#1 Nie dotykaj mnie tu
Otworzyłem oczy. Było ciemno. Nic nie widziałem. Zacząłem ręką szukać włącznika od lampy.
-Gdzie jest do cholery....- mruknąłem zanim poderwałem się do góry uderzając czołem w sufit. Złapałem się za bolące miejsce. "Maks, ty idioto" pomyślałem. Nagle światło zapaliło się i w drzwiach stanęła moja mama.
-Przyszłam sprawdzić, dlaczego tak chałasujesz- parsknęła blondynka.
-Przepraszam, mamo. Szukałem włącznika i uderzyłem się w czoło.- powiedziałem lekko rozbawiony, masując bolące miejsce. Mama zaśmiała się cicho i usiadła obok mnie.
-Pokaż.- powiedziała zabierając moje ręce z czoła i odgarniając mi włosy- Mmmmm...będziesz miał guza.- powiedziała po czym pocałowała mnie w bolące miejsce.
-Która godzina?- zapytałem.
-5:56. I tak zaraz miałeś wstać. -
-W sumie...- szepnąłem i wstałem z łóżka. Popatrzyłem na moją mamę z góry. Tak, jestem wyższy od mojej mamy. Jedyna osoba jakiej jeszcze w tym domu nie przerosłem to ojciec. Jednak niedługo to się zmieni. Podobno 'rosnę jak na drożdżach'. Mama jeszcze raz popatrzyła na mnie z politowaniem. Przewróciłem oczami i ruszyłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem i popatrzyłem na swoje odbicie. Pełna twarz, niebieskie oczy i trochę przydługie brązowe włosy. Jezu....ale jestem brzydki. Z tą myślą zacząłem się ogarniać. Obmyłem twarz i zacząłem myć zęby w trakcie tej czynności do łazienki wparował mój mały potwór.
-Czeeeeeeeeeeeeeeeść Maksiuuuu!!!- wywarła się do mnie moja młodsza siostra.
-Dzendobly mała...- powiedziałem ze szczoteczką w ustach. Mały potwór przytulił się do mnie bez zamiaru puszczenia. Wyplułem resztki pasty do zębów do zlewu i obmyłem usta z reszty.
-Mała...pójdź pomóc mamie w kuchni, ok? Będę bardzo wdzięczny...- powiedziałem patrząc na nią z góry. Uśmiech trochę spełzł jej z twarzy.
-No dobrze- powiedziała trochę smutna. Kucnąłem przy niej i dałem jej buziaka w policzek. Natychmiast się podniosła i pobiegła na dół, do kuchni. Zaśmiałem się do siebie i wyszłem z łazienki. Podeszłem do komody z której wyciągnąłem parę jeansów i jakąś koszulkę. Po chwili ubrałem się, chwyciłem plecak i zbiegłem po schodach. Po chwili wpadłem do pomieszczenia w którym roznosił się zapach tostów.
-Dzień dobry!- krzyknąłem do mamy i siostry. Ojca nie było ponieważ zawsze wychodził do pracy o 4 i nie widziałem go w ciągu dnia. Usiadłem przy stole i pomieszałem łyżką swoją herbatę. Po chwili mama postawiła przede mną talerz z tostami i jajecznicą. Mały potwór dostał jakąś papkę owocową. Podobno zdrowa i wogule, ale jednak kiedyś czytałem coś o estetyce jedzenia, a to nawet nie przypominało jedzenia. Zabrałem się za jedzenie obserwując mamę uparcie próbującą nakarmić małego potwora-Madzię. Pięciolatka nie za bardzo miała ochotę na jedzenie i można to było wyczytać po jej obrażonej minie.
-Mamo, dlaczego każesz jej to jeść?- zapytałem ze śmiechem w głosie.
-A dlaczego nie?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Bo nie chciałbym jeść czegoś co wygląda jak błoto.- zaśmiałem się i pocałowałem mamę i Madzię w policzek. Po chwili byłem już w autobusie szkolnym.
***
Podbiegłem do bramy szkolnej machając do mojej dziewczyny. Nazywała się Marysia. Miała piękne zielone oczka i brązowe włosy do ramion. Nosiła na nosie posklejane taśmą okrągłe okulary. Do tego słodkie malinowe usta. Kochałem je całować. Uśmiechnęła się do mnie promiennie. Stanęła na palcach i dała mi buziaka.
-Dzień dobry!- zaczęła melodyjnym głosem.
-Dzień dobry! Jak się czujesz?- zapytałem.
-Tak sobie. Nie mogłam zasnąć w nocy. Ale wszystko ze mną ok. - dodała szybko widząc zatroskanie na mojej twarzy. Ruszyliśmy w stronę wejścia. Gdy mieliśmy wchodzić jakiś pierwszak prawie się z nami zderzył gdybym nie złapał Marysi i nie odciągnął. Gdy złapałem ją za nadgarstki, aby ją odciągnąłem, wrzasnęła z bólu. Popatrzyłem na nią pytająco. Zabrałem się za odwijanie rękawa jej bluzy.
-Nie!- zaprotestowała i zabrała ręce. Namówiłem ją w końcu do podania mi rąk. Gdy odsłoniłem rękaw, zaniemówiłem. Dziewczyna miała na rękach wielkie siniaki. Popatrzyłem jej w twarz zszokowany.
-Kto ci to zrobił?!- krzyknąłem.
-Nikt.-
-Twój ojciec? Znowu?! Zabiję skurwysyna!- zezłościłem się.
-Nie! To nie on! Po prostu nie dotykaj mnie tu i udawaj że nigdy niczego nie zobaczyłeś! - odbiegła gdzieś. Zrezygnowany ruszyłem za nią. Ojciec Marysi był alkoholikiem i często ją bił. Matka od dawna nie żyła więc dziewczyna żyję pod jednym dachem z ojcem. Cholernie to przykre. Jednak nie mam mocy naprawiania żyć.
Ludzie! Mamy pierwszy rozdział i pierwszą część maratonu. Może nie będę się rozpisywać jak te wszystkie sławne osoby. Heh. Następny rozdział pojawi się o 14.
LegolasForrestPrince ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro