Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Clint Barton

Razem z Wandą stałem przy wielkim drzewie i przyglądałem się widokom jakie Tony Stark miał na codzień, za oknem. Piękne jezioro. Góry. Lasy.

Żyć, nie umierać.

Niestety nie każdy dostał ten przywilej jakim było przeżycie.

- Chciałbym, żeby ona wiedziała. Żeby wiedziała, że wygraliśmy i, że jej śmierć nie poszła na marne. - powiedziałem czując narastającą gulę w gardle.

- Ona wie. Wszyscy wiedzą. Nat, Vision, Pietro i Tony też. Gdziekolwiek się teraz znajdują, wiedzą, że wygraliśmy i, że to ich zasługa. - odparła z pewnością siebie Wanda. Miała rację. Oni wciąż byli wśród nas. Objąłem ją lekko i przytuliłem do siebie. Była taka młoda, a straciła tak wiele. Brata, ukochanego mężczyznę, przyjaciół.

- Tak. Masz rację. Oni wiedzą. - powiedziałem po czym pogłaskałem ją po ramieniu.

- Fakt, pięknie to rozegraliście. Nie mogłam śnić o lepszym zakończeniu tej historii. - usłyszałem nagle znajomy głos. Odwróciłem się, a to co ujrzałem było niesamowite. Stała tu. Natasha Romanoff we własnej osobie. Moja Nat, była tu.

- Ty, ty żyjesz. - wydukłem nie mogąc oderwać od niej wzroku. Poczułem złość. - To miałem być ja! To nie ty miałaś zginąć, rozumiesz? Byłem taki bezradny kiedy skoczyłaś za mną w przepaść. Część mnie umarła wtedy z tobą, ty idiotko! - wykrzyczałem zbliżając się do niej coraz bardziej. Nie wierzyłem. To byłoby zbyt piękne. W końcu do niej podszedłem, wtedy się przekonałem, że to prawda. Dziewczyna płakała, tak samo jak i ja.

- Ale nadal się przyjaźnimy, nie? - zapytała zapłakanym głosem, a ja tylko pocałowałem ją w głowę po czym przytuliłem mocno. Nie puszczałem jej przez kilka dobrych minut.

- No chyba, że zrobisz mi kuku. - odparłem czując łzy na policzkach. Nagle Wanda wyrwała ją z moich objęć.

- Cieszę się, że Cię widzę. Przez pięć lat, nie widziałam niczego. To ty nas uratowałaś. - szepnęła Maximoff po czym przytuliła ją do siebie. Nat uśmiechnęła się. Później pojawiła się reszta naszych znajomych. Widok Nat wśród żywych był jedną z najlepszych rzeczy jakie spotkały nas w ostatnim czasie. Każdy był oszołomiony, nie mniej szczęśliwy tym, że wróciła.

Thor

Pożegnałem dziś kolejnego przyjaciela. Nie mogłem dłużej tutaj być. Musiałem coś zmienić. Pożegnałem się z resztą Avengers, która pozostała przy życiu. Ziemski Asgard oddałem w opiekę osobie, która postawi go na nogi. Valkyrii.

- Ty, szanowny Star Lordzie. - powiedziałem wchodząc na statek należący podobno do tego całego Quilla. Podszedłem do sterownika i stanęłam obok tego chłopaczka. - Od czego zaczynamy, co? Skopiemy komuś tyłek, czy może pojedziemy na wycieczkę krajoznawczą? Nigdy nie miałem okazji zwiedzić niektórych planet. - powiedziałem z szerokim uśmiechem.

- Ty to może byś zrzucił zbędne kilogramy, a dopiero potem szukał przygód i tyłków do skopania. - wtrącił ten mały wiewiór, a ja spojrzałem na niego wściekle.

- Minie kilka dni, a będę wyglądał tak jak kiedyś. Nie znacie jeszcze moich możliwości. Jestem bogiem. - odparłem stanowczo, po czym znów spojrzałem na Star Lorda. - To co Quill, gdzie lecimy? - ponowiłem pytanie, a on westchnął.

- Mamy moi drodzy misję. Musimy odnaleźć Gamorę. Zniknęła zaraz po zgładzeniu Thanosa. Teraz to ona jest naszym priorytetem. Bez niej Strażnicy Galaktyki nie istnieją. - odparł mężczyzna, a ja tylko założyłem ręce na biodra zastanawiając się przez chwilę.

- Dobra, niech Ci będzie kolego, twoja zielona laska jest na Knowhere. - powiedziałem z przekonaniem, a on tylko spojrzał na mnie krzywo.

- Skąd ta pewność, menelu? - zapytał brunet, a ja podrzuciłem swój młot. Że też musiałem się powtarzać. Tak ciężko było im zrozumieć pewne rzeczy.

- Jestem bogiem, idioto. Poza tym Gamora wziąż żyje tamtym życiem, a tam mieszkała zanim was poznała, tak? Jesteś skończonym kretynem, skoro na to nie wpadłeś. - wyznałem stanowczo, a ten tylko zerknął na mnie spod byka, po czym wybrał kierunek lotu. I polecieliśmy. Na koniec świata i jeszcze dalej, jak to mówią.

Chcę, żeby Thor wrócił do dawnej formy, bo przykro się na to patrzył.

I lipa bo nikt tego nie czyta, ale może kiedyś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro