Rozdział V
Dylana obudziły promienie słońca migoczące zza liści drzew. Rozchylił powieki i lekko przetarł oczy. Był trochę zdezorientowany. Rozejrzał się dookoła. Na przednim siedzeniu w dość nietypowej pozie spał Tay, a Daryl ze skupieniem wpatrywał się w drogę przed nim. Nagle coś, a raczej ktoś niespokojnie poruszył się na jego kolanach, a małe dłonie zacisnęły na kurtce, spojrzał w dół i zobaczył niespokojną twarz Melanie. Chwile po tym cisze w samochodzie przerwał okropny wrzask, wydobywający się z tej małej istoty. Tayler podskoczył jak oparzony na siedzeniu, a przez swój dość duży wzrost uderzył głową o dach samochodu, Daryl przestraszony nagłym krzykiem stracił chwilowo panowanie nad kierownicą, jednak gdy udało mu się uspokoić pojazd, obydwoje odwrócili się w stronę tylniego siedzenia. Na twarzy Dylana przez parę sekund można było zauważyć mały, powoli formujący się uśmiech, który szybko znikł gdy dziewczyna po raz kolejny zaczęła krzyczeć, tym razem o wiele ciszej. Po chwili wszyscy mogli usłyszeć jej błagania wymieszane z coraz głośniejszym szlochaniem.
-Nie, nie... proszę, zostaw. Nie... nie chce, zostaw...- po policzkach dziewczyny zaczepu spływać łzy, powieki drgały zaskakująco szybko. Dylan zaalarmowany zachowaniem dziewczyny szybko oplótł ja rękami w tali i podciągnął tak by mogła usiąść na jego kolanach.
- Melanie, Melanie... słyszysz... hejhejhej... spokojnie - próbował ją przytrzymać, kiedy zaczęła się wyrywać, będąc w dalszym ciągu we śnie - Melanie! - Dylan krzyknął głośniej, z nadzieją że uda mu się ją wybudzić. Oczy Mel nagle otworzyły się szeroko, całkowicie zdezorientowana zaczęła niespokojnie rozglądać się dookoła, jednak kiedy jej błękitno-brązowe oczy spotkały jego o barwie czekolady, bez zastanowienia rzuciła się w jego ramiona, a z ust wydostał się tylko głośny szloch.
- cii już spokojnie... jesteś bezpieczna, słyszysz jest okej nic cie się nie stanie - szeptał Mel do ucha, kiedy ta mocniej owinęła drobne ręce dokoła jego szyi. Dziewczyna jednak cały czas szlochała cicho mocno wtulając się w chłopaka. Nie wiedziała czemu to robi. Po prostu czuła gdzieś w środku, że może mu zaufać. Czuła się przy nim bezpiecznie.
Dylan cały czas gładził uspokajająco plecy dziewczyny, w pewnym momencie podniósł swój wystraszony i nieco zdezorientowany wzrok na Taylera, który dla odmiany wodził wzrokiem od Dylana do siedzącej na jego kolanach dziewczyny.
- Chyba znowu zasnęła - powiedział po chwili do Woods'a
- może lepiej zakneblujcie jej usta - powiedział rozdrażniony Dixon
- Oh, daj spokój po tym co przeżyła w ciągu minionej doby nie dziwie się jej, że tak ryczała - odparł Taylor
- ale to nie brzmiało tak jakby mówiła do sztywnych, nie sądzisz? - zauważył Dylan po chwili ciszy
- masz racje, ale... - Tay jednak sam nie do końca wiedział co chce powiedzieć - ...pewnie to był tylko głupi sen, koszmar albo...
- możliwe, po prostu skończmy już ten temat. Pewnie nie będzie nawet tego pamiętać. - przerwał Dixon
Gdy wszyscy zgodzili się z nim w samochodzie znowu zapanował spokój. Gdy pojazd zatrzymał się na dworze było już dość ciemno.
- Dylan zostań z nią w aucie, my pójdziemy sprawdzić ten dom - powiedział Daryl i nie czekając na jego odpowiedź ruszył za Taylerem w stronę domu.
Woods postanowił obudzić Melanie. Kiedy delikatnie zaczął potrząsać jej ramieniem, zabawnie zmarszczyła nos i mocniej zacineła oczy, mruknęła coś niezrozumiałego po czym mocniej wtuliła twarz w tors chłopaka. Dylan na jej zachowanie zaśmiał się cicho po czym znów próbował ją obudzić
- Melanie... hej, wstawaj śpiąca królewno - mówił spokojnie nad jej głową
- nie chce, wygodnie mi... i jestem dalej śpiąca... - ponownie zaśmiał się na reakcje dziewczyny,
- oh, mam to traktować jako komplement? - zapytał rozbawiony Woods - a tak na poważnie, wstawaj, Tay i Daryl sprawdzają dom jeśli będzie czysto spędzimy tam noc albo dwie.
Melanie momentalnie oprzytomniała, gdy do jej głowy doszły wspomnienia sprzed kilku godzin. Otworzyła oczy, zauważając, że praktycznie leżała na nieznanym chłopaku. Szybko lecz trochę niezgrabnie zeszła z kolan rozbawionego jej zachowaniem Dylana i zapytała
- kto? Gdzie jestem? Gdzie my jesteśmy? Co się stało? I .... Boże co z moją nogą!! - wykrzyczała ostatnie słowa patrząc na Dylana z nadzieją. Nadzieją, że w końcu jej odpowie.
- więc ... - jednak nie dane my było dokończyć gdyż w tym samym momencie, w którym chciał odpowiedzieć ktoś zapukał do okna. Obydwoje podskoczyli na ten niespodziewany dźwięk i szybko obrócili się w stronę drzwi pasażera, które Dylan częściowo wcześniej zasłonił.
- ooo nasza królewna Mel już się obudziła. To bardzo dobrze, a teraz ty kochasiu - wskazał na Dylana - bież torby z bagażnika, a ty - tym razem popatrzał się na nieco zdezorientowaną Melanie - po prostu idź za nim. - i nie czekając na ich reakcje po prostu odszedł w stronę drzwi do domu.
-taa to właśnie był Tay, nie zwracaj uwagi na to co mówi po prostu... - Woods szukał odpowiedniego słowa - ...on zawsze miał dość dziwne poczucie humoru i nawet sztywni nie potrafią go zniechęcić. No wygląda na to, że dom jest czysty, okolica też dość spokojna. Choć szybko.
Dylan wyszedł auta zostawiając w nim, w dalszym ciągu mocno zdezorientowaną dziewczyną, i pognał po torby, gdy już je wziął podszedł z powrotem do drzwi pasażera i wyciągnął w stronę Mel dłoń. Dziewczyna z lekkim wahaniem w końcu ją ujęła i gdy tylko wyszła od razu pożałowała tej decyzji. Noga w dalszym ciągu ją bolała a rana znowu się otworzyła. Woods zamknął samochód, ponownie chwycił jej zaskakująco mała dłoń układając jej rękę na swoim ramieniu, na drugim zaś przewiesił torby, później wziął dziewczynę na ręce i zaprowadził do miejsca ich tymczasowego pobytu. Dom był dość duży, dwupiętrowy. Wokół niego znajdowały się jeszcze trzy inne, nieco mniejsze domy. Było jednak widać, że są one mocno zaniedbane. Gdy przekroczyli próg domu Dylan pomaszerował z Mel w swoich ramoinach do kuchni, gdzie posadził dziewczynę na blacie stołu a obok niej odłożył torby.
- sprawdziliście cały dom? - upewnił się Dylan
- tak, Daryl jest teraz na piętrze szuka materaców i czegoś żeby zabarykadować drzwi i zasłonić okna póki jest na tyle jasno - odpowiedział Tay. Po chwili usłyszeli głośne kroki na schodach, a następnie zobaczyli samego Daryla, który znosił stertę koców i prześcieradeł.
- tyle znalazłem. W łazience na górze działa woda, co prawda zimna ale przynajmniej można się umyć, są też materace. Tay pozasłaniaj już okna a ja i Dylan pójdziemy po te materace.
Po chwili zaczęli wykonywać powierzone im zadania. Tay pozamykał drzwi i w miarę możliwości zabarykadował je, wszystkie okna pozasłaniał szczelnie kocami a do głównych drzwi przysunął masywną kanapę tak by były one zasłonięte, na niej zaś położył jedną z trzech przyniesionych przez Dylana toreb. Następnie pozapalał świeczki na stole w dużym pokoju. Kiedy Tayler kończył zasłaniać okna, zaczął przeszukiwać szafki w kuchni. W miedzy czasie z góry zostały zniesione 2 materace i kilka poduszek. Dixon i Woods ułożyli po jednym materacu po dwóch stronach stołu w dużym pokoju, który od kuchni był oddzielony jedynie łukiem drzwiowym. Podzielili poduszki i prześcieradła.
- nie wiem jak wy ale ja idę się umyć - powiedział Daryl a następnie wyciągnął z torby spodnie i bluzkę i udał się do łazienki.
- zaklepuje łazienkę po nim! - szybko wykrzyczał Tay piskliwym głosem, wywołując śmiech u pozostałych.
- boże, hamuj te ultradźwięki! - powiedział Woods z wielkim uśmiechem. Nawet Melanie nie umiała pohamować delikatnego chichotu, zwracając tym samym uwagę obydwóch chłopaków na siebie.
- więc, Melanie ile masz lat tak właściwie? - zapytał wprost Taylor - wiesz w końcu pewnie spędzimy dużo czasu razem, więc warto było by się poznać... czy coś... - mówił coraz nie pewniej, co wywołało napad śmiechu Dylana. - a ty z czego rżysz durniu?! - zawołał oburzony Taylor , co wywołało jeszcze głośniejszy śmiech Dylana.
- myślałem, że twoje jąkanie jest zarezerwowane tylko i wyłącznie dla Maii - odpowiedział Dylan i zabawnie poruszył brwiami. Tay walnął przyjaciela pięścią w ramię na co ten momentalnie się skrzywił.
-Ała! A to za co?! - zapytał oburzony Woods
- Za żywot, Woods! Za żywot. - odpowiedział udając obrażonego. Zachowanie tej dwójki strasznie bawiło Melanie, która z wielkim uśmiechem przypatrywała się małej bójce, która wynikła między nimi zaraz po słowach Taylera. Została ona jednak szybko przerwana przez Dixona, który wrócił czysty i przebrany w świeże ubrania. Kiedy zobaczył co wyprawia dwójka młodszych przyjaciół sam parsknął śmiechem. Tay wyswobodził się z uścisku Dylana, zgarnął świeże ubrania i pobiegł do łazienki. Wrócił po 15 minutach.
- chcesz iść pierwsza? - Wooda zwrócił się do Melanie
- nie spokojnie, idź. - odpowiedziała lekko speszona. Dylan podniósł się, zabrał małą torbę i ruszył do góry. Jedyne o czym marzyła Melanie odkąd dowiedziała się, że jest tu woda to kąpiel. Była brudna i spocona, a jej ubrania były całe we krwi. Czuła na sobie smród gnijących ciał. Nie miała jednak niczego na przebranie, a Dylan, Taylor i Daryl już o tak bardzo jej pomogli. Tayler zgłosił się żeby wziąć pierwszą wartę, gdyż Daryl prowadził przez większość czasu, a Dylan miał wziąć drugą wartę. kiedy usłyszała kroki dochodzące ze schodów od razu powędrowała tam wzrokiem, co nie było najlepszym pomysłem gdyż ujrzała Dylana w szarych spodniach dresowych nisko wiszących na biodrach, który był w trakcie zakładania bluzki, dzięki temu widziała kawałek jego umięśnionego brzucha i ładnie zarysowane mięśnie V. wpatrywała się w niego jeszcze kilkanaście sekund, kiedy to jedną ręką przeczesywał mokre włosy, dopóki nie usłyszała cichego chichotu po swojej prawej. Popatrzała w tamtą stronę i zobaczyła uśmiechającego się od uch do ucha Taylera. Od razu poczuła ciepło napływające do jej twarzy i wiedziała, że jej policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora, dlatego próbowała to ukryć włosami. Woods zgodził się z ich postanowieniami.
- a ty Mel nie chcesz się wykąpać? - zapytał po chwili. Tayler znowu posłał jej dziwny uśmiech, natomiast Daryl już dawno zasnął na jednym z materaców.
- chce ale...um... nie mam nic na przebranie... a ubrania mam z krwi... - powiedziała cicho spuszczając wzrok na swoje kolana
- hej spokojnie to nic - powiedział po czym podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej czerwono-czarną flanelową koszulę w kratę i czarny męski podkoszulek- możesz spać w tym, a rano jak będzie jasno, rozejrzymy się i poszukamy czegoś.
- dziękuje - zabrała od niego rzeczy i uśmiechnęła się nieśmiało. Już miała zeskoczyć ze stołu kiedy poczuła na biodrach dwie silne dłonie, które podniosły ją i powrotem usadowiły na blacie.
- a ty gdzie się śpieszysz księżniczko - zapytał Woods - przecież masz chorą nogę.
- spokojnie dam radę - odparła, ale o nic nie dało bo po chwili znalazła się w jego ramionach - naprawdę nie trzeba...
- och daj spokój, ledwo chodzisz, zaniosę cię a potem zniosę. Jesteś lekka, więc nie robi mi to problemu - zachichotał mówiąc to. Gdy dotarli do łazienki usadził ja na brzegu wanny a ubrania położył obok na ziemi, przekręcił kurek i zatkał korkiem odpływ.
- okej, jak by coś, będę za drzwiami, więc po prostu mnie zawołaj, okej? - uśmiechnął się delikatnie
- okej - odpowiedziała i uśmiechnęła się, jednak Dylan był już za drzwiami. Powoli zdejmowała swoje brudne ubrania, rzucając nim w kąt, weszła powoli do wanny, zadrżała kiedy poczuła jak bardzo zimna jest woda. Zaczęła powoli odwijać bandaż, kiedy odwijała już ostatnią część syknęła głośno, gdyż bandaż skleił się ze skórą przez mieszankę krwi i potu na jej nodze. Następnie umyła włosy, nie miała szamponu więc użyła żelu, który był już w łazience. Gdy skończyła podźwignęła się na rękach i znowu usiadła na krańcu wanny, wysuszyła swoje ciało, ubrała poprzednio zdjętą bieliznę, na to czarny podkoszulek, który sięgał ledwo za jej pupę, a na to szybko nałożyła flanelową koszule, która dla odmiany była jej do połowy uda.
- Emm... Dylan! - zawołała nie pewnie.
- tak? Mogę wejść czy ...? - w jego głosie także można było usłyszeć niepewność
- tak, już jestem gotowa
Po tym drzwi otwarły się, Woods wszedł do łazienki i szybko zeskanował ciało brunetki, jego wzrok zawiesił się dłużej na jej udach ledwo osłoniętych materiałem, a na jego ustach uformował się lekki, łobuzerski uśmieszek. Szybko jednak opanował się, podszedł do Melanie i znowu wziął ją na ręce kierując się w dół, do salonu.
OD AUTORA:
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Przepraszam wszystkich, że dodany z takim opóźnieniem ale naprawdę mam w szkole małe urwanie głowy. Następny postaram się dodać wcześniej, ale nie obiecuje. Zachęcam do oceniania i komentowania, wystarczy jeden mały komentarz, który znaczy dla mnie naprawdę wiele i bardzo motywuje do dalszego pisania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro