Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hayley (anka1123455) i Clint

- Agentka Hayley Pierce proszona do mojego gabinetu. - usłyszałam z głośników znajdujących się w sali ze strzelnicą. Super, nie dadzą sobie postrzelać. Jestem wściekła bo właśnie rzucił mnie chłopak, a nic nie uspokaja mnie bardziej niż strzelanie do tarczy z mojego ukochanego Glocka 19.
Weszłam do przeklętego gabinetu mojego ukochanego szefa, będącego strasznym nerdem.
- Witam Hayley.
- Tak, dzień dobry, dzień dobry. Można wiedzieć dla czego wyciągną mnie pan ze strzelnicy? 
- Otóż mam dla ciebie misję. Hydra. Jesteś jedną z moich najlepszych agentów, wiec jedziesz z jednym pomocnikiem. Jutro o 10.00 masz się stawić przy głównym pasie startowym. Dostaniesz broń i inne potrzebne rzeczy. Możesz już iść. - oznajmił Fury.
Wstałam i zaczęłam kierować się w stronę drzwi. Jednak zanim przez nie wyszłam, zapytałam:
- A kto będzie moim partnerem?
- Clinton Barton.
******************************
Wściekła z całej siły waliłam w worek treningowy. Czy to naprawdę musi być ON?! Jest tyle świetnych agentów, a akurat JEGO musieli mi przydzielić?! W tym momencie uderzyłam tak mocno, że worek zerwał cie z łańcucha i poleciał na ścianę z głośnym hukiem. Oparła się o drzwi i zjechała po nich chowając głowę w rękach.
- Uch, jak ja go nienawidzę! - wrzasnęłam na całe gardło. Wstałam i zaczęłam chodzić po sali.
- Kogo nienawidzisz? - usłyszałam spokojny głos Bruca Bannera.
- Clintona Bartona. Co tu robisz?
- Usłyszałem krzyk wiec przyszedłem. Szedłem do mojego laboratorium.
- Fury mnie nienawidzi.
- Czemu?
- Wysyła mnie na misję z Clintem.
- Moim zdaniem nie powinnaś się tym przejmować. Misja jest pewnie bardzo niebezpieczna, a ty myślisz o sprawach z przeszłości. Możesz przecież zginąć.
- Dzięki, masz rację. Wrócę do domu i przyszykuję się na jutro.
******************************
- Gotowa?
- Jak zawsze. - odparłam.
Stałam przed samolotem ubrana w kombinezon TARCZY. Czekałam jeszcze tylko na Bartona.
- Fury, miałeś mi powiedzieć z kim lecę na misję...  z NIĄ! - o wilku mowa.
- Tak, z nią. A teraz ładować się na statek i lecicie.
Weszłam na pokład i usiadłam za sterami.
- Nawet mowy nie ma żebyś ty pilotowała.
- Siadaj na tyłku i nie odzywaj się. Wszyscy wiedzą, że to JA jestem lepszym pilotem. - wypięłam dumnie pierś. O dziwo, posłuchał i wykonał moje polecenie. Wystartowałam i wyrównałam lot.
******************************
- Włącz autopilota i odpocznij. - zasugerował mężczyzna. Tak postąpiłam. Usiadłam obok niego na tylnej kanapie. Ten o dziwo, objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale nie strząsnęłam ręki.
- Skoro i tak będziemy musieli współpracować, to lepiej przestać się nienawidzić.
- Ale ja cię nie nienawidzę. - powiedziałam.
- To dla czego zawsze byłaś dla mnie taka oschła?
- Istnieje mała szansa, że byłam po prostu zazdrosna,  przez twoje kontakty z Natashą.
- Nigdy nie zbliżyłem się do Natashy ze względu na ciebie.
W tym momencie autopilot zapikał informując, że dotarliśmy na miejsce. Wzięliśmy broń i wyskoczyliśmy z samolotu na spadochronach. Weszliśmy przez dach i ogłuszyliśmy dwóch agentów żeby przebrać się w ich stroje. Dopiero potem zaczęła się ostra sieka.
******************************
- Dobra, robimy tak. Ty z góry będziesz mnie osłaniać, a ja pobiegnę przez środek żeby zniszczyć dysk z wirusem. - powiedziałem do mężczyzny szykującego się do strzału. Zeskoczyłam z drabiny i zaczęłam biec przez środek pomieszczenia. Załatwiłam kilku agentów wbijając im noże w serca. Byłam już przy komputerze, gdy poczułam ostry ból w prawym nadgarstku. Zostałam postrzelona. Syknęłam cicho, lecz wzięłam się do pisania programu usuwającego. Nie zwracała uwagi na narastający ból.
- Wirus usunięty! - krzyknęłam do mojego partnera. Niestety nie zauważyłam snajpera stojącego za ścianą. Dostałam w sam środek klatki piersiowej. Upadłam na ziemię, bo nie byłam w stanie dłużej stać. Zobaczyłam biegnące w moją stronę Clinta.
- Nie ruszaj się. Zabiorę cię stąd.
- Nie, dla mnie nie ma już ratunku. Ledwo oddycham. - wyszeptałam. Wszystko zaczęło się walić. - Uciekaj zanim będzie za późno.
- Kocham cię. - powiedział i złączył nasze usta w pocałunku.
- Ja ciebie też. - zamknęłam oczy.
   Narracja 3- osobowa
Mężczyzna próbował ratować dziewczynę. Niestety wiedział, że jeżeli nie ucieknie, to skończy tak samo. Wybieg z pomieszczenia obiecując ją pomścić.
******************************
- Она проснулась. - usłyszałam czyjś głos. Otworzyłam oczy. Nie pamiętałam nic.
- Fioletowy. 25. Morderca. Czarny. 23. Wytrzymałość. - zakończył. Właśnie w tej chwili poczułam się bardzo dziwnie. Wypowiedziałam słowa, których nie chciałam:
- Zimowy Żołnierz gotowy do służby.

******************************
anka1123455 napisz jak ci się podoba. Wiem, że trochę zmieniłam zakończenie, ale tak bardziej mi się podobało...

Pamiętajcie, że jeśli chcecie one-shota to napiszcie do mnie na prywatnym!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro