Cię chciałam tylko dokształcić.
(S)-Chyba urazić.
(Ty)-A to jest jakaś różnica?-Zaczęłaś się śmiać chłopak zaniósł Cie na swoje łóżko i rzucił na nie.
(Ty)-Aleś Ty delikatny-usiadłaś.
(S)-Masz szczęście ze trafiłem na łóżko.
(Ty)-No jak byś mnie uszkodził to mam w zanadrzu niesamowity charakter do zaoferowania a Tobie zostaje tylko ładna buźka.-Chłopcy już nie wytrzymali zaczęli się tarzać za śmiechu aż obudzili Petera.
(S)-Ty się ciesz ze jesteś dziewczyna.
(Ty)-A to dlaczego?
(S)-Bo nie ,mogę Ci nic więcej zrobić oprócz tego-zaczął Cie łaskotać masz niesamowite łaskotki więc to były dla Ciebie tortury. Śmiałaś się że brakowało Ci tchu a brzuch bolał jak nigdy.
(Ty)-Dobra dobra przepraszam już nie będę.
(S)-Na pewno?
(Ty)-Tak-przestał.
(Ty)-Ale jesteś okrutny-pokazałaś mu język.
(S)-No nie przegięłaś znowu-zerwałaś się z łóżka i pobiegłaś zamknąć się w swoim pokoju ale wdarł się silą. Zaczęliście się szturchać popychać i przewracać. Kiedy leżeliście na podłodze zerknęliście na dziewczyny które wyglądały na was z łóżek. Leżałaś pod chłopakiem.
(L)-Możecie to robić gdzieś indziej?
(Sa)-Tak tu śpią ludzie.
(S)-Na prawdę nie zauważyłem.
(Sa)-Ochh dajcie spokój może trochę ciszej.
(Ty)-Chyba wrócę do rannej pobudki bo coś nie w sosie jesteście.-Nic dziwnego na dworze było bardzo ponuro i padał deszcz.
(S)-Chyba nas tu nie chcą.
(Ty)-Chyba tak moje współlokatorki wyrzucają mnie z własnego pokoju normalnie nie do pomyślenia-wstałaś otrzepałaś się zarzuciłaś włosami i udałaś się w stronę wyjścia.-Syriuszu dziewczyny chyba nie lubią przebywać w wyśmienitym towarzystwie więc podążymy do wyjścia.
(S)-Ma Pani całkowitą racje.
(Ty)-To idziemy-chłopak podał Ci rękę jak prawdziwy dżentelmen i poszliście do PW. Zaczęliście się śmiać i usiedliście na kanapie.
(Ty)-Która godzina?
(S)-Już nie zdążysz na śniadanie.
(Ty)-Nie o to mi chodzi muszę iść na szlaban.
(S)-Co kolejny?
(J)-Co znowu przeskrobałaś?
(R)-Bella?-Do PW weszli chłopcy.
(Ty)-Nic to jeszcze tamten no bo wiecie nie powiedziałam wszystkiego.
(R)-Jak to? Dlaczego?
(Ty)-Bo nie pytałeś-uśmiechnęłaś się niewinnie.
(R)-Bel.
(Ty)-Oj bo nie uderzyłam tylko jednej dziewczyny i dostałam miesięczny szlaban i w soboty mam sprzątać dziedziniec a w niedzieli Wielką Sale po posiłkach więc lecę bo się spóźnię-powiedziałaś to prawie na jednym wdechu.-Remus nie zdążył zareagować bo popędziłaś się przebrać. Kiedy zbiegłaś na dół chciałaś jak najszybciej się stamtąd wydostać i biegiem wypadłaś ze schodów ale Twój brat Cie za dobrze znał i złapał Cie w talii.
(Ty)-Oj Remiś proszę bo będę miała gorzej przechlapane.
(R)-To obiecaj że mnie już nie okłamiesz.
(Ty)-Hola hola zwolnij konie paniczu-wszyscy wybuchli śmiechem-ja Cię nigdy nie okłamałam i teraz tak samo ja Ci tylko nie powiedziałam całej prawdy.
(R)-To to samo.
(Ty)-Nie bo ja Cię nigdy nie okłamałam i nie okłamie mogę nie mówić wszystkiego ale to nie kłamstwo.
(R)-No dobrze dobrze-postawił Cie nagle zbiegły dziewczyny.
(L)-O jak dobrze że jeszcze tu jesteś.
(Ty)-A to dla czego?-Zdziwiło Cie zachowanie dziewczyn.
(Sa)-Stwierdziłyśmy że nie powinnaś być sama ukarana bo stawiłaś się za nami.
(Ty)-Dziewczyny doceniam to ale to ja im zrobiłam krzywdę więc ja sama za to odpowiem.
(J)-O hej ruda co tam u Ciebie?
(L)-Czy ty zawsze musisz się wtrącać Potter?
(J)-Tak-dziewczyna przewróciła oczami.
(L)-Nie ma wykrętów idziemy z Tobą.-Poszły z Tobą do WS. Zaczęły pomagać Ci sprzątać ale w pewnym momencie przyszła McGonagall i je wyprosiła. Nie zdały się ich przekonywania. Musiałaś dokończyć sama. Trochę Ci to jeszcze zajęło ale w końcu wróciłaś do PW. Zastałaś tam chłopców i siadłaś między Jamsem a Remusem. Zauważyłaś że nie ma Syriusza ale byłaś dość zmęczona więc nie pytałaś. Nagle przyszedł i zaczął Cie czochrać po włosach.
(Ty)-Syriusz przestań jestem zmęczona.
(S)-O nasza księżniczka się zmęczyła?
(Ty)-Żebyś wiedział.
(S)-To trzeba być grzeczniejsza.
(Ty)-Znalazł się odpowiedni do prawienia mi morałów.
(S)-A żebyś wiedziała bo jak widzisz ja nie muszę odbywać szlabanu.
(Ty)-Bo Ty byś nie bronił swoich przyjaciół.
(S)-Ty ich nie broniłaś szukałaś tylko pretekstu żeby się wyżyć.-Podniosłaś się i podeszłaś do chłopaka.
(Ty)-Odszczekaj to.-Krzyknęłaś.
(S)-Nie mam najmniejszego zamiaru.
(Ty)-To że jesteś Black nie czyni Cię lepszych od nas.
(S)-Nie przeginaj.
(Ty)-Co prawda w oczy kole.-Zaczęła się kłótnia. Krzyczeliście na siebie a wszyscy patrzeli na was z zaciekawieniem.
(J)-Obstawiam godzinę.
(R)-Ja półtorej.
(P)-Ja dwie.
(Ty)-Co takiego obstawiacie?-Odwróciłaś wzrok od chłopaka.
(J)-Za ile się pogodzicie.
(Ty)-Mam już dość.
(S)-Masz racje idź sobie.-Poszłaś do pokoju ale nie zastałaś tam dziewczyn więc pomyślałaś że są w bibliotece. Zeszłaś do PW.
(R)-Gdzie idziesz?
(TY)-Jak najdalej stąd.
(R)-A dokładnie?
(Ty)-Domyśl się.-Dotarłaś do biblioteki nie myliłaś się były tam dziewczyny. Poszłaś do nich i opowiedziałaś o całej kłótni. Musiały Cię ciągle uciszać bo podnosiłaś głos.
(L)-Długo bez siebie nie wytrzymacie. Bedze z was kiedyś cudowna para.-Zaczęła się śmiać.
(Ty)-Tak samo jak z Ciebie i Jamesa.-Wszystkie wybuchłyście śmiechem.Pouczyłyście się trochę i ruszyłyście do PW. Kiedy tam dotarłyście ucieszyłaś się ze nie ma Syriusza. Usiadłeś koło brata.
(R)-Jak było w bibliotece.
(Ty)-Dobrze ale...
(R)-Wiedziałem.
(Ty)-Czasami mnie przerażasz Ty wiesz więcej o mnie niż ja sama.-Chłopak Cię przytulił.
(J)-Chyba się stęskniłaś za nami.-Pokazałaś mu język. Przyszedł Syriusz i usiadł koło Ciebie.
(S)-Księżniczko mam nadzieje że wyżyłaś się na książkach i będziesz spokojna.
(Ty)-A Ty na czym się wyżyłeś? Patrząc na...-Urwałaś pomyślałaś że nie masz ochoty na następną kłótnie.-Nie ważne.-dziewczyny siedziały z wami.
(J)-Jak tam Evans ciekawa ta książka?
(S)-A co tam u Smarkelusa?
(L)-Czy nie możecie dać chociaż chwilki poczytać książki w spokoju?
(J)-Nie ma takiej opcji.
(L)-No przecież Potter. Ja idę do pokoju.-Dziewczyny ruszyły za nią.
(Ty)-No świetnie brawo chłopaki.
(S)-Oj daj spokój.
(Ty)-Cicho bądź Black.-Rzuciłaś go poduszką i pokazałaś język.
(S)-Już nie żyjesz.-Rzucił się za Tobą w pościg. Ganialiście tak przez cały pokoju aż przewróciłaś się i walnęłaś na podłogę a chłopak na Ciebie.
(Ty)-AŁAAA ale Ty jesteś ciężki.
(S)-Dobrze że Ty nie bo wybiła byś dziurę w podłodze.-Zaczęliście się śmiać.
(J)-Godzina i pięć minut wygrałem. Długo bez siebie nie wytrzymaliście.
(Ty)-Bo on nie może beze mnie długo wytrzymać.
(S)-To chyba Ty beze mnie.
(Ty)-Chciał byś.
(S)-Nie chciał bym tylko tak jest.-Przewróciłaś oczami.
(Ty)-Tak tak tak przyznaj się że nawet dnia nie wytrzymał byś beze mnie.
(S)-Ty chyba beze mnie.
(Ty)-Śnisz.
(S)-A wiesz że tak i to bardzo często.-Zaczęłaś się śmiać i zdzieliłaś go po głowię dłonią.-Dlaczego mnie bijesz?
(Ty)-Bo mogę.-Pokazałaś mu język.-Dobra puść mnie muszę odrobić lekcje.
(S)-Nie będziesz miała odrobionych.
(Ty)-To TY stracisz rękę.
(R)-Radził bym Ci się wycofać.
(S)-Co Ty za bardzo mnie lubi.
(Ty)-Ha ha ha bardzo śmieszna nie przesadzaj ja Cię tylko toleruję.
(S)-Chciała byś.
(Ty)-Nie chciała byś tylko tak jest kochany.
(S)-Kochany no no.-Przewróciłaś po raz kolejny oczami i popchnęłaś chłopaka który poleciał do tyłu. Wstałaś i chciałaś iść do pokoju ale Syriusz złapał Cię za nogę i wylądowałaś na podłodze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro