Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 20×

TY:
Obudziłaś się dopiero nazajutrz było już po śniadaniu zobaczyłaś przy łóżku rodziców i Remusa.
(Ty)-Mamo tato co tu robicie?-Mówiłaś cichym i ochrypniętym głosem czułaś się znacznie lepiej niż wczoraj czy w nocy rodzice Cię uściskali i dali po buziaku.
(H)-Chcieliśmy sprawdzić jak się czujesz i porozmawiać o Twoich problemach.
(Ty)-Ja nie mam żadnych... Remus powiedziałeś im coś?-Popatrzyłaś na brata wściekłym wzrokiem.
(H)-Skarbie dobrze zrobił.
(R)-Tak nie będę już patrzał jak dzieje Ci się krzywda koniec z tym.
(Ty)-Ale ja świetnie sobie dawałam radę!!
(R)-Właśnie widziałem nie dawałaś!!-Krzyczeliście na siebie a Ty zaczęłaś płakać rodzice usiedli koło Ciebie na łóżku i przytulili Cię.
(Ty)-Ja nie...-Zaczęłaś płakać.
(R)-Nie płacz przecież nic się nie dzieje.-Przytulił Cię brat i nie puszczał wtuliłaś się w niego i płakałaś.
(H)-Dlaczego nam nic nie mówiłaś?
(Ty)-Nie chciałam wam... sprawiać więcej... kłopotów.-Mówiłaś przez płacz.
(Ly)-Skarbie ale Ty nie jesteś kłopotem i ze wszystkim masz przychodzić do nas jesteśmy rodziną i musimy się wspierać dobrze?
(Ty)-Dobrze.-Już się uspokoiłaś.
(H)-Przepraszamy Cię też za to że nie wierzyliśmy Ci.
(Ty)-To nic.
(Ly)-To nie jest nic powinniśmy Ci wierzyć bo jesteś naszą córeczką i nie chcemy żeby Ci coś się stało i już nie pozwolimy na to dobrze ale masz nam mówić wszystko co się dzieje.
(Ty)-Dobrze.
(Ly)-No to już nie płacz.-Otarł Ci łzy.-A jak się czujesz?
(Ty)-Już lepiej.
(H)-No to dobrze. Wiecie że bardzo was kochamy?
(Ty,R)-Tak.
(H)-No to dobrze my niestety musimy już iść ale opiekujcie się sobą na wzajem dobrze.-Pocałowała was w głowy.-Do zobaczenia kochamy was.
(Ty,R)-My was też.-Wasi rodzice wyszli a Ty siedziałaś trochę zakłopotana. Brat przytulił Cię a Ty wtuliłaś się w niego.
(R)-Zawsze będę przy Tobie i już nigdy nie dam Cię skrzywdzić.
(Ty)-I tak wiesz że to nie możliwe wypadki chodzą po mnie i to ciągle.-Zaśmiałaś się.
(R)-Tak wiem ale wiesz o co mi chodzi, nie o szkołę.
(Ty)-Wiem ale teraz już wiem do kogo mam przychodzić.
(R)-Do mnie jak tylko coś się zacznie dziać.
(Ty)-Dobrze.-Do szpitala wpadli chłopcy.
(S)-Bella jak się czujesz?!!-Chłopak krzyczał na cały szpital.
(Ty)-Nie krzycz tak proszę.
(S)-Wybacz.
(J)-Ale jak się czujesz?
(Ty)-O wiele lepiej.
(S)-Ty płakałaś?
(Ty)-Nie.
(J)-Tak co się stało?
(Ty)-Bo nie powiedziałam rodzicom o tym co zaszło w święta i w wakacje i Remus im powiedział i musiałam im wytłumaczyć i tak jakoś wyszło.
(J)-Aha Bella strasznie nam przykro że przez nas tu wylądowałaś.
(S)-Tak i bardzo Cię za to przepraszamy.
(Ty)-Oj chłopcy nic takiego się nie stało.
(J)-Stało się jesteś chora i tu leżysz.
(Ty)-Nie pierwszy i nie ostatni raz na prawdę chłopcy nic się nie stało.
(S)-Ale i tak to nasza wina.
(Ty)-Oj weźcie przestańcie.
(J)-Na prawdę Cię przepraszamy.
(Ty)-No dobrze wybaczam wam.-Chłopcy przytulili Cię.
(S)-Przepraszmy.
(Ty)-Bo zaraz dostaniesz.-Weszły dziewczyny.
(Do)-Bell Ty żyjesz!-Rzuciły się na Ciebie wszystkie.
(R)-Bo ją udusicie.
(L)-Nie przesadzaj.
(J)-Nie przesadza Evans.
(L)-A czy ktoś Cię prosił o zdanie?
(Ty)-Jak macie zamiar się kłócić to ja wychodzę.-Zaczęliście się śmiać.
(J)-No dobrze przepraszam.
(Ty)-Ile jeszcze będziecie mi to mówić?
(J,S)-Dużo.
(Ty)-Chłopcy nie musicie mnie przepraszać tak głupio zrobiliście ale ja bym zrobiła to samo więc nie przepraszajcie.-Uśmiechnęłaś się do nich ale dalej mówiłaś ochrypniętym głosem.
(R)-Chłopcy już się tak nie poniżajcie bo to strasznie głupio wygląda.
(S)-Oj skończ już.
(Ty)-Dziewczyny jak tam dzionek mija?
(L)-Dorze nic ciekawego i Ben z Samem się o Ciebie pytali mają przyjść po zajęciach.-Była przerwa obiadowa i wszyscy siedzieli przy Tobie.
(Ty)-A byliście na obiedzie.
(R)-Nie.
(Sa,L,Do)-Tak.-Popatrzyłaś na chłopaków.
(S,J)-Tak.
(Ty)-Chłopcy!
(S)-No nie byliśmy.
(Ty)-No to na co czekacie już ruchy mam was tu nie widzieć do póki nie zjecie obiadu.
(J)-Ale...
(Ty)-Żadnych ale już marsz na obiad obydwaj.
(Do)-Widzicie chłopcy my byłyśmy mądre i poszłyśmy wcześniej żeby nie martwić Belli.
(Ty)-No bierzcie przykład z dziewczyn.
(J)-Nie my nigdy nie będziemy tacy grzeczni i poukładani.
(S)-Tak nie mam takiego zamiaru.
(Ty)-Nie mówi że ciągle ale w niektórych sprawach moglibyście.
(S)-Nigdy.
(Ty)-A to niby dla czego? Bo co dziewczyny są gorsze?
(S)-Ty to powiedziałaś.
(Ty)-Ty wredna małpo jak...-I bum zaniemówiłaś nie mogłaś już nic powiedzieć.
(R)-Bella nie rób sobie żartów.-Uderzyłaś go dłonią po ramieniu i skarciłaś wzrokiem.
(S)-Może to i lepiej nie muszę już wysłuchiwać tych obelg.-On też dostał.
(J)-Ale ma jeszcze sprawność w rękach więc nie przeginaj.
(S)-O Bella nic nie mów jeśli możemy tu zostać.-Popatrzałaś na niego wściekłym wzrokiem i próbowałaś coś powiedzieć ale nic.-Słyszeliście czyli możemy tu zostać i nie iść na obiad.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro