Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

        Po stosunkowo długim namyśle Melanie postanowiła otworzyć drzwi i odnaleźć jakiś ludzi. Kiedy wyszła na korytarz doznała kolejnego szoku. Szpital był po prostu zdewastowany. Wszędzie walały się papiery i inne dokumenty, półka z lekami leżała na ziemi a wokół niej rozsypane strzykawki, igły i bandaże, znalazło się też miejsce na pościel, ręczniki a nawet kupki do kawy.

        Zdziwiona Mel podeszła do recepcji na tym samym piętrze, ale nikogo tam nie znalazła. Chciała skorzystać z telefonu jednak znalezienie go w bałaganie zajęło 10 minut. Kiedy zobaczyła czerwony telefon na ziemi od razu do niego doskoczyła. Sama nie wiedziała skąd ten entuzjazm, skoro i tak nie miała w głowie żadnego znajomego numeru. Zdecydowała, że spróbuje dodzwonić się na policje. Podniosła słuchawkę wykręcając numer, jednak kiedy przyłożyła ją do ucha nie usłyszała sygnału, spróbowała jeszcze raz, i kolejny, ale dalej nic. Sprawdziła czy kabel nie został odłączony, ale tak też nie było. Melanie miała coraz większe obawy co do sytuacji w której się znajduje. Nie wiedziała co ma robić. Odkąd wyszła z pokoju minęło już z 30 minut a ona nie widziała żywego ducha na piętrze.

        Postanowiła iść dalej, odszukać jakiś pomieszczenie dla pracowników, stwierdziła, że może tam kogoś znajdzie. Po drodze starała się nasłuchiwać czy kogoś nie ma w pobliżu. Doszła to szpitalnej Sali konferencyjnej. Była wyposażona w duży, prostokątny stół i 20 krzeseł, obok drzwi przez które weszła znajdowała się mała sofa w odcieniu brązu. Na stole było pełno kartek, ale jakoś się tym nie zdziwiła bo były porozrzucane po całym szpitalu. Wśród nich znalazła parę kartotek lekarski, a na jednej z nich widniało jej pełne imię i nazwisko: Melanie Rose Anders. Przysiadła na sofie i zaczęła przeglądać zawartość teczki. Głównie czytała te same informacje co wcześniej, dowiedziała się jedynie, że została potrącona przez samochód. Z pliku dokumentów postanowiła zatrzymać pierwszą na której widniało jej imię i nazwisko oraz powód przyjęcia do szpitala.

        Wyszła z Sali i skierowała się w kierunku wind, kliknęła odpowiedni przycisk by przywołać windę i czekała. Jednak po parku minutach stania zrozumiała, że widna raczej nie przyjedzie. Spojrzała na wyświetlacz chcąc dowiedzieć się na którym piętrze znajduje się winda, ale okienko było wybite. Nie miała wyboru musiała iść schodami.

        Schodząc na piętro 2 próbowała otworzyć drzwi, jednak były one zamknięte a na nich widniał napis „jeśli chcesz żyć, uciekaj. Przebudzili się„. Mel czuła się skołowana i totalnie zagubiona. Nie wiedziała o co chodzi, ale czuła, że za niedługo się dowie. I wtedy coś zobaczyła. Parę metrów przed drzwiami zobaczyła jak coś się rusza i pełznie w stronę drzwi przy których stoi. Nie wiedziała dokładnie co to jest, gdyż lampy na tym piętrze poważnie szwankowały, cały czas włączały się i wyłączały. Skupiła całą uwagę na stworzeniu i w przebłyskach światła stwierdziła, że to musi być człowiek. Tylko, że on nie do końca przypominał człowieka. Miał bardzo bladą skórę, której w niektórych miejscach brakowało, jego oczy ( jeśli było można to nazwać oczami) były dosłownie puste, nic w nich nie widziała, stworzenie czołgało się w jej kierunku i wydawało bardzo dziwne dźwięki, coś pomiędzy jęczeniem a charczeniem. Dopiero teraz zorientowała się, że strzępki ubrań, które miało na sobie to strój pielęgniarki szpitalnej. Całkowicie zszokowana Melanie dalej przypatrywała się istocie, która dalej czołgała się w jej kierunku, w pewnym momencie ciało stwora rozerwało się na pół przy akompaniamencie okropnego mlasku, ale istota ta dalej poruszała się do swojego celu w ogóle nie zwracając uwagi na dolną część ciała która delikatnie ciągnęła się za nim połączona organami wewnętrznymi. Z ust Melanie wydobył się jęk obrzydzenia i czuła, że jej żołądek niebezpiecznie się skręca. Szybko odeszła od obrzydliwego widoku i pobiegła ile sił schodami na dół, gdy dotarła na parter zatrzymała się, podpierając ręce na kolanach i zginając się wpół. Oddychała głęboko chcąc uspokoić żołądek, jednak nie udało się jej i już po paru głębszych wdechach zwymiotowała, co było ciężkie bo jej żołądek był pusty. Po raz kolejny próbowała się uspokoić. Kiedy doszła do siebie, okręciła się wokół własnej osi żeby zobaczyć gdzie jest. Dostrzegła duże drzwi a obok napis parter. Sięgnęła do klamki i odetchnęła z ulgą, gdy zamek ustąpił.

        Weszła na parter, gdzie przeżyła szok. Oprócz tego co znalazła parę pięter wyżej było tu pełno śladów krwi i rozkładających się już części ciała. Mel zaczęła wykonywać niespokojne i szybkie wdechy. Obracała się nie spokojnie dookoła, skanując całe pomieszczenie. Była przerażona tym do czego musiało tu dość. Już wiedziała, a przynajmniej spodziewała się dlaczego szpital był pusty. Wszyscy zostali zamordowani. Tylko to nie tłumaczyło dziwnej istoty na 2 piętrze. Teraz dopiero zaczęła myśleć nad miejscem gdzie się obudziła. Drzwi jej pokoju były zabarykadowane, jednak ktoś musiał zrobić to przecież od środka i na pewno nie była to ona skoro była w śpiączce. Ktoś musiał być w środku wcześniej, ale gdzie zniknął? I teraz przypomniała sobie dość ważny fakt. Okno w jej pokoju było wybite, ktoś musiał przez nie wyskoczyć, ale przecież taki upadek na pewno był śmiertelny. Dla czego ktoś to zrobił?

        Głowa Mel zaczęła wręcz pulsować od natłoku informacji i pytań. Chcąc ponowić próbę wydostania się ze szpitala zaczęła szukać wyjścia. W pewnym momencie znów usłyszała te dziwne jęki, bała się jednak postanowiła iść w ich kierunku. Dotarła do wielkich metalowych drzwi, które prowadziły do prosektorium. Zatrzymała się parę metrów przed nimi i miała już pewność skąd pochodzą dziwne dźwięki. Jej przerażenie rosło z minuty na minute, gdy odczytała z drzwi wielki czerwonych napis :

        „NIE OTWIERAĆ! ŚMIERĆ W ŚRODKU''

        Drzwi były zabarykadowane, a przez metalowe uchwyty był przepleciony łańcuch z trzema dość masywnymi kłódkami. Mel podeszła bliżej drzwi, wtedy doszło do niej, że czerwona substancja na drzwiach to nie farba tylko KREW. Tak po prostu ktoś nabazgrał KRWIĄ napis na drzwiach. Poczuła ciecz na policzku, dopiero teraz zorientowała się, że po policzkach spływają jej łzy. Z ust wydobył się cichy szloch, przez co jęki stworzeń za drzwiami stały się głośniejsze i zaczęły na nie napierać od wewnątrz. Przestraszona Melanie zapiszczał a po policzkach coraz szybciej zaczęły spływać łzy. Jednak głośniejszy jęk przerażenia wydobył się z jej gardła, gdy przez utworzoną szparę między dwoma skrzydłami drzwi zaczęły wydostawać się ręce istot, które próbowały jej dosięgnąć.

        Melanie jak najszybciej odwróciła się i pobiegła, sama do końca nie wiedząc gdzie. Zobaczyła na ścianie tabliczkę z napisem „EXIT„ a obok niego strzałkę, która wskazywała kierunek do wyjścia. Mel biegiem zaczęła poruszać się według strzałek, aż dotarła do drzwi ewakuacyjnych. Szybko je pchnęła wydostając się na zewnątrz. 

Od autora:

Po raz kolejny proszę o pozostawienie po sobie śladu w postaci komentarza. Chce tylko wiedzieć, że nie produkuje się na marne a to co pisze przypadło wam do gustu. Nawet jeśli tak nie jest, zostaw komentarz i napisz co byśewentualnie zmienił/zmieniła. Zależy mi na weszym zdaniu. Jest to pierwsza opublikowana prze ze mnie historia i chce wiedzieć czy to wogóle ma jakiś sens :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro