Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak to się stało, że zostaliście parą?


Thor:

Na waszym trzecim spotkaniu w kręgielni założyliście się, że jeżeli On wygra, zostaniesz jego dziewczyną, a jeżeli przegra, przefarbuje włosy na zielono. Przegrałaś... ale i tak kazałaś mu się przefarbować.


Loki:

Podczas jednego z waszych sparingów niechcący zranił Cię w ramię i potem musiał to opatrywać. Był delikatny, ale i tak bolało, więc się wierciłaś. Kazał Ci przestać, bo się nie może skupić. Nie mogłaś powstrzymać swoich odruchów obronnych, więc przytrzymał Ci ręce jedną dłonią, a drugą dalej opatrywał ranę. Potem zaniósł Cię do pokoju mimo tego, że się wyrywałaś i mówiłaś, że nic Ci nie jest.  W pokoju, gdy już miał pewność, że jesteście sami, tak jak zwykle zaczął się powoli luzować. Nawet był skłonny walnąć sobie z Tobą kielicha nalewki. Jednak w Twoim przypadku dwa kieliszki później wisiałaś mu na ramieniu i prawiłaś komplementy. Nie pamiętasz dokładnie jak do tego doszło, ale następnego dnia powiedział Ci, że od wczoraj jesteście razem. W sumie Ci to pasowało, więc nie protestowałaś.

Tony:

Zaraz po zakończeniu pokazu poszedł pooglądać dziewczyny w strojach, świętujące udany pokaz. Jego oczy napotakły Ciebie. Byłaś zła i coś mówiłaś rezyserowi wydarzenia, a ten jedynie potakiwał głową. Spodobał mu się Twój temperament, więc podszedł i jak gdyby nigdy nic zapytał czy zostaniesz jego dziewczyną. Najpierw pomyślałaś, że uderzył głową o podłoge podczas upadku, ale potem podczas bardziej prywatnej rozmowy zobaczyłaś, że jesteście praktycznie tacy sami charakterami. Może coś z tego będzie? - pomyślałaś.


Steve:

Zapytał Cię o chodzenie podczas jednego z waszych wypadów na niedalekie lowisko. Uwielbialiście razem łowić. Było cicho i spokojnie, a czasem udawało Ci się go wrzucić do wody. Tym razem też probowałaś.  Udało się, ale wciągnąl Cię za sobą. Śmialiście się oboje aż po chwili zdaliście sobie sprawę jak blisko są wasze ciała. 

- Bądź moja - powiedział, obejmując Twoją talię swoimi muskularnymi ramionami.

Jednak Ty nie umiesz podejmować takich decyzji na szybko i potrzebowałaś czasu, który Steve Ci dał i trszy tygodnie potem poruszyłaś ten temat jadąc w samochodzie ze sklepu. Prawie wyskoczył przez okno z radości, gdy się zgodziłaś.


Clint:

Mieliście ze sobą świetny kontakt i jeszcze lepiej się wam dogadywało. Ponad to oboje mysleliście o tym, czy nie spróbować czegoś więcej. Dlatego też, gdy siedzieliście razem na tarasie w domu Clinta z piwem w rękach i oglądaliście gwiazdy, nie zdziwiło Cię jego wyznanie, że chciałby z Tobą zacząć coś poważniejszego. Popatrzyłaś na niego swoim dużymi oczami. On zrobil to samo. Więcej słów nie potrzebowaliście, wasze usta same się zetknęły.


Bruce:

Podczas pomagania mu w jednym z eksperymentów coś poszło nie tak i oboje skończyliście z pomaranczowymi ciapkami na skórze.

- Albo zabiję Cię ja, albo zrobi to nauka - powiedziałaś, starając się wyczyścić swoją ulubioną koszule z pomarańczowej substancji. 

- Wolałbym, żebyś to była Ty - odparł, również starając się doczyścić odzież.

- Czemu? 

- Bo lepiej jest umrzeć przez kogoś, z kim się wiązalo jakieś nadzieje - prychnął, mając żal o nieudany eksperyment.

- Nadzieje?

Spojrzał na Ciebie jakby dopiero teraz doszedł do niego sens jego własnych słów.

- Ja... ja...

- Bruce... - wzięłaś od niego ręcznik, aby skupił się tylko na Tobie. - O co chodzi?

- Bo... już od dawna chciałem Cię zapytać... czy nie chciałabyś może... no wiesz... zaczać nowego eksperymentu?

- Jakiego? - zmarszczyłaś brwi.

- Ja plus Ty? - uśmiechnął się nerwowo. 

A potem prawie zemdlał z ulgi, gdy się zgodziłaś.


Bucky:

Bardzo Ci ufał. Nie zdradziłaś jego tajemnicy metalowej ręki nikomu, więc od tamtego czasu praktycznie codziennie się spotykaliście, aby rozmawiać i się poznawać. Pewnego dnia, gdy byłaś chora przyszedł do Ciebie do domu z woreczkiem pełnym śliwek. Podobno są dobre dla zdorowia... Przynajmniej według Buchy'iego. Leżałaś praktycznie umierająca na kanapie, a on przykrył Cię kocem i pozwolił, abyś schłodziła swoje rozgorączkowane czoło jego metalową ręką. Byłaś tak chora, że mówiłaś doslownie każdą rzecz jaka przyszła Ci na myśl.

- Będziemy razem?

Zamrugał parę razy. Był więcej niż zszokowany.

- Bądźmy razem - nalegałaś i pociągnęłaś nosem.

Zrobiło mu się Ciebie żal i powiedział, że będziecie razem, jednak okazało się, że to nie były słowa rzucone na wiatr.


Peter:

Nie chodziłaś do szkoły przez to limo pod okiem, a za karę zaciągnęłaś go do przepisywania lekcji w Twoich zeszytach, bo miałaś skręcony nadgarstek. Z przyjemnością patrzyłaś na to jak męczy się przepisując zdanie po zdaniu. Na dodatek musialo to byc ładnie zrobione, bo inaczdej kazałabyś mu robić to od nowa. Kiedy zrobił sobie krótką przerwę postanowiłaś mu podokuczać. 

- Jaki Ty jesteś ulocy - szarpałaś za jego polik, a on mial minę jak cheschire cat. - Tak jestem ulocyyyy... 

W końcu nie wytrzymał i wciągnął Cię na swoje kolana tak, że leżałaś mu na nichplecami, a on mógł dmuchać w Twój brzuch, co Cię łaskotało.

- Hej! Nie jesteśmy na tyle blisko, żebyś mnie dmuchał! 

- W takim razie od teraz jesteśmy - i znowu zaczął Cię łaskotać.


Hejo!

To chyba będzie na tyle rozdziałów na dzisiaj :p

Do zobaczenia jutro i nie zapomnijcie zostawić po sobie śladu!☀✍




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro