🌅Aż po horyzont🌅
Więc. Tutaj jest ten One-Shot, w ramach przeprosin za to, że długo mnie nie było. No wiecie szkoła itp. Ostania szansa na poprawę ocen.
One-Shot pisany na szybko!!
Za wszelkie błędy w pisowni itp. Przepraszam... Poprawie je później, ale jak coś piszcie w komach, gdzie jest błąd. Tak będzie mi łatwiej.
____________________________
Kolejny dzień, taki jak każdy, byliśmy właśnie na wyjeździe, ale jednym się różnił od reszty. Wtedy zrozumiałem, co naprawdę czułem do tego rudego idioty.
~*~
Właśnie się przebierałem na kolejny trening. Niby wszystko normalne, lecz coś mnie podkusiło, abym spojrzał w lewo, co oczywiście zrobiłem jak to ja. Jego rude włosy, jak zawsze, były w totalnym nie ładzie, oczy koloru drewna i lekko różowawe usta będące przez cały czas w ogromnym uśmiechu, który tylko on potrafił zrobić. Chciałbym, kiedyś spróbować jak smakują... Szybko odwróciłem wzrok, przeganiając myśli. Skąd one się wzięły?? Baka Hinata!!
Przebrałem się do końca i wyszedłem z szatni. Od razu skierowałem się na hale, gdy wszedłem, trener Ukai siedział na ławce razem z profesorem Takedą. Obok nich stały menedżerki, a na boisku byli rodzice drużyny, czterooki i drużynowy piegus. Poszedłem kilka kroków dalej w stronę boiska, co było bardzo dobrą rzeczą, jaką mogłem zrobić. Nagle wparowali ci trzej idioci Hinata, Tanaka i Yu, a ja zostałbym plackiem i to dosłownie.
Oczywiście przez parę minut Kapitan prawił im kazanie, jak powinni się zachowywać. Idioci. Gdy już wszyscy się zjawili Zrobiliśmy rozgrzewkę, a po niej Trener wstał, mówiąc co mamy robić.
- Dobra. Dzisiaj na treningu ćwiczymy odbiory dolne.... Tylko Nie głową Hinata.
- Nie moja wina, że piłki tak ją lubią!! - krzyknął, oburzony rudzielec, na co część drużyny się zaśmiała-.
- Eh.... - westchnął - Dobrać się w pary i zaczynacie ćwiczyć. Potem ja będę wam rzucał piłki.
- Hai - krzyknęliśmy w tym samym czasie-.
Tak jak powiedział Trener, tak zrobiliśmy, każdy miał swoją parę. Ja byłem z Krewetką, na co zbytnio się zdziwiłem, że wybrał właśnie mnie, Ale jesteśmy przyjaciółmi, chyba. Każda para zaczęła ćwiczyć, oczywiście atakujący obrywał w twarz, zaczęło mnie to irytować. Czy ten idiota nawet prostego odbioru nie umie??!! No tak przecież to Hinata. Zamyśliłem się i jak na ''szczęście'' dostałem piłką w twarz. Na czole wyskoczyła mi żyłka i duży czerwony ślad po owym przedmiocie. Od razu spojrzałem na Hinate który był cały zdenerwowany i wyglądał, jak by miał się zaraz posikać. Chciałem się zaśmiać, ale się na całe szczęście powstrzymałem. Podszedłem do wystraszonej krewetki.
- Nie bij!! - Krzyknął, chroniąc głowę rękoma, co i tak nie wiele mu dało, bo udało mi się w nią walnąć -.
- Ała. - powiedział, masując głowę- Jesteś straszny Bakeyama...
- Co powiedziałeś??!
- Nic!!
Lekko podenerwowany, ale naprawdę lekko, podszedłem do rudego. I zrobiłem coś, czego szczerze się nie spodziewałem po sobie.
- Ustaw się, jak byś odbierał piłkę.
- Co?? - popatrzył na mnie-.
- Ustaw się powiedziałem... - nieco wyższym tonem powtórzyłem. On się ustawił-.
- Ręce niżej, nogi mocniej zaciśnij przy ziemi... - wykonał poprawnie moje polecenie, powiedziałem mu Jeszce tam parę wskazówek - Dobrze... Teraz patrz na piłkę.... -.
Wziąłem piłkę i zaserwowałem do niego. Ten przygotował się, tak jak mu mówiłem, po czym odbił piłkę. Owa rzecz wróciła na moją stronę, dzięki czemu mogłem ją złapać. Krewetka spojrzała na swoje dłonie, po czym uśmiechnęła się w swój wyjątkowy sposób.
- Udało się!! - krzyczał, podskakując z radości-.
- Brawo Hinata. Nareszcie dobrze odbiłeś!! - krzyknął do niego Noya-.
- Kageyama dał mi wskazówki!! - odpowiedział uśmiechnięty, wskazując na mnie-.
- Król i pomoc. Wow. Coś nowego. No tak. Musiał pomóc księżniczce w tarapatach- skomentował Tsukischima, poprawiając okulary na nosie-.
- Zamknij się... - nie dokończyłem, bo nagle poczułem uścisk -.
- Dziękuję Kageyama!!! - Krzyknął zadowolony Hinata, poczułem się.... Szczęśliwie?? Tak chyba można powiedzieć, i jak na złość się zarumieniłem. Nie minęła chwila, a już leżeliśmy na ziemi. Uderzyłem dodatkowo głową o posadzkę. Co ja z nią mam!!?? Pech czy co??!! -.
- Hinata!! - I jak to ja musiałem na niego na krzyczeć i standardowa akcja, czyli granie w kotka i myszkę-.
Reszta treningu przeszła tak jak zawsze. Hinata stosował się do moich wskazówek, dzięki temu nie odbierał już piłek twarzą, no czasem mu się zdarzyło. Rozegraliśmy pod koniec jeszcze mały meczyk.
~*~
- Dobra. Dzieciaki, na dzisiaj to koniec!! Macie przyjść rano i nie zaspać, o 6 odjeżdżamy!! Widzimy się jutro!! - krzyknął trener, na co wszyscy się rozeszli-.
Szybko się przebrałem w szatni, po czym poszedłem przed bramę szkoły. Czekałem na krewetkę, ostatnio dość często szliśmy razem do domu, prawie zawsze. Nie długo potem przybiegł rudzielec.
- To idziemy?? -zapytał uśmiechnięty-.
- Mhh.... - mruknąłem cicho, ruszając do przodu, a krewetka za mną-.
Całą drogę gadaliśmy o wszystkim i o niczym. W zasadzie to Hinata ciągle nawijał. Od siatkówki, przez seriale, aż do tego co lubimy, a co nie. Trochę się o nim dowiedziałem, dzięki temu i wyłapałem dosyć ciekawe informacje.
Wreszcie stanęliśmy na rozwidleniu dróg. Pożegnaliśmy się, po czym każdy z nas ruszył w swoją stronę. Zapowiadają się ciężkie dni.
~*~
Następnego dnia obudziłem się o czwartej rano. Uszykowałem wszystkie rzeczy, wziąłem prysznic i poszedłem się przebrać. Następnie wszystko spakowałem. Dochodziła wtedy godzina piąta dwadzieścia. Wyszedłem z domu, poprzednio go zamykając i ruszyłem w kierunku szkoły. Sama droga zajęła mi dwadzieścia minut. Gdy już byłem na miejscu, obok autokaru stał Ukai i Pan Takeda. Nieco dalej Okularnik z Yamaguhim i Daichi z Sugą. Reszty jeszcze nie było, ale nie minęło dużo czasu, za nim przyszli. Oczywiście z uradowanym Hinatą na czele...
Cała drużyna ustawiła się w jednym rzędzie, trener nas policzył i kiedy uznał, że wszyscy są, rozkazał wsiąść do busa. Każdy zajął swoje miejsce, ja standardowo przy oknie na początku. Rudzielec zajął miejsce obok. Trener ogłosił, że za kilka godzin będziemy na miejscu. Nieco zmęczony oparłem głowę o szybę i wgapiałem się w krajobraz za oknem. Ten się zmieniał, co jakiś czas.
Po chwili poczułem coś miękkiego na moim ramieniu. Odwróciłem głowę, zarazem odrywając się od tego jakże ciekawego zajęcia i zobaczyłem, kto zakłóca moją przestrzeń prywatną. To był Rudzielec, spał, opierając swoją głowę na moim ramieniu. Od razu spłonąłem rumieńcem. Na całe szczęście nikt tego nie widział, bo reszta spała. Postanowiłem pójść w ich ślady, ale niezbyt mi wyszło. Ciągle irytował mnie opierający się o mnie Hinata. Po jakiś, sam nie wiem ilu, próbach udało mi się zasnąć.
Obudziłem się sam, od razu co zrobiłem, to się rozejrzałem. Nade mną wisiał drugi rozgrywający. Reszta jeszcze spała.
- O Kageyama.... Mógłbyś zacząć budzić wszystkich?? Już jesteśmy na miejscu...
- Jasne. - mruknąłem-.
Mama drużyny poszła budzić. Pierwszą osobą, jaką chciałem obudzić, był Hinata. Jednak spał tak słodko, że nie miałem serca go obudzić. Słodki... Spał przytulony do mnie, a jego głowa spoczywała na moich kolanach. Niestety trzeba było.
- Hinata... - powiedziałem mu do ucha. Niestety ten tylko pokręcił głową, potem nie mając już siły, potrząsnąłem nim-.
- Hmmm... - uchylił powieki i zerknął na mnie- Kageyama??
- Wstawaj, za nim cię wywalę... - ten jednak nic sobie z tego nie robił, tylko przekręcił się na drugi bok. Nie miałem wyboru i użyłem metody siły. Czyli inaczej zrzuciłem go z siedzeń-.
- Ała... -wydał jęk, masując tyłek- Za co??!!
- Za jajco....
- Masz na twarzy ty zdrajco... - powiedział, pokazując mi język-.
Zezłościłem się i już chciałem go uderzyć, ale się wymsknął. Goniłem go, karcąc itp. I tak wybudziliśmy wszystkich. Po ogarnięciu tego całego "Bajzlu" Cośmy zrobili, mogliśmy ustawić się przed autobusem.
- Dobra Dzieciaki !! Teraz dobrać się w pary i dostaniecie pokoje!!
Nim się spostrzegłem, widziałem rudą czuprynę, biegnącą w moją stronę.
- Kageyama!
- Co?? Tylko nie krzycz...
- Będziemy razem w pokoju??? - zapytał, uśmiechając się przy tym -.
- Okej... - mruknąłem i poszedłem po klucze, a następnie do samego pokoju-.
- Jaki mamy pokój?? - dołączył do mnie Hinata-.
- Osiemnaście...
- To tamten?? - pokazał na drzwi, z numerkiem jak na kluczyku-.
- Najwyraźniej... - włożyłem klucz. Pasował, więc otworzyłem drzwi, po czym wszedłem do środka-.
Pokój jak pokój, mały z niebieskimi ścianami i ciemnymi panelami. Naprzeciwko drzwi, na środku ściany było okno. Po jego obu stronach były dwa łóżka, a pomiędzy nimi dwie szafki nocne. Obok łóżka, po lewej stronie znajdowały się drzwi zapewne do łazienki.
- Moje jest te!! - krzyknęła krewetka, skacząc na łóżko po prawej-.
Cicho wzdychając, podszedłem do drugiego łóżka. Zaczęliśmy się wypakowywać, a ja zainteresowałem się czymś innym. Odnośnie wpatrywaniem się w plecy Hinaty, obserwowałem każdy jego nawet najmniejszy ruch.
Chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo odwrócił się do mnie, a ja natychmiast wróciłem do rozpakowania się. Zauważyłem kątem oka, że się lekko zarumienił. Uśmiechnąłem się, niemal od razu.
~*~
Po Obiedzie poszliśmy grać. Trener nam załatwił mecz z jakąś drużyną stąd.
Udaliśmy się na plażę, gdzie owa drużyna miała się z nami spotkać.
- Chłopaki!! Macie już przeciwników!! - krzyknął trener -.
Gdy się odsunął, naszymi rywalami okazały się dziewczyny. Noya i Tanaka już od razu zaczęli działać. Podrywanie, to jednak nie jest ich dobra strona. Widziałem też, jak jedna z nich przypatruje się Hinacie. Poczułem się zazdrosny, gdy ta sama dziewczyna, bodajże Amelia, zaczęła rozmawiać z Krewetką. Miałem wtedy ochotę ją rozerwać na kawałki. Flirtowała do niego, ba! Nawet poprosiła o numer telefonu i zrobiła te swoje słodkie oczka, które dla mnie wyglądały jak, nie powiem jak. Czemu ja się tak czuję??
- Król zazdrosny?? - zaskoczył mnie okularnik-.
- Nie nazywaj mnie królem!! Może raz się odczepisz i będziesz komuś innemu wtykać nosa??
- Tylko żeby ci ta żyłka nie pękła - odpowiedział, pstrykając mi w czoło-.
Już miałem ręce na jego gardle, ale niestety trener ogłosił, że zaczynamy grę. Każdy zajął swoje miejsce. Uśmiechnąłem się, jak tylko Amelia się zdziwiła, na jakiej pozycji gram. Obydwoje jesteśmy rozgrywającymi. Zaczęła się gra, poprzez gwizdek trenera. Widziałem kątem oka, że była zła i robiła wszytko, żeby mnie tak jak by pokonać. Razem z Hinatą robiliśmy jak najwięcej szybkich ataków. Dziewczyny, zdziwione, starały się je zatrzymać. Jednak na daremno. Ostatecznie wygraliśmy dwa sety. Jednak nie powiem, trudno było.
- Wygraliśmy!! - krzyknął rudzielec, wieszając się na mojej szyi. Znowu poczułem przyjemne ciepło, rozchodzące po całym moim ciele, a na mojej twarzy wkradł się delikatny rumieniec -.
Zauważyłem, że Suga-senpai zaczął się uśmiechać w naszą stronę, ale to nie był zwykły uśmiech. Był on bardziej, taki jak by coś miało się jeszcze wydarzyć. O! Jak by coś od nas oczekiwał. Coś, na pewno, zaczęło być nie tak. On wie coś, czego ja nie wiem.
~*~
Siedzieliśmy na plaży do późnego popołudnia. Akurat za parę godzin miał być zachód słońca, jak wchodziliśmy do pokoi. Przemyślałem wszystko i stwierdziłem, że to uczucie, które mi towarzyszyło, za każdym razem kiedy Hinata był przy mnie, to miłość. Zakochałem się w nim, nie mogłem tego przetrawić. Jak mogłem się zakochać w koledze z drużyny??!! To jest takie nierealne... Chciałbym, aby ta ruda krewetka była przy mnie, bym mógł ją gładzić po włosach, albo budzić się obok niego każdego dnia. Lecz na pewno on nie odwzajemnia tego.
- Czemu wszystko musi być takie skomplikowane?? - zapytałem sam, siebie chowając twarz w poduszce-.
- Co skomplikowane?? - zapytał stojący nade mną rudowłosy. Odwróciłem głowę w jego stronę. Wyglądał wtedy jak anioł. Hinata nosił krótkie spodenki z piłkami od siatkówki, do tego był bez bluzki, a za nim właśnie powoli zachodziło słońce. Jedynie ostanie promienie oświetlały jego twarz-.
- Nic takiego - odpowiedziałem, odwracając głowę-.
- Ej no powiedz!! Obiecuję, że nikomu nie powiem...
- Powiedziałem, że to nic takiego!! - krzyknąłem, nie mogłem wytrzymać i przyszpiliłem go do łóżka-.
Jego zaczerwieniona twarz... Moje kolano było idealnie przy jego kroczu, patrzył na mnie swoimi czekoladowymi oczyma, próbując, przewidzieć co zrobię. Wyglądał, naprawdę uroczo nie mogłem się powstrzymać. Z każdą sekundą nasze twarze były coraz to bliżej, a usta dzieliły centymetry. Nie zdążyłem tego przemyśleć, ale to zrobiłem... Złączyłem nasze usta w pocałunku, jego ciepła skóra zetknęła się z moją. Pokochałem słodki smak jego ust, jego gładką skórę.
Jednak po chwili zrozumiałem, co zrobiłem. Szybko odsunąłem głowę, rumieniąc się. Spojrzałem na niego, miał zaskoczoną minę, jak by wszystko do niego powoli docierało. W jednej chwili jego twarz pokryła się szkarłatem.
- Przepraszam!! - krzyknąłem, w jak najszybszym tempie opuszczając pokój. Biegłem zwinne, omijając osoby, które spotkałem na drodze. Ignorowałem krzyki, dochodzące od drużyny-.
Zmęczony opadłem na molo, nie daleko sakury. Podkuliłem nogi, chowając w nich twarz. Nienawidziłem się, za to co zrobiłem. Być może właśnie, zniszczyłem raz na zawsze moją przyjaźń z Hinatą. Cholera!! Jestem idiotą!! Nienawidzę siebie. Co we mnie wstąpiło... Wolałbym, żebyśmy byli do końca przyjaciółmi, niż by miał mnie unikać. Jaki ja jestem głupi, co sobie myślałem?? Że zaakceptuje... przecież to wiadome, że woli dziewczyny.
Siedziałem tak pod wiśnią i obserwowałem, jak niebo staje się coraz to ciemniejsze, a dzień zbliża się ku końcowi. Schowałem twarz w kolanach, gdy tylko usłyszałem kroki, zbliżające się w moją stronę. Pewnie to ktoś z drużyny poszedł, za rozkazem Daichi'ego lub Sugi, mnie szukać. Nagle kroki ucichły, a zamiast promieni słońca, na moją twarz padał cień.
- Nareszcie cię znalazłem - Nie musiałem podnosić głowy, aby wiedzieć, kto to jest. To był rudzielec, nie mogłem uwierzyć, że to on poszedł-.
- Musimy porozmawiać... - dodał.
- Nie mamy o czym... - odparłem, nie podnosząc wzroku z ziemi-.
- Kageyama.... Spójrz na mnie... - podniosłem niepewnie głowę, miałem nadzieje zastać tam wkurzoną twarz krewetki, ale on płakał. Zdziwiłem się, powinien być na mnie zły, a zamiast tego po jego policzkach płynęły łzy -.
- Dlaczego płaczesz??
- Bo... Ja... - zaczął, nie mogąc opanować płynących łez- Ja cię kocham Kageyama!! -zdziwiłem się. Czyli, jednak... moje uczucia zostały odwzajemnione-.
- Kiedy mnie pocałowałeś, byłem tak szczęśliwy, a zarazem zszokowany. Nim się spostrzegłem, uciekłeś. Wtedy się zorientowałem, że nie oddałem pocałunku. Było mi tak cholernie głupio... i.... - wstałem niemal natychmiast i go przytuliłem. Byłem szczęśliwy, niższy ode mnie chłopak od razu się we mnie wtulił-.
- Teraz masz szansę naprawić to - powiedziałem, łącząc nasze usta w pocałunku. Tym razem oddał i to ze zdwojoną siłą. Całowaliśmy się tak, dopóki nie zabrakło nam tchu-.
- Zostaniesz moim chłopakiem Shoyo? - zapytałem, na co ten tylko się uśmiechnął i musnął moje usta-.
Potem jeszcze usiedliśmy pod drzewem, wtulając się w siebie. Oglądaliśmy zachód słońca.
- Kageś...
- Mhh??
- Jak myślisz... Jak długo nasza miłość przetrwa??
- Aż po horyzont... Hinata...
- Dlaczego, aż po horyzont??
- Bo nigdy go nie przejdziesz, dotarcie do niego jest niemożliwe. Tak samo jak nigdy nie przestanę cię kochać.
- Kocham cię Tobio... - odparł, kładąc głowę na moim ramieniu-.
- Ja ciebie też Shoyo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro