Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

×Rozdział 2×

Po śniadaniu udaliście się na zajęcia, chłopcy pobiegli od razu za wami. Pierwsze zajęcia mieliście z Horacym Slughornem czyli eliksiry usiadłaś z Lily a chłopcy ze sobą. Bardzo żywo prowadziliście konwersacje z koleżanką.
(Sl)-No dobrze dobrze teraz was porozsadzam i tak będziecie siedzieć przez następne 7 lat nauki.-Miałaś nadzieje że nie usiądziesz z jakimś niesamowitym kretynem
(Sl)-No Pan Lupin usiądzie z Panem Potterem a Pan Black z Panną Lupin-i tak porozsadzał resztę byłaś nawet zadowolona ale nie tak jak Syriusz który wiedział że jesteś bardzo mądra i nie będzie musiał się za wiele wysilić. Lily siedziała z Sarą więc też było dobrze. Tak miną wam prawie cały tydzień bez żadnych niespodzianek. W piątkowy wieczór to wszystka się zmieniło. Szłyście z dziewczynami rozmawiałyście o wszystkim. W pewnym momencie podeszły do was dziewczyny ze Slytherinu. Zaczęły Cię obrażać ale kiedy nazwała Lily szamą emocje wzięły górę i uderzyłaś dziewczynę w nos kiedy druga zaczęła na was naskakiwać też dostała. Dziewczyny patrzyły na Ciebie z niedowierzaniem. Ślizgonki uciekły ale wiedziałaś że masz spore kłopoty.
(Ty)-No nieźle mam przechlapane na pewno się poskarżą.
(L)-Bell dziękuje ale nie musiałaś teraz będziesz miała szlaban
(Ty)-Nie to mnie martwi mój kłopot ma na imię Remus.
(Sa)-Ale jej dołożyłaś brawo dziewczyno.
(A)-To chyba nie było konieczne.
(Ty)-No tak przepraszam ale jak w grę wchodzą moi przyjaciele to nie patyczkuje się. Nie pozwolę żeby ktoś was obrażał.-Nagle przyszła McGonnagal i zabrała Ciebie do swojego gabinetu.
(Mc)-Nie do wiary Panno Lupin tak się nie zachowuje dziewczynka w twoim wieku.
(Ty)-Przepraszam.
(Mc)-Co w Ciebie wstąpiło dziecko?
(Ty)-Bo one źle się wyrażały o moich bliskich i troszkę mnie poniosło.
(Mc)-Tak powiadomiono nas o Twoim trudnym charakterze. No to Twój pierwszy raz więc nie napiszę do Twoich rodziców.
(Ty)-Na prawdę, dziękuje.
(Mc)-Ale szlaban Cię nie ominie co sobotę i niedziele przez miesiąc będziesz zamiatała dziedziniec i pomagała w sprzątaniu Wielkiej Sali po posiłkach.
(Ty)-Dobrze Pani profesor.
(Mc)-No zmykaj i żeby to mi było ostatni raz.
(Ty)-Postaram się-po czym wyszłaś z gabinetu.
(L)-I jak co powiedziała?-Dziewczyny czekały na Ciebie.
(Ty)-Po prostu świetnie wszystkie weekendy mam pozajmowane przez dobry miesiąc. Ale na szczęście nie napisze do rodziców bo by było po mnie.
(Sa)-No dobrze chodźmy już późno.-Poszłyście do Pokoju Wspólnego zobaczyłaś stojącego brata i podbiegłaś do niego przytuliłaś i schowałaś twarz w jego tors.
(Ty)-Przepraszam przepraszam ja nie chciałam na prawdę.
(R)-Hej uspokój się co się stało?
(Ty)-Bo tak trochę uderzyłam jedną dziewczynę.-Chłopak chwycił Cię za ramiona i odsuną żebyś na niego popatrzała ale Ty miałaś cały czas spuszczoną głowę.-I chyba złamałam jej nos i mam szlaban.
(R)-Co dlaczego? Coś Ty narobiła a prosiłem Cię żebyś nie broiła.
(Ty)-Ale one same się napatoczyły a zrobiłam to bo... bo...
(L)-Nazwały mnie szlamą-odezwała się dziewczyna.-To moja wina.-powiedziała smutna-Bella stanęła w mojej obronie a później...
(A)-W naszej.-Byłaś prze szczęśliwa że dziewczyny się za Tobą wstawiły.
(Ty)-Ja Cię tak przepraszam po prostu mnie troszeczkę poniosło-dalej nie patrzyłaś na chłopaka.
(R)-Bel i co ja mam z Tobą zrobić?
(Ty)-Wiem że Cię zawiodłam.-Powiedziałaś smutno a łzy napłynęły Ci do oczu.
(R)-Popatrz się na mnie.
(Ty)-Nie-brat podniósł Ci głowę że musiałaś na niego spojrzeć po Twoich policzkach popłynęły łzy. Chłopak otarł je i mocno Cię przytulił.
(R)-Oj spokojnie następnym razem trochę się hamuj.
(Ty)-Ale jesteś zły?
(R)-Nie.
(Ty)-Wiem że kłamiesz jesteś.
(R)-Och Bel jak zawsze kiedy coś nabroisz bo później musisz ponieść kare a tego nie mogę znieść że Ci nie mogę pomóc.
(Ty)-Oj tam dla mnie kary były są i będą tego się nie da zmienić.
(R)-Doskonale to wiem ale dobra już było minęło dobrze?
(Ty)-Dobrze-uśmiechnęłaś się do chłopaka i mocno przytuliłaś. Popatrzyłaś na chłopaków którzy słuchali wszystkiego ze zdziwieniem.
(J)-No ładnie ładnie.
(S)-Złamałaś nos?-Nie mogli w to uwierzyć.
(R)-No tak nie wspomnieliśmy że moja siostra ma bardzo wybuchowy charakter.
(S)-Nie ale łał. Tobie to nikt się chyba już nie postawi.
(R)-Nie nakręcaj jej.
(Ty)-Spokojnie Remiś będę już grzeczniejsza obiecuję.
(R)-To się cieszę.-Pocałowałaś brata w policzek. Rano wstałaś ubrałaś się i obudziłaś  dziewczyny po czym poszłaś na śniadanie i pobiegłaś do chłopaków. Otworzyłaś głośno drzwi.
(Ty)-Witajcie kochani wiem że się stęskniliście za mną.- Wskoczyłaś Remusowi na łóżko.-Wstawaj brat już ranek.
(R)-Dopiero ranek daj żyć proszę.
(Ty)-No dobrze Tobie dam. To chłopcy ktoś może z was wstanie? Jameeee?-Wskoczyłaś na chłopaka i położyłaś się na niego wstaniesz?
(J)-Nie przed 11 nie wstaje.
(Ty)-Ale z was yhhh. A może Ty Syriusz cooo?
(S)-Nie nawet o tym nie myśl.
(Ty)-Trochę za późno. Co z wami?-Podeszłaś do Syriusza.-No ja już nawet po śniadaniu a wy dalej w łóżkach.-Siadłaś na łóżko Syriusza.
(S)-Jest sobota przecież.
(Ty)-A no właśnie a za oknem taka ładna pogoda a wy tu leżycie-położyłaś się koło chłopaka-to móż...-zasłonił Ci ręką usta.
(S)-Od razu lepiej.-Ugryzłaś go w pala i zaczęłaś się śmiać.
(Ty)-Teraz tak. No dobra dam wam pożyć jak dacie mi jakąś ciekawą książkę.-Syriusz sięgną po pierwszą lepszą i Ci podał.
(Ty)-Może być-usiadłaś w nogach chłopaka i zaczęłaś czytać. Po dwóch godzinach chłopcy po woli zwlekali się z łóżek.
(Ty)-No w końcu już zdążyłam przeczytać prawie całą książkę.
(S)-Gdy by nie Ty to jeszcze bym spał-rzucił Cię poduszką.
(Ty)-Tak ale nie będziesz spał za to jutro też-zepchnęłaś go z łózka.
(S)-O Ty już po Tobie.
(Ty)-Najpierw to Ty mnie złap.-Rzuciłaś się w stronę drzwi a chłopak za Tobą. Wybiegłaś na korytarz.-Aquamenti-krzyknęłaś i oblałaś chłopaka wodą.
(S)-Już nie żyjesz.-Pobiegłaś przez korytarz i przebiegłaś przez nieużywane przejście do drugiego korytarza. Z chłopakami poznaliście już parę ukrytych przejść. Niestety chłopak je również znał i pojawił się przed Tobą.
(S)-Aquamenti-oblał Cię całą wodą.
(Ty)-No to mamy remis.
(S)-Nie do końca a za to co mnie zrzuciłaś?-Odwróciłaś się i szybko zaczęłaś uciekać chłopak jednak był szybszy i dogonił Cię. Złapał Cię w talii.
(S)-No to mam Cię.
(Mc)-A ja mam was co to ma znaczyć?-O do razu odwróciliście się w stronę Profesor McGonnagal.
(Ty,S)-My nie.
(S)-Znaczy to nie my.
(Mc)-Do prawdy a co ma znaczyć to  że jesteście cali mokrzy?
(Ty)-Bo wrzuciłam go pod prysznic.
(S)-A ja ją wciągnąłem.
(Ty)-I tak wyszło.
(Mc)-Panno Lupin i Panie Black macie posprzątać te korytarze z wody.
(Ty,S)-Dobrze Pani profesor.-Zaprowadziła was do woźnego i poszliście posprzątać ale dobrze się bawiliście więc czas szybko zleciał. Poszliście na obiad bardzo późno.
(R)-Gdzie wy byliście?
(J)-No właśnie tak znikliście i już nie wróciliście.-Popatrzałaś na Syriusza i zaczęłaś się śmiać.
(Ty)-No wiecie musieliśmy posprzątać korytarz.
(R)-A to dla czego?
(S)-Bo go trochę zamoczyliśmy.
(R)-Bella znowu.
(Ty)-Oj daj spokój tym razem nic nie zrobiłam no prawie ale to drobiazg.
(J)-Remus weź raz odpuść.
(R)-No dobrze.
(Ty)-Która godzina? O nie muszę lecieć na szlaban.
(R)-Ale przebierz się jesteś mokra.
(Ty)-Nie wyschłam już-skłamałaś ale nie chciałaś dostać kolejnego szlabanu za spóźnienie. Poszłaś na dziedziniec i zaczęłaś zamiatać zrobiło się bardzo zimno i zaraz przyszli chłopcy nie zauważyłaś ich ale Remus podbiegł do Ciebie i okrył swoją bluzą.
(R)-Ale Ty zimna-Przytulił Cię i złapał Cię za dłonie i zaczął ogrzewać.-Mówiłem żebyś się przebrała czy ty kiedyś zaczniesz mnie słuchać?
(Ty)-Chciała bym zacząć bo Ty masz zawsze racje.
(R)-Może nie zawszę.
(Ty)-Dla mnie tak. No dobra muszę wrócić do zmiatania.-Długo Ci to jeszcze zajęło. Chłopcy gdzieś się zmyli a Ty dalej zamiatałaś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro