Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 22×

Reszta dnia minęła bardzo spokojnie aż nastała 12 w nocy ubrałaś się ciepło i weszłaś do PW. Nigdzie nie widziałaś Syriusza i pomyślałaś że Cię wystawił ale poczułaś jak ktoś narzuca coś na Ciebie. Okazało się że to on.
(Ty)-Co Ty wyprawiasz?
(S)-Chyba nie chcesz żeby nas ktoś zobaczył.
(Ty)-To że nakryłeś nas kocem nie znaczy że nas nie będzie widać.-Chłopak uderzył się dłonią w czoło a Ty popatrzałaś na niego pytająco.
(S)-Czasami to Ty mnie po prostu zadziwiasz. To peleryna niewidka Jamesa.
(Ty)-I dla czego ja o tym nie wiem?
(S)-Teraz się tak zastanawiam dla czego Ci nie powiedzieliśmy ale chyba zapomnieliśmy o niej i leżała w kufrze aż do teraz.
(Ty)-No dobrze nie ważne mamy Teraz ważniejsze sprawy.
(S)-No to idziemy?
(Ty)-Tak.-Wyszliście z pokoju i pokierowaliście się w stronę biblioteki ale chłopak ciągle deptał Cie po nogach.-Syriusz mógł byś przestać...-Chłopak zatkał Ci usta i przycisną do ściany. Pokazał Ci palcem w stronę ciemnego korytarza gdzie pojawiło się światło kierujące się w waszą stronę. Koło was przeszedł Dumbledore pokiwałaś do niego głową i chłopak puścił Cię a Ty uderzyłaś go w ramię.
(S)-Ał za co to?
(Ty)-Za to że ciągle mnie depczesz.
(S)-To Ty się tak wleczesz.
(Ty)-Więc to że mnie depczesz to moja wina tak?
(S)-Tak.
(Ty)-Och proszę Cię.
(S)-To nie wlecz się tak.
(Ty)-To Ty mnie nie depcz. Dobra bo zaraz nas ktoś tu przyłapie.
(S)-To nie drzyj się tak.
(Ty)-Nie przeginaj bo pożałujesz.
(S)-Tak, tak chodźmy stąd.
(Ty)-Dobra.-Szliście w stronę biblioteki aż w pewnym momencie zobaczyliście Lucjusza i Snapa idących w stronę wyjścia z zamku. Popatrzeliście na siebie ze zdziwieniem.
(Lu)-Musimy tak iść teraz.
(Se)-Ale jak ktoś nas zobaczy to co?
(Lu)-To nic bo nikt nas nie zobaczy.
(Se)-No dobra ale co jak tam dojdziemy?
(Lu)-Weźmiemy to co nam potrzebne.
(Se)-No dobra.
(Lu)-A Ty na przyszłość mógł byś trzymać się z dala od Pottera i reszty.
(Se)-Chciałbym.-Staliście tam i przysłuchiwaliście się im.
(Lu)-Bo w końcu wyda się wszystko.
(Se)-A Ty chcesz żebym trzymał się z dala od nich czy od niej?
(Lu)-Nie przesadzaj.
(Se)-Przecież i tak wiem o co Ci chodzi a raczej o kogo.-Chłopak złapał go za szatę.
(Lu)-Masz się do niej nie zbliżać wystarczy mi  że Ci durnie skaczą dookoła niej. Będę musiał coś z tym zrobić ale nie teraz.-Puścił go.
(Se)-Myślisz że oni dadzą Ci do niej chociaż podejść? Daj sobie z nią spokój i tak nic z tego nie będzie ona ma taką obstawę że nikt do niej nie podejdzie jeśli sama tego nie będzie chciała.
(Lu)-To sprawię że będzie chciała.
(Se)-Bella nie jest głupia.-Syriusz popatrzał na Ciebie ze zdziwieniem a Ty popatrzałaś na niego tak samo. Domyślałaś się ze to o Ciebie chodzi ale miałaś nadzieje że tak nie było ale kiedy powiedzieli Twoje imię to już było wiadomo o kim mówią.
(Lu)-Wiem jest bardzo mądra i o to chodzi.
(Se)-Z tego nie wyjdzie nic dobrego.
(Lu)-Zaryzykuje.
(Se)-Najbardziej radził bym Ci uważać na Blacka. On jest najbardziej nieobliczalny.
(Lu)-Tak, tak ale nie boję się nich jeszcze zobaczą na co mnie stać.-Odeszli ale nie mieliście zamiaru za nimi iść i poszliście już od razu do biblioteki.
(S)-Ktoś tu ma tajemniczego wielbiciela.
(Ty)-Bardzo śmieszne wiesz. Chociaż Lucjusz nie jest taki zły.
(S)-Na prawdę?-Chłopak zrobił wielkie oczy.
(Ty)-Tak może dała bym mu szanse.
(S)-O co to to nie.
(Ty)-A to z jakiego powodu?
(S)-Bo nie, a może powiemy o tym Twojemu bratu?
(Ty)-Weź żartuje ja i on? Fuj ble i w ogóle nie.
(S)-Coś tak myślałem.
(Ty)-No dobra idziemy po tą książkę.-Weszliście do Działu Ksiąg Zakazanych.- Lumos szukaj coś o wywarze tojadowym lub o Domoclesie Belbysie.-Zaczęliście przeszukiwać regały szukaliście dobre pół godziny aż w końcu znalazłaś.
(S)-I co znalazłaś?
(Ty)-Tak tu na pewno coś jest o tym eliksirze.-Wzięłaś książkę i ruszyliście w drogę powrotną.
(S)-Ale wiesz że musimy o tym powiedzieć chłopakom.
(Ty)-Ale o czym?
(S)-O Twoim wielbicielu.
(Ty)-Ale po co?
(S)-Nie słyszałaś co on mówił?
(Ty)-Słyszałam i nadal nie rozumiem.-Chłopak zatrzymał Cię.
(S)-Bella to Ślizgon na pewno będzie chciał zrobić coś głupiego żeby tylko dostać to co chce a ja nie chce żeby coś Ci się stało przez jakiegoś tlenionego durnia.
(Ty)-Oj daj spokój dam...
(S)-Nawet tego nie mów.
(Ty)-Ale czego?
(S)-Że dasz sobie z tym sama radę bo tak nie będzie i Ty doskonale o tym wiesz tak jak ja to wiem.
(Ty)-Ale... chociaż może i masz racje oni coś knują i nie sądzę by to było coś dobrego.
(S)-No właśnie więc powiemy to chłopakom i będziemy Cię pilnować jeszcze bardziej.
(Ty)-O nie co to, to nie ja już nie wytrzymam jak będziecie tacy nadopiekuńczy więc macie tacy nie być bo wezmę sprawy w swoje ręce.
(S)-No dobra, dobra postaramy się.-Zaczęliście znowu iść aż dotarliście do PW. Siadłaś na kanapie a chłopak koło Ciebie.
(Ty)-Jest 18 kwiatów Akonitu, 2 szklanki żabiego skrzeku, dżdżownica i 2 suszone figi.
(S)-Akonitu myślałem że potrzebny jest tojad?
(Ty)-Wiesz może przestań tak ciężko myśleć bo się przegrzejesz to jest jeden i ten sam kwiat ale pod trzema nazwami.
(S)-No skąd miałem to wiedzieć?
(Ty)-No tak przecież Ty niczego nie czytasz.
(S)-Może przestaniesz mnie w końcu obrażać to dzięki mnie masz ten przepis.
(Ty)-No dobrze, dobrze masz racje przepraszam ale wiesz co to oznacza? Remus nie będzie już taki groźny.-Zaczęłaś cieszyć się jak mała dziewczynka.
(S)-Tak, tak rozumiem.
(Ty)-Na prawdę dziękuje beż Ciebie chyba bym tego nie zdobyła.-Dałaś mu buziaka w policzek.
(S)-Takie podziękowania to ja rozumiem.
(Ty)-Nie przyzwyczajaj się.
(S)-Za późno muszę Ci więcej pomagać.-Przewróciłaś oczami siedzieliście przy palącym się kominku Ty czytałaś a Syriusz coś tam robił nie zwracałaś na niego nawet uwagi tylko czytałaś przepis.
(Ty)-No dobrze tu jest wszystko i mam nadzieje że uda mi się to zrobić ale jest trochę trudne do wykonania. Jak myślisz Slughorn dał by mi dostęp do sali?-Popatrzałaś na chłopaka który usną na kanapie. Trąciłaś go w ramę.-Ej nie śpij pytałam się coś Ciebie.
(S)-Nie śpię i tak dał bym Ci dostęp.
(Ty)-Ale jak Ty...
(S)-Mówiłem że nie śpię a jak mu powiesz po co Ci ona to nawet dostaniesz się do klubu Ślimaka.
(Ty)-Nie bądź taki pewny. Teraz musimy zdobyć te składniki i to szybko.
(S)-Spokojnie damy radę.-Przeciągnęłaś się i ziewnęłaś po czym zagłębiłaś się w lekturze.-Może chodźmy już spać nie chcę Cię nieść do łóżka chociaż chyba będę musiał się zacząć przyzwyczajać.-Posłał Ci łobuzerski uśmiech.
(Ty)-Yhm tak, tak na pewno.-Powiedziałaś z ironią.
(S)-Żarty na bok idziemy spać a jutro dokończysz.
(Ty)-No dobrze. To dobranoc i do jutra.
(S)-Na pewno to dobranoc.
(Ty)-I jeszcze raz dziękuje nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.-Byłaś szczęśliwsza niż kiedykolwiek posłałaś mu najpiękniejszy uśmiech a Twoje oczy zabłysły piękniej niż kiedykolwiek właśnie spełniło się Twoje największe marzenie. Podeszłaś do niego i przytuliłaś go a on patrzył z zachwytem w Twoje oczy i nie mógł się oderwać od tego widoku.
(S)-Ja... to znaczy nie ma za co i polecam się na przyszłość.-Powiedział lekko speszony jak jeszcze nigdy ale już zaczynałaś przywykać że tak działasz na chłopców tylko zdziwiło Cię to że Syriusz aż tak się speszył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro