×Rozdział 16×
Poszłaś i siadłaś koło filara i podziwiałaś padający śnieg. Przysiadł się do Ciebie jakiś chłopak a tym chłopakiem był Sam.
(Ty)-Co Ty tu robisz? Gdzie Twoja walentynka?
(Sa)-Gdzieś tam jest.
(Ty)-To dlaczego nie jesteś z nią?
(Sa)-Bo siedzisz tu sama a w takim dniu nie powinnaś.
(Ty)-Akurat w tym głupim dniu podoba mi się moja samotność.
(Sa)-A dlaczego jest głupi?
(Ty)-Bo jest przepełniony fałszywą miłością.
(Sa)-Fałszywą miłością?
(Ty)-Tak powiedz mi ile tych par się tak na prawdę kocha dwie może trzy.
(Sa)-No masz racje ale to nie chodzi o to żeby się kochać.
(Ty)-A o co?
(Sa)-O to żeby spędzić miło czas z osobą którą się lubi.
(Ty)-Ale z osobą którą się lubi można spędzać czas codziennie nie tylko w walentynki.
(Sa)-Ale w tym dniu jest tak inaczej.
(Ty)-Proszę Cię bo zaraz zwymiotuje zaczynasz nawijać jak te wszystkie dziewczyny.-Zaczęliście się śmiać.
(Sa)-Matko Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny.
(Ty)-Jakiej?
(Sa)-Innej wszystkie są takie same ale nie Ty.
(Ty)-Bo ja jestem wyjątkowa.
(Sa)-Tak zauważyłem to.
(Ty)-I w tym dniu lubię siedzieć sama to mnie wyróżnia od tych dziewczyn które w tym dniu na siłę chcą być zakochane. Dla mnie to nie jakiś dzień rozsądza czy jestem zakochana tylko moje serce a przecież serce nie sługa prawda?
(Sa)-No tak. Jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek.
(Ty)-No cóż to cała ja.-Uśmiechnęłaś się do chłopaka.
(Sa)-I lubisz w walentynki łamać stereotypy.
(Ty)-Tak mogę być szczęśliwa sama w walentynki i nie będę z tego powodu płakała jak inne dziewczyny.
(Sa)-Masz racje.
(Ty)-Wiem to jak kogoś znajdę to wtedy będę świętować walentynki może jeśli ten ktoś będzie tego warty.
(Sa)-Łał to było niezłe.
(Ty)-No cóż.-Nagle podbiegł James.
(J)-Bella musisz mi pomóc.
(Ty)-Co się stało?
(J)-Ona.-Pokazał na dziewczynę.
(Ty)-I co z nią?
(J)-Jest niesamowicie okropna.
(Ty)-I ja mam Ci pomóc?
(J)-Mogła byś?
(Ty)-Będziesz za to wisiał mi przysługę.
(J)-Co tylko zechcesz.
(TY)-No dobrze chodź. Muszę lecieć do zobaczenia.
(Sa)-Do zobaczenia malutka.-Zaczęliście iść z Jamesem przez korytarz aż w pewnym momencie upadłaś.
(J)-Bell co Ci jest??-Chłopak się przestraszył.
(Ty)-Musisz zabrać mnie do szpitala.-Powiedziałaś żeby tylko chłopak usłyszał i puściłaś mu oczko a James doskonale zagrał swoją role.
(J)-No nie Bell zaraz zaniosę cię do Pani Pomfrey.-Chłopak wziął Cię na ręce i pobiegł z Tobą w stronę waszego PW. Kiedy weszliście zaczęliście się głośno śmiać.
(Ty)-No to była gra. Dobry z Ciebie aktor.-Przybiłaś z nim piątkę.
(J)-Mogłaś mnie uprzedzić.
(Ty)-Ale to wyglądało by sztucznie musiałeś myśleć że to na prawdę.
(J)-Jesteś niesamowita.
(Ty)-Wiem to.-Usiedliście razem na kanapie i położyłaś nogi na kolanach chłopaka i nagle przybiegł Remus.
(R)-Bel co... co Ty tu robisz?-Zapytał zdyszany chłopak ale zaraz przyszedł Syriusz również zmęczony.
(S)-Ale jak?
(Ty)-O co wam chodzi?
(R)-Zemdlałaś na korytarzu.
(Ty)-Aaaa to nie tak.
(S)-A jak.
(J)-Pomogła mi się uwolnić od pewnej dziewczyny.
(R)-Ale nas nastraszyłaś.-Chłopcy usiedli na kanapach.
(Ty)-Dajcie spokój.
(J)-Nawet nie sądziłem że ona może być aż tak genialna.
(Ty)-Na prawdę?-Zapytałaś zaskoczona.
(J)-Nie, żartuje od zawsze to wiedziałem.
(TY)-Tak lepiej.-Udaliście się razem na kolacje i musiałaś wszystko wytłumaczyć dziewczynom które zaczęły się z tego śmiać.
Byłaś bardzo szczęśliwa bo wiedziałaś, że masz najlepszych przyjaciół na świecie którzy Cię kochają.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro