I
Padał deszcz. Woda spływała po każdym skrawku mojego ciała. Wyjąłem sok i łapczywie zaczerpnąłem napoju. Parę minut później stałem na przystanku. Zostały dwie minuty do przyjazdu autobusu. Ledwo.
Poczułem uderzenie w plecy, po czym upadłem wprost w kałużę. Sok wylał się, a ja leżałem mokry w mieszaninie błota i napoju. Mniam. Podszedł do mnie jakiś chłopak, z strachem wymalowanym na twarzy. Podał mi rękę i zaczął przepraszać. To był ten chłopak, który we mnie wbiegł.
- Przepraszam, przypadkiem, ja nie chciałem!- odezwał się niezgrabnie
- ...
- Odkupię Ci ten sok, albo dwa... przeciąłeś się na dłoni! -powiedział przestraszony, po czym dodał - Pokaż!
- Nie, nie trzeba... - powiedziałem, choć zrobiłem to tylko z wrodzonej grzeczności.
- Przyjdź jutro do tego sklepu, może o 11? Nie chcę Cię szukać po całym mieście! - prosił chłopak
- No dobrze... tylko po sok, nic więcej.
Następnego dnia była sobota, w sumie nie miałem co robić. Matka jak zwykle będzie w pracy, a ojciec... pewnie będzie siedział na kanapie i zapijał się na śmierć. Stwierdziłem, że nikt nie będzie mnie potrzebował, więc czemu nie spotkać się z tym gościem.
Wsiadłem do autobusu i przyjrzałem się przez okno chłopakowi, który mnie potrącił. Czarne włosy opadające na twarz, dołeczki w policzkach. Wyższy ode mnie, wysportowany. Ubrany w kurtkę, czarne jeansy i czapkę założoną na tył głowy. Dziewczyny powiedziały by o nim przystojny. Zgadywałem, że był bogaty, ponieważ na nogach miał błyszczące się bielą nowiutkie buty, i cały był bardzo zadbany... nie tak jak ja. Niby taki zwyczajny, a jednak... te oczy... tak ciemne,że aż nie było widać źrenic.
Autobus ruszył, a ja odjechałem. W czasie drogi patrzyłem przez okno i przyglądałem się krajobrazowi, który widziałem już tysiące razy. Nudne szare budynki, zero roślinności, wszędzie kolorowe banery, szare niebo. Tak, Japonia - kraj "kwitnącej "wiśni...
Po mniej więcej pięciu minutach byłem już w domu. Na razie był pusty.
Ojciec pewnie włóczy się po barach, a matka pracuje aby utrzymać całą rodzinę.
Rzuciłem plecak na ziemię przed drzwiami do mojego pokoju. Ściany szare, jeden regał, szafa z ubraniami, a na samym środku stoi biurko. Jedyne co jest cenne w tym pokoju to laptop. Nie byle jaki laptop. Zbierałem na niego przez dobry kawał czasu.
Zalogowałem się na Facebooka, tylko parę osób było aktywnych, nic nowego. Właśnie to mnie przytłaczało, ta cholerna rutyna.
Napisałem do mojej dziewczyny, Ayumi. Była ona całkiem ładna, ciemno brązowe włosy i ciemne oczy. Miała szesnaście lat, tak samo jak ja. Nie odpisała od razu.
Myślę, że jest na zajęciach dodatkowych.
Przejrzałem parę postów i stwierdziłem, że posprzątam pokój. Po trzydziestu minutach przyszła odpowiedź na moją wiadomość.
Yuuki: Cześć kotku, co porabiasz?
Ayumi: Byłam na zajęciach. A ty?
Yuuki: Jak zwykle w domu.
Usłyszałem odgłos otwieranych drzwi. To była moja matka. Schowałem laptopa poczym zapytałem się jej czy potrzebuje w czymś pomocy.
- Jeśli byś mógł to umyj podłogę i pościeraj ze stołu.
- Jasne -odpowiedziałem poczym zaraz wziąłem się do roboty.
Kuchnia była dwa razy większa od mojego pokoju, czyli dość mała. Ściany pomalowane na żółto. Kuchenka gazowa stojąca po prawej, dwa obrazy wiszące na przeciwległych ścianach, parę okien oraz mały stół. Zabrałem się za jego ścieranie. Nudna praca. Po chwili skończyłem i złapałem za mopa.
Po jakimś kwadransie cała podłoga była już czyta. Mogłem wrócić do swojego pokoju. Powoli się ściemniało. Oczywiście zaświecenie światła uważałem za czynność zbędną. Otworzyłem laptopa. Teraz jedynym źródłem światła było to pochodzące z ekranu laptopa. Miałem jedna wiadomość, prawdopodobnie od Ayumi. Kliknąłem na nasz chat.
Ayumi: Uczyłeś się już na test z geografii?
Yuuki: Trochę
Ayumi: Radziłabym pouczyć się więcej.
Yuuki: No dobra, nauczę się więcej niż trochę
Ayumi: W takim razie wracam do nauki.
Yuuki: Nikt Ci nie zabrania ;)
Wyłączyłem Facebook'a i odpaliłem jakąś grę. Czarny ekran zaczął jarzyć się kolorami po czym zacząłem rozgrywkę. Konwersacja z graczami nie sprawiała mi dziś żadnej przyjemności. Zamiast upragnionego relaksu był tylko przerywnik. Zastanawiałem się, jak to jest być normalny. W sensie, mieć zwyczajną rodzinę, więcej pieniędzy, jakiś przyjaciół. Po prostu nie mieć takich problemów jak ja.
Gdy popatrzyłem na zegarek dochodziła 22. Stwierdziłem, że nie mam ochoty grać. Odłożyłem laptopa i poszedłem się umyć.
Po około pół godzinie znów byłem w pokoju. Uznałem, że zajmę się rysowaniem. Tak, to chyba jedyna rzecz jaką lubiłem robić gdy byłem sam. Wyjąłem ołówek, gumkę i mój niedokończony szkic. Po pewnym czasie skończyłem rysować. Nie wyszło mi tak źle. Rysunek przedstawiał postać z rysowaną w stylu anime. Białe włosy podobne do moich, T-shirt w szarych odcieniach. Słuchawki zdjęte z uszu i ułożone na karku oraz bstry wzrok. Wydawało mi się, że naprawdę ładnie mi to wyszło.
Poprawiłem parę konturów, dodałem jeszcze lekkie rysy twarzy. Nie wiedziałem nawet kiedy zamknąłem oczy. Obudziłem się koło trzeciej w nocy. Odłożyłem moje dzieło i znów zapadłem w sen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro