Okej, to już koniec.

1. Nie znam żadnej osobiście, więc nie mam jak zapytać.

2. Nie lubię frytek.

3. Zazwyczaj są to wzorki, bo takie zwykłe są nudne. Ludzie, którzy noszą zwykłe są nudni.

4. Wolę straszny mróz, bo jak ci zimno, to się ubierzesz grubiej i ci ciepło #lodżik.

Kiedy jest gorąco (jak teraz jprdl, jebane lato), to nie możesz nic zrobić - pocisz się, co jest żałosne,
śmierdzisz, co jest żałosne,
możesz jedynie pić zimne i się próbować schłodzisz, ale czujesz się i tak jak stary kapieć, któremu gówno się chce, więc leży i narzeka.

5. Toster. Boooooooooooooo
T h o (s t e) r.
Thor.

6. M&M's.

7. Mam takie niektóre osobY, ale nie wiem czy to była zmiana na gorsze czy na lepsze.

8. Spoko, mój brat ma się świetnie. Przytył, ma żonę i dziecko w drodze, ale jeszcze się trzyma.

9. Ja żyję i to jak najbardziej. Endgame było zajebiste. Według mnie Endgame to był taki 3 godzinny raj dla narkonamów, na którym każdy prawdziwy fan ogarniający większość filmów MCU i niektóre komiksy, miał okazję się po raz pierwszy zćpać za wszystke czasy, na koniec zapominając jeszcze jak dojść do domu i jakie jest panieńskie nazwisko jego matki.
Najwięcej rażących nawiązań do popularnych marvelowskich komiksów w karierze, świetny humor, wspaniałe efekty i fabuła, a to wszystko zwieńczone genialną grą aktorską i czystą zabawą aktorów swoimi rolami na planie, która działa wręcz fenomenalnie.

Irytują czasem mnie osoby, które rozpaczają i żalą się po Endgame, mówią, że po nim umarły i w ogóle depresja.
Tony Stark zginął, Natasha zginęła, Rogers się zestarzał i przeszedł na emeryturę, a Kapitanem Ameryką zostaje ktoś nowy, rozumiem, boli, ale było to konieczne i daje genialną drogę i możliwość rozwoju innym wspaniałym postaciom z ogromnym potencjałem.

Będziemy wspominać poległych i za nimi tęsknić, to oczywiste, ale nie ma sensu po nich rozpaczać, bo właśnie to, co odwalili w Endgame sprawia, że ich rola w uniwersum jeszcze bardziej się zwiększy. Ich wątek na pewno wiele razy będzie się przewijał i ten ich koniec, nie dość, że rozwija ich, daje nowy początek innym bohaterom, ubogaca fabułę, to jeszcze jest ich najzajebistszym, najbardziej widowiskowym końcem jaki mógł im się przydarzyć ever.
Kocham scenę końcową z Capem mimo, że nie lubię żadnej z Carterów. Ta scena ma specjalną wartość i jest wyjątkowa, nie ważne kogo z kim shipuje. Jest piękna i fabuła tego całego romansu Rogersa i Peggy, nabrała całkiem nowego znaczenia, stała się piękną i wzruszającą lekcją człowieczeństwa i "prawdziwej miłości".

Ta, rozgadałam się.

10. Podgrzewam mleko albo nie, zależy jak mam ochotę, a później wsypuje płatki.

11. Jedną żabę wielkości słonia łatwiej zabić, więc myślę, że to bym wybrała.

12. #rebel.