19.
Peter Parker
Właśnie skończyłem brać prysznic. Założyłem na siebie spodenki do spania po czym umyłem zęby i odgarnąłem sobie mokre włosy z czoła.
Wyszedłem z łazienki, gdzie na łóżku ujrzałem Michelle. Spojrzała na mnie, a ja uśmiechnąłem się. Dziewczyna jednak spojrzała na swoje dłonie i zaczęła się nimi bawić.
— Przepraszam, że musimy spać w jednym pokoju, ale brakowało wolnych miejsc. - powiedziałem widząc, że jest zmieszana. Szybko ubrałem się w koszulkę. Usiadłem na stoliku naprzeciwko łóżka. Założyłem ręce na klatkę piersiową.
— W ogóle to przepraszam, że tu trafiłaś. Gdybyś mnie nie poznała, nie byłabyś w niebezpieczeństwie. Za każdym razem to ja je na ciebie ściągam. - wyznałem z lekkim żalem do samego siebie. Spojrzałem w ziemię. Wtedy dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do mnie. Położyła ręce na moich ramionach.
— To nie tak, Pet. - zapewniła szybko głaszcząc mnie lekko po szyi i ramionach. Spojrzałem jej w oczy i położyłem dłonie w jej talii. Przyciągnąłem ją do siebie, tak żeby stanęła pomiędzy moimi nogami. Była teraz bardzo blisko mnie, a to mi odpowiadało. — Po prostu martwię się o rodziców. Czy są bezpieczni? Poza tym nigdy nie byłam z żadnym chłopakiem tak blisko jak z tobą, to mnie przeraża. - powiedziała szybko unikając mojego wzroku.
— Twoi rodzice nie mają z tym nic wspólnego. Nie mogą ich nawet tknąć. - odparłem gdy w końcu na mnie spojrzała. — A co do mnie, nie powinnaś się bać. Jestem tu po to, żeby się tobą zaopiekować, nie po to żeby siać postrach. Jeśli chcesz będę spał na podłodze. To tylko trzy noce. Nic mi nie będzie. - zaśmiałem się, a ona w końcu się uśmiechnęła. Położyła dłonie na moich policzkach, aby po chwili złożyć długi ale delikatny pocałunek na moich ustach.
— Śpij ze mną. Chcę mieć Cię blisko siebie. - wyznała, a ja kiwnąłem głową i pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna weszła na łóżko, a ja poszedłem zgasić światło. Wróciłem do łóżka. Wziąłem MJ w swoje objęcia i przytuliłem mocno. Czułem, że lekko drży. Zacząłem głaskać lekko jej plecy i włosy.
— Dobranoc, Peter. - szepnęła zmęczonym głosem, a ja czując jej oddech na swoim ciele czułem się naprawdę szczęśliwy.
— Śpij dobrze, skarbie. - odparłem zamykając oczy. W mgnieniu oka odleciałem. Ona chyba też.
Nick Fury
Siedziałem właśnie na kanapie. Oczy same mi się zamykały, ale nie mogłem zasnąć. Musiałem czuwać nad moimi podopiecznymi. Nagle usłyszałem głos Hill.
— Szefie musi Pan pójść ze mną. - powiedziała stanowczo, a ja trochę niemrawo wstałem na równe nogi i pobiegłem za nią. Kobieta dała mi do ręki telefon, a ja nieco zdziwiony przyłożyłem go do ucha.
— Halo? - zapytałem ostrożnie.
— Witaj Fury. Wiedz, że źle postąpiłeś zabierając tych pomyleńców do bunkru. Aresztowałbym tego kogo trzeba, a reszta dalej by sobie żyła jak dawniej. Tymczasem muszę aresztować każdego kogo zabrałeś do tego bunku. - powiedział mężczyzna po drugiej stronie słuchawki, a ja tylko zacisnąłem pięści.
— Za niecałe trzy dni wszystkie twoje zakazy zostaną cofnięte. Wtedy nikogo nie będziesz mógł tknąć. - wyznałem pewny siebie a on się zaśmiał.
— Cóż. Byłoby tak gdybyś ukrył faktycznie wszystkich. Jednakże nie zrobiłeś tego. W tym momencie mam jednego z was. Byłby bezpieczny gdybyś nie chował całej reszty do jakiejś dziury. Jednak to przeszłość. Jest tu ze mną jego córka, chcesz z nią pomówić? - zapytał i zanim cokolwiek odpowiedziałem ten dał telefon komuś innemu.
— Chce porozmawiać z ciocią Nat. Niech pomoże moim rodzicom. Zabrali ich. Nathaniel i Cooper są przerażeni. Boję się, że coś im się stanie. Błagam panie Fury. Pomóż nam. - powiedziała zapłakanym głosem dziewczyna. Wtedy usłyszałem jej krzyk. A telefon znowu przejął mężczyzna.
— Ty skurwielu! Jak śmiałeś porwać Clinta? Gdy nakaz aresztowania się skończy pójdziesz za to siedzieć. Już ja tego dopilnuje. - krzyknąłem ze złością, a on się porwał.
— Chyba, że do tego czasu Barton zginie w szarpaninie, tak samo jak jego żona. Trójka uroczych dzieciaków zostanie wyszkolona na zabójców po czym będą pracować dla nas. Chyba, że twój podpieczni zaczną się pojawiać na horyzoncie. Wtedy będę o wiele łaskawszy. - powiedział zadowolony ze swojego planu, a ja tylko uderzyłam dłonią o stół.
— Dorwę Cię gnoju, pożałujesz tego co zrobiłeś. - powiedziałem po czym się rozłączyłem. Wściekły rzuciłem telefonem o ścianę.
— Mamy kłopoty? - spytała Maria, a ja tylko spojrzałem na nią wzrokiem, który mówił: i to jeszcze jak.
— Musisz powiedzieć Natashy. To jej rodzina. - powiedziała kobieta, a ja pokręciłem głową.
— Już raz oddała życie dla tej rodziny, nie pozwolę na to tym razem. Nic jej nie powiemy. - stwierdziłem po dłuższym zastanowieniu.
— Jak chcesz, ale to zły pomysł. - powiedziała kobieta, a ja tylko podrapałem się po głowie. Co miałem zrobić?
Wanda Maximoff
Rano do mojego pokoju wparował Fury. Wciąż był zły, ale mniej niż wczoraj. Blake był w łazience, więc raczej nie powinien słyszeć naszej rozmowy.
— Jest sprawa, złapali Bartona, jego dzieciaki i żonę. Jesteś chyba dosyć inteligentna, poza tym dobrze się dogadujesz z Rogersem. Dlatego też to będzie wasze zadanie, żeby go uratować. - powiedział zciszonym tonem jednooki patrząc na mnie uważnie.
— Gdy tylko wyjdę, złapią nas. Mają różne dziwne maszyny. Gdy ostatnio mnie znaleźli, straciłam swoje moce. Teraz też może się tak stać. - odparłam wstając z łóżka.
— Tak, ale teraz będziecie mieli odpowiednie zbroje. Odporne na wszelkie czynniki. Znacie się na rzeczy, wiecie co robić. Gdy wczoraj do mnie dzwonili udało mi się namierzyć ich numer. Są od nas jakieś 100 kilometrów. - wyznał, a ja tylko poprawiłam włosy. Znowu musiałam walczyć.
— Co jeśli nas złapią? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
— Nie złapią. - odparł, a ja tylko westchnęłam. Gdy nas złapią, na zawsze utkniemy w jakiejś dziurze.
— Jak się trzyma Nat? - spytałam zdając sobie sprawę z tego, że jest najlepszą przyjaciółką Bartona. Fury odwrócił się do drzwi.
— O niczym nie wie, jest zbyt pochopna. Powiedz chłopakowi, że jeśli będzie rozrabiał to go stąd wyrzucę. Moi ludzie was wyprowadzą za jakieś dwie godziny. Dostaniecie auto i broń. - powiedział, a ja tylko stałam jak wryta. Gdy Romanoff się dowie, że zatailiśmy przed nią coś takiego to będzie wściekła. Jednak Fury miał rację. Gdyby się dowiedziałam od razu pobiegłaby ich ratować, co mogłoby się źle skończyć dla nas wszystkich.
Gdy Fury wyszedł udałam się do łazienki, gdzie Blake brał aktualnie prysznic. Stał nagi, a strumienie oblewały jego ciało.
— Wybacz, że Ci przeszkadzam, ale musimy porozmawiać. Pospiesz się. - powiedziałam odwracając wzrok. Chłopak owinął się w pasie ręcznikiem i wyszedł za mną z łazienki.
— Co jest? - spytał zdziwiony, a ja tylko do niego podeszłam i odgarnęłam mu włosy z twarzy. Stanęłam na palcach i pocałowałam go delikatnie w usta. — Coś się stało, kotku? - zapytał ponownie obejmując mnie w talii.
— Nie, ale muszę coś załatwić. - wyznałam, a on zmarszczył brwi ze zdziwieniem. - Na zewnątrz. Mój znajomy został złapany, a ja muszę go uratować. - dodałam, a on tylko zaczął kręcić głową.
— Idę z tobą. - powiedział stanowczo, ale ja pokręciłam głową.
— Nie. Zostaniesz tu i udowodnisz, że jesteś jednym z nas. Jednak nie rozmawiaj z Natashą. Unikaj jej, ale gdy już spyta gdzie jestem, odpowiedz, że nie wiesz, że musiałam załatwić jakąś sprawę. Nie mów jej nic. - wyznałam, a on tylko położył dłoń na moim policzku.
— Nie mogę Cię stracić. - powiedział ze smutkiem, ale ja się uśmiechnęłam. Był naprawdę uroczy, wcześniej tego nie widziałam.
— Daj spokój, wrócę jutro albo pojutrze. Zajmij się przez ten czas sobą. - wyznałam po czym znów go pocałowałam tyle, że tym razem trochę dłużej. — Do zobaczenia. - dodałam po czym udałam się do wyjścia.
CIĄG DALSZY NASTĄPI!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro