Rozdział XII
W czasie kiedy Melanie z Darylem oddalali się w kierunku bramy. Dylan patrolował teren z dachu campera. Kiedy tylko zauważył odchodzących znajomych zaczął się zastanawiać dokąd zmierzają, dopadła go również ogromna chęć by zejść jak najszybciej na dół i pobiec za nimi, byle by być jak najbliżej Melanie.
-na co tak patrzysz? - zapytała go Maia, która weszła na dach pojazdu parę minut wcześniej.
-boże - Dylan podskoczył i złapał się za serce - oszalałaś? Wystraszyłaś mnie.
-przepraszam, nie chciałam - powiedziała podchodząc do chłopaka, by zaraz opleść go ramionami i wtulić głowę w jego tors. Tego właśnie potrzebowała. Jego kojącego zapachu i dotyku. Kiedy przypomniała jej się kłótnia z Melanie, cała aż zadrżała ze złości, co nie uszło uwadze chłopaka.
-hej - powiedział, po czym delikatnie odsunął od siebie dziewczynę i podniósł jej podbródek - coś się stało?
-nie - powiedziała, po czym od razu spróbowała odwrócić głowę w innym kierunku.
-przecież widzę, że jednak coś się stało
-ugh... po prostu pokłóciłam się z Melanie i Darylem
-z Mel? - powtórzył chłopak rozszerzając oczy z zaskoczenia - jesteś pewna, że to była kłótnia?-zapytał głupio
-tak, jestem pewna - odpowiedziała zirytowana - czemu mi nie wierzysz?
-po prostu... Melanie jest naprawdę spokojną, miłą i uroczą dziewczyną. Nie wierze, żeby wszczęła kłótnie. Co jej powiedziałaś?
-czemu od razu zarzucasz, że to ja coś jej powiedziałam? - zapytała, szczypiąc się mocno w rękę, żeby jej oczy zeszkliły się trochę. W końcu musi udawać tą zranioną, by choć trochę zniechęcić Dylana do Melanie.
-nie, to nie tak. Wydawało mi się, że Melanie należy raczej do tych niekonfliktowych osób, sama rozumiesz ile przeszła, cały czas jest wystraszona i zagubiona. Do tego te koszmary, a właściwie wracające wspomnienia, była tak roztrzęsiona, że nie mogłem jej odmówić i zostałem u niej na noc...
-co zrobiłeś? - zapytała zszokowana, przerywając tym samym monolog Dylana, który zaczął wygłaszać w wyniku zdenerwowania.
-ja... nic, w właściwie to o czym mówiliśmy?
-skończ, za dobrze cię znam. Co ty robiłeś u niej w nocy?!
-wracałem do obozowiska i kiedy przechodziłem obok jej drzwi usłyszałem krzyk. No i tak jakoś wyszło, że wpadłem do środka chcąc się upewnić, że wszystko z nią okej, pogadaliśmy chwile i zapytała się mnie czy mógł bym z nią zostać. Nie mogłem jej tak zostawić Maia. Ona była cała roztrzęsiona, przeżyła tak wiele w ciągu zaledwie trzech dni i nagle zaczyna jej się przypominać wypadek przez, który zapadła w śpiączkę. Nie mogłem jej tak zostawić, poza tym naprawdę bardzo ją lubię. I nie mam pojęcia o co ci chodzi. Melanie jest naprawdę miłą dziewczyną, Tay, Maggie i Beth też ją polubili. Do tego jeszcze Anna, Hershel, Rick, Lory, Tom, Glenn i reszta. Nawet Daryl ją polubił, a dobrze wiesz, że on trzyma wszystkich na dystans.
-jasne, już zdążyła was omotać. Nie widzisz tego? Do was wszystkich jest miła, ale nie do mnie. Nie lubiła mnie od początku, cały czas wysyła mi jakieś złowrogie spojrzenia. Sam zobacz. Kiedy ostatnio spędzaliśmy czas we trójkę? Ja, ty i Tay? Najpierw tak długo was nie było, a potem przyprowadziliście tę przybłędę. Cały czas starasz się być jak najbliżej niej. Jeśli nie sam, to z Tayem, a mnie odstawiliście na bok. Nie chce znowu być sama, nie chcę byście odeszli - zakończyła swoje małe przedstawienie opierając głowę o pierś chłopaka, udało jej się nawet rozpłakać dla podkreślenia efektu.
-Maia dobrze wiesz, że ani ja, a już tym bardziej Tayler, nigdy cię nie zostawimy. Nigdzie się nie wybieramy. Po prostu musisz zaakceptować Mel. Oboje ją lubimy i nie będziemy rezygnować z jej towarzystwa, tym bardziej, że trzeba jej pomóc. Jesteś dla mnie jak młodsza siostra, wiesz przecież, że cie kocham. - przytulił mocniej ciało łkającej dziewczyny, obiecując sobie, że pogada z Melanie o tej sprawie. Naprawdę polubił tą dziewczynę i w dalszym ciągu nie umiał do końca uwierzyć w słowa Maii, jednak nie chciał odrzucać w ten sposób swojej najlepszej przyjaciółki. Nie wiedział jednak jak bardzo się mylił podejrzewając Melanie o wszczęcie kłótni i jak bardzo będzie tego później żałować.
-po prostu nie wierz we wszytsko co ci powie.
-spokojnie, będzie dobrze, Mleanie nie jest taka zła jak się ją trochę bliżej pozna.
-nic nie rozumiesz, ona powiedziała, że i tak uda jej się mnie zastąpić - powiedziała niewyraźnie w koszulkę chłopaka, zadowolona ze swoich umiejętnośći aktorskich.
***
W między czasie Melanie i Daryl spacerowali w ciszy po lesie. Dziewczyna nie wiedziała dokąd zmierzają dlatego grzecznie podążała za mężczyzną, który wyprzedził ją o parę kroków. Nagle usłyszeli typowe dla sztywnych charczenie, a zaraz po tym zza krzaków wyłonił się jeden z nich.
Dixon odruchowo stanął przed bezbronną dziewczyną, która przerażona zacisnęła mocno oczy i oparła głowę na wysokości łopatek Daryla, poczekał aż sztywny podejdzie wystarczająco blisko i wystrzelił jedną strzałę z kuszy prosto w głowę umarłego. Usłyszał tylko stłumiony pisk Mel, a następnie przygłuszony przez liście upadek ciała dziewczyny. Odwrócił się szybko myśląc, że odgłosy zwabiły kolejne zombie, jednak kiedy się odwrócił zobaczył tylko jak dziewczyna podwija kolana pod brodę i zaczyna się trząść. Przykucnął przy niej i powiedział:
-Melanie, wiem, że to dla ciebie nowość i nie jesteś przyzwyczajona do tego widoku, ale... świat się zmienił i nie wiadomo czy kiedykolwiek wróci do normalności. Musisz do tego przywyknąć, wiem, że będzie to ciężkie ale musisz przynajmniej spróbować.
-staram się, naprawdę ale to wygląda tak jakbyś mordował człowieka. A co jak ktoś wynajdzie na to lekarstwo? I okaże się, że tych wszystkich zabitych będzie można przywrócić do normalności
-nawet jeśli to się kiedyś faktycznie stanie pamiętaj, że na chwile obecną to te stworzenia chcą nas zjeść a nie my ich.
Po jego słowach Melanie już nic więcej nie powiedziała. Zauważyła sens w słowach Dixona, ale to nie zmieniło jej stosunku do sztywnych. Po prostu nie chciała zabijać czyjeś rodziny, szczególnie, że sama swojej nie pamiętała.
-chodź, to już nie daleko - powiedział Daryl i pomógł wstać dziewczynie. Podszedł do teraz już na pewno nie żywego sztywnego i wyciągnął z jego głowy strzałę, po czym skierował się w stronę wydeptanej ścieżki.
Dotarli na małą polanę otoczoną dookoła drzewami. W ziemię, pomiędzy pniami, zostały wbite ostro zakończone kawałki drewna. Mniej więcej na środku polany stały różne stare krzesła, na których zostały poustawiane butelki.
-okej, więc zaczynajmy - powiedział Daryl i wyciągnął zza paska spodni pistolet, jednak kiedy zerknął w stronę Mel zauważył jej pytający wzrok - spróbuję cię dziś nauczyć strzelać. Wiem, że zapewne zaraz zaczniesz odmawiać dlatego mówię z góry. Nie wiadomo kiedy będziemy musieli się stąd wynosić, a uwierz póki co jest spokojnie. I tak prędzej czy później będziesz się musiała tego nauczyć.
-okej, więc do roboty - Melanie podeszłą do niego i zabrała z jego rąk pistolet. - od czego zacząć?
-najpierw ją odbezpiecz - powiedział, wskazując miejsce gdzie ma to zrobić - o tutaj. A następnie wyciągnij ręce przed siebie i wyceluj w zieloną butelkę. Tylko uważaj na... - nie zdążył dokończyć, gdyż usłyszał huk a następnie Mel odskoczyła o parę kroków w tył - ...odrzut.
Trenowali jeszcze przez następne dwie godziny, a Melanie udało się pięć razy celnie trafić w butelkę. Wracając dość sporo rozmawiali, na rożne błahe tematy.
-o co dokładnie chodziło dziś z Maią? - zapytał w końcu Daryl
-ja sama nie wiem, ubzdurała sobie, że traktujecie mnie lepiej niż pozostałych. Kiedy tak wcale nie jest, przecież zacznę pracować jak tylko pan Greene mi pozwoli.
-nie przejmuj się nią za bardzo - powiedział po dłuższej chwili milczenia - Maia jest dość... specyficzną osobą, lubi robić wyrzuty z byle powodu . No i jeszcze do tego Woods.
-co z nim? - zapytała, nie do końca rozumiejąc Dixona
-spędzasz z nim mnóstwo czasu i się dogadujecie. Do tej pory była jedyną dziewczyną w grupie, która miała z nim tak dobry kontakt. Po prostu jest zazdrosna.
-nie rozumie, przecież Dylan zachowuje się w stosunku do mnie tak jak do innych.
-po prostu nie przejmuj się tym i nie wierz w jej słowa, najlepiej kiedy znowu będzie wygadywać takie głupoty przyjdź do mnie, albo powiedz o tym Dylanowi.
***
Kiedy przechodzili koło campera Melanie zauważyła na górze Dylana uśmiechnęła się do niego wesoło jednak jej uśmiech szybko zgasł kiedy u jego boku pojawiła się Maia z tym typowym dla niej błyskiem złości w oczach.
-hej - powiedział Dylan - gdzie byliście tyle czasu?
-uczyłem młodą strzelać
-i jak ci poszło?
-wydaje mi się, że nie najgorzej - powiedziała nieśmiało
-udało jej się pięć razy trafić w butelkę - sprostował Dixon
-łoł brawo, aż pięć celnych strzałów przez prawie dwie godziny - zakpiła Maia, przez co Melanie nawet nie odpowiadając na jej złośliwy komentarz skierowała się w stronę domu.
-poważnie Maia, wiesz to był pierwszy raz kiedy trzymała broń w dłoni, a o ile dobrze pamiętam to tobie najdłużej zajęła nauka strzelania - prychnął zirytowany Dixon, po czym powiedział do Dylana - lepiej na nią uważaj. Potrafi nieźle namieszać. - i odszedł w tym samym kierunku co Mel.
-mogłaś sobie darować ten komentarz - powiedział z wyrzutem, po czym odszedł na krawędzi campera dalej patrolując teren.
***
Melanie wparowała do kuchni wściekła. Usiadła na krześle i oparła głowę o blat stołu, wydając przy tym westchnienie irytacji.
-co się stało? - zapytała Beth, podchodząc do Mel i kładąc obok jej głowy szklankę z wodą i tabletki, które Mel musi zażywać.
-cztery litery, zaczyna się na „M" - odpowiedział za nią Daryl, który podszedł do garnka z wodą i nalał sobie szklankę.
-trafniej byś tego nie ujął - wybełkotała Melanie, której głowa w dalszym ciągu spoczywała na stole.
-co tym razem zrobiła? - odezwała się ponownie Beth
-łatwiej będzie wymienić czego dziś nie zrobiła - stwierdziła Mel, podnosząc głowę i łkając tabletki. Kiedy odniosła szklankę, umyła ją i odwróciła się z powrotem w stronę blond dziewczyny.
-czy mam może ci w czymś dziś pomóc - zapytała z lekką nadzieją w głosie, co Daryl skomentował prychnięciem.
-nie, nie musisz. Na razie wylecz nogę do końca
-oh, daj już spokój z tą nogą. Jeśli nie zacznę czegoś robić to Maia zje mnie żywcem.
-a więc to o to chodzi? - Beth popatrzyła na brązowowłosą z niedowierzaniem
-nie tylko, ale głównie o to się czepiała
-to o co jeszcze? - zapytała po raz kolejny Beth
-raczej o kogo - odezwał się Dixon, za co Melanie posłała w jego stronę mordercze spojrzenie.
-możecie mi w końcu powiedzieć o co poszło?
-a jak myślisz? Chodzi o Woodsa
-a dokładniej?
-Maia ubzdurała sobie, że wy wszyscy się nade mną litujecie, dlatego pozwalacie mi mieszkać w domu, dajecie leki no i nie muszę wykonywać żadnych prac. A do tego dochodzi jeszcze Dylan. Stwierdziła, że mu najbardziej jest mnie żal dlatego spędza ze mną tyle czasu. Nie wiem co chciała tym osiągnąć, ale zaczyna mnie coraz bardziej irytować. Czy oni są albo byli parą?
-nie, Maia jest dla Dylana jak młodsza siostra, wiele razu mówił, że ją kocha, ale podkreślał, że jako siostrę. On, Maia i Tay są sobie bardzo bliscy, ponoć pół życia spędzili razem. Oczywiście jest to śmieszne, gdyż Maia jest w nim do szaleństwa zakochana i widzą to wszyscy oprócz Dylana, no i dochodzi do tego jeszcze Tay
-co z nim? - zapytała Mel
-no jak to co, nie widzisz jak się ślini na widok Maii?
Melanie chciała zadać kolejne pytanie ale przerwało jej głośne łkanie na podwórku. Wszyscy wybiegli na zewnątrz. Melanie zauważyła nowe auto zaparkowane blisko obozowiska oraz Maggie, która klęcząc na podłodze próbowała uspokoić płaczącą Anne. Kiedy podeszli bliżej zauważyła jeszcze Maie, Dylana, Glenna, Ricka, Carol, Dale'a, T-Doga, Andre, Taya i Toma. Oprócz nich o samochód opierał się dobrze zbudowany mężczyzna, z lekko opaloną skórą i czarnymi włosami. Przyglądała mu się przez chwile, jednak kiedy jego wzrok skrzyżował się z tym jej speszona spuściła głowę i dyskretnie schowała się za ramieniem Dylana.
-kto to jest? - usłyszała po chwili lekko zachrypnięty, mocny głos, który z pewnością należał do mężczyzny.
-Shane, to jest Melanie, nowa w naszej grupie. Melanie to Shane Walsh - przedstawiła ich sobie Maia, z ogromnym uśmiechem na ustach i lekką kpiną w głosie. Widziała, że Shane od paru dni nie dogaduje się z Rickiem, miała nadzieje, że to właśnie on przemówi mu do rozumu i ostatecznie nie przygarną Melanie do grupy.
-nowa? - powiedział tylko Shane i spojrzał na Mel z wysoko podniesioną brwią.
OD AUTORA:
kolejny dziś rozdział, mam na dzieje, że ten również się spodoba, przepraszam za wszystkie błędy, zwłaszcza te z odmianą imion, ale po prostu nie mam zielonego pojęcia, jak je tu wpisać.
Zapraszam do komentowania, oceniania i wyrażania swojej opinii na temat opowiadania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro