MISJA//THOR
Westchnęłaś głęboko. W powietrzu unosił się zapach siarki. A wokół panowała głucha cisza.
Budynek starej fabryki części mechanicznych został opuszczony lata temu. Kto mógł podejrzewać, że to właśnie tam prowadzi się nielegalne eksperymenty z serum super-żołnierza.
Ostrożnie wychyliłaś się zza rogu. Twoim oczom ukazały się taśmy produkcyjne, a na nich małe fiolki z niebieskim płynem. Jednak nadal nie było słychać nikogo i niczego.
- Nikogo tu nie ma - powiedział Steve, wychodząc na środek pomieszczenia.
- Idziemy na kebsa? - zapytał Tony, stając obok Steva.
Nie zdążyłaś nawet uchylił ust, ponieważ pierwsze strzały padły właśnie w stronę czerwonej zbroi.
- [Y/N]! - krzyknął Thor, pojawiając się jak gron z jasnego nieba. Chwycił Cię w pasie, odciągając z toru pocisków. Przylgnęliście ciałami do ściany, osłaniał Cię. Nagle rzucił młotem, a później przyciągnął go do siebie. Złapał go, ale uderzył w ścianę tuż przy Twojej głowie.
Napięcie sprawiło, że Twoje włosy stanęły dęba. Przerażona wybauszyłaś na niego oczy.
- Thor! - krzyknęłaś mu do ucha, a on spojrzał na Ciebie zdziwiony.
- Wybacz - uśmiechnął się promiennie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro