Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1 Nie dotykaj mnie tu

Otworzyłem oczy. Było ciemno. Nic nie widziałem. Zacząłem ręką szukać włącznika od lampy.
-Gdzie jest do cholery....- mruknąłem zanim poderwałem się do góry uderzając czołem w sufit. Złapałem się za bolące miejsce. "Maks, ty idioto" pomyślałem. Nagle światło zapaliło się i w drzwiach stanęła moja mama.
-Przyszłam sprawdzić, dlaczego tak chałasujesz- parsknęła blondynka.
-Przepraszam, mamo. Szukałem włącznika i uderzyłem się w czoło.- powiedziałem lekko rozbawiony, masując bolące miejsce. Mama zaśmiała się cicho i usiadła obok mnie.
-Pokaż.- powiedziała zabierając moje ręce z czoła i odgarniając mi włosy- Mmmmm...będziesz miał guza.- powiedziała po czym pocałowała mnie w bolące miejsce.
-Która godzina?- zapytałem.
-5:56. I tak zaraz miałeś wstać. -
-W sumie...- szepnąłem i wstałem z łóżka. Popatrzyłem na moją mamę z góry. Tak, jestem wyższy od mojej mamy. Jedyna osoba jakiej jeszcze w tym domu nie przerosłem to ojciec. Jednak niedługo to się zmieni. Podobno 'rosnę jak na drożdżach'. Mama jeszcze raz popatrzyła na mnie z politowaniem. Przewróciłem oczami i ruszyłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem i popatrzyłem na swoje odbicie. Pełna twarz, niebieskie oczy i trochę przydługie brązowe włosy. Jezu....ale jestem brzydki. Z tą myślą zacząłem się ogarniać. Obmyłem twarz i zacząłem myć zęby w trakcie tej czynności do łazienki wparował mój mały potwór.
-Czeeeeeeeeeeeeeeeść Maksiuuuu!!!- wywarła się do mnie moja młodsza siostra.
-Dzendobly mała...- powiedziałem ze szczoteczką w ustach. Mały potwór przytulił się do mnie bez zamiaru puszczenia. Wyplułem resztki pasty do zębów do zlewu i obmyłem usta z reszty.
-Mała...pójdź pomóc mamie w kuchni, ok? Będę bardzo wdzięczny...- powiedziałem patrząc na nią z góry. Uśmiech trochę spełzł jej z twarzy.
-No dobrze- powiedziała trochę smutna. Kucnąłem przy niej i dałem jej buziaka w policzek. Natychmiast się podniosła i pobiegła na dół, do kuchni. Zaśmiałem się do siebie i wyszłem z łazienki. Podeszłem do komody z której wyciągnąłem parę jeansów i jakąś koszulkę. Po chwili ubrałem się, chwyciłem plecak i zbiegłem po schodach. Po chwili wpadłem do pomieszczenia w którym roznosił się zapach tostów.
-Dzień dobry!- krzyknąłem do mamy i siostry. Ojca nie było ponieważ zawsze wychodził do pracy o 4 i nie widziałem go w ciągu dnia. Usiadłem przy stole i pomieszałem łyżką swoją herbatę. Po chwili mama postawiła przede mną talerz z tostami i jajecznicą. Mały potwór dostał jakąś papkę owocową. Podobno zdrowa i wogule, ale jednak kiedyś czytałem coś o estetyce jedzenia, a to nawet nie przypominało jedzenia. Zabrałem się za jedzenie obserwując mamę uparcie próbującą nakarmić małego potwora-Madzię. Pięciolatka nie za bardzo miała ochotę na jedzenie i można to było wyczytać po jej obrażonej minie.
-Mamo, dlaczego każesz jej to jeść?- zapytałem ze śmiechem w głosie.
-A dlaczego nie?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Bo nie chciałbym jeść czegoś co wygląda jak błoto.- zaśmiałem się i pocałowałem mamę i Madzię w policzek. Po chwili byłem już w autobusie szkolnym.

***

Podbiegłem do bramy szkolnej machając do mojej dziewczyny. Nazywała się Marysia. Miała piękne zielone oczka i brązowe włosy do ramion. Nosiła na nosie posklejane taśmą okrągłe okulary. Do tego słodkie malinowe usta. Kochałem je całować. Uśmiechnęła się do mnie promiennie. Stanęła na palcach i dała mi buziaka.
-Dzień dobry!- zaczęła melodyjnym głosem.
-Dzień dobry! Jak się czujesz?- zapytałem.
-Tak sobie. Nie mogłam zasnąć w nocy. Ale wszystko ze mną ok. - dodała szybko widząc zatroskanie na mojej twarzy. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Gdy mieliśmy wchodzić jakiś pierwszak prawie się z nami zderzył gdybym nie złapał Marysi i nie odciągnął. Gdy złapałem ją za nadgarstki, aby ją odciągnąłem, wrzasnęła z bólu. Popatrzyłem na nią pytająco. Zabrałem się za odwijanie rękawa jej bluzy.
-Nie!- zaprotestowała i zabrała ręce. Namówiłem ją w końcu do podania mi rąk. Gdy odsłoniłem rękaw, zaniemówiłem. Dziewczyna miała na rękach wielkie siniaki. Popatrzyłem jej w twarz zszokowany.
-Kto ci to zrobił?!- krzyknąłem.
-Nikt.-
-Twój ojciec? Znowu?! Zabiję skurwysyna!- zezłościłem się.
-Nie! To nie on! Po prostu nie dotykaj mnie tu i udawaj że nigdy niczego nie zobaczyłeś! - odbiegła gdzieś. Zrezygnowany ruszyłem za nią. Ojciec Marysi był alkoholikiem i często ją bił. Matka od dawna nie żyła więc dziewczyna żyję pod jednym dachem z ojcem. Cholernie to przykre. Jednak nie mam mocy naprawiania żyć.

Ludzie! Mamy pierwszy rozdział i pierwszą część maratonu. Może nie będę się rozpisywać jak te wszystkie sławne osoby. Heh. Następny rozdział pojawi się o 14.

LegolasForrestPrince ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: