Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział XVI

Skręciłyśmy w boczną uliczkę i już za chwilę stałyśmy przed domem Aleksandra. Był duży, a jego wygląd na prawdę bardzo mnie zdziwił:
Każda ściana domu miała inny kolor, ale każda barwa była już wyblakła, jakby dom był już bardzo stary, na co wskazywał między innymi dach z brakującymi dachówkami. Szkielet jak i ściany domu były drewniane, jednak zewnętrzna warstwa drewna zaczynała się już łuszczyć razem z farbą. Okna miały szare szyby, a jedną na strychu ktoś wybił. Gdy Bianka otwarła krzywą, podrdzewiałą furtkę, zawiasy głośno zaskrzypiały, sprawiając, że z głębi podwórka natychmiast wybiegł wielki pies.

Uszy miał skierowane ku górze i biegł szczęśliwy w naszą stronę. Już za chwilę zaczął się łasić do Bianki.

Mimo tego jak dom wyglądał, całe otoczenie miało swój urok, a Aleksander, który zaraz stanął na ganku z jakąś kobietą, która najprawdopodobniej była jego matką; jakoś dziwnie do tego pasował.

Spojrzał na nas i się uśmiechnął.

- Cześć dziewczyny! Fajnie, że jesteście! Apolinary, chodź! Do nogi - zawołał przyjaźnie psa, który zaraz do niego podbiegł.

- Serafin! Nie mówiłeś, że będziemy mieli gości! - skrzyczała chłopaka kobieta. - Jak dobrze, że dziś ze wschodem słońca zabrałam się za pieczenie ciasta. Chyba intuicja mi podpowiadała, że znowu kogoś zaprosisz bez mojej wiedzy - powiedziała nieco spokojniej i wróciła do środka.

Zaczęłam powoli żałować, że wogle przyszłam. Czułam się tak, jagbym się właśnie wpraszała do jego domu. Już chciałam się powoli wycofać, gdy Bianka wzięła mnie za rękę i poprowadziła do Alka.

- Nie martwcie się ciotką, ona już taka jest... Może chodźcie do ogrodu?

Bianka machnęła ręką.

- Już się przyzwyczaiłam, zawsze jest tak samo. Bardziej mnie ciekawi co tym razem upiekła. Ale może najpierw przedstaw Natalię babci.

- Słucham? - zdziwiłam się. Spojrzałam na Alka pytająco.

- Racja! - złapał się za głowę. - Wypadałoby, żeby cię poznała - spojrzał na mnie. - Chodź!

Zaprowadził mnie do domu. W środku panował bardzo przytulny klimat, jednak było widać, że ściany w środku również nie były dawno malowane.

Na ścianach wisiały różne obrazy przedstawiające pobliskie krajobrazy lub zwyczajne rzeczy, takie jak bele siana, pojedyncze drzewa lub kałuże.

Poprowadził nas po czerwono beżowym dywanie wzdłuż korytarza i zatrzymał się przed drzwiami na prawo. Nacisnął klamkę i zaprosił nas do środka.

- Dzień dobry babciu! Przyprowadziłem kogoś, kogo koniecznie powinnaś poznać - powiedział Alek wchodząc za nami i zamykając drzwi.

Babcia spojrzała na mnie i Biankę spod okularów. Kobieta siedziała na bujanym fotelu, a w dłoniach trzymała jakąś książkę. Siwe włosy z nielicznymi czarnymi pasemkami miała ułożone w kok. Ilość zmarszczek informowała jedynie o jej wieku, wiedzy i przeżyciach, ale na pewno nie były oznaką słabości.

- Florek, właśnie zaczęłam nowy rozdział, nie mogłeś przyjść minutę wcześniej? - powiedziała babcia rzucając Alkowi gniewne spojrzenie.

- Ale... Bo wiesz... - zaczął się jąkać.

- Dzień dobry - powiedziałam niepewnie. - Przepraszam, ale nie miałam jak wcześniej tego powiedzieć, a przecież ten dzień na razie zapowiada się na bardzo dobry - powiedziałam nie wiedząc właściwie co robię.

- Ymm... Tak, dzień dobry babciu - uśmiechnęła się życzliwie Bianka.

- Przynajmniej jest dobrze wychowana - babcia spojrzała na mnie chwilkę, po czym przerzuciła wzrok z powrotem na Alka. - Co chciałeś powiedzieć?

- Przyprowadziłem nową członkinię naszego klubu - oznajmił. - Ma na imię Natalia i niedawno się tu przeprowadziła z miasta. Mieszka u swojego dziadka pana...

- Kto normalny z miasta przeprowadza się z miasta na wieś? - babcia popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami.

Przełknęłam ślinę.

- Nie wiem. Ale ja najwyraźniej nie zaliczam się do normalnych, proszę pani.

W oczach babci ujrzałam jakiś dziwny przebłysk.

- Tak, tak, Florku może coś z niej będzie. Wygląda na taką co ma wyobraźnię. Proszę więc, żebyś dopilnował, aby nikt nie nazywał jej dziwną, nie zasługuje na to. A ty... Natalio, proszę mów do mnie babciu, tak jak wszyscy.

- Dobrze... Babciu... - powiedziałam trochę niepewnie.

Babcia wróciła do czytania i przestała na nas zwracać jakąkolwiek uwagę. Jakbyśmy nie istnieli. Gdy wychodziliśmy zerknęłam szybko na okładkę jej książki.
Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, jakby starsza kobieta odprowadzała mnie wzrokiem.

***

Pokój Alka był nieduży. Ale wystarczająco duży, żeby zmieścić drewniane łóżko, biurko pod oknem, szafę na ubrania i duży regał na książki liczący sześć półek. Jednak mimo wszystko, książki leżały wszędzie. Przy łóżku, na biurku i pod, a nawet na ścianie. Chłopak podniósł szybko dwie książki z łóżka i odłożył na biurko.

- Siadajcie - powiedział wskazując na łóżko, a sam usadowił się na krześle.

Usiadłam z Bianką na wskazanym miejscu, wciąż rozglądając się po pokoju.

- Em... Przepraszam za bałagan, no wiecie... - zaczął Alek.

- Nie masz za co przepraszać! U ciebie przecież zawsze tak wygląda - prychnęła Bianka, ale zaraz się roześmiała wprawiając chłopaka w zakłopotanie.

- No nie musiałaś tego mówić przy Natalii, teraz będzie mnie postrzegała jako bałaganiarza...- westchnął.

- Wcale nie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Jednak zastanawiało mnie to, czemu Alka obchodziło to, jak go postrzegam. - Mimo, że jest tu może mały bałagan, wszystko zdaje się mieć właściwe miejsce - zakończyłam spoglądając na jakieś gałązki przy szafie z ubraniami oraz kilka skarpetek bez par, które bezwładnie były poroznoszone po całym pokoju.

- Dzięki - odetchnął Alek i spojrzał nieco z wyższoscią na Biankę, która zdawała się nie zwracać na to ani odrobinę uwagi.

W końcu podjęłam się próby zadania pytania, które krążyło w mojej głowie, od kiedy tylko weszłam na teren jego domu:

- Alek, a czemu wszyscy... Nie posługują się twoim prawdziwym imieniem?

- Myślałem, że już o tym ci mówiłem. Rodzice dali mi cztery imiona, żeby każdy w mojej rodzinie był zadowolony, jednak i tak to było za mało, więc każdy nazywa mnie po swojemu.

- Aaa... Żeczywiście, coś wspominałeś - przyznałam.

- Ciotka Ludmiła, którą widziałyście wcześniej na ganku, mówi do mnie Serafin, a Babcia zwraca się "Florku", po dziadku. Podobno jestem do niego dość podobny. Ale bardziej z charakteru niż z wyglądu. Rodzice mówią normalnie Aleksander, ale na przykład ciocia Danusia z warszawy "Albin".

- A jej dzieci mówią na Alka Felek - powiedziała szybko Bianka lekko rozbawiona.

- Tak... Oczywiście jest tego dużo więcej, ale to chyba mało istotne.

Kiwnęłam lekko głową. Na razie nie byłam gotowa na wysłuchanie wszystkich imion i przezwisk, jakimi Alek był nazywany przez całe swoje życie. Mój mózg po prostu by tego nie wytrzymał.

Powiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, ale później Bianka musiała wracać do domu. Dopiero wtedy się zorientowałam, że dziadek nawet nie wie gdzie teraz jestem.

- Ja... Chyba też muszę już iść - powiedziałam szybko.

- Ok, niestety nie mogę Cię odprowadzić, muszę już lecieć, Pa! - Bianka otworzyła drzwi frontowe i już za chwilę nie było jej na korytarzu.

Nastała chwila ciszy, niestety na krótko. Z kuchni wyjrzała kobieta, i tym razem byłam pewna, że to mama Alka. Chłopak miał po niej oczy.

- Bianka już poszła - zapytała, po czym wlepiła we mnie trochę zdziwione spojrzenie. Aleksander szybko poleciał mi na ratunek.

- Mamo, to Natalia, ta nowa u nas w szkole - przedstawił mnie z dość oficjalnym akcentem.

- Ach, to pewnie dla ciebie - zniknęła na chwilę w kuchni po czym wróciła z opakowaniem czekoladek. - Zanim babcia położyła się spać, poprosiła, żebym ci to od niej podarowała.

- Dziękuję... Nie trzeba było... - Spojrzałam na Alka z pytającym spojrzeniem, które mówiło "czy powinnam teraz pójść podziękować babci?". On chyba mnie zrozumiał, bo powiedział za chwilę:

- Lepiej nie idź do babci, nie lubi gdy ktoś ją budzi. Po za tym, skoro sama ci tego nie dała, to oznacza jedynie, że nie oczekuje podziękowań.

Odetchnęłam w myślach.

- Zostajesz u nas jeszcze na chwilę? - zapytała gościnnie mama Alka.

- Niestety muszę już iść, dziadek nie wie gdzie jestem. Ale miło było panią poznać - uśmiechnęłam się.

- W takim razie spakuję dla ciebie i dziadka kawałek ciasta od ciotki Ludmiły. Poczekaj chwilę.

Chwila, naprawdę trwała tylko chwilę, więc już za chwilę Alek trzymał moje czekoladki i starannie zapakowany - dość spory - kawałek ciasta, gdy ja zakładałam buty.

- Fajnie, że byłaś - pożegnał mnie jeszcze przy drzwiach.

- Również czułam się zaszczycona - powiedziałam i ruszyłam w stronę domu.

***

- Co tak długo? - zdziwił się dziadek. Siedział w kuchni naprawiając dziwną część od jakiejś maszyny.

- Gdy wracałam spotkałam Biankę i wprost zaprowadziła mnie do Alka. A tu mamy ciasto od jego mamy. Lub ciotki, sama już nie wiem. - Położyłam pakunek na blacie stołu. Dziadek się uśmiechnął.

- No to będzie dziś uczta - powiedział. Prawie widziałam jak mu ślinka cieknie na samą myśl. Prawie. Zgadywałam, że ciotka Ludmiła była dobrą kucharką.

- Więc zaraz wracam, tylko odłożę swoje rzeczy na górę.

Czmychnęłam szybko na strych i odłożyłam, mały, podręczny plecaczek na łóżko. Bombonierkę odłożyłam na biurko, jednak nie mogłam się oprzeć i otworzyłam pudełko. Mogłam się spodziewać. Kolejna niespodzianka.

W środku były dwie rzeczy: zakładka do książki i karteczka. To pierwsze, było na prawdę prześliczne. Na zakładce był mały aniołek a wokół niego rozsypane maleńkie kwiatki. Natomiast druga rzecz miała mało wspólnego z drugą.

Gdy świat zacznie się kolorowy, białe duszki zaprowadzą cię do celu.
Gdy już wszyscy być powinni w szkolnych ławkach, one się pojawią,
Szukaj tam gdzie kiedyś, tam gdzie latem,
W dni ostatnie wakacji, bryczka się zatrzymała
.

BFP

Może to nie był rym, ale na pewno brzmiało zagadkowo. Wiedziałam, że to wskazówka do kolejnego zadania od Alka, Bianki i Piotrka. Nie wiedziałam tylko co ma oznaczać ta zakładka. W dodatku znowu ten skrót: BFP. Wiedziałam tylko, że dadzą mi trochę czasu, tak jak ostatnio.


____________________________________________________________________

Trochę pisałam ten rozdział, zaczęłam chyba pod koniec lipca. Ale jest i mam nadzieję, że jesteście ze mnie dumni.

Mekonie ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro