Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIV

Tysiące myśli kotłowało się w jej głowie.

Bała się, że Rick zmieni zdanie.

Że będzie musiała odejść.

Melanie nie wiedziała co z sobą zrobić. Po przyjściu do jej tymczasowego pokoju i zmienieniu opatrunku na nodze, która wyglądała już lepiej, nie wiedziała gdzie ma się podziać. Stresowała się tak bardzo. Nie chciała odchodzić z grupy, ale jednocześnie nie zamierzała zostać powodem kłótni między innymi.

Z roztargnienia wyrwały ją głośne kroki dochodzące ze schodach. Zmarszczyła brwi podchodząc do drzwi i uchylając je, ostrożnie wyjrzała na korytarz, jednak nie zobaczyła już nic poza plecami Rick'a znikającymi za drzwiami innego pokoju. Zdezorientowana postanowiła zejść na dół. Kiedy tylko przekroczyła próg kuchni zobaczyła Beth, która biegła od szafki do szafki, co chwilę coś mieszając lub doprawiając.

- Pomóc ci? – zapytała Melanie, a blondynka wystraszona podskoczyła i opuściła na podłogę puszkę z fasolką.

- Jezu! Dziewczyno, chcesz żebym zeszła na zawał? – zapytała Beth, obracając się do dziewczyny z ręką przyłożoną do serca – jestem jeszcze za młoda, tyle rzeczy przede mną!

Melanie zaśmiała się z reakcji koleżanki i podeszła do stołu by podnieść spod niego puszkę,która poturlała się aż tam.

- Przepraszam, nie zamierzałam cię wystraszyć. Gdzie jest Anna?

- Bardzo ciężko zniosła wiadomość o Patricu – odpowiedziała ze smutkiem – odesłałam ją do jej pokoju, cała się trzęsła, stwierdziłam, że potrzebuje odpoczynku, a ja daje sobie radę – i jak na zawołanie z jednego z garnków zaczęła wyciekać woda, która opadając na palnik zaczęła syczeć – no, prawie sobie radze – dodała, podbiegając do nieszczęsnego garnka i zmniejszając gaz.

- Powiedz co mam robić i już ci pomagam.

- Nie musi...

- Daj spokój, rozmawiałyśmy już o tym.

- ughh... okej to może na początek weź swoje leki, a potem idź do studni po wodę. Już prawie kończę obiad, więc jak wrócisz to pomożesz mi w przygotowaniu stołu.

- Tak jest, kapitanie. – Mel zasalutowała żartobliwie do Beth, po czym zażyła szybko leki, a następnie zabrała wiadra i dosłownie w podskokach opuściła kuchnie, odprowadzona śmiechem blondynki.

***

Po tym jak z campera wybiegł Rick z Maggie, Dylan postanowił wrócić do obozowiska. Kiedy podchodził do pierwszego namiotu zauważył, że z domu w podskokach wychodzi Melanie. Zaśmiał się i ruszył powolnym krokiem za dziewczyną,która teraz szła normalnie kierując się do studni.

Kiedy był już w miarę blisko, złapał dziewczynę za ramię na co ta drgnęła wystraszona.

- Czy mógłbyś w końcu przestać mnie straszyć? - zapytała, udając obrażoną

- Niestety, to zbyt zabawne –parsknął śmiechem – gdzie się wybierasz? - zapytał, jednak kiedy dziewczyna spojrzała się na niego z pytającym wyrazem twarzy i uniosła rękę, w której trzymała dwa wiadra miał ochotę strzelić sobie w głowę. Zaśmiał się ponownie i potarł nerwowo kark – nie patrz się tak, nie zauważyłem ich. Byłem za bardzo skupiony na podkradaniu się.

- Jasne, tłumacz się – zaśmiała się cicho i z powrotem zaczęła kierować się w stronę studni.

- Hershel dziś rano powiedział mi o drugiej studni z której mamy korzystać. Idziemy ją sprawdzić?

- Jasne, prowadź – powiedziała i posłała w jego kierunku nieśmiały uśmiech, które odwzajemnił biorąc od niej jedno z wiader.

Podczas drogi do studni Melanie starała się zachowywać „luźno'' . Jednak z marnym skutkiem. Jedno pytanie siedziało w jej głowie i za nic nie potrafiła sobie odpuścić. Wiedziała dobrze, że Woods może znać na nie odpowiedź, nie potrafiła się jednak zmusić do tego by po prostu go zapytać.

Udało jej się dopiero gdy Dylan zaczął napełniać drugie wiadro wodą.

- Dylan? - zapytała niepewnie.Poczekała chwilę na odpowiedź jednak chłopak tylko spojrzał na nią pytająco – bo... chciałam się zapytać...czy wiesz może...

- Boże. Mel, wyduś to z siebie –zachichotał cicho i wyprostował się.

- Bo ja chciałam... kurde –odetchnęła i spojrzała na rozbawionego chłopaka – czy wiesz może co się teraz ze mną stanie? - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu.

Dylan momentalnie spoważniał, potarł dłońmi o spodnie i zrobił krok w stronę dziewczyny.

- Melanie, nie musisz się tym przejmować. Dobrze wiesz, że nie pozwolimy ci odejść.

- Jak na razie więcej ze mnie kłopotów niż pożytku, więc nie. Nie wiem – powiedziała smutnym głosem, a następnie przysiadła na brzegu studni i schowała twarz w dłoniach. Dylan dwoma dużymi krokami podszedł do niej i opierając swoje dłonie o kolana dziewczyny przykucnął by ich twarze były na tym samym poziomie.

- Melanie – powiedział cicho  i delikatnie odsłonił twarz dziewczyny, jednocześnie splatając ich palce razem i kładąc je na jej kolanach – nie sprawiasz nam kłopotów, przecież wszyscy cię zaakceptowali. A poza tym nie pozwolimy ci odejść – rozplótł ich palce i objął jej twarz swoimi dużymi dłońmi, wycierając kciukiem łzy które spływały po jej policzku – ja na pewno nie dam ci odejść – szepnął, zbliżając swoją twarz do twarzy Mel.

Nie wiedział czym się kierował, po prostu czuł, że musi to zrobić. Czuł, że potrzebuje tego tak samo jak i Melanie. Cały czas patrzył w jej oczy szukając sprzeciwu. Nie znalazł go. Melanie przymknęła oczy, kiedy poczuła jak blisko siebie znajdują się ich usta, a następnie westchnęła cicho kiedy chłopak delikatnie musnął jej wargi. Woods odsunął się od niej na niewielką odległość i spojrzał na jej twarz.Uśmiechnął się delikatnie i pogładził jej zarumieniony policzek. Zbliżył się do jej twarzy, by ponownie ją pocałować jednak przerwał mu dość niepokojący dźwięk dochodzący ze studni, na której siedziała Mel.

Chlupot wody i typowe warczenie, które mogło oznaczać tylko jedno.

Melanie pisnęła wystraszona i wstała gwałtownie przez co kucający przed nią Dylan, który dalej trzymał jedną z jej dłoni, wywrócił się do tyłu ciągnąc Mel za sobą.

- co to było? - wyszeptała z szeroko otwartymi oczami, wtulając czoło w ramie chłopaka.

- Sztywny, a co innego – odpowiedział wstając i wyciągając rękę w stronę Melanie.

- Ale jak on się tam znalazł? -zapytała ponownie, chwytając wyciągniętą dłoń i stając koło niego.

- Nie mam pojęcia. Przecież codziennie chodzimy na patrole dookoła farmy – chłopak podszedł do studni, wyciągając z kieszeni latarkę zajrzał do środka,oświetlając jej wnętrze.

- O boże – wyszeptała Melanie,przykładając jedną dłoń do ust, a drugą oparła o krawędź studni kiedy poczuła jak robi się jej słabo na widok wymoczonego i śmierdzącego ciała – zaraz zwymiotuje.

Dylan chwycił ją za ramiona i przyciągając do siebie zaczął odchodzić w stronę domu, po drodze kąpiąc wiadra z wodą.

- Uspokój się i oddychaj głęboko –powiedział, gładząc w uspokajającym geście jej plecy – zaraz ci przejdzie.

Kiedy weszli do kuchni oprócz Beth była tam też Maia, Tay, Maggie, Glenn, Andrea i Shane.

- A tej co się znowu stało? -zapytała złośliwie Maia

- Przeżyła mały szok – mruknął Dylan sadzając Mel na siedzeniu obok Shane'a – mamy mały problem

- Jaki? Znalazłeś kolejną przybłędę?- sarknął Shane unosząc do góry brwi i patrząc na Malnie, która skuliła się na krześle obok niego.

- Bardzo śmieszne Walsh – warknął Dylan – w drugiej studni jest sztywny. Czy ktoś ominął swoją warte ostatnio?

- Wczoraj obchód miał T-Dog i Andrea– przypomniał Tay

- Byliśmy tam i niczego nie widziałam. Nie wiem jak się tam dostał.

- W takim układzie chodźmy to sprawdzić – stwierdził Shane, wstając ze swojego miejsca.  

OD AUTORA:

Przepraszam, że tak późno. Rozdział mam już od piątku. Miałam go dodać ale w ten sam dzień wypadły zakończenie roku i moje urodziny co równa się z małym urwaniem głowy xD A potem przez dwa następne dni odwiedzała mnie rodzina -.- no ale jest, taki sobie, ale jednak. Mam nadzieję, że się spodoba :) Zwiastun dodaję po raz kolejny dla osób, które jeszcze go nie widziały + zakochałam się w tej piosence

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro