×Rozdział 21×
Popatrzałaś błagalnym wzrokiem na brata.
(R)-Wybacz siostra nie mam takiej mocy do przekonywania ludzi jak Ty.-Uderzyłaś się dłonią w czoło. Zastanawiałaś się co możesz zrobić i nic sensownego nie przychodziło Ci do głowy, padłaś na poduszkę.
(L)-Czyli już z Tobą nie porozmawiamy?-Kiwnęłaś głową na nie i trąciłaś Remusa wskazując na pomieszczenie w którym była Pani Pomfrey.
(R)-Mam ją zawołać?-Popatrzałaś na niego z i przewróciłaś oczami. Chłopak poszedł po nią a ona przyniosła jakiś eliksir.
(P)-I jak lepiej?
(Ty)-Chyba tak ale...-I znowu zaniemówiłaś.
(P)-No dobrze wypij to i nic nie mów przez parę godzin.-Pokiwałaś twierdząco głową. Traciłaś chłopców i wskazałaś drzwi.
(R)-Dla czego mamy wyjść?-Popatrzałaś błagalnym wzrokiem na dziewczyny.
(L)-Och ale wy niczego nie umiecie się domyślić macie iść na obiad.-Pokiwałaś twierdząco głową.
(Do)-No już w tej chwili macie stąd iść na obiad bo nie ręczę za siebie.-Uśmiechnęłaś się do niech.
(S)-I myślisz że się Ciebie boimy?-Uderzyłaś go w ramię.
(J)-No ale jej już tak.-Zaśmiali się.
(R)-No dobrze ale ja zaraz wracam.
(L)-Nie śpiesz się my z nią zostaniemy.-Poczochrałaś brata po włosach i uśmiechnęłaś się do niego.
(R)-No dobrze to niedługo wrócę.-Pokiwałaś twierdząco głową.-Chłopcy poszli na obiad a dziewczyny opowiadały Ci co działo się dzisiaj.Po zajęciach odwiedzili cię Ben i Sam ale nie mogłaś z nimi rozmawiać więc oni opowiedzieli Ci o swoim dniu. Dni mijały Twój głos wrócił do normy a chłopcy jeszcze przeprosili Cię ze sto razy co już zaczynało Cię denerwować. W sobotę mogłaś już wyjść chłopcy przynieśli Ci ubrania i urali Cię bardzo ciepło i otulili Cię kocem.
(Ty)-Chłopcy bez przesady.
(S)-Oj nie marudź nie chcemy żebyś się znowu przeziębiła.-Chłopcy zrobili się strasznie nadopiekuńczy błagałaś tylko by im to przeszło. Zaprowadzili Cię do Twojego pokoju a dziewczyny przyglądały się temu z wielką ciekawością. Chłopcy zaczęli ściągać z Ciebie trochę ubrań i przykryli Cie górą koców.
(S)-Ciepło Ci?
(J)-Może przynieść więcej koców?
(R)-A może głodna jesteś?
(S)-A może pić o tak gorąca herbata to jest to.
(Ty)-Chłopcy!!
(J,S,R)-Co?
(Ty)-Macie w tej chwili przestać bo zaraz stąd pójdziecie.
(S)-Dobra, Dobra.
(J)-Już spokojnie.
(R)-Już przestajemy.-Podeszły do Ciebie rozbawione dziewczyny i mocno Cię wszystkie uściskały.
(J)-Ej delikatnie.
(S)-Bo ją zmiażdżycie.
(Ty)-Chłopcy!!!
(J)-Już się nie odzywamy.
(L)-Ale nam Ciebie brakowało.
(Do)-Tak nie miał nas kto budzić i parę razy prawie spóźniłyśmy się na lekcje nie mówiąc już o chłopcach.
(Ty)-To nikt was nie budził?
(S)-Niestety i parę razy się spóźniliśmy.
(Ty)-No nie martwcie się już wróciłam i pobudki razem ze mną.-Uśmiechnęłaś się do nich.
(J)-I bardzo dobrze.
(R)-Tak bo jak się budziłem to było już strasznie późno a tych leni nie dało się ściągnąć z łóżka.
(S)-Tak i przez niego się spóźniliśmy.
(R)-No to jak was budziłem mogliście wstać.
(S)-Bo źle nas budziłeś.
(Ty)-Oj chłopcy dajcie spokój.
(J)-Jesteś nie do zastąpienia.
(Ty)-O jak miło.-Przez te dni Remus przynosił Ci notatki i prace które miałaś zrobić i przez to nie miałaś żadnych zaległości z czego się bardzo cieszyłaś. Czułaś się już dobrze a po chorobie nie było już ani śladu. Chłopcy chcieli gdzieś iść ale zatrzymałaś Syriusza.
(Ty)-Możemy porozmawiać?
(S)-Jasne.-Dziewczyny wyszły i zostaliście sami w pokoju chłopak usiadł na przeciwko Ciebie na łóżku.
(Ty)-Silencio-rzuciłaś zaklęcie by być pewna że nikt nie podsłucha was.-No to jak będzie muszę tą książkę mieć dzisiaj?
(S)-Ale Ty przed chwilą wyszłaś ze szpitala.
(Ty)-Ale to już prawie koniec lutego i niedługo są jego urodziny.
(S)-Chyba wasze.
(Ty)-Oj to drobiazg. Muszę ją mieć i to jak najszybciej.
(S)-No dobrze ale ubierz się ciepło i o północy w Pokoju Wspólnym.
(Ty)-Dobrze, dobrze.
(S)-Ale jak nas złapią będziemy mieli nieźle przechlapane.
(Ty)-No nie złapią nas.
(S)-Miejmy taką nadzieje.
(Ty)-Oj będzie dobrze co ty się tak cykasz?
(S)-Na przykład Twojego brata i reszty. Przecież oni by mnie zabili.
(Ty)-Na pewno nie, stanęła bym w Twojej obronie.
(S)-Oj nie wiem czy coś by to dało.
(Ty)-Nie martw się będzie dobrze.
(S)-No dobrze.- Chłopak wyszedł a dziewczyny wpadły jak burza.
(L)-O czym tak rozmawialiście?
(Ty)-A co?
(Do)-Bo chcemy wiedzieć.
(Ty)-O niczym.
(Sa)-No na pewno nie ściemniaj.
(Ty)-Zastanawialiśmy się nad prezentem dla Remusa.
(L)-Aha i coś wymyśliliście?
(Ty)-Niestety nie ale może niedługo coś wymyślimy.
(L)-No to powodzenia.-Z dziewczynami jeszcze długo porozmawiałyście i poszłyście na obiad.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro