×Rozdział 22×
Reszta dnia minęła bardzo spokojnie aż nastała 12 w nocy ubrałaś się ciepło i weszłaś do PW. Nigdzie nie widziałaś Syriusza i pomyślałaś że Cię wystawił ale poczułaś jak ktoś narzuca coś na Ciebie. Okazało się że to on.
(Ty)-Co Ty wyprawiasz?
(S)-Chyba nie chcesz żeby nas ktoś zobaczył.
(Ty)-To że nakryłeś nas kocem nie znaczy że nas nie będzie widać.-Chłopak uderzył się dłonią w czoło a Ty popatrzałaś na niego pytająco.
(S)-Czasami to Ty mnie po prostu zadziwiasz. To peleryna niewidka Jamesa.
(Ty)-I dla czego ja o tym nie wiem?
(S)-Teraz się tak zastanawiam dla czego Ci nie powiedzieliśmy ale chyba zapomnieliśmy o niej i leżała w kufrze aż do teraz.
(Ty)-No dobrze nie ważne mamy Teraz ważniejsze sprawy.
(S)-No to idziemy?
(Ty)-Tak.-Wyszliście z pokoju i pokierowaliście się w stronę biblioteki ale chłopak ciągle deptał Cie po nogach.-Syriusz mógł byś przestać...-Chłopak zatkał Ci usta i przycisną do ściany. Pokazał Ci palcem w stronę ciemnego korytarza gdzie pojawiło się światło kierujące się w waszą stronę. Koło was przeszedł Dumbledore pokiwałaś do niego głową i chłopak puścił Cię a Ty uderzyłaś go w ramię.
(S)-Ał za co to?
(Ty)-Za to że ciągle mnie depczesz.
(S)-To Ty się tak wleczesz.
(Ty)-Więc to że mnie depczesz to moja wina tak?
(S)-Tak.
(Ty)-Och proszę Cię.
(S)-To nie wlecz się tak.
(Ty)-To Ty mnie nie depcz. Dobra bo zaraz nas ktoś tu przyłapie.
(S)-To nie drzyj się tak.
(Ty)-Nie przeginaj bo pożałujesz.
(S)-Tak, tak chodźmy stąd.
(Ty)-Dobra.-Szliście w stronę biblioteki aż w pewnym momencie zobaczyliście Lucjusza i Snapa idących w stronę wyjścia z zamku. Popatrzeliście na siebie ze zdziwieniem.
(Lu)-Musimy tak iść teraz.
(Se)-Ale jak ktoś nas zobaczy to co?
(Lu)-To nic bo nikt nas nie zobaczy.
(Se)-No dobra ale co jak tam dojdziemy?
(Lu)-Weźmiemy to co nam potrzebne.
(Se)-No dobra.
(Lu)-A Ty na przyszłość mógł byś trzymać się z dala od Pottera i reszty.
(Se)-Chciałbym.-Staliście tam i przysłuchiwaliście się im.
(Lu)-Bo w końcu wyda się wszystko.
(Se)-A Ty chcesz żebym trzymał się z dala od nich czy od niej?
(Lu)-Nie przesadzaj.
(Se)-Przecież i tak wiem o co Ci chodzi a raczej o kogo.-Chłopak złapał go za szatę.
(Lu)-Masz się do niej nie zbliżać wystarczy mi że Ci durnie skaczą dookoła niej. Będę musiał coś z tym zrobić ale nie teraz.-Puścił go.
(Se)-Myślisz że oni dadzą Ci do niej chociaż podejść? Daj sobie z nią spokój i tak nic z tego nie będzie ona ma taką obstawę że nikt do niej nie podejdzie jeśli sama tego nie będzie chciała.
(Lu)-To sprawię że będzie chciała.
(Se)-Bella nie jest głupia.-Syriusz popatrzał na Ciebie ze zdziwieniem a Ty popatrzałaś na niego tak samo. Domyślałaś się ze to o Ciebie chodzi ale miałaś nadzieje że tak nie było ale kiedy powiedzieli Twoje imię to już było wiadomo o kim mówią.
(Lu)-Wiem jest bardzo mądra i o to chodzi.
(Se)-Z tego nie wyjdzie nic dobrego.
(Lu)-Zaryzykuje.
(Se)-Najbardziej radził bym Ci uważać na Blacka. On jest najbardziej nieobliczalny.
(Lu)-Tak, tak ale nie boję się nich jeszcze zobaczą na co mnie stać.-Odeszli ale nie mieliście zamiaru za nimi iść i poszliście już od razu do biblioteki.
(S)-Ktoś tu ma tajemniczego wielbiciela.
(Ty)-Bardzo śmieszne wiesz. Chociaż Lucjusz nie jest taki zły.
(S)-Na prawdę?-Chłopak zrobił wielkie oczy.
(Ty)-Tak może dała bym mu szanse.
(S)-O co to to nie.
(Ty)-A to z jakiego powodu?
(S)-Bo nie, a może powiemy o tym Twojemu bratu?
(Ty)-Weź żartuje ja i on? Fuj ble i w ogóle nie.
(S)-Coś tak myślałem.
(Ty)-No dobra idziemy po tą książkę.-Weszliście do Działu Ksiąg Zakazanych.- Lumos szukaj coś o wywarze tojadowym lub o Domoclesie Belbysie.-Zaczęliście przeszukiwać regały szukaliście dobre pół godziny aż w końcu znalazłaś.
(S)-I co znalazłaś?
(Ty)-Tak tu na pewno coś jest o tym eliksirze.-Wzięłaś książkę i ruszyliście w drogę powrotną.
(S)-Ale wiesz że musimy o tym powiedzieć chłopakom.
(Ty)-Ale o czym?
(S)-O Twoim wielbicielu.
(Ty)-Ale po co?
(S)-Nie słyszałaś co on mówił?
(Ty)-Słyszałam i nadal nie rozumiem.-Chłopak zatrzymał Cię.
(S)-Bella to Ślizgon na pewno będzie chciał zrobić coś głupiego żeby tylko dostać to co chce a ja nie chce żeby coś Ci się stało przez jakiegoś tlenionego durnia.
(Ty)-Oj daj spokój dam...
(S)-Nawet tego nie mów.
(Ty)-Ale czego?
(S)-Że dasz sobie z tym sama radę bo tak nie będzie i Ty doskonale o tym wiesz tak jak ja to wiem.
(Ty)-Ale... chociaż może i masz racje oni coś knują i nie sądzę by to było coś dobrego.
(S)-No właśnie więc powiemy to chłopakom i będziemy Cię pilnować jeszcze bardziej.
(Ty)-O nie co to, to nie ja już nie wytrzymam jak będziecie tacy nadopiekuńczy więc macie tacy nie być bo wezmę sprawy w swoje ręce.
(S)-No dobra, dobra postaramy się.-Zaczęliście znowu iść aż dotarliście do PW. Siadłaś na kanapie a chłopak koło Ciebie.
(Ty)-Jest 18 kwiatów Akonitu, 2 szklanki żabiego skrzeku, dżdżownica i 2 suszone figi.
(S)-Akonitu myślałem że potrzebny jest tojad?
(Ty)-Wiesz może przestań tak ciężko myśleć bo się przegrzejesz to jest jeden i ten sam kwiat ale pod trzema nazwami.
(S)-No skąd miałem to wiedzieć?
(Ty)-No tak przecież Ty niczego nie czytasz.
(S)-Może przestaniesz mnie w końcu obrażać to dzięki mnie masz ten przepis.
(Ty)-No dobrze, dobrze masz racje przepraszam ale wiesz co to oznacza? Remus nie będzie już taki groźny.-Zaczęłaś cieszyć się jak mała dziewczynka.
(S)-Tak, tak rozumiem.
(Ty)-Na prawdę dziękuje beż Ciebie chyba bym tego nie zdobyła.-Dałaś mu buziaka w policzek.
(S)-Takie podziękowania to ja rozumiem.
(Ty)-Nie przyzwyczajaj się.
(S)-Za późno muszę Ci więcej pomagać.-Przewróciłaś oczami siedzieliście przy palącym się kominku Ty czytałaś a Syriusz coś tam robił nie zwracałaś na niego nawet uwagi tylko czytałaś przepis.
(Ty)-No dobrze tu jest wszystko i mam nadzieje że uda mi się to zrobić ale jest trochę trudne do wykonania. Jak myślisz Slughorn dał by mi dostęp do sali?-Popatrzałaś na chłopaka który usną na kanapie. Trąciłaś go w ramę.-Ej nie śpij pytałam się coś Ciebie.
(S)-Nie śpię i tak dał bym Ci dostęp.
(Ty)-Ale jak Ty...
(S)-Mówiłem że nie śpię a jak mu powiesz po co Ci ona to nawet dostaniesz się do klubu Ślimaka.
(Ty)-Nie bądź taki pewny. Teraz musimy zdobyć te składniki i to szybko.
(S)-Spokojnie damy radę.-Przeciągnęłaś się i ziewnęłaś po czym zagłębiłaś się w lekturze.-Może chodźmy już spać nie chcę Cię nieść do łóżka chociaż chyba będę musiał się zacząć przyzwyczajać.-Posłał Ci łobuzerski uśmiech.
(Ty)-Yhm tak, tak na pewno.-Powiedziałaś z ironią.
(S)-Żarty na bok idziemy spać a jutro dokończysz.
(Ty)-No dobrze. To dobranoc i do jutra.
(S)-Na pewno to dobranoc.
(Ty)-I jeszcze raz dziękuje nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.-Byłaś szczęśliwsza niż kiedykolwiek posłałaś mu najpiękniejszy uśmiech a Twoje oczy zabłysły piękniej niż kiedykolwiek właśnie spełniło się Twoje największe marzenie. Podeszłaś do niego i przytuliłaś go a on patrzył z zachwytem w Twoje oczy i nie mógł się oderwać od tego widoku.
(S)-Ja... to znaczy nie ma za co i polecam się na przyszłość.-Powiedział lekko speszony jak jeszcze nigdy ale już zaczynałaś przywykać że tak działasz na chłopców tylko zdziwiło Cię to że Syriusz aż tak się speszył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro