Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[9]

Leżał w swoim pokoju wtulony w kołdrę. Nie chciał z nikim rozmawiać ani nikogo w tej chwili widzieć, po prostu chciał się rozpłakać. Było mu cholernie głupio... Eren musiał go ratować przed jakąś Alfą do tego był przy nim w czasie rui. Cholernie się bał, że do czegoś doszło.

Drzwi do jego pokoju delikatnie się otworzyły a on sam spiął. Nie odwrócił się żeby zobaczyć kto to odważył się wejść. Po prostu czuł ten uspokajający zapach i wiedział że to Eren.

- Levi... - usiadł na kraju łóżka.

- Proszę, idź... Chcę być sam... - mówił lekko łamliwym głosem. Poczuł na swoim ramieniu jego rękę. Przeszedł go przyjemny dreszcz.

- Levi... Przysięgam że do niczego nie doszło... - zmierzwił mu włosy. - Ja cię tylko uratowałem przed tym dupkiem Erwinem... - Levi słysząc to otworzył szerzej oczy. Odwrócił się do niego powoli. Teraz naprawdę zaczął się go bać.

- T-to był on?... - zapytał przestraszony. Małe łzy zabierały się w jego oczach.

- Cii... - zbliżył się do niego i zaczął głaskać go po włosach. Czarnowłosy patrzył na niego delikatnie się uspokajając. - Spokojnie Levi... Nie pozwolę na to żeby ktoś, a tym bardziej inna Alfa, zrobiła ci jakąkolwiek krzywdę.

- Dlaczego mam ci wierzyć? - powiedział zakrywając kołdrą swoją twarz do połowy. - Dlaczego miałbym ci zaufać? Dlaczego miałbym zaufać Alfie? Tym bardziej Alfie...

Eren patrzył na niego z żalem. Było mu przykro. Bardzo chciał pomóc jakoś Levi'owi. Położył się obok niego mimo iż czarnowłosy wyraźnie nie chciał i nawet go odpychał.

- Co ty robisz!? Odejdź! - krzyczał cicho, tak żeby nie było go słychać na dół.

- Przestań się szarpać - powiedział tonem który wymusił na Levi'u posłuszeństwo. Przestał się szarpać dając się mu objąć. Nie odwzajemnił tego bo nie chciał, ale czuł się przyjemnie.

- Dupek... - wysyczał zły. Brązowowłosy cicho się zaśmiał na jego słowa. - Żeby wymuszać posłuszeństwo... Dupek...

- Oj no przepraszam... - przytulał zwiniętego w kołdrę Levi'a. Wyglądał jak naleśnik. - Spokojnie naleśniku, ja cię będę bronił.

- Naleśniku? Chcesz lepe na ryj? - warknął lekko rozbawiony.

- Lepe? Na ryj? - zaskoczył się.

- Myślisz ty czasem? - zapytał z wymalowaną kpiną na twarzy.

- Myślę

- Nie widać - stwierdził. Po chwili dodał - Lepe czyli z otwartej dłoni w twarz... Lub z liścia, jak kto woli.

- Będziesz mnie bił? - udawał smutek.

- Jeżeli zajdzie taka potrzeba to tak... - uśmiechnął się po czym leżeli tak jeszcze z godzinę. Czarnowłosy nie odwzajemnił uścisku, ale czuł się dobrze. Szybko zasnął.
.
.
.
.
.
.
Pisałam na szybko w szkole hehe

Podoba się? :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro