VI
Obudził mnie piszczący dźwięk budzika.
Zwlekłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Ogarnąłem się trochę po czym wyjąłem, z szafki, krótkie spodnie, T-shirt w czarnym kolorze, bieliznę i okulary przeciwsłoneczne. Po trzech minutach byłem już na śniadaniu.
Zajadałem się kromkami z dżemem popijając kakao.
Sięgnąłem po plecak i wybiegłem z domu.
Wsiadłem do autobusu, a moją twarz ogrzewały promienie słoneczne. Podziwiając miasto i już w o wiele lepszym humorze niż dwa dni temu.
Za oknami świat toczył się swoim życiem.
Gdy drzwi autobusu się otworzyły wybiegłem na przystanek. Poznałem parę osób z mojej szkoły.
* * *
Spojrzałem na zegarek, była 14.24. Za minutę miał rozbrzmieć dzwonek. Została jeszcze jedna lekcja lecz ja nie miałem zamiaru na niej zostać.
Podszedłem szybkim krokiem do nauczyciela.
- Proszę pana proszę o zwolnienie z ostatniej lekcji.
- Wiesz o tym że Twoja matka będzie musiała to usprawiedliwić?
- Oczywiście.
- Dobrze, ale następnym razem przynieś zwolnienie pisemne.
- Tak jest proszę pana - Dziękuję.
Odszedłem do ławki i zacząłem pakować swoje książki i zeszyty.
Na korytarzu usłyszałem dzwonek.
- Możecie się spakować i opuścić klasę! - poinformował nauczyciel.
Wybiegłem z klasy po czym podążyłem do restauracji na praktyki.
Przywitał mnie wysoki mężczyzna ze sporymi "boczkami".
- Witam, nazywam się Yuuki Shayio. Wczoraj zapisałem się do pracy.
- Tak przypominam sobie. Dobrze zacznijmy od konkretów.
* * *
Oddałem koszulę i fartuch (w tej restauracji nosiło się białe koszule z logiem restauracji oraz bordowe fartuchy w roli kelnera). Po moim czole spływał pot. Ta praca jednak była męcząca. Sądząc po minie szefa spisałem się bardzo dobrze jak na pierwszy dzień.
Wyszedłem z restauracji. Była godzina 15.27 czyli siedem minut po lekcjach.
Z oddali poznałem Wakaishiego. Stał poddenerwowamy pod szkołą. Podszedłem do niego.
- O cześ Yuu. Dawno Cię nie widziałem - przywitał się ze mną z uśmiechem.
- Cześć Wakki... - nastała niezręczna cisza - To może już chodźmy?
Szliśmy wąskimi uliczkami omijając stragany i kramy.
- Masz ochotę na lody? - zapytał po paru minutach.
- Czemu nie? - odpowiedziałem
Podeszliśmy do budki z lodami.
Wybrałem miętowe i czekoladowe, a Wakaishi śmietankowe i truskawkowe.
- No to zaczynaj. Czemu przez prawie tydzień byłeś wystylizowany na depresyjnego nastolatka.
- Ech... Ayumi ze mną zerwała. - walnąłem prosto z mostu - zaprosiła mnie do parku i powiedziała że między nami już nic nie ma. - po moim policzku spłynęła łza.
- Przykro mi... - odpowiedział
Opuściłem głowę.
Wakaishi złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę.
Spojrzałem mu w oczy. Miał takie piękne czarne oczy.
Byłem milimetry od jego twarzy.
Nagle złączył nasze usta. Na początek zaczął napierać. Byłem zdezorientowany lecz po paru sekundach zacząłem oddawać pocałunek.
Gdy się od siebie oderwaliśmy nastąpiła cisza. Lecz nie ta krępująca cisza ale cisza, która dawała odpczynek i chwilę na wzięcie oddechu. Wstaliśmy równocześnie.
- Nie płacz, nie z jej powodu. - powiedział - odprowadzę Cię do domu.
Skinąłem głową a on kciukiem starł łzy z mojej twarzy.
Nie wiedziałem co sądzić o tym zdarzeniu. A może po prostu nie chciałem się przyznać do tego że mi się podobało?
Nawet nie zauważyłem, że staneliśmy przed drzwiamy mojego domu.
Odwróciłem się w stronę Wakaishiego.
- Dziękuje że mi wybaczyłeś - postanowiłem nie wspominać o pocałunku.
- A ja dziękuję, że jesteś. - powiedział Wakaishi.
W tym momencie nachylił się pocałował mnie w policzek po czym odwrócił się i odszedł.
Zamiast dwóch godzin wyszły cztery i była 19.56. Rzuciłem się na łóżko nie zdejmując ubrań. Przykryłem się kołdrą i zacząłem rozmyślania.
Pocałował mnie a ja się nie opierałem wręcz dobrze się czułem. To znaczy że jest coś między nami? Jego wargi są takie malinowe... I te cztery godziny minęły tak bardzo szybko. Czy zrobimy coś więcej? Zatraciłem się w jego oczach... To od razu oznacza że zmieniłem orientację? Te jego usta są takie miękkie...
Uświadomiłem sobie jedno;
Pragnę go...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro